Niepokój odczuwany przed ślubem to normalna rzecz. W końcu chodzi o ślub! Panny młode martwią się różnymi rzeczami, które mogą się nie udać tego dnia.
Może głos zadrżeć w kościele podczas wypowiadania słów przysięgi przed zgromadzonymi. Może zginąć obrączka w kluczowym momencie. Może rozpaść się wianek na głowie. Możesz też czuć niepokój i spięcie, bo gdzieś w środku doskonale wiesz, że… nie powinnaś poślubić tego faceta.
Co się dzieje, gdy wiesz, że małżeństwo z tą osobą jest złym pomysłem, a mimo to i tak się na nie decydujesz? 3 kobiety zdradzają, dlaczego zignorowały podpowiedzi intuicji i czego się na bazie tego doświadczenia nauczyły.
Karolina, 26 lat
„Poznałam go na studiach. Jestem osobą wierzącą i nie uprawiałam wcześniej seksu z żadnym mężczyzną. Z Michałem też postanowiliśmy zaczekać do ślubu. To było dla mnie ważne. W dniu ślubu miałam żołądek zawiązany na supełek, czułam, że coś jest nie tak. Nie umiem tego nazwać, nic konkretnego się nie stało między nami. Nic złego. On też jest dobrym mężczyzną, ale czułam, że nie powinnam tego robić” – opowiada nasza czytelniczka.
Karolina mimo tego wewnętrznego niepokoju, wykonywała po kolei wszystkie kroki - makijaż, fryzura, suknia ślubna. Przecież wszystko już załatwione i dograne. W drodze do kościoła, cała się trzęsła.
Gdy dotarliśmy do drzwi zakrystii, pomyślałam, że nie mogę tego zrobić. Pamiętam, że zwierzyłam się wcześniej z tego mojej szwagierce, a ona mnie uspokajała, mówiąc, że wszyscy się denerwują, zanim się pobiorą
– wspomina.
Karolina wyszła tego dnia za mąż. Następnej nocy przeżyła koszmarny pierwszy raz, ale jeszcze wtedy nie zrażała się. „Wiadomo, że rzadko kiedy pierwszy raz jest dla kobiety udany. Liczyłam, że później będzie lepiej. Nie było”.
Za każdym razem zmuszałam się do zbliżenia. Po kilku miesiącach już wiedziałam - mój mąż kompletnie mnie nie pociąga. Zaczęłam unikać seksu, ale to było trudne, bo on napierał. Kiedy powiedziałam mu prawdę, dostał szału. Kazał mi iść do lekarza. „Z tobą jest coś nie tak!” - wykrzykiwał
– opowiada Karolina.
W tym związku Karolina wytrzymała jeszcze pół roku, po czym wniosła pozew o rozwód. Od tamtej pory długo stroniła od mężczyzn. Ostatnio zaczęła bliżej poznawać się z kolegą z pracy. „Na razie wiem tyle, że go lubię. Ale nie zamierzam podejmować żadnych poważnych decyzji, dopóki nie będę w 100% pewna, że to ten” – kwituje.
Julia, 34 lata
Marek oczarował ją od pierwszego wejrzenia. Był 6 lat starszy, imponował jej wiedzą i doświadczeniem. Poznali się przez wspólnych znajomych na imprezie. Przegadali pół nocy, umówili się na następny dzień i tak zaczęli ze sobą być.
„Czułam, że się w nim zakochuję w błyskawicznym tempie. Trochę mnie to przerażało, trochę fascynowało. Podczas wakacji pojawił się pierwszy poważny zgrzyt. Marek chciał cały dzień nic nie robić, tylko leżeć przy basenie. Mnie z kolei nosiło - jeździć, zwiedzać, poznawać. Podczas tego wyjazdu okazało się, że mamy totalnie inne oczekiwania wakacyjne i inne temperamenty. Jakoś wcześniej tego nie widziałam” – opowiada Julia.
Im bardziej się poznawali, tym więcej różnic wychodziło. Ona kochała muzykę electro, on stare, polskie przeboje i klasykę. Ona w piątek wieczorem wybierała się na spotkanie ze znajomymi, on wolał zostać w domu i oglądać mecz hokeja.
Pewnego dnia Marek oświadczył mi się. Padł z kwiatami na kolana, jak w filmie. Od razu się zgodziłam
– wspomina.
Ale im bardziej realna stawał się wizja małżeństwa, tym bardziej Julia czuła zaciskającą się pętlę na szyi. „Czy miałam wątpliwości? No jasne! Ale sama siebie przekonywałam, że każda panna młoda je ma. A Marek jest przecież taki dobry. Będzie mi z nim dobrze” – tłumaczyła sobie.
Do ślubu zostało coraz mniej czasu, a wątpliwości nadal były. Julia jednak postanowiła je zagłuszyć. Przecież wszystko między nimi pięknie się układa, a te drobne różnice zatrą się, gdy zaczną funkcjonować jak mąż i żona.
Do ślubu doszło. Był piękny, a Julia wydawała się być szczęśliwa. Po 3 latach rozwiedli się.
„Różnice zamiast zacierać się, pogłębiały się. A czara goryczy przelała się, gdy Marek wyznał, że chce mieć trójkę dzieci, a ja - szczerze - wtedy nie chciałam mieć ich wcale” – opowiada. „Ale wcale nie żałuję tego czasu w małżeństwie. Spędziliśmy ze sobą fajne dwa lata. Ostatni rok był słaby. Dziś jestem z kimś, kto ma takie zainteresowania jak ja, z kim rozumiem się bez słów, kto ma tak samo dużo energii co ja. I nie planujemy póki co małżeństwa”.
Związek z Markiem uświadomił mi, czego pragnę w życiu i na jakie kompromisy na pewno z nikim nie pójdę. A to pół sukcesu jeśli chodzi o bycie z kimś - wiedzieć, czego się chce
– mówi.
Ada, 39 lat
„Do dziś nie wiem, co ja wtedy miałam w głowie. Owszem, kręcili mnie tzw. niegrzeczni chłopcy, a Karol właśnie do nich należał. Szalenie przystojny, pewny siebie, nieprzewidywalny, ale w taki pozytywny sposób. Z tym że to materiał na chłopaka albo kochanka, a nie męża. Na fali zakochania i totalnego zafascynowania, postanowiłam wyjść za niego za mąż po niecałym roku znajomości” – opowiada Ada.
Tydzień przed planowanym ślubem obudziła się w środku nocy, zlana potem i z bólem brzucha. „Ogarnął mnie dziwny niepokój, nie umiałam tego wytłumaczyć. Dziś wiem, że moje ciało afiszowało swoje nastawienie do Karola. Gdzieś podświadomie wcale nie chciałam za niego wychodzić. Czułam, że to za szybko, ale skoro już się zgodziłam…”.
Karol dbał o Adę, ale dbał też o siebie. Szybko się nudził i potrzebował ciągle nowych bodźców w życiu. Przez to miał tysiące zainteresowań, uprawiał różne sporty. W pewnym momencie zaczął więcej czasu spędzać sam lub z kumplami niż z Adą. „Starłam się to zrozumieć. Każdy potrzebuje przestrzeni dla siebie. Ja też miałam swoje sprawy” – wspomina Ada.
Nie mogła wiedzieć, że na ostatnim zlocie kitesurfingowym koło Karola zakręciła się pewna blondynka. Nie mogła też wiedzieć, że w następnych tygodniach z tą blondynką Karol zaczął się regularnie umawiać. Nie wiedziała też, że zaczął z nią sypiać.
Któregoś wieczoru, gdy się kąpał, dostał sms-a. Telefon leżał na wierzchu na blacie w kuchni. To była wiadomość od niej. „Tygrysku, tęsknię! Wczoraj było nieziemsko. Musimy to powtórzyć” - pojawiło się na wyświetlaczu. Zrobiło mi się słabo. Nogi mi się ugięły, nie mogłam oddychać
– mówi.
Wtedy zabrakło jej siły na awanturę. Po prostu spakowała rzeczy na kilka dni i wyszła z domu. Nocowała u siostry na kanapie. Gdy w końcu porozmawiali, on nawet nie próbował zaprzeczać. „Bejb, przecież wiedziałaś, że nie usiedzę w jednym miejscu. Taki już jestem” – powiedział jej. Wtedy go spoliczkowała. Tydzień później były gotowe papiery rozwodowe.
„Może byłam za mało czujna, a może po prostu za mało dojrzała. Dziś to by ze mną nie przeszło. Ale człowiek uczy się całe życie” – podsumowuje.
Więcej historii prawdziwych kobiet:„Mój chłopak powiedział, że gdy patrzy na moje cycki, nie może dojść” - wyznanie czytelniczki„Czy to tylko kryzys, czy koniec naszego związku?” – list czytelniczki