Wspólne grzybobranie to w mojej rodzinie tradycja, odkąd sięgam pamięcią. W dzieciństwie bardzo się z siostrą tym ekscytowałyśmy. Tata wyciągał wtedy z szafy stare gumiaki, pachnące lasem, zieloną wojskową kamizelkę, a mama szykowała dla każdego wiklinowy kosz. To było nasze małe rodzinne święto.
Zmusił nas na wyjazd
Z czasem, gdy Paulina i ja podrosłyśmy, zaczęło nam się to wydawać nieco staromodne i nudne. No bo ile można chodzić z rodzicami po lesie i zaglądać pod każdy krzaczek? Poza tym z biegiem czasu coraz częściej zdarzały się między nami różne konflikty.
Tego roku ojciec w zasadzie zmusił nas do tej imprezy. Moja starsza siostra, która już od dawna mieszkała na swoim, też miała w tym wziąć udział, razem ze swoim mężem i synem. Szykował się wielki rodzinny wypad. Okropnie nie chciało mi się tam jechać, zwłaszcza, że ojciec ogłosił, że wyjeżdżamy o szóstej rano, co oznaczało, że będę musiała wstać o piątej. To nie są godziny dla normalnych ludzi.
Doszłam jednak do wniosku, że rodzice są coraz starsi. Nie wiadomo, ile takich wypadów na grzyby będą jeszcze mogli przeżyć. Postanowiłam to zrobić dla nich i mimo wszystko dobrze się bawić.
– Eliza, spakowałaś już wszystko? – spytała mama, wchodząc do mojego pokoju.
– No jasne! Wszystko jest gotowe.
Nim zdążyłam zasnąć, już musiałam wstawać. Wpakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy. Z Pauliną i jej rodziną mieliśmy się spotkać na parkingu pod lasem. Po czułych przywitaniach ruszyliśmy w głąb lasu. Ojciec twierdził, że zna tu wszystkie ścieżki, więc żadne z nas nie martwiło się śledzeniem mapy. Tata prowadził nas pewnym krokiem, a my posłusznie dreptaliśmy za nim.
– Najlepsze grzyby rosną z dala od ścieżek – zawołał, zbaczając z traktu i kierując się w totalną głuszę.
Skończyło się wypadkiem
Las faktycznie wyglądał nieziemsko. Słońce przebijało się przez liście drzew, tworząc wzory na machu. W pewnym momencie zobaczyłam, jak tata nagle upada tuż przede mną.
– Tato! – krzyknęłam. Matka i siostra szybko podbiegły.
– Co się stało? – zapytała mama.
– Skręciłem kostkę – odpowiedział tata.
Zaczęliśmy się wokół niego krzątać, starając się jakoś pomóc. Wojtek, mój szwagier, próbował ocenić, jak poważna jest kontuzja.
– Musimy tatę stąd wyciągnąć – powiedział i wyjął smartfona z kieszeni. – Kurcze, nie mam tu zasięgu…
Wszyscy powyciągaliśmy nasze telefony. Niestety, byliśmy w samym środku lasu i żadne znad nie miało zasięgu.
– Może powinniśmy wrócić do samochodu i pojechać po pomoc? – zaproponowała mama.
– Dobrze. Wy zostańcie z tatą, a ja wrócę do auta. Może po drodze złapię zasięg i uda mi się zadzwonić – powiedziałam.
– Tylko się nie zgub. Uważaj na siebie! – krzyknął za mną tata.
Ruszyłam sama w gęstwinę. W tym momencie las wydał mi się groźny i nieprzebyty. Nie miałam pojęcia w którą stronę muszę iść. Moje starania, by znaleźć drogę powrotną, kończyły się niepowodzeniem.
Zgubiłam się w lesie
Wtedy usłyszałam w krzakach jakiś szelest. Wyobraźnia zaczęła mi podsuwać obrazy dzika albo nawet niedźwiedzia. Już obmyślałam w jaki sposób pozbędę się groźnego zwierza, gdy moim oczom ukazała się sympatyczna twarz blondyna w zielonym leśnym ubraniu.
– Wszystko w porządku? – zapytał, podchodząc bliżej.
– Nie! Mój ojciec skręcił kostkę, a ja szłam po pomoc i się zgubiłam! – Wyrzuciłam z siebie głosem pełnym rozpaczy.
– Tylko spokojnie. Jestem pracownikiem tego nadleśnictwa. Pomogę ci – powiedział. – Gdzie jest twój tata?
– Tam – wskazałam za siebie na ścieżkę, którą przyszłam.
Ruszyliśmy we wskazanym przeze mnie kierunku. Kątem oka widziałam, jak niebieskooki leśniczy co i rusz zerka w moją stronę. Sama miałam ochotę zrobić to samo, ale wydało mi się to dość bezczelna.
Chłopak okazał się świetnym organizatorem. Szybko zorganizował plan działania. Wojtka i Antka, mojego siostrzeńca, wysłał na poszukiwania dwóch kijków, którymi można by usztywnić kostkę. Sam delikatnie podniósł tatę i oparł go o drzewo. Gdy noga taty już była usztywniona, oparł go na swoim ramieniu.
– Kawałek stąd stoi moje auto. Podwiozę was na parking – powiedział, patrząc na mnie.
Zauroczył mnie
Zauważyłam, że leśnik jest nie tylko przystojny i sympatyczny, ale również troskliwy. Zajmował się tatą bardzo delikatnie.
– Spadłeś nam dosłownie z nieba – powiedziałam, idąc koło niego.
– Cieszę się, że mogę ci pomóc – odpowiedział, patrząc na mnie przenikliwie. Poczułam łaskotanie w brzuchu.
– Jak długo pracujesz jako leśnik? – zapytałam.
– Już ponad dziesięć lat – odpowiedział z uśmiechem. – Las to moje życie. A w ogóle mam na imię Darek.
– Eliza – wydukałam czując, jak się rumienię.
Dotarliśmy w końcu do ścieżki, gdzie stało auto Darka. Mama, tata i ja wsiedliśmy do środka, a Paulina z Wojtkiem i Antkiem mieli dojść na piechotę. Darek dokładnie im wytłumaczył jak iść, żeby się nie zgubić.
– Chyba szykuje się romans – szepnęła do mnie Paulina.
– Nie wygłupiaj się! – zbeształam ją, chociaż czułam, że te słowa sprawiły mi przyjemność.
Dobrze się skończyło
Podczas jazdy Darek opowiadał o swojej pracy. Czułam, że ten gość coraz bardziej mnie fascynuje.
– Las jest jak życie – powiedział. – Pełen niespodzianek, piękna, ale i wyzwań. Trzeba tylko umieć je dostrzec.
Czułam się przy nim wspaniale, jakbyśmy znali się od lat. Nie do końca wiedziałam, czy coś do niego zaczynam czuć ale coś mi mówiło, że te emocje nie są jednostronne. Nie chciałam się jednak zbyt szybko ekscytować.
Dotarliśmy w końcu do naszego samochodu. Tata został bezpiecznie ulokowany na tylnym siedzeniu.
– Dziękujemy ci – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Nie wiem, co byśmy zrobili bez ciebie.
– Cała przyjemność po mojej stronie. A gdybyś potrzebowała jeszcze kiedyś pomocy albo… chciała iść na wycieczkę do lasu, to zadzwoń – powiedział, wciskając mi w dłoń zmięty świstek z zapisanym numerem telefonu.
Zadzwoniłam następnego dnia. A w kolejny weekend wybraliśmy się tylko we dwoje na wyprawę po jego ulubionym lesie.
Eliza, 30 lat
Czytaj także:
„Teściowa robi z siebie ofiarę, a mój mąż korzysta. Przez nią jest leniem i samolubem, ale ja nie dam się tak tłamsić”
„Skończyłem 40-stkę i chciałem zostać ojcem. Myślałem, że osiwieję, zanim znajdę godną kandydatkę na matkę”
„Po śmierci ojca dostałem wszystkie pieniądze z jego polisy. Rodzeństwo ma mnie za złodzieja i krętacza”