„Gdy mąż wyjeżdżał w delegacje, to do domu sprowadzał się kochanek. Taki układ działał doskonale, ale tylko do czasu”

uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi
„Gdy tylko samochód Piotra znikał za zakrętem, to pisałam SMS-a do Marcina. >>Możesz przyjeżdżać<< – tak brzmiała jego treść. Więcej słów nie było potrzebnych, bo mój kochanek doskonale wiedział, co one oznaczają”.
/ 12.09.2024 19:30
uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi

Gdy wychodziłam za mąż za Piotra, to obiecałam mu wierność małżeńską. I do pewnego momentu wszystko było tak jak powinno. Ale potem mój mąż znalazł sobie pracę jako przedstawiciel handlowy i wyjeżdżał w długie delegacje. A że miałam swoje potrzeby, to przygruchałam sobie seksownego Marcina, który na czas nieobecności Piotra wprowadzał się do naszego domu. I taki układ działał doskonale. Niestety do czasu. Pewnego dnia mój mąż wszystko odkrył i cały mój plan runął jak domek z kart.

W nasz związek wkradła się nuda

Doskonale pamiętam dzień, w którym myślałam, że mam przed sobą piękne i szczęśliwe życie. To był pierwszy dzień lata, a ja właśnie składałam przed ołtarzem słowa przysięgi małżeńskiej. A przede mną stał człowiek, z którym zamierzałam być szczęśliwa do końca swoich dni.

– Kocham cię – powiedział Piotr, po czym włożył mi na palec obrączkę. W tamtym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.

I przez kolejne lata niewiele się zmieniło. Małżeństwo z Piotrem było spokojne, szczęśliwe i bardzo poukładane. Rozumieliśmy się doskonale i lubiliśmy spędzać ze sobą czas. I co najważniejsze – nigdy nie nudziliśmy się w swoim towarzystwie.

Jednak z czasem w nasz związek zaczynała się wkradać rutyna. Było to widać zwłaszcza w sypialni. Piotrek nie tylko stał się przewidywalny i sztampowy, ale także coraz rzadziej miał ochotę na miłosne igraszki. A ja zawsze miałam duży temperament i z upływem lat nic się w tym zakresie nie zmieniło.

– Kochasz mnie jeszcze? – pytałam, gdy mój mąż w ogóle nie zwracał uwagi na to, że leżę obok niego w seksownej bieliźnie.

– Oczywiście, że tak – wzdychał. – Po prostu jestem zmęczony – dodawał.

A potem głaskał mnie po policzku, odwracał się do mnie plecami i zasypiał snem sprawiedliwego. A że działo się to coraz częściej, to we mnie zaczynała narastać frustracja.

Znalazłam wyjście doskonałe

Sama nie wiem, kiedy wpadłam na to jak rozwiązać mój problem. Być może przyczyniła się do tego moja przyjaciółką, której zwierzyłam się ze swoich małżeńskich problemów.

Znajdź sobie kochanka – powiedziała wprost. Początkowo myślałam, że żartuje, ale gdy spojrzałam jej w oczy, to odkryłam, że jej rada jest całkowicie poważna.

– Żartujesz sobie – parsknęłam. Co jak co, ale nie miałam w planach zdradzać męża.

– No co – powiedziała. – Co jesteś taka zdzwiona? – zapytała. Tak szczerze powiedziawszy, to byłam bardzo zdzwiona. Magda zawsze wydawała mi się osobą, której takie rzeczy nigdy nie przyszłyby do głowy.

Szybko zapomniałam o tej rozmowie. Ale gdy pewnego dnia poszłyśmy na wieczornego drinka, to zaczęłam rozważać jej radę. Mój mąż wyjechał na kolejną delegację i miało go nie być przez co najmniej tydzień. A mi przyglądał się mężczyzna, na którego widok zrobiło mi się gorąco.

– Mogę postawić ci drinka? – zapytał po chwili. Przecież nie mogłam odmówić takiemu mężczyźnie. Nieznajomy był wysoki, przystojny i ładnie zbudowany. A ja od razu wyobraziłam sobie, jakby to było gdybym zaprosiła go do sypialni. „Przestań się wygłupiać” – ofuknęłam samą siebie. Ale mimo to początkowa myśl nie chciała mnie opuścić.

Tego wieczoru nie dałam się ponieść pożądaniu. Jednak nie wytrzymałam zbyt długo i następnego dnia znowu pojawiłam się w barze. On już tam był i czekał na mnie. Tym razem na drinku się nie skończyło. Wylądowaliśmy w pokoju hotelowym, w którym w końcu moje pragnienia zostały zaspokojone. A po wszystkim próbowałam się tłumaczyć. „Przecież to tylko seks” – myślałam. Ale za to jaki.

Przez kolejne dni niemal nie rozstawałam się z kochankiem. A ponieważ zawsze byłam dosyć wygodna i nie chciałam tułać się po pokojach hotelowych, to zaprosiłam Marcina do naszego domu. Piotr był w delegacji i nie zamierzał pojawić się w domu przez co najmniej tydzień. Przez ten czas mieliśmy sypialnię tylko dla siebie. A mój kochanek doskonale wiedział co się w niej robi.

Wiele miesięcy układ działał doskonale

Przez kolejne miesiące wypracowałam sobie rutynę, która sprawdzała się doskonale. Podczas pobytu męża w domu spędzałam z nim czas tak jak dotychczas. Oglądaliśmy filmy naszego ulubionego reżysera, czytaliśmy książki, chodziliśmy na kolacje i dyskutowaliśmy na mniej lub bardziej poważne tematy. Od czasu do czasu lądowaliśmy w sypialni, ale nie było tam ognia. Jednak mi to nie przeszkadzało. Wiedziałam, że za niedługo wszystko sobie odbiję.

– Za kilka dni jadę w delegację – mówił mój mąż przynajmniej raz na miesiąc. I za każdym razem dopytywał, czy na pewno sobie poradzę.

– Oczywiście, że tak – odpowiadałam z uśmiechem. A w myślach już wyobrażałam sobie, jak będę sobie radzić pod nieobecność męża.

Gdy tylko samochód Piotra znikał za zakrętem, to pisałam SMS-a do Marcina. „Możesz przyjeżdżać” – tak brzmiała jego treść. Więcej słów nie było potrzebnych, bo mój kochanek doskonale wiedział, co one oznaczają. Zazwyczaj nie mijała nawet godzina, gdy Marcin pojawiał się w progu naszego domu. W ręku trzymał torbę, w której miał wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

–Tydzień? – pytał. A gdy potwierdzałam, to nie zadawał więcej pytań. Niemal od razu lądowaliśmy w sypialni, z której niemal nie wychodziliśmy przez kilka kolejnych dni. A gdy mój mąż pisał wiadomość, że wraca do domu, to Marcin pakował swoją torbę i wracał do siebie.

– Do następnego razu – mówiłam mu na pożegnanie. A on się uśmiechał i życzył mi miłego dnia. I przez kolejne tygodnie zupełnie się do mnie nie odzywał. Czekał do momentu aż ponownie napiszę do niego wiadomość, że może wprowadzić się do mnie na kilka dni. A wtedy znowu pakował niewielką torbę i pojawiał się na progu mojego domu.

Mój układ legł w gruzach

Moje podwójne życie trwało przez wiele miesięcy. I nawet jeżeli miewałam wyrzuty sumienia, to szybko je od siebie odsuwałam. Wmawiałam sobie, że przecież kocham Piotra, a spotkania z Marcinem, to tylko odskocznia od codzienności.

– A co zrobisz, jak Piotrek się o wszystkim dowie? – pytała koleżanka. Ona jako jedyna wiedziała o moim układzie. I chociaż na początku sama proponowała mi znalezienie kochanka, to z upływem czasu była coraz bardziej zniesmaczona moim zachowaniem.

– Nie dowie się – zapewniałam ją.

I byłam o tym całkowicie przekonana. Mój plan nie miał słabych stron. Spotykałam się z Marcinem tylko podczas nieobecności męża, Dodatkowo mój kochanek doskonale wiedział, jaka jest sytuacja i przez resztę miesiąca nie odzywał się do mnie i nie próbował nawiązywać ze mną kontaktu. Co mogło pójść nie tak?

A jednak poszło. Pewnego dnia mój mąż poinformował mnie, że wyjeżdża w delegację.

– Tak, poradzę sobie – zapewniłam go jeszcze zanim wypowiedział swoje standardowe pytanie.

Dobrze się znamy, prawda? – zapytał z tajemniczym uśmiechem.

Przytaknęłam mu, ale ten jego uśmiech nie dawał mi spokoju. „Daj spokój”  – powiedziałam sobie. A potem jak zwykle pożegnałam się z mężem i kilka minut później napisałam sms – do kochanka. I chociaż Marcin tym razem chciał przełożyć nasze spotkanie, to ja nalegałam. I pomyśleć, że gdybym zgodziła się na propozycję kochanka, to uniknęłabym katastrofy.

Mąż nas nakrył

Po przyjeździe Marcina od razu wylądowaliśmy w sypialni. Ale tym razem nic nie poszło po mojej myśli. Już kilkanaście minut później usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych, a chwilę potem w progu sypialni stanął mój mąż.

– Co ty tu robisz? – wydukałam zszokowana. Byłam tak zaskoczona jego obecnością, że nawet nie zaczęłam zbierać ubrań porozrzucanych na podłodze.

– Naprawdę myślałaś, że jestem tak głupi? – zapytał.

I wtedy wszystko do mnie dotarło. Mój mąż doskonale wiedział o moim romansie i tylko czekał na odpowiednią chwilę, aby przyłapać mnie na gorącym uczynku. A ja dałam się złapać jak pierwsza lepsza naiwniaczka.

– Wszystko ci wytłumaczę – tylko tyle zdołałam wydusić z siebie. Jednak patrząc w oczy męża wiedziałam, że moje tłumaczenia na nic się nie zdadzą.

– Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń – usłyszałam zimny głos Piotra. – Zobaczyłem już wszystko – dodał. A potem odwrócił się na pięcie i wyszedł z sypialni.

Przez cały ten czas Marcin nie odezwał się ani słowem. Dopiero po kilku minutach otrząsnął się z szoku.

– Miało go nie być – wyszeptał z wyrzutem. A potem szybko ubrał się i już go nie było. A ja zostałam sama ze zdradzanym mężem.

Piotr był bardzo spokojny. Siedział na kanapie w salonie i najwyraźniej czekał na mnie.

– Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – zakomunikował mi spokojnym głosem. – Jeszcze dzisiaj zadzwonię do prawnika.

Kiwnęłam głową i nie powiedziałam ani słowa. W ten sytuacji nie było nic do dodania. Piotr zrobił dokładnie to, co zapowiedział. Kilka miesięcy po tym jak mnie nakrył wzięliśmy rozwód i każde z nas poszło swoją drogą. I chociaż wiem, że nie było innego wyjścia, to jest mi szkoda. Bardzo lubiłam Piotra i żałuję, że tak skończyło się nasze małżeństwo. Ale cóż – w życiu nie można mieć wszystkiego.

Katarzyna, 38 lat

Czytaj także:
„Na weselu córki najadłam się pysznych potraw i wstydu. Weselnicy na pewno nie zapomną tego, co zrobił mój mąż”
„Po śmierci matki odkryłem jej tajemnicę. Przy okazji dowiedziałem się, że moje życie było kłamstwem”
„Żona była przerażona faktem, że została babcią. Chciała przeżywać drugą młodość, a córka zrobiła z niej niańkę”

Redakcja poleca

REKLAMA