„Wujek z Ameryki oznajmił, że albo będziemy z siostrą jego kochankami, albo wylądujemy na bruku. Miał nas w garści”

Bardzo smutna, młoda kobieta, która dźwiga na swoich barkach problemy całej rodziny fot. iStock by GettyImages, Westend61
„Myślałyśmy, że z czystej dobroci serca wyciąga do nas pomocną dłoń, a on miał w tym swój obleśny interes. Mama by mu tego nie wybaczyła”.
/ 12.11.2023 20:30
Bardzo smutna, młoda kobieta, która dźwiga na swoich barkach problemy całej rodziny fot. iStock by GettyImages, Westend61

Wujka Edka mama zawsze nazywała skarbem, a ja przez długie lata byłam tego samego zdania. Ojciec opuścił nas zaraz po wypadku samochodowym mamy, gdy okazało się, że już nigdy nie stanie na własnych nogach i czeka ją wózek inwalidzki.

Mijały miesiące, kurczyły się nasze oszczędności. W domu nastał zły czas. W końcu miałyśmy do jedzenia tylko chleb, a zadłużenie za światło i gaz zbliżało się do granicy, której przekroczenie groziło nam wyłączeniem mediów. Nie muszę dodawać, że czynsz od dawna nie był płacony.

Kiedy pół roku później mama podsumowała zaległości, wyszło wszystkiego kilka tysięcy.

Oczywiście mama nie pracowała. Moja siostra, Sylwia, miała 20 lat i dwuletnią córeczkę, pamiątkę po jakiejś szalonej podmiejskiej dyskotece, na którą zabrała ją koleżanka. Ojciec nieznany. Sylwia zaczynała się jąkać, kiedy o tym mówiła, więc nie pytałyśmy. Ja wtedy skończyłam 19 lat. Zrezygnowałam z dalszej nauki, chociaż zdałam na uniwerek.

Zatrudniłam się w warzywniaku. Harowałam po 12 godzin dziennie za marne grosze. Zaciskałam zęby i nie skarżyłam się nawet przed samą sobą. Przynajmniej miałyśmy co jeść. Zaczęłyśmy nawet płacić bieżące rachunki, ale pewnego dnia administracja nadesłała wezwanie do uregulowania zaległego czynszu.

Była sobota, w tym czasie inne dziewczyny szykowały się na imprezy, szły do kina. W tamtych dniach nie wyobrażałam sobie, że mogłabym położyć się na kanapie i obejrzeć w telewizji jakiś film. To było nierealne z prozaicznego powodu. Telewizor sprzedałyśmy już kilka miesięcy wcześniej za 350 złotych.

– To koniec – powiedziała mama cicho i z rezygnacją. – Walczyłyśmy, ale nie mamy na tyle siły, żeby poradzić sobie ze wszystkimi kłopotami.

– Jutro na pewno będzie lepiej, zobaczysz… – położyłam dłoń na ramieniu mamy i pogłaskałam ją.

– Mówisz tak, Krysiu, co tydzień. Właśnie dostałam z administracji ostatnie wezwanie do zapłaty.

– Co zrobimy? – Sylwia spojrzała na mamę wystraszonym wzrokiem.

– To mieszkanie moi rodzice kupili nam jako prezent ślubny, ale zaznaczyli u notariusza, że musi być moją odrębną własnością. Najwidoczniej coś przeczuwali… – uśmiechnęła się smutno. – Damy ogłoszenie o sprzedaży. Trzeba wyznaczyć niezbyt wygórowaną cenę, żeby szybko znalazł się kupiec. Pospłacamy wszystkie długi i kupimy dużą kawalerkę. Nie mamy innego wyjścia.

Zadbał o nas wujek

Mama się myliła. Następnego dnia nasz dom odwiedził anioł stróż, brat mamy. Tydzień wcześniej wrócił ze Stanów, gdzie spędził ostatnie 30 lat. Obecnie miał lat 60, i jak powiedział, po latach wyrzeczeń i ciężkiej pracy postanowił spokojnie przeżyć resztę swojego życia już w ojczyźnie.

– Teraz wy jesteście najważniejsze – powiedział mojej mamie. – Nikogo już nie mam z rodziny prócz was.

Mama rozpłakała się w głos, a wujek ją przytulił i czule głaskał.

– Będzie dobrze – zapewniał. – Wszystko co złe, już się skończyło.

Nie mam pojęcia, ile pieniędzy wujek przywiózł ze Stanów. Wiem tylko, że po rozmowach z mamą zaczął regulować nasze rachunki. Umówił się z administracją, że całość spłaty zostanie dokonana w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Pół roku później wszystkie długi zostały spłacone. Wujek kazał mi zwolnić się ze sklepu i iść na studia.

– Zdałaś bez problemu w zeszłym roku, to teraz też powinnaś sobie poradzić – powiedział.

– Ale ja nie trzymałam w ręku książki od 10 miesięcy! – jęknęłam.

– Masz jeszcze czas. Na pewno wszystko sobie przypomnisz. Sylwia też musi się dalej kształcić…

Za przywiezione pieniądze wujek kupił trzy mieszkania, w tym dwie kawalerki i małe dwupokojowe lokum, trzy przecznice od nas. To właśnie tam pozwolił zamieszkać Sylwii z dzieckiem. Ucieszyła się.

Natomiast wujek sprowadził się do nas, do zwolnionego przez Sylwię pokoju. Dzięki temu rodzeństwo było bliżej siebie, a mama mogła zaopiekować się i zadbać o brata, chociażby gotując mu obiady. Sylwia podrzucała też do nas małą Izę, kiedy szła na zajęcia. Wujek uwielbiał się nią zajmować.

Zachowanie siostry wydało mi się mocno podejrzane

W tamtych dniach byłam pewna, że już wiem, co znaczy szczęście. Niektórzy, oglądając się wstecz, mówią: „tamtego dnia byłam szczęśliwy, szkoda, że wtedy tego nie czułem”. Ja miałam pełną świadomość przepełniającego mnie szczęścia. Po prostu dlatego, że po raz pierwszy od lat nie musiałam martwić się o przyszłość.

Któregoś dnia, kiedy wracałam z uczelni, postanowiłam wstąpić do Sylwii. Kiedy otworzyła mi drzwi, w pierwszej chwili nie zauważyłam, że coś jest nie tak. Dopiero w kuchni, dostrzegłam jej zaczerwienione oczy.

– Płakałaś? – spytałam.

– To nic – wzruszyła ramionami.

Wtedy usłyszałam odgłos, który dobiegł zza zamkniętych drzwi jej sypialni. Ktoś tam był…
– Iza jest chyba z mamą? – spojrzałam na nią niepewnie.

– Tak. To… – przełknęła ślinę.– Mam chłopaka. Pokłóciliśmy się.

– Nic nie mówiłaś – zdziwiłam się. – Ale to nie jakiś psychopata? Jeśli on cię krzywdzi, to już ja sobie z nim pogadam… – rzuciłam ze złością i ruszyłam w stronę pokoju.

Sylwia gwałtownie złapała mnie za rękę. Wydawała się przestraszona.

– Dam sobie radę – powiedziała z prośbą w głosie. – Będzie lepiej, jak już sobie pójdziesz, proszę zrób to dla mnie – wypchnęła mnie za drzwi.

Kiedy wracałam do domu pomyślałam, że nie powinnam być aż tak wścibska. W końcu Sylwia była dorosła i miała prawo do własnego życia. Mogła też kłócić się ze swoim chłopakiem, ile wlezie. Nie mogłam się wtrącać. Stwierdziłam, że muszę jej zaufać, gdyż z pewnością, po tym co przeżyłyśmy, nie popełni w życiu żadnego głupstwa. Myliłam się.

Prawdę mówiąc od czasu, gdy los zmusił mnie, żebym została jedyną żywicielką rodziny i gdy przez pewien czas praktycznie cały dom był na mojej głowie, stałam się bardzo zasadnicza i apodyktyczna.

Niekiedy przyglądałam się koleżankom, które studiowały ze mną. Niby były ode mnie młodsze tylko o rok, ale w rzeczywistości dzieliły nas lata świetlne. One z pewnością nigdy nie czuły permanentnego głodu i nie miały na zmianę tylko trzech par skarpet. Na pewno nie pracowały ciężko przez 12 godzin dziennie. Nie bolały ich ramiona i plecy, nie miały pod koniec dnia problemów z utrzymaniem w dłoniach kubka z herbatą.

Ale czy mogłam mieć do kogoś pretensje, że życie oszczędziło mu zmartwień i zastanawiania się, czy jutro będzie miał co jeść?

Chłopcy omijali mnie szerokim łukiem. Czuli, że są dla mnie smarkaczami i nawet nie próbowali mnie podrywać. Na wydziale zwróciłam uwagę na jednego z asystentów. Był dojrzałym mężczyzną, który wiedział, co chce w życiu osiągnąć.

Niekiedy po zajęciach dłużej rozmawialiśmy. Było mi wtedy dobrze, czułam się bezpiecznie i byłam pozytywnie nakręcona. Myślę, że Bartek również mnie lubił. Pewnego dnia zaprosił mnie wreszcie na kawę.
Rozmawialiśmy długo. O wszystkim i o niczym. Po raz pierwszy w życiu poczułam się tak, jak powinna się czuć młoda dziewczyna na randce. Wszystko wracało do normalności. Teraz mogło być już tylko lepiej.

Niestety nie było. Tydzień później mama dostała ciężkiego zawału. Na szczęście w domu był wujek, który zadzwonił po pogotowie. Zabrali ją do szpitala. Następne dni spędziłam z Sylwią przy łóżku mamy. Lekarze mamili nas, że jest lepiej i chora niedługo odzyska świadomość.

Czwartego dnia, kiedy przyszłam zmienić siostrę, zastałam ją zapłakaną. Godzinę wcześniej mama przeszła kolejny ciężki zawał, nie udało się jej już uratować.

Kilka dni później odbył się pogrzeb. Sylwia nie chciała wracać do domu ze mną i z wujkiem. Pomyślałam, że może bała się wspomnień. Ale to nie o to chodziło…

Niestety, to nie był kiepski żart, on mówił poważnie…

Byłam pewna, że po przykrych wydarzeniach tego dnia nie będę mogła zasnąć. Nie myliłam się. Długo przewracałam się z boku na bok, zanim udało mi się zapaść w płytką drzemkę. Ocknęłam się, gdy usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi.

Zapaliłam lampkę nocną. W progu mojego pokoju stał wujek. Był w samym szlafroku. Podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka.

– Nadszedł czas, żebyśmy ze sobą poważnie porozmawiali – oznajmił zmienionym głosem.

– Może jutro – odparłam, niczego jeszcze nie podejrzewając. – Dziś naprawdę nie mam do tego głowy…

Wujek przez chwilę milczał, a potem… uderzył prosto z mostu:

– Od dawna chciałem, żebyś została moją kochanką, ale nie bardzo były po temu warunki, kiedy Jadzia jeszcze żyła. Nie chciałem, by miała wyrzuty sumienia. Na szczęście miałem Sylwię… – uśmiechnął się obleśnie. – To mądra dziewczyna i szybko zrozumiała, jakie są jej obowiązki wobec rodziny, a zwłaszcza mojej osoby. Nie muszę ci chyba przypominać, że beze mnie już wszystkie dawno zdechłybyście z głodu. Wy, i ten mały aniołeczek, Iza. Na pewno wyrośnie na piękną dziewczynę…

Wytrzeszczyłam oczy. Przez chwilę wydawało mi się, że to jakiś niesmaczny żart, ale wujek mówił poważnie. Kiedy do mnie dotarło, co to oznacza, zimny pot wstąpił mi na czoło.

– Pamiętasz dzień, kiedy przyszłaś do Sylwii bez zapowiedzi, a ona cię spławiła? Zgadnij, czemu – zachichotał.

Zrobiło mi się niedobrze. Poczułam, że żołądek skacze mi do gardła i za chwilę zwymiotuję. Ale nakazałam sobie w myślach spokój i opanowałam mdłości. Tymczasem wujek gadał i gadał, opowiadając, w jakiej to zamknął nas pułapce.

– Nie wiem, czy dobrze się rozumiemy – w końcu zirytowało go moje milczenie. – Jeśli odmówisz mi seksu, to w ciągu trzech dni ty i twoja siostra z bachorem macie się wynieść z moich mieszkań. Tak, Sylwia też. To grzeczna dziewczynka, ale będzie musiała ponieść konsekwencje twojego „nie”. I gdzie ona, biedaczka, podzieje się ze swoją córeczką. Bez pracy, bez perspektyw…

– To mieszkanie nie jest twoje! – wykrztusiłam w końcu. – Należało do mamy, więc teraz jest nasze!
Spojrzał na mnie z kpiną.

– Nie sądzisz chyba, że dawałem wam pieniądze, nie chcąc nic w zamian – prychnął. – Jadzia już dawno przepisała mieszkanie na mnie.

– Ty gnoju… – szepnęłam.

– Grzeczniej – warknął. – Masz dwa wyjścia: albo będziesz dla mnie miła i niczego ci nie zabraknie, albo będziesz niemiła i radź sobie sama. Nie martw się, jestem tolerancyjny. Jeśli będziesz miała ochotę, możesz tu sobie nawet sprowadzać chłopaków. Tylko chcę o tym wcześniej wiedzieć. Wtedy zamiast tu zostać, pójdę do Sylwii. I co? To chyba niezbyt wiele? Oczekuję, żebyście tylko kochały mnie jak dobrego wujka…

Przez chwilę milczałam, starając się jakoś uporządkować chaotyczne myśli. Czy mi się udało? Sama nie wiem. Wiem za to, że to był impuls… 

Odepchnęłam wujka i wybiegłam z domu tak, jak stałam. Poszłam od razu na policję złożyć zawiadomienie o próbie gwałtu. Później spróbuję namówić Sylwię do złożenia zeznań. Zobaczymy, co z tego wuniknie. 

Czytaj także:
„Mój syn wyszedł się pobawić do parku. Kiedy wrócił, odkryłam, że ktoś zrobił mu krzywdę”
„Mam dość bycia żoną centusia, który wylicza mi każdy grosz. W nocy wyznaje mi miłość, a za dnia podlicza paragony”
„Całe życie starałam się być idealna. Najlepsza w szkole, na studiach, w pracy. Rodzice nigdy nie powiedzieli mi słowa pochwały”

Redakcja poleca

REKLAMA