Wiem, wiem, ruch to zdrowie, a odpowiednia dieta może przedłużyć życie. Tyle że ja wcale nie chciałam go sobie przedłużać… Lekarz najpierw bez słowa patrzył na wyniki moich badań, a potem gapił się na mnie jak cielę na malowane wrota.
Wreszcie się odezwał
– Widzę, że nie zastosowała się pani do moich zaleceń, pani Romo. Widzieliśmy się trzy miesiące temu, a wyniki ani drgnęły – stwierdził.
Strasznie mnie wkurzał ten doktorek, ale w naszej mieścinie nie było innego, więc byłam na niego skazana.
– Tylko dieta może panią uratować – pouczał mnie dalej. – Dieta i ruch. Rozumie pani? Te wyniki są fatalne. A jak z utratą kilogramów? Udało się coś zgubić? – przewiercał mnie wzrokiem. – Zapraszam panią na wagę – wskazał mi ręką znienawidzony sprzęt medyczny.
Wstałam powoli z krzesła i poszłam jak na ścięcie w tamtym kierunku.
– Tak, jak myślałem – mądrzył się szczyl mniej więcej w wieku mojego syna. – Zamiast w dół, waga poszła w górę. Czy pani chce się zabić?
„Dobre pytanie, cwany lis z tego doktorka” – myślałam, pakując czekoladki i toruńskie pierniki do koszyka w sklepie, do którego wstąpiłam w drodze do domu.
Męża pochowałam dawno temu bez specjalnej rozpaczy. Nie, nie bił mnie ani naszego syna, nie pił też jakoś specjalnie dużo jak na wioskowego chłopa, ale był wyjątkowo skąpy, czym potwornie mnie zmęczył przez trzydzieści dwa lata naszego małżeństwa.
Zostałam sama
Krzysiek, nasz syn, był na drugim roku studiów. Studiował w Szczecinie, więc w domu bywał dość często. Ale potem skończył studia, ożenił się i wyprowadził daleko ode mnie. Może i lepiej, bo jego żona nie przypadła mi do gustu. Jakaś taka wyfiokowana lala, a do tego potwornie zarozumiała i samolubna. No cóż, skoro Krzysiek sobie taką wybrał, to niech ma, ale ja przecież nie muszę się z nią męczyć. Dzieci mieć nie chcą, postawili na karierę, tak mi powiedział Krzysiek podczas jednej z rozmów telefonicznych, kiedy jeszcze do mnie regularnie dzwonił. Uznałam, że to nieco egoistyczne z ich strony, ale ich wybór.
Potem przestał przedzwonić. Trudno. Czy za nim tęsknię? No pewnie! Co ze mnie byłaby za matka, gdybym nie tęskniła. Ale przyzwyczaiłam się do swojej samotności, ba, nawet ją polubiłam. Koleżanek nigdy nie miałam. Plotki mnie nie zajmowały, a co to za koleżanka, co poplotkować nie lubi. Bez sensu, i ja je rozumiem. Mam swój ogród, w którym latem spędzam każdą chwilę. Uprawiam kwiaty, czym wzbudzam niemałą sensację na wsi, bo ludzie nie rozumieją, po co uprawiać coś, z czego nie ma pożytku. Nie to co ziemniaki, marchewka i inne pietruszki, ale kwiatki?
Nigdy nie przejmowałam się tym, co inni gadają
Jestem za tym, żeby ludzie żyli swoim życiem, a nie cudzym. A kwiaty to moja miłość! Kwiaty i słodycze. Kocham słodycze! Nigdy mnie nie zawiodły. Potrafią rozpędzić każdy smutek…
Wiem, że powinnam w moim wieku unikać cukru, uważać na to, co jem i ruszać się. Nie tylko przy kwiatach w ogródku. Tym bardziej że nigdy nie byłam szczupła, zawsze miałam tendencję do tycia. Szczerze? Jestem zmęczona. Już się nażyłam. I nie będzie mi żaden doktorek mówił, co mam jeść, a czego nie, i ile kilogramów zrzucić. Wnuków mieć nie będę, samotność zacznie mi przeszkadzać, nie mam zamiaru zabiegać o długie życie.
– Dawno nie dzwoniłem, mamo – usłyszałam w słuchawce głos Krzyśka. – Wiesz, dużo pracy, mam nadzieję, że się nie gniewasz – bardziej stwierdził, niż zapytał. – Ale teraz dzwonię z dobrą wiadomością. Będziesz babcią! – prawie krzyknął.
W pierwszej chwili nie zrozumiałam. Jak to babcią, przecież nie chcieli mieć dzieci... Serce waliło mi jak szalone, w ustach miałam sucho.
– Halo, mamo, słyszysz mnie, mamo? – darł się do słuchawki Krzysiek, a ja próbowałam się uspokoić.
– Tak, syneczku, słyszę cię, bardzo się cieszę, kochany…
No i to by było na tyle z moim umieraniem. Biorę się za siebie. I to już! Pierwszy krok mam za sobą. Umówiłam się do dietetyczki, sama nie dam rady, potrzebuję pomocy. W przyszłym tygodniu jadę do Świnoujścia, mam wizytę. A! I przy okazji kupię sobie takie kijki do chodzenia. W sam raz na wypady do lasu. Jak wnuk lub wnuczka się urodzi, będę jak nowa, bez dwóch zdań!
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”