Nie myślałam, że po tylu latach małżeństwa można czuć się tak... niewidzialną. Tomasz, mój mąż, od dawna patrzył na mnie jak na mebel – jakby zapomniał, że jestem jego żoną, a nie tylko kimś, kto codziennie gotuje obiad i odkłada jego rzeczy na miejsce. Prawie 30 lat razem, i co? Pustka. Nuda. Nawet na naszą rocznicę zapomniał kupić kwiaty. A ja, wciąż przecież pełna życia, zaczęłam szukać czegoś więcej.
Zazdrościłam córce
Wtedy poznałam Adama. Młody, przystojny, energiczny – był wszystkim, czym Tomasz już dawno przestał być. Magda, moja córka, miała szczęście, że złapała takiego męża. Ale... czy na pewno tylko ona mogła mieć szczęście?
Nie wiem, kiedy to dokładnie się zaczęło. Może wtedy, gdy Adam po raz pierwszy uśmiechnął się do mnie tak, jak Tomasz nie uśmiechał się od lat. Poczułam coś, czego dawno już nie czułam – przypływ adrenaliny, ekscytację. I chociaż początkowo wydawało mi się to niemożliwe, zaczęłam myśleć o nim coraz częściej. Moje serce biło szybciej za każdym razem, gdy pojawiał się w pobliżu.
Próbowałam z nim flirtować
Z początku wszystko wydawało się niewinne, jak delikatna zabawa, którą mogłabym zakończyć w każdej chwili. Na początku były to tylko małe gesty – uśmiech, może ciut za długi kontakt wzrokowy, drobny komplement. Przecież to nic złego, prawda? Byłam tylko życzliwą teściową. Nic więcej.
Ale kiedy patrzyłam, jak Adam z uśmiechem wchodzi do kuchni, jak całuje Magdę w policzek... Zazdrość kłuła mnie w serce. Powtarzałam sobie, że to nic, że to tylko chwilowe. Ale to nie znikało.
Pewnego dnia, gdy Magda poszła po coś do sklepu, nie mogłam się powstrzymać. To była idealna okazja, by sprawdzić, jak Adam zareaguje.
– Adam, zawsze wyglądasz tak... idealnie – powiedziałam, zerkając na niego, jak ocierał pot z czoła po skończonym treningu. Magda uwielbiała, kiedy ćwiczył, ale ja? Ja patrzyłam na to inaczej.
Adam spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie spodziewał się, że cokolwiek powiem. Przez moment wydawało mi się, że zauważył, o co mi chodzi. Że może... dostrzegł coś więcej w moim spojrzeniu. Ale jego odpowiedź była tak samo chłodna, jak zawsze.
– Dziękuję, pani Kasiu. To tylko bieganie. Magda zawsze mówi, że przesadzam.
Zastygłam. Nic. Żadnego znaku, że go zainteresowałam. Ani jednego iskierki, którą mogłabym rozniecić. A przecież komplementy, uśmiechy – to powinno działać. Dlaczego on mnie ignorował?
Czułam, jak narasta we mnie frustracja. "On mnie ignoruje!"– krzyczałam w myślach. Jak to możliwe, że nie zauważał, co próbuję mu przekazać? Że byłam kobietą, która jeszcze może kogoś oczarować? Przecież kiedyś każdy mężczyzna zwracał na mnie uwagę...
Ale Adam? Nic.
Wiedziałam, że muszę spróbować czegoś więcej. Zwykłe uśmiechy i komplementy już nie wystarczały. Potrzebowałam planu. Może coś bardziej wyrafinowanego? Może gra? Byłam gotowa zrobić wszystko, by poczuć tę uwagę, której Tomasz mi odmawiał od lat.
Przyjaciółka miała pomysł
Spotkałam się z Ewą, moją najlepszą przyjaciółką, jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć. Usiedliśmy w małej kawiarni, a ja, trochę speszona, zaczęłam opowiadać o Adamie.
– Zwariowałaś? – wybuchnęła Ewa. – Zięć, serio?
– Wiem, jak to brzmi, ale... nie mogę przestać o nim myśleć. – Westchnęłam. – On nawet mnie nie zauważa.
Ewa zmrużyła oczy, myśląc intensywnie, a potem uśmiechnęła się podstępnie.
– Może właśnie o to chodzi. Zamiast go nachodzić, spróbuj czegoś innego. Przestań zwracać na niego uwagę. Ignoruj go. Wiesz, jak to działa na facetów – zaczęła machać ręką. – Gdy przestaniesz biegać za nim, sam zacznie się zastanawiać, co się dzieje.
– Ignorować go? – spytałam, niepewna.
– Dokładnie! Zagraj niedostępną. To zawsze działa.
Choć pomysł wydawał mi się ryzykowny, postanowiłam spróbować. W końcu Ewa znała się na takich sprawach. Może w tej zmianie była jakaś szansa.
"Od teraz – żadnych uśmiechów, żadnych komplementów" – pomyślałam. Gra dopiero się zaczynała.
Zmieniłam strategię
Kilka dni później nadarzyła się okazja, by wprowadzić plan Ewy w życie. Cała rodzina zebrała się na niedzielnym obiedzie. Normalnie byłabym cała w uśmiechach dla Adama, podsuwałabym mu ulubione potrawy, a dziś? Dziś siedziałam cicho, skupiona na rozmowach z innymi. Nawet gdy Adam opowiadał jakąś zabawną historię, unikałam jego wzroku.
Czułam, że mnie obserwuje. Przez cały czas rzucał ukradkowe spojrzenia, wyraźnie zdezorientowany moim chłodem. Po obiedzie, kiedy wszyscy rozchodzili się do swoich zajęć, Adam podszedł do mnie. Było w nim coś niepewnego, jakby chciał zrozumieć, co się zmieniło.
– Pani Kasiu, wszystko w porządku? Wydaje mi się, że pani jest dziś jakaś... nieobecna – zapytał, próbując uchwycić mój wzrok.
– Nic się nie stało, Adamie – odparłam sucho, poprawiając serwetkę na stole. – Po prostu mam trochę spraw na głowie.
W środku aż kipiałam z satysfakcji. Zauważył! Wreszcie coś ruszyło. Może teraz to on zacznie się zastanawiać, dlaczego nagle przestałam go zauważać. Może to była właściwa droga.
To była moja szansa
Kilka dni po rodzinnym obiedzie nadarzyła się kolejna okazja. Magda wyjechała z koleżankami, mój mąż na ryby, a ja zostałam sama z Adamem. Niby przypadek, ale nie zamierzałam tracić takiej szansy. Wieczorem, gdy siedzieliśmy razem w salonie, atmosfera była... napięta. Czułam, jak moje serce przyspiesza, a w powietrzu unosiło się coś więcej niż zwykła codzienność.
Nie mogłam już dłużej udawać obojętności. Przechyliłam się lekko w jego stronę, a moje słowa były niemal szeptem:
– Wiesz, Adamie, zawsze uważałam, że jesteś wyjątkowy... – Zawahałam się na moment, ale nie mogłam się wycofać. – Magda ma wielkie szczęście, że cię ma.
Zamilkł, patrząc na mnie uważnie. Przez chwilę wydawało mi się, że coś w nim drgnęło, jakby słowa zaczęły w nim pracować. Ale potem nagle się wyprostował, jego twarz spoważniała.
– Pani Kasiu, to chyba nieodpowiednie... – zaczął ostrożnie, ale widziałam, że nie do końca wiedział, jak zareagować.
Wiedziałam, że teraz muszę go docisnąć. To była chwila, w której albo przełamię jego opór, albo stracę szansę na zawsze.
Byłam naprawdę blisko
Adam milczał, a ja wiedziałam, że muszę działać szybko, zanim znów ucieknie. Wstałam i stanęłam obok niego, kładąc rękę na jego ramieniu. Poczułam, jak się spina, ale nie odsunął się. Moje serce biło coraz mocniej.
– Adamie, to nie jest takie proste – powiedziałam cicho, pochylając się bliżej. – Nic się nie stanie, jeśli zostanie to między nami, prawda?
Spojrzał na mnie, a jego wzrok mówił jedno: walczył ze sobą. Z jednej strony była lojalność wobec Magdy, z drugiej – ciekawość, może nawet pożądanie. Czułam to, widziałam jego rozterki. Zaczęłam grać na jego wątpliwościach.
– Przecież nikogo nie ranimy – mówiłam dalej. – Magda nie musi o niczym wiedzieć. To tylko chwila, moment, nic wielkiego.
Jego twarz wyrażała złość i zdezorientowanie. W końcu wstał gwałtownie, odsuwając mnie na bok.
– Pani Kasiu, proszę przestać – powiedział stanowczo. – To nie jest w porządku. Nie mogę tego zrobić Magdzie.
Zerknął na mnie jeszcze raz, a w jego oczach widziałam ten wewnętrzny konflikt. Wiedziałam, że udało mi się naruszyć jego spokój, ale jeszcze nie wygrałam. Miałam nad nim władzę, ale czy to wystarczy?
Adam wyszedł, a ja zostałam sama, stojąc na środku salonu. Czułam mieszankę triumfu i frustracji. Udało mi się wzbudzić w nim niepokój, sprawić, że choć przez chwilę wahał się, walczył ze swoimi myślami. Ale mimo wszystko... odszedł. Może był silniejszy, niż sądziłam? Może ta lojalność wobec Magdy nie była tylko pustym gestem. Ale czułam, że to jeszcze nie koniec. Mój sposób działał i w końcu Adam mi ulegnie.
Katarzyna, 55 lat
Czytaj także: „Córka zamiast iść do pracy, leży na kanapie i żyje na mój rachunek. To mój błąd, że wychowałam takiego pasożyta”
„Po 40 latach odnalazłam listy od mojej pierwszej miłości. Okazało się, że te czułe wyznania mają terapeutyczną moc”
„Tylko raz zabłądziłem do cudzego łóżka, a od razu jest afera. Żona od razu postawiła na mnie krzyżyk”