Patrycja uwiodła mnie swoim młodym ciałem i młodzieńczym podejściem. Miała w sobie tę szaloną iskrę, której od dawna brakowało mi w moim małżeństwie. Jeden wyjazd uzmysłowił mi, że to nie to jest najważniejsze w prawdziwym życiu.
Małolata zawróciła mi w głowie
Zdecydowałem się na kosztowny prezent, licząc, że droga bransoletka złagodzi rozczarowanie Małgosi, która miała spędzić Nowy Rok samotnie. Patrycja nie owijała w bawełnę:
– Święta są dla najbliższych, ale impreza sylwestrowa należy do mnie. Nie chcę słyszeć wymówek. Możesz kłamać żonie, ale mi wreszcie powiedz, kiedy wreszcie opowiesz jej o nas? – mówiła naburmuszona.
– Daj mi trochę czasu – westchnąłem. – Ty masz 25 lat, Małgosia jest od ciebie starsza prawie dwa razy. Masz całe życie przed sobą, ale jej zawali się świat, kiedy oznajmię, że odchodzę. Nasza córka studiuje za granicą, a Małgosia zostanie zupełnie sama...
– Cóż, mało tego, że menopauza, to jeszcze do tego rozwód. To może ją zabić – Patrycja skomentowała, z typową dla siebie szczerością. – Współczuję, nie jestem zimną suką. Ale i mnie to dobija, te ukradkowe spotkania, te przelotne chwile. Czuję, że robię coś złego... Pojedzmy razem w twoje ukochane góry. Będę spała nawet na karimacie, byle z tobą. Przecież się kochamy, powinniśmy być razem. Chyba że ty tego nie chcesz.
– Chcę, skarbie. Tylko wiesz że to nie jest takie proste… – powiedziałem z rezygnacją.
Niełatwo było tak po prostu skończyć małżeństwo, które trwało już prawie ćwierć wieku. Z Małgosią łączyło mnie znacznie więcej niż ślubna przysięga. Wspólny dom, majątek, córka... i lojalność. Małgosia była świetną żoną, matką i przyjaciółką. Choć nie zawsze układało nam się idealnie, to zawsze mogłem na niej polegać. I co najważniejsze – nie była winna tego, że zakochałem się w młodej dziewczynie, która była w wieku naszej córki. Zresztą, sam w to nie wierzyłem. Kierownik działu i stażystka! Coś jak scena z kiepskiego filmu.
Kiedy jednak Patrycja przyszła do pracy – pełna energii, śmiała i bezczelnie kokieteryjna – nie mogłem jej się oprzeć. Ożywiałem na jej widok, dodawała mi energii, której brakowało mi w codziennym życiu. Zaskakujące było, że wybrała mnie, choć mogła mieć młodszych i przystojniejszych. Doceniła moją dojrzałość, doświadczenie i życiowy sukces, które dla niej były jak afrodyzjak. Powiedziała mi szczerze, że nie ma sensu angażować się w związki z facetami, którzy nie mają perspektyw. Przezornie podchodziła do życia.
A Małgosia? Byliśmy małżeństwem z innej epoki. Gdy braliśmy ślub, oboje nie mieliśmy nic. Budowaliśmy nasze życie od zera, wspólnie osiągnęliśmy to, co mamy.
Uległem namowom młodej kochanki
Nadszedł moment, kiedy musiałem poinformować Małgosię, że nie spędzimy razem sylwestra. Podszedłem do niej, kiedy przymierzała bransoletkę, którą jej kupiłem.
– Mam złe wieści, Małgosiu – zacząłem ostrożnie. – Nie będę z tobą w sylwestra. Szef wymyślił, że muszę jechać na integracyjną imprezę firmową. Prezes zaznaczył, że jako kierownik działu marketingu nie powinienem odmówić. To męska sprawa, kilka dni w stylu fińskim, wódka, sauna i kąpiele w zimnej wodzie.
Widok jej smutnych oczu sprawił, że poczułem się paskudnie, ale wiedziałem, że muszę być konsekwentny. Dla Patrycji.
– Uwierz mi, wolałbym zostać z tobą, oglądając telewizję, ale nie mam wyboru – dodałem z przekonaniem. – To nie będzie nic przyjemnego, ale muszę to zrobić.
Małgosia zawsze była wyrozumiałą żoną. Choć była zawiedziona, jej spojrzenie sugerowało, że nie podejrzewała niczego złego. Ufała mi, wiedziała, że często wyjeżdżam w interesach, a praca z młodymi kobietami była dla mnie codziennością. Nie miałem na co narzekać – Małgosia nie była zazdrosna, co ułatwiało mi życie.
Gdy zamykałem za sobą drzwi, czułem się podle. Jednak widok rozpromienionej Patrycji szybko sprawił, że wyrzuty sumienia poszły w zapomnienie.
– Jedziemy! W twoje góry! Co mam ze sobą wziąć? – zapytała z entuzjazmem.
– Ciepłe ubrania, kochanie, w schronisku będzie chłodno – odpowiedziałem z uśmiechem.
– Czyli zero stringów? – zachichotała, wywołując we mnie rozbawienie.
Męczyło mnie jej marudzenie
Zdecydowaliśmy się na wyjazd na ostatni moment, więc musieliśmy zadowolić się miejscem na łóżku piętrowym w kilkuosobowym pokoju w schronisku. Patrycja nie była wybredna, wręcz przeciwnie – ekscytowała się każdą chwilą.
– Zazdroszczę ci, że masz takie wspomnienia – powiedziała, gdy szliśmy na spacer. – Podróże pod gołym niebem, namioty, przygody z przyjaciółmi. Moja mama była nadopiekuńcza, nigdy nie pozwoliła mi wyjechać samej, a twoja córka miała rodziców, którzy dali jej wolność. Musisz mi ją kiedyś przedstawić. Powinnyśmy się dogadać – stwierdziła z nadzieją w głosie.
Zamarłem. Nie chciałem w tym momencie rozmyślać o córce, Kasi. Nie chciałem myśleć o tym, jak bardzo rozczaruję ją i Małgosię, kiedy w końcu przyznam się do zdrady. Uczyliśmy Kasię, że powinno się mówić prawdę, nawet gdy jest bolesna. A ja? Z każdym dniem pogrążałem się w coraz większym kłamstwie.
Drugiego dnia pobytu w górach przydarzył mi się pech. Zwichnąłem nadgarstek. Patrycja przejęła się tym bardziej niż ja.
– Jak teraz nauczysz mnie szusowania na nartach? – zapytała z niepokojem.
– Na razie nie mogę – odpowiedziałem.
– Ty ciągle wszystko odkładasz. Tak naprawdę chyba mnie w ogóle nie kochasz – powiedziała, patrząc na mnie z wyrzutem.
– Przecież jesteśmy tu, razem – starałem się ją uspokoić. – Zostały jeszcze dwa dni do sylwestra, a jeśli tak bardzo chcesz, mogę ci znaleźć instruktora.
– Jesteś wspaniały! – rzuciła się na moją szyję, nie zwracając uwagi na moją rękę. Podskoczyłem z bólu, ale starałem się to zignorować.
Instruktor okazał się przystojny i młody, a Patrycja była zachwycona. Kiedy widziałem ich razem na stoku, czułem, że tracę grunt pod nogami.
W ogóle tam nie pasowałem
Z każdym dniem Patrycja coraz więcej czasu spędzała z instruktorem. Wracała późno, opowiadając z zachwytem o swoich postępach. A ja siedziałem w schronisku, samotnie, z bólem nadgarstka i ciężarem na sercu. Wieczorami miałem nadzieję, że choć wtedy poświęci mi więcej uwagi, ale myliłem się.
– Pysiu, nie bądź taki, to były jedynie narty! – mówiła, gdy wyraziłem swoje niezadowolenie. – Nadrabiam stracone lata z dzieciństwa.
Nie czułem się zazdrosny o instruktora, bardziej o jej młodzieńczą radość, którą dzieliła z obcymi ludźmi, nie ze mną. Zaczynałem rozumieć, że Patrycja nie traktuje naszej relacji tak poważnie, jak ja. Jej zapał do zabawy i ciągłe towarzystwo nowych znajomych zaczynały mnie męczyć.
Samotne noce w zatłoczonym pokoju, brak intymności i młodzieżowa atmosfera zaczęły mnie drażnić. Kiedyś, jako student, potrafiłem spać gdziekolwiek, ale teraz potrzebowałem wygody. A tu? Hałas, lodowata woda pod prysznicem, kiepskie jedzenie i rozbawiona młodzież, która szalała do rana. Dla Patrycji to była przygoda życia, ale dla mnie – coraz większy koszmar.
W sylwestra, po nieudanej kolacji, kiedy Patrycja znowu zniknęła na stoku z nowymi znajomymi, zacząłem się zastanawiać, czy ten wyjazd był dobrym pomysłem. Nagle poczułem się stary, zmęczony i nie na miejscu. Kiedy poszedłem do toalety, przypadkiem usłyszałem rozmowę, która mnie dotknęła.
– Widziałeś tę rudą z naszego pokoju? Lenka, chyba tak jej na imię. Ma niezłą figurę. Tylko dlaczego ciąga za sobą tego staruszka? – powiedział jeden z mężczyzn.
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Chciałem stamtąd wyjść i stanąć twarzą w twarz z tym facetem, ale zdałem sobie sprawę, że związek z tak młodą kobietą będzie zawsze powodował podobne komentarze. Czy naprawdę chciałem żyć w taki sposób? Kiedyś sam naśmiewałem się z podstarzałych mężczyzn, którzy uganiali się za młodymi dziewczynami. I teraz sam stałem się jednym z nich. Wiedziałem, że Patrycja mogła mnie zostawić w każdej chwili, gdy tylko przestanę być dla niej atrakcyjny.
Gdzie ja miałem rozum?
Następnego ranka, zanim Patrycja się obudziła, wyszedłem na śnieżną polanę i zadzwoniłem do Małgosi.
– Cześć, Małgosiu, to ja – zacząłem niepewnie. – Jak się trzymasz?
– Samotnie, ale daję sobie radę– odpowiedziała. – Jak u ciebie? Ile już basenów przepłynąłeś?
– Prawie nie pływam. Poza tym zwichnąłem rękę – wyznałem.
Zapadła cisza. Słyszałem jej ciężki oddech, a potem powiedziała coś, co mnie przeraziło.
– Nadal jestem. I nadal czekam, jeśli jeszcze masz zamiar wrócić.
Zabrzmiało to poważnie, jakby wiedziała więcej, niż przypuszczałem. Nagle zrozumiałem, jak blisko byłem utraty Małgosi, kobiety, która była ze mną w zdrowiu i chorobie, która mi ufała i kochała mnie mimo wszystko. Zdałem sobie sprawę, że to, co robiłem, mogło zniszczyć wszystko, co razem zbudowaliśmy przez te lata. Musiałem ją odzyskać.
Zdecydowanie łatwiej było mi powiedzieć Patrycji, że to koniec. Podczas drogi powrotnej przeklinała mnie, płakała i zarzucała, że ją oszukałem. Z każdym jej słowem czułem coraz większą ulgę. Teraz wiedziałem, że to, co czułem do niej, nie było prawdziwą miłością. W końcu zrozumiałem, że zakochanie i miłość to dwie zupełnie inne rzeczy. I musiałem upaść na dno, by to pojąć.
Mirek, 51 lat
Czytaj także:
„Mąż jest prezesem firmy, a ja kasjerką w dyskoncie. Po ślubie oznajmił, że nie da mi grosza, bo muszę być niezależna”
„Pogoda na miłość szybko zmieniła się w czarne chmury. Związałam się z tyranem, który kazał mi stać na baczność”
„W małżeństwie każdy ma swoje sekrety. Ja ukrywałam zmarszczki i cellulit, a mąż tabun kochanek na boku”