Tydzień po premierze, wybrałam się z Mężem do kina na film Andrzeja Wajdy - "Katyń". Uznałam, że nawet jeśli film nie spełni naszych oczekiwań, należy go obejrzeć, mimo wszystko. Zwłaszcza, że sam reżyser mówi, iż jest to dla Niego wyjątkowy film - zadedykował go swoim rodzicom.
Sala kinowa była przepełniona, ludzie w milczeniu oczekiwali na film... oczywiście standardem jest, że przez 30 pierwszych minut, lecą wyłącznie reklamy i zapowiedzi nowych produkcji. W końcu się zaczęło.
Przez most przebijają się tłumy Polaków uciekających przed Gestapo. Wraz z nimi podąża Anna wraz ze swoją córką. Kobieta pragnie odnaleźć swojego męża Andrzeja - rotmistrza 8 Pułku Ułanów w Krakowie. Mężczyzna wraz z innymi, zostaje wywieziony jako jeniec, w kierunku całkowicie nieznanym.
Film opowiada o losach ofiar katyńskich oraz ich rodzinach, które z przerażeniem, przeglądają listy katyńskie. Nie jest to film, od którego należy oczekiwać akcji. Momentami wzruszający, chwilami wstrząsający - skłaniający do refleksji.
Przedstawione kłamstwa, którymi karmiono Polaków po wojnie, całkowicie mnie rozbiły. Rosjanie wmawiali Polakom, że winni katyńskiej zbrodni są Niemcy, a Ci z kolei, iż winni są Rosjanie. Sprzeczne informacje wywoływały chaos i zamieszanie. Każdy wierzył w to, co było dla niego wygodne...
Danuta Stenka w roli pani generałowej wypadła naprawdę rewelacyjnie, a i Magdalenie Cieleckiej, której nieco się obawiałam, niczego nie brakowało.
Muzyka Krzysztofa Pendereckiego, jedna z najlepszych, jakie w tym roku miałam okazję usłyszeć. Idealnie oddaje to, co dzieje się na ekranie i wprowadza niesamowity klimat.
Gdybym miała jakiś wpływ na obsadę - możliwe, że obsadziłabym w głównych rolach, aktorów mniej znanych. Ciągle powtarzające się w filmach twarze sprawiły, że miałam problem z przyzwyczajeniem się do nowych ról aktorów, wśród których byli: Danuta Stenka, Maja Komorowska, Magdalena Cielecka, Paweł Małaszyński, Maja Ostaszewska, Artur Żmijewski, Andrzej Chyra i Jan Englert.
Głęboko w pamięci, zakodowała się ostatnia scena. Żołnierze sowieccy, pojedynczo wyprowadzają oficerów z ciężarówki, stawiają ich nad wielkim, masowym grobem pełnym pomordowanych kompanów, a następnie strzelają każdemu w tył głowy. Z przysypanego ziemią dołu, wystaje ręka trzymająca różaniec - wstrząsnęło mną nie na żarty... a chwilę później koparka, która zasypuje masowy grobowiec... ledwo powstrzymałam łzy.
Co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, że film kończy się czarnym ekranem i muzyką oraz śpiewem chóru w tle. W momencie pojawienia się listy płac, zapadła totalna cisza. Ludzie nawet nie drgnęli. Nikt nie śmiał ruszyć się ze swojego miejsca. Chwila zadumy? Refleksje? Czy może porażające wrażenie, jakie zrobiła na nich produkcja?
Jedno jest pewne. Takiego klimatu w kinie, dawno nie spotkałam. Film zdecydowanie godny polecenia.
Wrażenia z "Katynia"
Film Andrzeja Wajdy "Katyń" nakręcony w oparciu o powieść "Post Mortem" Andrzeja Mularczyka - wrażenia z seansu.
Karolina Małgorzata Górska