"Predators" - We-Dwoje.pl recenzuje

Nie wierzę, że ktoś kto idzie na to do kina, nie wie dokładnie na co się pisze. Te filmy to przecież nic więcej niż tylko wyrafinowana i bardzo krwawa sieczka, gdzie Predator goni ludzi a ludzie bronią się przed Predatorem. I tym razem wcale nie jest inaczej. Wielbiciele sagi będą zachwyceni. I producenci filmu też.
/ 22.07.2010 09:49

Nie wierzę, że ktoś kto idzie na to do kina, nie wie dokładnie na co się pisze. Te filmy to przecież nic więcej niż tylko wyrafinowana i bardzo krwawa sieczka, gdzie Predator goni ludzi a ludzie bronią się przed Predatorem. I tym razem wcale nie jest inaczej. Wielbiciele sagi będą zachwyceni. I producenci filmu też.

Są bowiem w świecie filmu takie motywy, które zarobią grube miliony, niezależnie od tego jak bardzo absurdalna i schematyczna będzie sama opowieść. Należy do nich większość bohaterów komiksów, przerobionych na kasowe filmy. Jest na ten liście też Terminator, Obcy i właśnie Predator. Ten ostatni gości już z powodzeniem na naszych ekranach kin od lat 80tych. Pierwszy raz walczył w dżungli z obecnym gubernatorem Kalifornii Arnoldem Schwarzeneggerem. Po raz drugi, łowca z kosmosu terroryzował Los Angeles, trzeci i czwarty raz walczył na śmierć i życie z ... Obcym. Utarczka dwóch wrogich ras pewnie będzie miała jeszcze ciąg dalszy, tymczasem jednak, możemy do woli cieszyć oko kolejnym polowaniem jakie Predator urządza na ludzi. Ludzi, którzy do starcia z łowcą z kosmosu zostali wyselekcjonowani tak, aby stanowić jak najbardziej atrakcyjnego przeciwnika.

Na niewiadomą i nieznaną planetę zrzuconych (w sensie dosłownym) zostaje osiem osób. Z pozoru różni, mają ze sobą bardzo wiele wspólnego, wszyscy reprezentują bowiem mniej lub bardziej legalne organizacje zbrojne. Jest wśród nich najemnik, żołnierz szwadronów śmierci, gangster jakuzy, skazaniec i ... lekarz. Poza tym ostatnim, wszyscy wiedzą doskonale jak zadawać śmierć i jak się przed nią bronić, wiedzą też jak przetrwać w dżungli. Przynajmniej tak im się wydaje, bo bardzo szybko zdają sobie sprawę, że to z czym przyjdzie się im zmierzyć, znacznie wykracza poza to, z czym mieli do czynienia do tej pory. A ten, który na nich poluje, jest kimś znacznie więcej niż tylko zwykłym wrogiem. Rozpoczyna się walka o życie, gdzie lojalność wobec drugiego człowieka niknie wobec woli przetrwania.
Dla wielbicieli sagi o Predatorze prawdziwa gratka. Wszyscy przecież (ja też) doskonale zdają sobie sprawę, o czym są te filmy, czego można po nich oczekiwać i jak z reguły się kończą. To przecież w gruncie rzeczy, mniej lub bardziej efekciarska jatka, morderstwa kolejnych ofiar, ich walka z Predatorem/Predatorami i - a jakże - furtka do części kolejnej. Jeśli już to staje się jasne, Predators ogląda się całkiem nieźle, sensownie bo też całość dość dobrze stosuje się do reguł jakie film wyznaczył sam sobie. Mamy grupę potencjalnych ofiar, gotowych stanąć do niespecjalnie równej walki. Mamy Predatorów, którzy bezustannie tropią nieszczęśników i zabijają, czasami stosując się do, znanego z poprzednich części kodu honorowej walki. Mamy też dzikie, odgrodzone terytorium walki i malutki, niespodziewany smaczek, jakim na końcu obdarowują nas twórcy filmu. Mamy przyjemną grafikę i, w absolutnie nie przesadzone efekty specjalne. I oczywiście - mamy też niemalże gotową zapowiedź na część kolejną. Będzie bez wątpienia.
Wszystko jest na miejscu. Wszystko i jeszcze trochę Jest też, dodany ku uciesze widzów Adrian Brody, aktor kojarzony chyba ze wszystkim poza filmami akcji i science - fiction. Na szczęście i tutaj umie pokazać swoją wszechstronność. Nie razi, nie przesadza, umie kontrolować emocje. To jednak aktor wspaniale wszechstronny. Można czerpać równą przyjemność z niego samego jak i samego filmu. Pod dwoma warunkami. Warto mieć więcej niż 15 lat. I przed pójściem do kina, trzeba obejrzeć chociaż jedną z części poprzednich. I wiedzieć dokładnie na co się piszemy.

Redakcja poleca

REKLAMA