Kiedy miłość oznacza cierpienie?

Co to znaczy „kochać za bardzo”? Czym jest „głód miłości” i jak go rozpoznać? Kiedy w miłości doświadczamy cierpienia zamiast szczęścia i poczucia spełnienia? Czym była miłość dla starożytnych Greków i jakie wnioski z ich poglądów możemy wysnuć współcześnie?
/ 10.12.2013 10:49

fot. Fotolia

Czym jest miłość?

Starożytni Grecy używali dwóch określeń, aby nazwać  miłość:

  • eros” – miłość namiętna, kojarzona z pożądaniem, bólem, dramatem, lękiem, tajemnicą;
  • agape” – miłość jako przymierze dwóch zaangażowanych, troszczących się o siebie przyjaciół, której towarzyszą uczucia szczęścia, bezpieczeństwa i  spokoju.

Uświadomienie sobie różnicy pomiędzy nimi pomaga nam zrozumieć trudności i rozterki , jakie przeżywamy, pragnąc jednocześnie obu tych „miłości” (w dodatku z tą samą osobą).
Kobiety, które kochają za bardzo, często nazywają miłością uczucie namiętności, dreszczu pożądania, uczucia, które towarzyszą nam podczas płomiennego romansu. Budują swoje relacje z prawdziwą pasją. Słowo to oznacza jednak cierpienie i nie może być podstawą do budowania trwałego związku opartego na prawdziwej bliskości.

Miłość a pragnienie miłości

„<Miłość> to pokarm, a <pragnienie miłości> to głód. Głodny kupuje byle co” – ten cytat, zaczerpnięty z literatury poświęconej uzależnieniu od miłości, w pełni oddaje mechanizm problemu.
Ów „głód miłości” ma swoje korzenie w przeszłości, w sposobie wychowania w konkretnych warunkach i w konkretnej rodzinie.

Jeśli pociągają cię mężczyźni niedostępni, „trudni”; wplątujesz się w skomplikowane związki, kochasz i cierpisz jednocześnie;  nie podobają ci się mężczyźni zrównoważeni, spolegliwi, mili, wyraźnie tobą zainteresowani, uważasz ich wręcz za nudziarzy; musisz walczyć, zdobywać, być wojowniczką i opiekunką zarazem, jednocześnie odczuwasz stały lęk przed opuszczeniem, to prawdopodobnie nie przywykłaś do wzajemności  uczuć, oceniasz samą siebie niezwykle nisko. Nie wierzysz, że zasługujesz na szczęście, radość, poczucie bezpieczeństwa, sądzisz, że na wszystko, co dobre, powinnaś zapracować. Uważasz też, że wina i odpowiedzialność dotyczą tylko ciebie. Możesz też mieć skłonność do popadania w depresję. Aby jej uniknąć, fundujesz sobie kolejne nowe przeżycia. Stale kontrolujesz i sprawdzasz, masz ogromną potrzebę panowania nad sytuacją i związkiem. W twojej świadomości prawdopodobnie tłumaczysz to zachowanie chęcią bycia pomocną i opiekuńczą.

Zobacz też: Miłość toksyczna, czyli gdy kochamy za bardzo, za mocno

„Tam i wtedy” a „tu i teraz”

Kiedy nasze doświadczenia z przeszłości są niezwykle trudne, wzrastaliśmy bez należytej troski, wsparcia i opieki  ze strony naszych opiekunów, a nasze potrzeby emocjonalne nie były zaspokajane, może pojawić się w nas podświadoma skłonność do powtarzania analogicznych sytuacji w dorosłym życiu. Pierwszym krokiem w procesie uzdrowienia jest zatrzymanie się na chwilę i uświadomienie sobie problemu „kochania za bardzo”. 

Tekst na podstawie książki Norwood Robin „Kobiety, które kochają za bardzo”.

Zobacz też: Jak stworzyć idealny związek?

Redakcja poleca

REKLAMA