Płakała kilka dni, prosząc o pomoc. Ale ludzie bez serca ignorowali jej wołanie

studnia Sobów fot. Facebook OSP Ożarów
Biedula spędziła aż 3 doby uwięziona w głębokim dole. Płakała kilka dni, prosząc o pomoc, ale nikt nie przyszedł jej z ratunkiem. Było już o krok od tragedii.
studnia Sobów fot. Facebook OSP Ożarów

Uwięziona w podziemnej pułapce płakała kilka dni, prosząc o pomoc. Odpowiednie służby zareagowały natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia, czyli 17 kwietnia 2024 roku. Wszystko wskazuje na to, że ofiara już od niedzieli znajdowała się w pułapce bez wyjścia.

Płakała kilka dni, prosząc o pomoc

Do nietypowego zdarzenia doszło we wsi Sobów (woj. świętokrzyskie). Mieszkańcy miejscowości od niedzieli słyszeli niepokojące odgłosy, jednak nie było wiadomo, co jest ich powodem. Dopiero po 3 dniach ktoś zebrał się na odwagę i powiadomił odpowiednie służby. O godzinie 11:18 wysłano zastęp z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP, jednostkę OSP Ożarów, także patrol policji oraz służby medyczne. Poinformowano również Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wysokościowego z Kielc, która czekała w pogotowiu, by wesprzeć kolegów po fachu.

Strażacy natychmiast zabrali się do pracy. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto lub co wydaje niepokojące dźwięki. Wykorzystując specjalistyczne techniki, ratownicy zjechali na dno głębokiej studni. Ku ich zdziwieniu znajdowała się tam koza. Na szczęście, mimo upadku z wysokości około 30 metrów, nie odniosła żadnych obrażeń.

Wyciągnięte z „pułapki” zwierzę oddano w ręce właściciela, który od niedzieli poszukiwał swojej podopiecznej.

Jak koza znalazła się w studni?

Kozy są niezwykle ciekawskie, a każda z nich ma swój niepowtarzalny charakter i temperament. Nie inaczej było w tym wypadku. Zwierzę, najprawdopodobniej bez wiedzy właściciela, zawędrowało na obrzeża miejscowości i tam wpadło do głębokiej dziury.

Jak wynika z informacji udzielonych przez OSP Ożarów, właz do studni był odpowiednio zabezpieczony. Niestety deski przegniły i załamały się pod ciężarem wszędobylskiej kozuni. Zatroskany hodowca obiecał, że na wszelki wypadek wezwie weterynarza do wygłodzonego i poobijanego zwierzaka, aby sprawdził, czy na pewno nic więcej mu nie dolega.

Mamy nadzieję, że koza zapamięta to zdarzenie na długo i taka sytuacja już nigdy nie będzie miała miejsca.

Źródło: strazacki.pl

Czytaj także:
Półżywa łania została znaleziona przez ludzi. „Wyglądało to bardzo źle, jakby ostatkiem sił przyszła szukać pomocy”
Wyrzuciły zwierzaki na środku ulicy i uciekły. Ale to nie koniec dramatu tych psinek
W Świdnicy zrobisz drogi zabieg weterynaryjny za darmo. Ale jest 1 haczyk

Redakcja poleca

REKLAMA