„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”

Nastolatka w ciąży fot. Adobe Stock
„Nosiła szerokie bluzy. W szkole starała się nie rzucać w oczy. Podczas przerw siedziała pod klasą. Na wuefie ćwiczyła do piątego miesiąca, a potem korzystała ze zwolnień”.
Listy od Czytelniczek / 23.10.2021 19:03
Nastolatka w ciąży fot. Adobe Stock

Dziewczynom, które mają naście lat i zaszły w ciążę Karolina powiedziałaby, żeby były twarde, silne i się nie poddawały. To nie jest koniec świata, tylko nowy etap.

Karolina nie od razu zorientowała się, że jest w ciąży. – Czułam się świetnie, martwiło mnie jedynie to, że miesiączka opóźnia się dwa tygodnie. W końcu poszłam do apteki i kupiłam test, na którym pokazały się dwie kreski... Słyszałam, że czasem mogą się mylić, więc wróciłam po kolejne. Na wszelki wypadek umówiłam się też na wizytę u ginekologa. Gdy zobaczyłam na monitorze pęcherzyk płodowy, nie miałam już wątpliwości, że zostanę mamą, i to za niecałe osiem miesięcy! – wspomina.

W głowie kłębiły się jej tysiące myśli - jak sobie poradzi, jak powiadomi rodzinę, a co ze szkołą?

Ukrywała ciążę bardzo długo. Nosiła szerokie bluzy. W szkole starała się nie rzucać w oczy. Podczas przerw siedziała pod klasą, zamiast jak wszyscy chodzić to tu, to tam. Na wuefie ćwiczyła do piątego miesiąca, a potem korzystała ze zwolnień. A w domu? Zamykała się w swoim pokoju, bo nie wiedziała, jak powiedzieć o wszystkim rodzicom.

Któregoś dnia babcia powiedziała „dość”, kupiła test ciążowy i kazała mi wykonać go w swojej obecności – opowiada młoda mama. – Bardzo się bałam jej reakcji, ale przytuliła mnie i kazała położyć się spać. Następnego dnia o ciąży dowiedzieli się rodzice. Zapytali tylko, kiedy byłam u lekarza i czy miałam jakieś problemy, np. krwawienia albo bóle brzucha. Byli zdumieni, rozczarowani i źli. Mama płakała, tato wyszedł. Wiedziałam, że potrzebują czasu, by oswoić się z kompletnie nową sytuacją. Mama Karoliny otrząsnęła się dość szybko. Kilka dni po rozmowie poszła z córką do ginekologa. Dowiedziały się wtedy, że to chłopczyk i że wszystko z nim w porządku.

Gdy Karolina była w siódmym miesiącu rodzice powiadomili o tym szkołę. Nie robiono trudności, przeciwnie: pomagano. Przyszła mama też bardzo się starała. – Od chwili, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zaczęłam żyć w rytmie szkoła–dom, dom–szkoła. Wiedziałam, że muszę mieć dobre oceny – wspomina.

Zapisała się także do szkoły rodzenia i przygotowywała do nowej roli: kupowała rzeczy dla maluszka, czytała, jak radzić sobie z noworodkiem. – Tato zrobił mi niespodziankę. Zabrał mnie do szpitala i przedstawił lekarzom i położnym. Byłam mu bardzo wdzięczna za ten gest, bo dzięki temu wiedziałam, że w tym ważnym dla mnie dniu będę w rękach profesjonalistów – opowiada.

6 czerwca Karolinie odeszły wody. Miała czekać na skurcze, ale nie pojawiły się, więc następnego dnia trafiła na porodówkę. – Przeszłam mnóstwo badań. Okazało się, że wody płodowe są idealne i że poród się jeszcze nie zaczął – wspomina. Po kilku dniach lekarze postanowili go wywołać. – Podłączono kroplówkę, dostałam też zastrzyki na rozkurczenie macicy oraz czopki, które miały sprawić, że rozwarcie się powiększy. Przez cały czas była ze mną mama. Bóle trwały ponad 14 godzin. 15 czerwca o godz. 24.25 usłyszałam płacz mojej... CÓRECZKI, a nie synka.

Mama przecięła pępowinę, tata nagrywał pierwsze momenty życia swojej wnusi, a lekarze zaczęli mierzyć, ważyć i badać moje dziecko – opowiada Karolina. Jest bardzo wdzięczna lekarzom i położnym. Nie usłyszała złego słowa, żadnych komentarzy o jej wieku. – Troszczyli się o mnie, dali mi poczucie bezpieczeństwa – mówi. Nazajutrz przyjechała do niej rodzina. Moi bliscy robili zdjęcia, filmowali maleńką. To, że w tamtej chwili byli ze mną, jest dla mnie ważne, nigdy tego nie zapomnę. Razem ustaliliśmy imię dla mojej kruszynki. Decydujący głos miał tata, który wybrał imię Zosia.

Dzisiaj Zosia ma już 13. miesięcy. Jest zdrowym, żywiołowym i mądrym dzieckiem. A także oczkiem w głowie dziadków. – Widzę ich radość, czuję, że cieszą się z tej niespodzianki. Mam teraz 17 lat. Wychowuję córeczkę samotnie, ale nadal się uczę (w zaocznym liceum ogólnokształcącym). Cieszę się z każdego dnia spędzonego z moim małym szczęściem. Nie wiem, czy bym sobie poradziła bez wsparcia rodziców i najbliższej rodziny. Przekonałam się, że mogę na nich polegać – mówi Karolina.

Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Mąż zamykał mnie w domu. Znęcał się nade mną i bił dzieci. Jakimś cudem udało mi się uciec”„Urodziłam chorego syna, a mąż odszedł do innej kobiety, żeby zacząć wszystko od nowa”„Ja i moja córka byłyśmy w ciąży w tym samym czasie. Agatka jest młodsza o dwa tygodnie od Oli, ale jest... jej ciocią”

Redakcja poleca

REKLAMA