„Siostra zwaliła mi się na głowę i rozstawiała córki po kątach. Chciałam nakopać jej w tyłek, ale w porę ktoś mnie uprzedził”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, lado2016
„Moja siostra już jako dziecko była przekonana, że jest najładniejsza, najmądrzejsza, najzdolniejsza, a przede wszystkim najważniejsza. I pokazywała to całą sobą. Co ciekawe, to działało! Wszyscy w jej otoczeniu robili zawsze to, co chciała. Dodatkowo miała w sobie tyle energii i ochoty na życie, że ani ja, ani nasza najmłodsza siostra, Małgosia, nie potrafiłyśmy jej dorównać”.
/ 25.11.2022 20:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, lado2016

Widziałam po twarzy Tomka, że coś jest nie tak. „Może Misia coś narozrabiała i zadzwonili ze szkoły?” – pomyślałam, zdejmując buty. Okazało się jednak, że czekała mnie inna niespodzianka. Ledwo usiadłam do stołu, kiedy Karolina, nasza starsza córka, ogłosiła nowinę:

– Mamuś, ciotka Magda dzwoniła.

– Magda? – podniosłam głowę znad talerza, bo nie potrafiłam ukryć zdumienia i… zaniepokojenia.

– Najpierw zjedz, potem porozmawiamy – Tomek spojrzał na Karolkę z wyraźną dezaprobatą, ale ona niewiele sobie z tego robiła.

– Masz po nią wyjechać na lotnisko we wtorek – dodała.

– Słucham?! – odłożyłam na bok łyżkę i wbiłam spojrzenie w męża. – Tomek, o czym ona mówi?

Wzruszył ramionami i z westchnieniem oparł się o parapet.

– Magda przylatuje we wtorek o piętnastej. Masz pojechać po nią na lotnisko do Warszawy.

– Ale jak to przylatuje? Jak to do Warszawy? Przecież ja muszę być w pracy! Szef nie da mi wolnego – jąkałam się. – Nic nie rozumiem. Co się stało, że przylatuje tak nagle?

– Nie mam pojęcia.

– Jak to? Nie zapytałeś?

Tomek wzniósł oczy do nieba i pokręcił głową. Był bezradny, jak zawsze kiedy sprawy dotyczyły Magdy.

– Mamo, pytasz, jakbyś nie znała ciotki – prychnęła Karolina.

– Nie wtrącaj się – warknęłam, czując, że wzbiera we mnie złość.

– Uspokój się, Marta, nie krzycz na nią, przecież ma rację – Tomek usiadł naprzeciw mnie. – Magda dzwoniła jakieś trzy godziny temu. Powiedziała, że przylatuje, i kazała ci wyjechać po siebie na lotnisko. Tylko tyle.

– Jak to „kazała”? – wkurzyłam się.

– Normalnie, jak to Magda – uśmiechnął się krzywo. – Nie pytała, czy mogłabyś po nią przyjechać, tylko powiedziała, że masz przyjechać.

No tak. Dlaczego się dziwię?

Toż to cała Magda. Zawsze tak się zachowywała, nie ma w tym nic niezwykłego. Moja siostra już jako dziecko była przekonana, że jest najładniejsza, najmądrzejsza, najzdolniejsza, a przede wszystkim najważniejsza. I pokazywała to całą sobą. Co ciekawe, to działało! Wszyscy w jej otoczeniu robili zawsze to, co chciała. Dodatkowo miała w sobie tyle energii i ochoty na życie, że ani ja, ani nasza najmłodsza siostra, Małgosia, nie potrafiłyśmy jej dorównać.  Zawsze łapała „kilka srok za ogon”, jak mawiała nasza babcia.

Zapisała się na kurs tańca, na lekcje francuskiego, uczyła się jeździć na nartach i konno. Dopiero jak powiedziała, że jedzie wspinać się po górach, ojciec zaprotestował. I mimo że przez jakiś czas chodziła obrażona, nie zmienił zdania. Potem zaczęła uczyć się gry na gitarze i zapomniała o wspinaczce. Po maturze ze trzy razy zmieniała kierunek studiów, aż w końcu poznała Grzegorza i zakochała się bez pamięci. Pomimo próśb rodziców, żeby chociaż spróbowała skończyć jakieś studia, Magda rzuciła uczelnię, wyszła za mąż i oboje zaczęli próbować szczęścia w przeróżnych dziedzinach biznesu.

Czego to oni nie mieli! Sklep z bielizną, sklep z ekologiczną żywnością, hurtownię z czymś tam, sama już nie pamiętam. Dopiero kiedy urodził się Mietek, Magda trochę przystopowała, ale nie na długo. Nigdy nie zapomnę, jak przywoziła mi małego, kiedy zajmowałam się malutką Karolinką. Zostawiała go z nami na godzinkę, na dwie, na popołudnie lub weekend.

– Przecież i tak siedzisz w domu, siostra, to co ci zależy? – mówiła.

– A my właśnie rozkręcamy biznes.

– Ale Magda, przecież ja już mam jedno niemowlę… – protestowałam.

– Nie przesadzaj. Co to za różnica jedno dziecko czy dwoje?

Dla niej pewnie żadna. Magda nigdy chyba nie czuła się zmęczona. W przeciwieństwie do mnie, ale to nie miało przecież znaczenia. Ja opiekowałam się więc dwojgiem dzieci, a Magda rozkręcała swoje interesy. Dopiero Tomek, kiedy zorientował się, jak bardzo jestem przemęczona, zrobił jej awanturę, że mnie wykorzystuje. Obraziła się na tydzień, a potem, jak gdyby nigdy nic, znowu zaczęła przywozić małego.

– Przykro mi, że to mówię, ale twoja siostra z nikim się nie liczy – stwierdził wtedy mój mąż. Skrzywiłam się tylko. Przecież wszyscy o tym wiedzieli, a jemu się wydawało, że odkrył Amerykę. Magda po prostu nie słuchała, co się do niej mówi. Robiła swoje, i już.

Kiedy młodszy syn Magdy skończył dziesięć lat, moja siostra z mężem stwierdzili, że życie w Polsce im się znudziło. Ciężko jest tu prowadzić biznes, ciężko się dorobić, nie ma perspektyw, za granicą dzieci miałyby lepszą przyszłość. Krótko mówiąc, zdecydowali się wyjechać. Chłopców chcieli na początek zostawić u nas, ale tu Tomek ostro się postawił. Nie zgodził się, i koniec.

– W ogóle na ciebie nie można liczyć, szwagier – skrzywiła się Magda. – Rodzinie nie chcesz pomóc?

Jestem pewna, że gdyby wtedy nie wtrącił się mąż Magdy, chłopcy i tak zostaliby u nas. Jednak Grzesiek nie chciał rozstawać się z synami. I tak od dziesięciu lat Magda z rodziną mieszkała we Włoszech. Rzadko przyjeżdżała do Polski. Ostatni raz była dwa lata temu, na pogrzebie naszego taty, który zmarł nagle na serce. My tylko raz pojechaliśmy do nich na wakacje, a po powrocie Tomek stwierdził, że musi wziąć tydzień urlopu i wreszcie odpocząć. A teraz Magda raptem przylatywała do Polski. Niespodziewanie, i najwyraźniej sama.

Od razu wyczułam, że coś jest nie tak

Oczywiście pomimo kłopotów z załatwieniem wolnego w pracy odebrałam siostrę z lotniska. Wolałam nie myśleć, ile byłoby gadania, gdybym zawiodła… Od razu wyczułam, że coś jest nie tak. Przez całą drogę milczała, a na moje próby podjęcia rozmowy, odpowiadała półsłówkami. To było dziwne. W końcu nie wytrzymałam. Przy kolacji zapytałam ją wprost:

– Magda, czy stało się coś złego?

Spojrzała na mnie ponuro.

– Rozstałam się z Grzegorzem.

Przy stole zapanowała cisza. Chyba łatwiej byłoby nam uwierzyć, że wybierają się w podróż dookoła świata, albo że planują lot w kosmos. Magda z Grześkiem byli identyczni, dogadywali się we wszystkim i chyba nigdy się nie kłócili. A teraz raptem…

– Dlaczego? – wyjąkałam.

– Bo jest dupkiem – prychnęła.

– Ale… – sama nie wiedziałam, o co chcę zapytać, jednak Magda i tak nie pozwoliła mi dokończyć.

– Nie chcę o tym rozmawiać, po prostu rozstałam się z nim i koniec.

– I co teraz planujesz? – spytał dziwnie spokojnie Tomek.

– No cóż, na początek zatrzymam się u was – moja siostra powiedziała to takim tonem, jakby wszystko już dawno z nami ustaliła. – Pomieszkam tylko przez jakiś czas, a potem coś sobie zorganizuję, znajdę pracę, wynajmę jakieś mieszkanie…

Spojrzeliśmy po sobie przerażeni. Musiała zauważyć nasze miny, bo roześmiała się i zawołała wesoło:

Podobno bardzo źle wychowałam córki…

– Oj, nie martwcie się! Będzie dobrze, pomogę Marcie prowadzić dom, będę wam gotować pyszne obiadki. Jestem pewna, że się dogadamy!

Po tych słowach Karolina zerwała się z krzesła i z trudem tłumiąc śmiech, wybiegła do łazienki.

– Przepraszam mamuś, nie wytrzymałam – tłumaczyła mi się wieczorem. – Mieliście z ojcem miny takie jak Morus, kiedy nasika na podłogę.

Magda rozgościła się w pokoju Michaliny, która na co dzień przebywała w internacie. Porozkładała swoje rzeczy w jej szufladach, powiesiła sukienki w jej szafie. Wyraźnie szykowała się na dłuższy pobyt.

– Musiałam sobie zrobić trochę miejsca – tłumaczyła, kiedy kręciłam nosem. – Poukładałam rzeczy Misi i zaraz zrobiło się luźniej. Kto to widział, żeby mieć taki bałagan! Nie nauczyłaś córek porządku, siostra.

– Miśka nie będzie zadowolona, że ciotka jej się tak rządzi – ostrzegała Karolina, i miała rację.

Nasza młodsza córka pokazała się w domu w sobotę, i oczywiście natychmiast wpadła w szał. Pokłóciła się najpierw z Magdą, a potem ze mną. Przespała się w jednym łóżku z Karoliną, ale wyjeżdżając w niedzielę, zapowiedziała, że przyjedzie dopiero wtedy, kiedy odzyska swój pokój i swoją prywatność.

– Co za brak wychowania! – oburzyła się moja siostra, nie dopuszczając widać myśli, że młoda może mieć trochę racji. – Kto to widział, żeby tak się zachowywać? – i nie czekając na moją odpowiedź, wyszła do łazienki. Karolina zachichotała nerwowo.

– Mamuś, czemu wy jej nic nie powiecie? – spytała. – Przecież ona jest tutaj gościem, a nie gospodynią.

Zacisnęłam usta. Karolina miała rację

Magda zaczęła zachowywać się w naszym domu jak gospodyni. Wstawała o piątej rano i szła pobiegać, wyprowadzając przy okazji naszego Morusa na spacer. Początkowo próbowała mnie namawiać, abym biegała razem z nią, ale jakoś udało mi się wykręcić. Przerzuciła się na Karolkę. Obawiałam się, że gdy przyjdzie pora Tomka, w domu wybuchnie awantura. Wszyscy zawsze lubiliśmy sobie pospać. Teraz, kiedy wstawaliśmy, śniadanie było już gotowe, tylko że w kuchni zamiast kawą, pachniało rumiankiem czy inną melisą, a moja siostra z uśmiechem pytała, czy słodzimy cukrem brzozowym czy stewią.

– Kawy – warczał mąż.

– Nie wolno pić kawy na pusty żołądek – oburzała się Magda. – To jest bardzo niezdrowe!

– Kawy – powtarzał uparcie i wbijał wzrok w Karolinę, jeśli tylko znajdowała się w pobliżu. – Córcia, ratuj.

Karolina przygotowywała kawę, wypijała ją na stojąco, na śniadanie nie starczało jej już czasu. Wybiegała w pośpiechu, a Magda zaczynała:

– Jak ty możesz pozwolić jej wychodzić bez śniadania? Zepsuje sobie żołądek, zobaczysz! Kto to widział mieć takie niezdrowe nawyki!

Kiedy wracaliśmy z pracy, obiad był już gotowy, zakupy zrobione, pranie wyprane. Magda co drugi dzień piekła świeże ciasto, robiła jakieś wymyślne sałatki. Nasza lodówka chyba jeszcze nigdy nie widziała takiej ilości jedzenia. Jednak kiedy Magda zaczęła robić w moim mieszkaniu generalne porządki, poczułam się głupio.

– Nie musisz sprzątać – mruknęłam.

– Chcę się jakoś odwdzięczyć za to, że u was mieszkam – usłyszałam. – Jutro umyję okna. A potem… Mogłybyśmy kupić sobie rowery. Jeździłybyśmy razem na wycieczki.

– A ja? – w kuchni niespodziewanie pojawił się Tomek.

– Ty byś sobie od nas odpoczął – oznajmiła.

– A nie przyszło ci do głowy, że nie mam ochoty odpoczywać od żony? – skrzywił się mój mąż.

– No to też możesz sobie kupić rower i jeździć z nami – zgodziła się łaskawie.

Następnego wieczoru padłam na łóżko zupełnie bez sił. Moja kochana siostrzyczka przeciągnęła mnie chyba po wszystkich sklepach rowerowych w mieście.

– Tomek, ja z nią zwariuję. Proszę cię, zrób coś, żeby się w końcu wyprowadziła… – poskarżyłam się.

– Słoneczko, przecież to jest twoja siostra, nie moja – westchnął.

– Ty musisz jej to powiedzieć.

Ratunek nadszedł niespodziewanie

Akurat! Przecież ona uda, że nie słyszała, a potem zacznie malować mi mieszkanie albo lakierować podłogi. Ratunek nadszedł niespodziewanie. W piątek wieczorem, kiedy Magda z zapałem planowała, co ciekawego możemy robić w sobotę i niedzielę, zadzwonił Grzegorz. Magda początkowo warczała na niego, udając, że w ogóle nie ma ochoty rozmawiać, ale po chwili zamknęła się ze słuchawką w łazience i przesiedziała tam ponad pół godziny. Kiedy w końcu wyszła, oznajmiła jak gdyby nigdy nic:

– W poniedziałek wracam do domu.

Ulga malująca się na twarzy mojego męża była tak wyraźna, że moja siostra aż parsknęła śmiechem.

– Wiem, nie mogłeś się doczekać.

Kiedy Tomek wyszedł na wieczorny spacer z Morusem, spytałam ją, o co w tym wszystkim chodziło.

– Musiałam mu pokazać, że nie ma racji – stwierdziła. – Wyobraź sobie, że nie pytając mnie o zdanie, kupił jacht i wymyślił sobie, że będziemy organizować wycieczki dla turystów. Nie mogłam się na to zgodzić.

– I co teraz? – dopytywałam.

– Już sprzedał – roześmiała się.

W poniedziałek z samego rana Tomek odwiózł Magdę na lotnisko.

– Miejmy nadzieję, że przez najbliższe kilka lat wuj Grzegorz nie wymyśli niczego, co nie spodoba się ciotce – podsumowała Karolina.

Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę z bratem bliźniakiem mojego męża. Byłam zmęczona bezskutecznymi staraniami, a tak nikt się nawet nie połapie”
„Tylko szaleniec trzyma w domu zwierzęta, dlatego przestałam odwiedzać siostrę. Nie będę pić kawy w syfiastym zoo!”
„Płaciliśmy z mężem krocie za prywatną uczelnię, a córka co? Skrobie gary z tłuszczu na zmywaku w jakiejś spelunie w Madrycie”

Redakcja poleca

REKLAMA