„– Daj spokój Grzesiek, market budowlany to robota dla studentów i jakichś całkowitych niemot. Co ty tam jeszcze robisz? Ja to się potrafiłem urządzić. To inni harują na mnie, a nie ja na kogoś – mówił z przejęciem, nie zwracając uwagi na to, że cała rodzina patrzy na niego wilkiem”.
Czytaj więcej