Wszystko zaczęło się od jednej rozmowy przy kolacji. Siedziałam naprzeciwko Piotra, mojego męża, w naszej małej kuchni w Warszawie. Od kilku miesięcy czułam, że coś jest nie tak. Nasze małżeństwo, które kiedyś pełne było miłości i pasji, teraz stało się zimne i obce. Próbowałam to ignorować, tłumacząc sobie, że to tylko przejściowy kryzys. Ale tamtego wieczoru, kiedy Piotr po raz kolejny odmówił spędzenia ze mną czasu, coś we mnie pękło.
– Myślę, naprawdę potrzebuję trochę przestrzeni – powiedział, unikając mojego spojrzenia.
– Przestrzeni? Na Kanarach? – zapytałam, próbując ukryć ból w moim głosie.
Mąż skinął głową. Planowaliśmy te wakacje od dawna, miały być naszą szansą na naprawienie małżeństwa. Mieliśmy spędzić razem czas, z dala od codziennych problemów, na jednej z wysp kanaryjskich. Piotr miał nadzieję, że to pomoże nam odzyskać to, co straciliśmy.
– Tak. Kanary mogą być naszą szansą – powiedział, próbując mnie przekonać.
Zgodziłam się, choć miałam sporo wątpliwości. W głębi serca czułam, że to nic nie da. Może to intuicja, może tylko paranoja. Ale kiedy dotarliśmy na wyspę i spotkaliśmy Isabellę, przewodniczkę wycieczek, moje obawy zaczęły się potwierdzać. Kobieta była młoda, piękna i pełna życia. Uznałam ją za swoje przeciwieństwo w tamtej chwili. Od razu zauważyłam, jak Piotr na nią patrzył. Nie mogłam tego znieść, ale próbowałam to ignorować, mając nadzieję, że to tylko moje wyobrażenie.
Trudno mi było się cieszyć wyjazdem
Jednak im więcej czasu spędzaliśmy na wyspie, tym bardziej czułam, że Piotrek się ode mnie odsuwa. Zaczęłam baczniej obserwować jego zachowanie. Każdy jego uśmiech skierowany do przewodniczki, każde ich słowo sprawiało, że czułam się coraz bardziej samotna i zdradzona. Nasze wakacje, które miały być naszym ratunkiem, stawały się koszmarem. Ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się zmienią moje życie.
– Hania, czemu znowu jesteś taka cicha? – zapytał Piotr podczas śniadania. Siedzieliśmy na tarasie, a słońce leniwie wschodziło nad horyzontem.
– Po prostu myślę – odpowiedziałam, starając się ukryć ból w głosie.
Mąż westchnął, a ja widziałam, jak jego spojrzenie wędruje ku plaży, gdzie przewodniczka przygotowywała sprzęt do nurkowania. Byliśmy na Kanarach od tygodnia, a Piotrek spędzał z nią prawie każdą wolną chwilę.
– Znowu idziesz z przewodniczką? – zapytałam, starając się zabrzmieć obojętnie.
– Tak, obiecałem jej pomóc z nurkowaniem – odpowiedział, unikając mojego wzroku.
Czułam, że jest w tym coś więcej. Jego uśmiechy, szeptane rozmowy, tajemnicze wyjścia. Moje serce ściskało się z bólu i zazdrości. Postanowiłam działać, ale nie tak, jak by się wydawało.
Wieczorem, po kolejnej samotnej kolacji, zobaczyłam ich razem na plaży. Przewodniczka śmiała się, a Piotr co chwilę przelotnie dotykał jej ramienia. To wystarczyło. Wróciłam do hotelu, gdzie spotkałam mężczyznę, który przedstawił się jako Carlos. Jego intensywne spojrzenie i uśmiech były zaproszeniem, którego nie mogłam się oprzeć.
– Masz ochotę na drinka? – zapytał, podchodząc bliżej.
– Czemu nie? – odpowiedziałam, czując, jak desperacja i gniew mieszają się z czymś nowym.
Przystojny Carlos zaprowadził mnie do zacisznego baru, gdzie światła były przyciemnione, a miejscowa muzyka pulsowała w tle. Nasze rozmowy szybko przerodziły się we flirt, a ja czułam, jak napięcie między nami narasta. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojej, a ja się nie cofnęłam.
– Jesteś piękna – szepnął, pochylając się bliżej.
Jego słowa, spojrzenie, dotyk – wszystko to sprawiło, że zapomniałam o bólu i zdradzie. Chciałam tylko jednego: zapomnieć. W chwili, gdy nasze usta się spotkały, wiedziałam, że tej nocy pozwolę sobie na dużo więcej.
Nasze rozmowy były jak zimna wojna
Kilka godzin później zebrałam swoje rzeczy i wymknęłam się z pokoju, starając się nie myśleć o tym, co zrobiłam. Gdy wróciłam do naszego apartamentu, Piotra jeszcze nie było. Z ulgą weszłam pod prysznic, próbując zmyć z siebie poczucie winy.
Podczas śniadania spotkałam przewodniczkę, Isabellę. Była uprzejma jak zawsze, ale wyczuwałam w niej coś więcej.
– Hania, jak spędziłaś wczorajszy wieczór? – zapytała, uśmiechając się niewinnie.
– Całkiem dobrze, dziękuję – odpowiedziałam, starając się ukryć nerwowość.
– Byłaś sama?
Jej słowa były jak ostrze, które wbijało się głębiej. Co to za pytanie? Czy wiedziała? Czy podejrzewała? Moje serce biło szybciej, a ja czułam, jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.
– Tak, spędziłam trochę czasu na plaży – skłamałam, patrząc jej prosto w oczy.
Kobieta uśmiechnęła się, ale jej spojrzenie było zimne. Gdy odchodziła, czułam, że coś jest nie tak. Postanowiłam baczniej ją obserwować.
Wieczorem tego samego dnia, siedząc w barze, zobaczyłam, jak Piotr i Isabella rozmawiają na tarasie. Byli zbyt blisko siebie, ich ciała niemal się dotykały. Moje serce zalała fala gniewu i zazdrości.
Nagle pojawił się Carlos i podszedł do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.
– Wszystko w porządku? – zapytał, a ja poczułam, jak jego dotyk dodaje mi odwagi.
– Tak, teraz już tak – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego.
Miałam tego serdecznie dość
Rankiem, wracając z samotnego spaceru, znowu zastałam Piotra i Isabellę na tarasie. Ich bliskość była niepokojąca, a gdy zobaczyłam, jak Piotr delikatnie głaszcze jej ramię, moje serce zamarło. Omal się publicznie nie całowali.
– Co tu się dzieje?! – krzyknęłam, czując, jak wzbiera we mnie gniew.
Piotr odskoczył od przewodniczki jak oparzony, jego twarz wyrażała zaskoczenie i winę. Kobieta patrzyła na mnie chłodno, jakby moja obecność była tylko drobną niedogodnością.
– Hania, to nie tak, jak myślisz – zaczął Piotrek, próbując do mnie podejść.
– Naprawdę? – przerwałam mu ostro. – Więc jak to jest? Jak długo to trwa?
Isabella uśmiechnęła się, jakby to wszystko było zabawne.
– Hania, nie przesadzaj. Jesteśmy tylko przyjaciółmi – powiedziała, jej głos pełen pogardy.
Nie mogłam tego znieść. Poczucie zdrady było jak nóż w moim sercu. Wybiegłam, łzy płynęły po moich policzkach. Szukałam ukojenia, czegokolwiek, co mogłoby złagodzić ból. Wpadłam na Carlosa, który od razu zauważył, że coś jest nie tak.
– Hania, co się stało? – zapytał, zaniepokojony.
– Mój mąż mnie zdradza – wyszeptałam, a Carlos bez wahania objął mnie ramieniem.
– Chodź ze mną – powiedział cicho, prowadząc mnie do swojego pokoju.
Dzień spędzony z Carlosem był jak ucieczka od rzeczywistości. Jego dotyk, pocałunki, słowa otuchy – wszystko to sprawiło, że na chwilę zapomniałam o bólu. Nasze ciała splatały się w namiętności, a ja pozwoliłam sobie na zapomnienie.
– Jesteś wyjątkowa – powiedział Carlos, patrząc mi głęboko w oczy.
Wiedziałam, że to, co robię, nie naprawi mojego małżeństwa, ale w tej chwili było mi wszystko jedno. Zemsta i namiętność splatały się w jedno, a ja czułam, że moje życie zmienia się na zawsze.
Byłam obok niego, ale wciąż samotna
Następne dni spędzałam głównie z Carlosem. Nasz romans rozwijał się w pełnej namiętności intensywności, która sprawiała, że choć na chwilę zapominałam o zdradzie Piotra. Carlos był dla mnie ucieczką, ale też źródłem nowych, niespodziewanych emocji.
– Jak długo jeszcze będziesz z nim? – zapytał Carlos pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na plaży, wsłuchując się w szum fal.
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Jestem zagubiona.
Carlos ujął moją dłoń i patrzył na mnie z czułością.
– Zasługujesz na więcej niż tylko ból i cierpienie – powiedział cicho. – Zasługujesz na miłość i szczęście.
– Moje małżeństwo było takie piękne na początku – westchnęłam, wspominając nasze pierwsze lata z Piotrkiem. – Ale teraz... teraz nie wiem, co dalej.
Carlos przyciągnął mnie bliżej, a ja poczułam ciepło jego ciała.
– Jestem tu dla ciebie. Jeśli tylko tego chcesz – wyszeptał, a ja wiedziałam, że jego słowa są szczere.
Wieczorami spędzaliśmy czas na długich rozmowach. Carlos opowiadał mi o swoim życiu, a ja dzieliłam się swoimi najgłębszymi przemyśleniami.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam pewnego wieczoru. – Dlaczego zdecydowałeś się być ze mną, wiedząc, że jestem żoną innego?
Spojrzał mi prosto w oczy.
– Bo widzę w tobie coś, czego twój mąż być może nigdy nie dostrzegł. Piękno, siłę, pasję. Chcę być tym, który cię doceni i pokocha tak, jak na to zasługujesz.
Jego słowa były jak balsam na moje rany. Wiedziałam, że nie mogę dłużej żyć w kłamstwie. Czas stawić czoła rzeczywistości.
Wszystko już sobie powiedzieliśmy
Następnego ranka postanowiłam porozmawiać z mężem. Wchodząc do naszego apartamentu, czułam, jak moje serce bije szybciej. Piotrek siedział przy stole, patrząc na mnie z mieszanką zaskoczenia i niepokoju.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam, siadając naprzeciwko niego. – Wiem o tobie i Isabelli. I chcę, żebyś wiedział, że ja też nie jestem bez winy.
Jego twarz wyraziła szok i ból. Wiedziałam, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo.
– Hania, o czym ty mówisz? – zapytał, jego głos drżał.
– Mówię o mężczyźnie o imieniu Carlos – wyznałam, czując, jak serce bije mi w piersi. – Spędziłam z nim czas, kiedy ty byłeś z Isabellą.
Piotrek wstał gwałtownie, jego krzesło przewróciło się z hukiem.
– Jak mogłaś? – krzyknął, a w jego oczach pojawiły się łzy. – Myślałem, że chociaż ty jesteś lojalna.
– Lojalna? – zaśmiałam się gorzko. – Ty, który od początku zdradzałeś mnie z naszą przewodniczką, masz czelność mówić o lojalności?
Zacisnął pięści, jego twarz była czerwona z gniewu.
– Myślisz, że łatwo mi było patrzeć, jak oddalasz się ode mnie każdego dnia? Isabella była tylko... – urwał, jakby szukał właściwych słów. – Była tylko ucieczką.
– Carlos był dla mnie tym samym – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Ucieczką od bólu, który mi zadałeś.
W pokoju zapanowała cisza, przerywana tylko naszym ciężkim oddechem. W końcu Piotrek usiadł z powrotem, opierając głowę na dłoniach.
– Co teraz? – zapytał cicho, jego głos pełen rozpaczy.
– Nie wiem – przyznałam. – Ale jedno wiem na pewno. Nie możemy dalej żyć w kłamstwie.
Piotr spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam cień zrozumienia.
– Masz rację. Może to koniec – powiedział, a jego głos brzmiał jak echo dawnej miłości.
– Może to początek czegoś nowego – odpowiedziałam, chociaż w moim sercu czułam, że to koniec wszystkiego, co kiedyś było dla nas ważne.
Oboje musieliśmy ruszyć swoją drogą
Siedzieliśmy w milczeniu, każde pogrążone we własnych myślach. Nasze małżeństwo było ruiną, której już nie dało się odbudować. Piotr w końcu wstał i spojrzał na mnie z determinacją.
– Chyba oboje wiemy, że to koniec – powiedział, a jego głos był pełen smutku.
Pokiwałam głową, nie mając siły na dalsze kłótnie. Wiedziałam, że nasze drogi muszą się rozdzielić.
– Nie chcę już walczyć – wyszeptałam. – Zbyt wiele się wydarzyło.
Piotr podszedł do mnie i delikatnie ujął moje dłonie.
– Ja też nie chcę – przyznał. – Zniszczyliśmy to, co mieliśmy. Może tak będzie lepiej dla nas obojga.
Poczułam, jak łzy płyną mi po policzkach. Rozstanie bolało, ale wiedziałam, że to jedyna słuszna decyzja.
Hanna, 32 lata
Czytaj także:
„Mąż na wakacjach nad morzem uparcie nosił skarpetki do sandałów. Myślałam, że spalę się ze wstydu”
„Wakacje nad jeziorem z sąsiadami miały być sielanką, a okazały się koszmarem. Nic już nie będzie takie samo”
„Myślałam, że syn sąsiadów jest nadęty jak arbuz. Jeden letni wieczór sprawił, że całkowicie zmieniłam o nim zdanie”