„Utknęłam w związku z przewidywalnym nudziarzem. Po romansie z niepokornym przystojniakiem, zatęskniłam do ciepłych kapci”

zdradzona żona fot. iStock, aquaArts studio
„Był sympatyczny i miły, a na dodatek posiadał wyjątkowo spokojny i powściągliwy charakter. Taki przyzwoity chłop, przewidywalny aż do znudzenia”.
/ 07.08.2024 13:47
zdradzona żona fot. iStock, aquaArts studio

Przez pięć lat stanowiliśmy z Wiktorem dobraną parę. Układało nam się nieźle, żyliśmy zgodnie i bez większych zgrzytów, jednak w którymś momencie związek ten zaczął mi ciążyć. Dotarło do mnie, że mam zupełnie inne oczekiwania… Właściwie niewiele mogłabym Wiktorowi zarzucić i, szczerze mówiąc, nie miałam do czego się przyczepić. Był sympatyczny i miły, a na dodatek posiadał wyjątkowo spokojny i powściągliwy charakter. Taki przyzwoity chłop, przewidywalny aż do znudzenia. Czasem wręcz – przepraszam za dosadność – dupa, nie facet!

Tymczasem ja mam impulsywną, żywiołową naturę i marzyłam o tym, żeby mój chłopak czymś mnie zaskoczył, wykazał się odrobiną szaleństwa albo choć raz postawił na swoim. Krótko mówiąc, żeby postąpił po męsku. Ale gdzie tam!

Z góry wiedziałam, co zrobi, co powie

Nasze życie było poukładane jak towar w supermarkecie. Na określonych półkach zawsze zastawałam to samo. Mogłam w ciemno i ze szwajcarską precyzyjną dokładnością określić, jak Wiktor zachowa się w danej sytuacji, jak zareaguje i co akurat powie. Czy na tym miała polegać miłość? A gdzie romantyczne uniesienia? Gdzie ekscytujące przeżycia?

Przyglądałam się Wiktorowi, analizowałam swoją codzienność u jego boku i czułam, że powolutku dojrzewa we mnie decyzja o rozstaniu. Oczywiście, o niczym jeszcze nie wspomniałam Wiktorowi, bo on i tak by tego nie zrozumiał. Dla niego wszystko było czarne albo białe, żadnego odstępstwa ani marginesu na pół paznokcia, żadnych wątpliwości.

Któregoś wieczoru poszliśmy na kolację do pizzerii niedaleko domu, w którym wynajmowaliśmy mieszkanie. Była zatłoczona i prawie zaczęłam żałować, że się po prostu nie wykręciłam od tego wyjścia. Wiktor jednak szybko wypatrzył stolik, kiedy tylko zwolniło się miejsce. Utorował mi drogę i już po chwili usiedliśmy w oczekiwaniu na kelnera. Mój chłopak coś tam opowiadał o swojej pracy, lecz prawie go nie słuchałam… Nieznacznie wzruszyłam ramionami i stłumiłam ziewanie.

Nagle poczułam powiew chłodnego powietrza i odruchowo odwróciłam głowę. W progu stanął mężczyzna z moich marzeń. Był ciemnowłosy, wysoki i dobrze zbudowany. Obcisła kurtka podkreślała jego kształtne ramiona, jasnoniebieskie dżinsy opinały długie, umięśnione nogi. Gwar wokół jakby przycichł. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana, z wrażenia tchu mi zabrakło. Kiedy mężczyzna skierował ku mnie wzrok, zauważyłam, że jego ciemne oczy płoną jakimś wewnętrznym blaskiem.

Rozedrgane serce zaczęło wyczyniać dziwne harce w moich piersiach. Doznałam niezwykle silnego wrażenia, że oto staję twarzą w twarz z przeznaczeniem. Jakbym w jednej chwili dała się potajemnie zauroczyć. To dziwne, ale chyba zakochałam się w tym mężczyźnie od pierwszego wejrzenia…

– Czy ty mnie słuchasz, Dorota? – głos Wiktora przywołał mnie do rzeczywistości. – Jesteś jakaś nieobecna, kochanie.

– Co mówiłeś? – odparłam nieprzytomnie.

Kątem oka zobaczyłam, że nieznajomy wychodzi z pizzerii i zrobiło mi się żal. Co prawda, nie wiem, na co liczyłam? Bez apetytu skubałam pizzę. Zupełnie odechciało mi się jeść.

– Dorota? – Wiktor nie dawał za wygraną. – Źle się czujesz? Coś się stało?

Powiedział to łagodnie, z troską, ale mnie wkurzała ta jego nieustająca uwaga.

– Zajmij się sobą, dobrze? Daj mi chociaż na chwilę spokój! – odpowiedziałam niegrzecznie. 

Bez słowa pochylił się nad swoim talerzem. A nie mówiłam? Dupa, nie facet! W nie najlepszych nastrojach, nie odzywając się do siebie, wróciliśmy do domu. Wymówiłam się bólem głowy i padłam na łóżko. Za nic nie mogłam zapomnieć nieznajomego mężczyzny i robiło mi się gorąco na samą  myśl, że mogłabym go więcej nie zobaczyć. Nie, takiego scenariusza w ogóle nie chciałam do siebie dopuścić.

Na jego widok wrosłam w ziemię

Los okazał się jednak dla mnie łaskawy, bo spotkaliśmy się zaraz następnego dnia. Ja szłam w stronę rynku, on stamtąd wracał. Na jego widok dosłownie straciłam władzę w nogach. Stałam jak słup i patrzyłam, jak się zbliża. Jego spojrzenie było elektryzujące, wręcz magnetyczne. Jakby uwiązał mnie na niewidzialnym sznurku… Tymczasem on stanął przede mną i lekko zmrużył oczy.

– Mam na imię Szymon – rzucił głębokim, seksownym głosem. – Pójdziemy na kawę?

Sił starczyło mi jedynie na słaby uśmiech i skinięcie głową. Szymon poprowadził mnie do pobliskiej kafejki. Czułam się jak w hipnotycznym transie i to było niesamowicie podniecające. Chłonęłam jego zapach, ciepło bijące od ciała…

Dwie godziny spędzone z tym mężczyzną  utwierdziły mnie w przekonaniu, że przeczucie mnie nie zawiodło. Szymon mówił to, co chciałam usłyszeć, zamawiał to, na co miałam ochotę, i patrzył tak, że czułam się naga i piękna pod jego wzrokiem.

„Ach, co to za niesamowity facet! – kołatało mi się w głowie. – Jakże blado w porównaniu z nim wypada Wiktor!”.

Już podczas drugiego spotkaniu Szymon zawiózł mnie do swojego mieszkania. Zajmował ładny, ascetycznie urządzony apartament na nowoczesnym osiedlu. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, nasze ciała mocno przylgnęły do siebie. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. W głębi serca marzyłam o tej chwili! Nasz seks był pośpieszny i gwałtowny, czysto fizyczny, bez pieszczot czy czułych obietnic. Oboje byliśmy ogarnięci dzikim pożądaniem, jakby zaraz świat miał przestać istnieć. Najwyraźniej właśnie tego potrzebowaliśmy i w sposób spontaniczny poddaliśmy się zmysłom.

Straciłam głowę dla Szymona

To uczucie napełniało mnie niewyobrażalnym wprost szczęściem. Rozstanie z Wiktorem stało się kwestią czasu. Nie miałam już wątpliwości. Na razie jednak odkładałam na później nieprzyjemną rozmowę i kiedy tylko mogłam, znikałam z domu, żeby spotkać się z kochankiem. Kłamałam jak najęta o zaległościach w pracy, o zastępstwie za koleżankę, sprawach rodzinnych niecierpiących zwłoki. Wszystko przestało się liczyć, istniał tylko Szymon.

– Przecież widzę, że coś cię gnębi, Dorota – odezwał się Wiktor któregoś dnia. – Powiedz, co się z tobą dzieje kochanie?

– Chyba musimy porozmawiać… – zaczęłam, lecz w tym samym momencie otrzymałam wiadomość na komórkę, że Szymon już na mnie czeka w swoim apartamencie. Zerwałam się z fotela.

– Muszę teraz wyjść – rzuciłam zdumionemu Wiktorowi. – Mama mnie o coś prosi!

Zauważyłam, jak obrzucił mnie zatroskanym spojrzeniem i pokręcił głową w niemym wyrzucie. Zbiegłam szybko po schodach, jakby mnie ktoś gonił, i wsiadłam do auta.

Stęskniony Szymon w pośpiechu zerwał ze mnie ubranie. Poddałam mu się z zapalczywością i rosnącym entuzjazmem. W tej chwili nie było nic, co mogłoby mnie powstrzymać. Od dawna tłumione tęsknoty, pragnienia i nieokiełznana namiętność znajdowały wreszcie ujście w ramionach tego niesamowitego mężczyzny. Znowu było cudownie, i za każdym razem jeszcze lepiej niż poprzednio, chociaż zdawało się to już niemożliwe.

Jakby mnie ktoś oblał lodowatą wodą

Kiedy wyszłam z łazienki, zastałam Szymona w kuchni. Siedział przy stole, zamyślony, a głowę miał opartą na rękach.

– Dorota, słuchaj… – spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. – Musimy pogadać. Nie możemy dłużej tego ciągnąć. Sorry.

– Co takiego? – zdumiałam się, sądząc, że źle słyszę. – O czym ty mówisz?

– Moja żona wraca – powiedział beznamiętnie. – Wyjechała na jakiś czas do Niemiec, tam mieszkają jej rodzice. Wiesz, teść ostatnio niedomagał…

Musiałam usiąść, bo padłabym z wrażenia na podłogę. Poczułam się tak, jakby wylał mi na głowę kubeł lodowatej wody.

– Potrzebowałem cię, Dorotko, naprawdę – usłyszałam wyświechtany frazes. – Bardzo. I nie chciałbym, żebyś mnie źle wspominała.

Czy to może być prawda? Pewnie sypiał ze mną z poczucia samotności i tęsknoty za żoną… Niech to szlag trafi! Ależ okazałam się idiotką! W milczeniu, kompletnie załamana poszłam zbierać swoje ubrania. Twarz mnie paliła ze wstydu.

„A może to moja wina? – myślałam na granicy płaczu. – Może on nawet nie oczekiwał, że niespodziewanie wpadnie w ramiona napalonej kobiety? Wykorzystał okazję. Sama wlazłam mu w drogę!”.

– Przykro mi, jeśli myślałaś… – wyszeptał Szymon, wyciągając rękę, jakby chciał mnie dotknąć, lecz odsunęłam się gwałtownie.

– Lepiej nic już nie mów. I nie dotykaj mnie. Błagam!

Połykając łzy, głośno zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach na parking. Wsiadłam do auta, ale zupełnie nie mogłam się opanować. Cała tak dygotałam, że nie potrafiłam trafić kluczykiem do stacyjki. Kiedy wreszcie mi się to udało, odjechałam z piskiem opon.

Niewiele widziałam, bo mgła przysłoniła mi oczy. Niebawem zatrzymałam się przed jakimś sklepem. Dalsza jazda była po prostu niemożliwa i niebezpieczna. Musiałam się najpierw uspokoić, ochłonąć i pomyśleć. Po pierwsze bałam się, że zaraz spowoduję wypadek. A poza tym nie mogłam jechać do domu i w takim stanie pokazać się Wiktorowi. Nie w tej sytuacji.

Co miałabym mu powiedzieć, jak wyjaśnić? Że właśnie mnie rzucił wyśniony kochanek? Nie powinnam tracić nad sobą panowania. Wiktor mógłby się zorientować, że chodziło o mężczyznę… Cóż innego mogło mnie tak wyprowadzić z równowagi? A nie zamierzałam pozwolić, żeby ktokolwiek mnie obwiniał, oceniał czy krytykował. Dostałam już za swoje!

Nigdy bym się nie spodziewała, że Szymon jest żonaty. Że mnie wykorzysta i oszuka… A wydawało mi się, że jesteśmy dla siebie stworzeni, że tak świetnie się rozumiemy… Czułam się jak dziwka, lecz w pełni na to zasłużyłam. I pomyśleć, że planowałam z nim wspólną przyszłość! Kompletna paranoja! Kiedy doszłam do siebie, na zegarze była dwudziesta trzecia.

Nieźle się zasiedziałam! Odetchnąwszy głęboko, ponownie uruchomiłam silnik auta. „Jakoś to wytłumaczę Wiktorowi – pocieszałam się w myślach. – Jakoś to będzie. On zawsze był dla mnie prawdziwą ostoją w tym brutalnym świecie, gwarantem bezpieczeństwa i  uosobieniem spokoju”.
Nacisnęłam mocniej pedał gazu, ponieważ jak najszybciej chciałam się przytulić i wypłakać na jego szerokiej piersi. Byłam głupia, że tak go krytykowałam, oczekując romantycznych uniesień czy nie wiadomo czego.  Był moją opoką, gwarancją bezpieczeństwa. Przecież Wiktor był samym dobrem! Jak wcześniej mogłam tego nie zauważyć? Ślepa idiotka! Czy naprawdę potrzebowałam innego faceta i solidnego kopa od życia, żeby to zrozumieć?

W domu uderzyła mnie złowroga cisza. Nie paliło się żadne światło ani nie grał telewizor. Zajrzałam do sypialni. Pusto.

– Wiktor! – zawołałam nerwowo. – Wróciłam. Gdzie jesteś?

Nikt nie odpowiedział, a mnie nagle zrobiło się cholernie zimno. Kiedy weszłam do salonu, od razu zobaczyłam kartkę na stole. Bielą odcinała się od ciemnej politury. Chwyciłam ją drżącą ręką, zaczęłam czytać:

„Mam nadzieję, że wreszcie znajdziesz swoje szczęście. Zawsze Cię kochałem, Dorotko, ale teraz sam już nie wiem, co do Ciebie czuję… Odchodzę. Na razie nie chcę z Tobą rozmawiać, muszę sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Wiktor”.

Długo wpatrywałam się w te lakoniczne słowa. Nie mogłam uwierzyć, że mnie zostawił, że tak po prostu odszedł. Pewnie domyślił się, że go zdradzałam. Boże! I co ja teraz mam zrobić?!

Na pewno jakoś mu to wyjaśnię. Jutro

Próbowałam się do niego dodzwonić, lecz miał wyłączony telefon. Dwa ciosy od losu w jeden wieczór to było za dużo, nawet dla mnie…Rzuciłam się na sofę. Jutro pomyślę, w jaki sposób odzyskać Wiktora. Jutro mu wszystko wyjaśnię i wytłumaczę, na pewno mnie zrozumie… Dzisiaj po prostu brakuje mi siły. Przemknęło mi jeszcze przez głowę, że wiele mnie będzie kosztowała ta fatalna pomyłka. O wiele więcej, niżbym mogła przypuszczać. No i wreszcie, jak na ironię, doczekałam się, że Wiktor postąpił po męsku. A ja miałam go za ciepłe kluchy. Nie doceniałam go!

Dorota, 28 lat

Czytaj także:
„Facet zdradził mnie na swoim kawalerskim. Zemściłam się, jadąc w podróż poślubną z kimś innym”
„Mógłby być moim synem, a został gorącym kochankiem. Korepetycje skończyły się nauką języka miłości i... awanturą”
„Teściowa mną pomiatała, a mąż donosił jej nawet o moich wpadkach w sypialni. Wreszcie stało się coś o wiele gorszego”

Redakcja poleca

REKLAMA