„Szefowa wyżywa się na mnie, bo jestem młodsza i ładna. Ona od lat jest sama, bo ma podły charakter i nikt jej nie chce”

kobieta która jest ofiarą mobbingu fot. Adobe Stock
Moja szefowa wydawała się naprawdę porządną kobietą! Z dnia na dzień okazało się jednak, że jej prawdziwa twarz jest zupełnie inna...
/ 04.01.2021 14:24
kobieta która jest ofiarą mobbingu fot. Adobe Stock

Miałam niesamowity fart. Nie spodziewałam się, że tak mi się wszystko elegancko ułoży. Kiedy przed wakacjami składałam papiery na uczelni, nie wiedziałam, co będzie dalej. Niby miałam zaklepane mieszkanie u znajomych, ale wszystko było patykiem na wodzie pisane. No i za wynajem trzeba płacić – a gdzie ja, ledwie z maturą, znajdę pracę? Tymczasem wyszło na to, że niepotrzebnie się martwiłam. Ledwie pojawiłam się pod koniec lata w Poznaniu, a już dowiedziałam się, że pokój na mnie czeka, pracę załatwił mi znajomy i tylko musiałam skombinować pieniądze na studia. Tata wziął kredyt, znajomi zgodzili się poczekać na forsę za czynsz, aż dostanę pierwszą wypłatę. Żyć nie umierać!

Pracę miałam łatwą i przyjemną. Co prawda na zlecenie i za niewielkie pieniądze, ale była – i to było najważniejsze! Miałam wprowadzać faktury i z czasem zajmować się ich księgowaniem. Bardzo mi to odpowiadało, bo właśnie w tym kierunku wybrałam studia, od razu zdobywałam więc doświadczenie w zawodzie. Siedziałam w pokoju ze znajomym, który mnie polecił, jakąś niewiele starszą ode mnie dziewczyną, facetem w wieku mojego ojca – i z Magdą. Ona i ten mój znajomy byli w pewnym sensie moimi przełożonymi, to oni przydzielali mi robotę. Ze wszystkimi świetnie się dogadywałam i wprost nie mogłam uwierzyć, że mam takie szczęście w życiu!

Bajka szybko się skończyła

Na początku poznawałam firmę, pracę i ludzi. Po kilku dniach zdziwiłam się, bo prawie wszyscy na wieść o tym, w jakim dziale pracuję, od razu pytali, jak dogaduję się z Magdą. I wyglądali na zdziwionych, gdy im mówiłam, że super. Nie wiedziałam, o co im chodzi. Magda naprawdę robiła wrażenie równej babki. Owszem, jako szefowa była wymagająca i dość ostra, miała też zwyczaj mówienia wszystkiego wprost, ale to mi akurat odpowiadało. Wolałam tak, niż jakby ktoś miał chwalić mnie, kłamiąc w żywe oczy, a potem obgadywać za plecami.

Niestety, nie minął miesiąc, a przekonałam się, jak bardzo pozory mylą. Nie wiem, kiedy to się zaczęło, w którym momencie Magda zmieniła o mnie zdanie i dlaczego. Pierwszy raz to odczułam, gdy zostałyśmy same w pokoju, a ona stanęła za moim plecami i patrzyła, co robię w komputerze. Odwróciłam się do niej, pewna, że coś ode mnie chce.
– W godzinach pracy powinnaś zajmować się tylko pracą – powiedziała ostro. Przeglądałam właśnie podstawy prawne funkcjonowania przedsiębiorstw. Interesowały mnie w związku ze studiami, a i w tej robocie czasami się przydawały.
– Przecież czytam akty prawne – odparłam, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. – To mi jest potrzebne…
– Nie wiem do czego – przerwała mi. – Na razie tylko wprowadzasz faktury. Jak nie masz co robić, idź do domu.
– Ale… – zawahałam się.

Płacili mi za godzinę, a w tamtym czasie każda złotówka się dla mnie liczyła. I ona dobrze o tym wiedziała, bo rozmawiałyśmy na ten temat niejeden raz.
Nie mam, bo nic mi dzisiaj nie dałaś. Tamte faktury z rana już wprowadziłam. Myślałam, że będę podpinać wyciągi, ale widzę, że sama to robisz, więc…
– Tak, bo to odpowiedzialna praca – uśmiechnęła się złośliwie i zakładając ręce na piersiach, spojrzała na mnie z wyższością. – Możesz zabrać te papiery do niszczarki. I zrób mi kawy!

Wstałam trochę upokorzona, trochę wściekła, ale przede wszystkim kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziałam, co jej się stało. Z sympatycznej koleżanki zmieniła się nagle we wredną babę! Wkładając dokumenty do niszczarki, pomyślałam, że może ma gorszy dzień, i postanowiłam nie zwracać na nią uwagi. „Po co mi kwasy i kłótnie? Do jutra pewnie jej przejdzie” – stwierdziłam. Nie przeszło.

Nie wiedzieć czemu, z dnia na dzień stałam się jej ulubionym obiektem drwin, kpin i złośliwości. Kiedy w biurze był Mariusz, mój znajomy, powstrzymywała się, ale wówczas dla odmiany wytykała mi wszystkie błędy, głośno i przy wszystkich je komentując.
– No zobacz, co zrobiłaś – mówiła, podtykając mi pod nos jakąś fakturę. – Przecież jej nie zapisujemy w przychodach, więc nie powinnaś się tego w ogóle dotykać! Dziewczyno, o czym ty myślisz w pracy? O niebieskich migdałach?
– Ale… to nie moja wina! – broniłam się. – Przecież ja nie wiem, które rachunki są do czego przypisane. Wprowadzam zawsze te, które kładziesz mi na biurku!
– No to może spojrzyj, zanim zaczniesz bałaganić – powiedziała stanowczo. Ciekawe, jak miałam rozpoznać, którą firmę i jaki rachunek pod czym księgujemy… To ona się tym zajmowała, nie ja!

Gdy Mariusza nie było, darła się na mnie i krytykowała wszystko. Poza tym dosłownie co parę minut stawała za moim plecami i sprawdzała, co robię na komputerze. A czepiała się o wszystko! Kiedyś zimą szef zapytał, czy dobrze znam angielski. Chodziło o przetłumaczenie kilku specyfikacji, a osoba, która zawsze się tym zajmowała, miała wyjątkowo dużo pracy i zwyczajnie się nie wyrabiała. Wzięłam to tłumaczenie, chociaż bałam się, czy sobie poradzę. Ale okazało się, że nie miałam z tym problemu. Od tej pory Renata – dziewczyna, która zajmowała się tłumaczeniami – często prosiła mnie o pomoc. A to już Magdzie się nie podobało.

Pewnego dnia przyszłam do pracy i okazało się, że podajnik na biurku jest pusty – zero faktur do wprowadzania. Zmartwiłam się, bo co miałam robić przez cały dzień? Na szczęście Renata znowu dostała kilka specyfikacji i z ulgą mnie nimi obarczyła. Po godzinie Magda stanęła obok mojego biurka.
– No i co ty znowu robisz? – zapytała. – To chyba nie należy do twoich obowiązków, nie sądzisz?
– Należy – powiedziałam stanowczo. – Przecież szef sam dał mi kiedyś tłumaczenie. A faktur do wprowadzenia nie mam.
– Co ty nie powiesz? – syknęła z jakąś dziką satysfakcją.
– Pół biurka zawalają mi papiery. Kiedy masz zamiar się z tym wszystkim uporać?
– Przecież… zawsze robota czekała na mnie na moim biurku, kiedy przychodziłam – powiedziałam zgodnie z prawdą. Taki był tutaj zwyczaj – każdy, kto przychodził do pracy, znajdował papiery na biurku, podrzucone przez kolejne osoby.
– A to księżniczka nawet nie może wstać i zapytać? – jej furia rosła, Magda już prawie miotała piorunami!
– Nie wiedziałam, że coś się zmieniło – powiedziałam z godnością, siląc się na spokój, i wstałam, by pójść po papiery. Popchnęła mnie tak, że znów usiadłam.

Widziałam, że nie tylko ja jestem zszokowana jej zachowaniem. Renata patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami. Niestety, w pokoju poza nami trzema nie było nikogo, a Renata też bała się Magdy.
To przyjmij do wiadomości, że masz mnie pytać o robotę. A kiedy ktoś inny coś ci da, masz mnie o tym informować. Zamurowało mnie. Milczałam, nie byłam w stanie wykrztusić słowa… Spojrzałam tylko na Renatę, bladą ze zdenerwowania, i zastanawiałam się, co się dzieje. Może to tylko mi się śni? Tak, to musi być senny koszmar, zaraz się obudzę… Podczas przerwy śniadaniowej spotkałam się z Anią z działu spedycji. Już wcześniej gadałyśmy, kilka razy wyszłyśmy nawet razem z pracy, a raz poszłyśmy wspólnie na zakupy. Była fajna i zupełnie normalna. Zauważyła, że coś jest ze mną nie tak, i od razu zapytała, o co chodzi.
– O Magdę – powiedziałam, czując, że muszę się przed kimś wyżalić.

Opowiedziałam jej z grubsza całą sytuację, a Anka tylko kiwała głową.
– Tego się obawiałam – powiedziała wreszcie, wzdychając. – Ona wykończyła już dwie dziewczyny. To dlatego na twoje miejsce ciągle jest wakat. To wariatka, nie umie żyć z ludźmi. O wszystko i wszystkich jest zazdrosna. Pewnie zauważyła, że już masz znajomych, że cię lubią – i to jej chodzi. Ona jest sama, ty masz towarzystwo. Jest powód? Jest!
– Kochana, co ty opowiadasz? – przeraziłam się. – To jakieś szaleństwo.
– Owszem! I to w najgorszym wydaniu! Nie chcę cię straszyć, ale albo się na Magdę uodpornisz i będziesz olewać jej złośliwości, albo zrezygnujesz z tej pracy jak poprzednie dziewczyny. Innego wyjścia nie ma. Jest jakąś krewną szefa, więc nawet nie myśl, że to ją wywalą…

Nie myślałam, że będzie aż tak źle, jednak Anka chyba miała rację. Od tej chwili Magda kontrolowała mnie na każdym kroku. Sprawdzała, ile czasu spędzam w toalecie, w stołówce, z kim rozmawiam. Miałam zakaz wychodzenia z biura do innych pokoi na pogaduszki (nawet jak nie było nic do roboty!), a komputer i papiery na moim biurku przeglądała praktycznie codziennie. Polecenia wydawała mi pogardliwym tonem, a najmniejszy mój błąd nadmuchiwała do olbrzymich rozmiarów. Rozmawiałam o tym z Mariuszem, bo już nie mogłam wytrzymać, lecz on powiedział, że nic mi nie może poradzić.
– Ona już taka jest – stwierdził.

Szef na pewno ją znał od tej złej strony, bo kiedyś zapytał, jak mi się z nią pracuje. Nie chciałam donosić, więc z ociąganiem powiedziałam, że w porządku.
Gdyby były jakieś kłopoty, proszę mnie od razu informować – powiedział. Ostatnio miałam taki zamiar. Znowu się na mnie wydarła, i to przy ludziach. Że to odpowiedzialna praca i taka gówniara jak ja, która tu przyszła po znajomości, nie będzie jej bałaganić w papierach ani się wymądrzać. Od razu pomyślałam, że przecież ona sama jest krewną szefa i wcale nie jest ode mnie dużo starsza. Poza tym nie wiem, o co jej chodziło. Fakt, poprzedniego dnia uporządkowałam dokumenty w segregatorach, ale nic jej nie pomieszałam. Wręcz przeciwnie – zrobiłam jej przysługę, bo gdyby miała kontrolę, toby wpadła na całego. Tymczasem zamiast podziękowań dostałam burę.

Czy to już mobbing? Nie wiem. W dodatku pracuję na zlecenie, więc nawet nie jestem pewna, czy mogę o coś walczyć, cokolwiek w tej sprawie zrobić. Chyba jednak Anka miała rację – albo zmienię się w gruboskórnego nosorożca, albo zwariuję i ucieknę z tej pracy! Obiecałam sobie, że coś z tym zrobię, i zaczęłam szukać ofert w internecie. Wysłałam kilka CV (chwilowo bez efektu) i starałam się nie wdawać w dyskusje z Magdą. Potulnie robiłam, co mi kazała, przepraszałam za niepopełnione błędy i siedziałam cicho. Ale to nie wystarczało. W niektóre dni można było z nią wytrzymać, jednak zwykle darła się na mnie o byle co i strasznie się wyzłośliwiała.

Zastanawiałam się nawet, czy wprost nie zapytać, o co jej chodzi. Ale okazało się, że nie muszę. Ktoś inny mi to wyjaśnił. Do pracy wróciła kierowniczka spedycji, która była na macierzyńskim. Niezwykle energiczna i ciepła osoba, którą wszyscy wprost uwielbiali. Chodziła po wszystkich pokojach, żeby się przywitać. W końcu podeszła do mnie.
– Wiola jestem – powiedziała, uśmiechając się miło. – Musimy się poznać. Zjesz ze mną dzisiaj lunch?
Skinęłam głową, niepewna, co na to Magda: nawet na mnie nie spojrzała.

Okazało się, że Wiola – straszna gaduła – mieszka niedaleko mnie. Zaproponowała, że może mnie podrzucać do pracy.
– Z powrotem też – powiedziała. – Tyle że ja wychodzę godzinę wcześniej niż wszyscy. Wiesz, jestem karmiącą matką.
Następnego dnia skorzystałam z jej oferty. Nie miałam nic do roboty, a siedzieć z Magdą też mi się specjalnie nie uśmiechało. Wiola od razu się domyśliła, że nie mam łatwo z tą wredną jędzą.
– Znam Magdę od dawna – powiedziała, pewnie prowadząc samochód. – Właściwie to ja, ona i Mariusz jako pierwsi pracowaliśmy w tej firmie. Tak, Magda ma trudny charakter. I mam wrażenie, że z roku na rok jest coraz gorzej. Zrobiła się złośliwa, podejrzliwa, no i potrafi ludziom nieźle dokuczyć.
– Wiem coś na ten temat – przytaknęłam. – Na początku nawet dobrze mi się z nią układało, ale teraz jest okropnie. A najgorsze jest chyba to, że ja tak naprawdę nie wiem, o co jej chodzi.
– Ja się chyba domyślam – Wiola spojrzała w lusterko i płynnie zmieniła pas. – Mam wrażenie, że ona jest zazdrosna. Znasz się z Mariuszem, przyszłaś do pracy jako jego protegowana.
– Ale mnie przecież z nim nic nie łączy! – aż krzyknęłam z oburzenia. – No coś ty! To przecież mąż mojej koleżanki.

Nie o to chodzi – uśmiechnęła się Wiola. – Magda od lat nie ma faceta i to ją mocno frustruje. Już dawno zauważyłam, że wszystkie młode i ładne dziewczyny z góry mają u niej przerąbane. Mężatki też. W dodatku, z jej charakterkiem, nie tylko nie może znaleźć mężczyzny, ale i przyjaciół ma niewielu. O ile mogłam się zorientować, ciebie w firmie wszyscy lubią, a jej nie. No i denerwuje ją fakt, że znasz Mariusza prywatnie. On się tobą zajmuje, pomaga ci w pracy, rozmawia z tobą. Czyli ma mniej czasu dla Magdy. W pewnym sensie zabrałaś go jej.

„To przecież chore – pomyślałam z niesmakiem. – Jak można zachowywać się w taki sposób? Nie rozumiem tego…”
– I co mam z tym zrobić? – spytałam.
– Nic – Wiola wzruszyła ramionami. – Jeżeli chcesz tutaj dalej pracować, zaciśnij zęby i nie zwracaj na nią uwagi. Ale jeżeli nie jesteś wystarczająco silna, to radziłabym ci poszukać innej pracy. Magda się nie zmieni i prędzej czy później cię wykończy. Jak te wcześniejsze dziewczyny.
– To czysty mobbing! – krzyknęłam. Prezes tego naprawdę nie widzi?
– Pewnie widzi – westchnęła Wiola. – Ale Magda jest specjalistką. Wysokiej klasy i z niewielką pensją. Takiej drugiej nie znajdzie. Poza tym pewnie słyszałaś, że dostała tę pracę „po linii rodzinnej”.

Załamałam się. Chyba rzeczywiście nie mam wyjścia – trzeba się intensywnie porozglądać za inną robotą, bo inaczej wykończę się nerwowo. Nie jestem wystarczająco silna. Co za podły babsztyl – tak tyranizować wszystkich. Niech to szlag!

Więcej prawdziwych historii:
„Żona nie akceptuje narzeczonego córki, bo ma patologiczną rodzinę. Nie wie, że też jestem ze społecznego marginesu”
„25 lat temu chłopak zostawił mnie bez słowa. Okazało się, że w tajemnicy przed wszystkimi został księdzem”
„Złapałam męża na dziecko. Zaczął mnie zdradzać i poniżać, bo nigdy mnie nie pokochał”
„18 lat temu oddałam syna do domu dziecka. Nie wiem, czy dożyję następnych świąt, więc chciałabym go odnaleźć”

Redakcja poleca

REKLAMA