„Teść przez 23 lata tępił mnie jak karalucha, a dziś ten sam człowiek uratował mi życie. Wydał na mnie ostatni grosz”

Mężczyzna, którego uratował teść fot. Adobe Stock, InsideCreativeHouse
„Od początku naszego związku robił wszystko, żeby ją do mnie zniechęcić. Uzyskał jedynie to, że Asia zrobiła mu awanturę, w czasie której zagroziła zerwaniem kontaktów, jeśli nie przestanie się mnie czepiać. Widziałem, jak jest jej ciężko, bo kochała nas nad życie”.
/ 10.06.2022 08:15
Mężczyzna, którego uratował teść fot. Adobe Stock, InsideCreativeHouse

– Musimy porozmawiać – powiedział, wchodząc bez pytania.

„Nie! Nie teraz – pomyślałem. – Nie mam głowy do twoich kazań ani siły, żeby wysłuchiwać twoich opowieści, co zrobiłbyś na moim miejscu. Staram się, jak mogę. Nawet w tym stanie… Choć z bólu ledwo jestem w stanie wysiedzieć”.

– Usiądę – stwierdził i nieproszony przysiadł na krześle obok mnie. – Kozaki dla Ch.? – wskazał na buty, które rozciągałem od kilku dni.

Nie zdziwiło mnie, że zgadł, do kogo należały. Był szewcem przez prawie pięćdziesiąt lat, zaczynał jeszcze jako szesnastoletni czeladnik, więc mógłby z zamkniętymi oczami nie tylko rozpoznać obuwie klientów, ale także je naprawić. Nie to co ja! Gryzipiórek z piętnastoletnim stażem. Aż zagotowało się we mnie na myśl, co nastąpi po tym pytaniu, lecz teść tylko chrząknął.

– Ja nie o tym – powiedział.

– A o czym tata chce rozmawiać? – zapytałem przez zaciśnięte gardło.

– O twojej chorobie – chrząknął ponownie. – Obaj wiemy, jak jest między nami, i nie przyszedłem tutaj się ciebie radzić, tylko powiedzieć, że dam ci te brakujące 178 tysięcy na leczenie.

Omal nie upuściłem kopyta do rozciągania, słysząc to zdanie. Może mam omamy? Może mi się pogorszyło i wyobraziłem sobie teścia, a tak naprawdę jestem tutaj sam? Onkolog uprzedzał, że przy glejaku drugiego stopnia mogą się dziać dziwne rzeczy. W zasadzie powinienem wrócić do domu i się położyć – ostrożnie odstawiłem narzędzie na blat i zerknąłem na stojące obok krzesło.

Asia zawsze stała za mną murem

Wciągnąłem rękę. Był tam, siedział zgarbiony w tej swojej pocerowanej kurtce, której nie pozwalał nam wyrzucić. Wyglądał jak starzejący się lump i on chciał mi sfinansować leczenie w Monachium? Skąd niby miałby wziąć taką sumę zwyczajny szewc, mając 1800 zł emerytury?

– Zaoszczędziłem 12 tysięcy, a na resztę wziąłem kredyt pod zastaw domu – dokończył zdanie.

– Ojciec zwariował?! Zastawił dom?! – poderwałbym się ze stołka, gdyby nie nagły ucisk w skroni.

Chyba dostrzegł grymas na mojej twarzy, bo chwycił mnie za ramię i przytrzymał na miejscu. Z jego strony była to niespotykana czułość, więc zamilkłem i skupiłem się na oddychaniu, próbując bez lekarstw powstrzymać ból.

Teść czekał spokojnie, aż się uspokoję, a gdy doszedłem do siebie, wyjaśnił mi powody swojej decyzji. Przede wszystkim uznał, że stary człowiek nie potrzebuje tak dużego domu. Uśmiechnąłbym się, gdyby nie ćmienie w skroni, bo dotąd uwielbiał terroryzować mnie spadkiem, którego nigdy nie zobaczę.

Robił wszystko, żeby ją do mnie zniechęć

Dla niego zawsze byłem adopciakiem (jak nazywał mnie z racji tego, że w dzieciństwie zostałem adoptowany), podrzutkiem, który podstępem uwiódł jego śliczną jedynaczkę, próbując wżenić się w porządną rodzinę.

Od początku naszego związku, czyli od jakichś 23 lat, robił wszystko, żeby ją do mnie zniechęcić. Uzyskał jedynie to, że Asia zrobiła mu awanturę, w czasie której zagroziła zerwaniem kontaktów, jeśli nie przestanie się mnie czepiać.

Widziałem, jak jest jej ciężko, bo kochała ojca nad życie, więc tym bardziej doceniałem jej postawę. Była drobna posturą, ale silna charakterem, co udowadniała każdego dnia podczas mojej choroby.

Guz okazał się bardzo odporny na chemioterapię. W zasadzie lekarze w Polsce kazali mi modlić się o cud, sugerując jednocześnie eksperymentalną terapię protonową. U nas stosowaną jedynie w jednym ośrodku, do którego ustawiały się długie kolejki, a ja czasu miałem niewiele, bo szybko się rozrastał.

W reakcji na ich słowa Asia natychmiast poszukała odpowiedniej fundacji, opisała moją historię, założyła mi subkonto i ogłosiła zbiórkę pieniędzy na leczenie. Zrobiła wszystko, żeby nagłośnić naszą historię, ale w ciągu trzech miesięcy uzbieraliśmy jedynie 22 tys. zł.

Dla nas osobiście była to ogromna kwota, ale w rzeczywistości wystarczyła na opłacenie pierwszej wizyty w Monachium i kilku badań, lecz już nie na dalszy ciąg leczenia.

Oboje staraliśmy się nie pokazać sobie nawzajem ani tym bardziej dwójce naszych dzieci, jak bardzo czujemy się rozczarowani. Ludzie w naszej miejscowości nie byli zamożni, więc choć wszyscy mnie tu znali i lubili, nie mogli wiele pomóc.

Lubiłem też swoich klientów i nasze miasteczko

Asia zastanawiała się nawet, czy nie poprosić proboszcza, żeby przekazał dla mnie zyski choćby z jednej niedzielnej tacy, lecz zabroniłem jej żebrać. Kolejnym jej pomysłem była przeprowadzka całą rodziną do Niemiec.

Ona poszukałaby tam jakiejkolwiek pracy, a ja miałbym szanse zyskać ubezpieczenie i możliwość darmowego leczenia. Widziałem, że bardzo zapaliła się do tego pomysłu, ale zarówno mnie, jak i jej ojcu nie w smak był taki obrót spraw.

Teściowi pewnie serce się krajało na myśl o rozstaniu z ukochaną córką i wnukami, a ja… Mimo trudnych relacji z teściem kochałem przejęty po nim zakład i swoją pracę. Lubiłem też swoich klientów i nasze miasteczko. Może fakt, że byłem adoptowany i nie znałem swoich korzeni, sprawił, że tak bardzo zżyłem się z tym miejscem?

W zasadzie tamtego dnia poszedłem do zakładu, żeby nie tyle dokończyć dwa ostatnie zlecenia, ile zastanowić się, jak zdobyć potrzebne pieniądze, nie wyprowadzając się z rodzinnych stron.

Gdyby nie chodziło o mnie, sprzedałbym nerkę albo wyjechałbym do pracy za granicę, ale tak… Żyliśmy w trzypokojowym mieszkaniu na kredyt, więc o kolejnej dużej pożyczce nie było mowy. I wtedy właśnie przyszedł teść, nie czekając na zaproszenie usiadł obok mnie na krześle i powiedział o pożyczce.

– Ojciec zwariował! – powtórzyłem powoli, odzyskując panowanie nad ciałem.

– Mimo wszystko wolę, jak mówisz do mnie „tato” – zauważył i nim zdążyłem zareagować, ruszył do wyjścia. Nacisnął klamkę, po czym odwrócił się i rozejrzał po wnętrzu. – Jak wyzdrowiejesz, mógłbyś tu trochę odświeżyć. Zaznaczyć jakoś ten teren po swojemu, bo to jest twój zakład, a nie muzeum ku mojej czci.

Naprawdę chciał to dla mnie zrobić?

Roześmiałem się i dałbym głowę, że on też się lekko uśmiechnął, a może nawet miał w oczach łzy. Tego już nie wiem, bo uciekł, nim doszedłem do siebie.

– Słyszałeś? – po powrocie do domu Asia z piskiem rzuciła mi się na szyję.

– Tata! Tata! Będziesz się leczył! Wyzdrowiejesz! Już nie będzie cię ciągle bolała głowa! – dookoła nas tańczyły uradowane dzieci.

Kiedy poszły już spać, postanowiłem porozmawiać z żoną i podzielić się z nią swoimi wątpliwościami. Z jednej strony wierzyłem w powodzenie terapii, z drugiej byłbym niepoważny, gdybym nie liczył się z najgorszym. Co jeśli umrę, a teść z Asią, a może i nawet moje dzieci, zostaną z ogromnymi długami? Na to nie mogłem się zgodzić.

– Tata wziął pożyczkę za naszymi plecami, bo wiedział, że nie zgodzisz się na kolejny dług. Wszystko przewidział. Ma nawet jakiś pomysł na spłatę rat, więc, kochanie, sprawa załatwiona! – Asia zamknęła mi usta pocałunkiem.

Przed wyjazdem do Monachium, po kilku tygodniach spędzonych w łóżku na morfinie, poczułem się na tyle lepiej, żeby złożyć wizytę teściowi i podziękować mu za jego szczodry gest. Zastałem go w domu przerzucającego z fajką w ustach stare szpargały.

– Musimy tu kiedyś zrobić porządek – stwierdził, otrzepując się z kurzu. – Za dużo tu tego, za dużo wspomnień, za mało życia, jak mawiają – chrząknął swoim zwyczajem.

– Z pewnością – chciałem powiedzieć coś mądrego, ale kurz utknął mi w gardle, więc również chrząknąłem.

Wkrótce też z żoną i dziećmi zmienimy dom taty

Prychnął zdziwiony, że go naśladuję, po czym obaj wybuchliśmy śmiechem.

– Będzie dobrze, wszystko się ułoży – w którymś momencie poklepał mnie po plecach.

– Z twoją pomocą, tato, na pewno – powiedziałem z pełnym przekonaniem.

– Chciałem ci…

– Robię to dla córki, gdybyś miał wątpliwości – przerwał mi.

Ja jednak w jego głosie wyczułem fałszywą nutę i pomyślałem, że wbrew temu, co mówi, zastawił dom dla mnie.

– Idź już i zdrowiej… Dla mojej córki, rzecz jasna – rzucił, gdy wychodziłem.

Nawet nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć, że znów obaj się uśmiechnęliśmy. Od tamtej rozmowy minął rok. Jestem jeszcze słaby, ale coraz częściej zaglądam do zakładu, który zgodnie z sugestią teścia trochę unowocześniłem.

Tak jak prosił, wniesiemy w te mury więcej życia, a dokładnie rzecz ujmując – więcej naszego wspólnego życia, ponieważ po negocjacjach z bankami i długich rodzinnych rozmowach ustaliliśmy, że sprzedamy nasze mieszkanie.

Dzięki temu spłacimy dług wobec banku i wprowadzimy się do teścia po to, aby wspólnymi siłami pracować na spłatę pożyczki pod zastaw domu. I jestem przekonany, że nam się uda.

Czytaj także:
„Wolałem towarzystwo zwierzęcia od rodziny. Sam zapędziłem się w tę ślepą uliczkę, pułapkę zgorzknienia i samotności”
„Miałam kolegę z pracy za manipulatora. Myślałam, że sobie ze mną pogrywa, a on miał problemy. Postanowiłam mu pomóc”
„Zemdlałam, gdy moja przyjaciółka ogłosiła, że jest w ciąży z miłością mojego życia. To ja miałam nosić jego dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA