„Odrzuciłam awanse szefa, więc zemścił się w najgorszy sposób. Przyprawił mi gębę podrywaczki żonatych i łowczyni majątków”

molestowanie w pracy fot. Adobe Stock, zinkevych
„Dostałam wilczy bilet. Właściciele firm znali się między sobą, mieli układy z lokalnymi urzędnikami, którzy z kolei obstawiali budżetówkę, imprezowali razem i poklepywali po plecach. Jeśli były szef szepnął na mój temat złe słówko tu i ówdzie, to nie miałam szans na karierę zawodową nigdzie, nie w naszej okolicy”.
/ 31.12.2022 09:15
molestowanie w pracy fot. Adobe Stock, zinkevych

Kiedy znalazłam pierwszą pracę, byłam wniebowzięta. Nie mieszkaliśmy w dużym mieście. Bezrobocie, według oficjalnych wskaźników niskie, u nas trzymało się całkiem nieźle. Oferty pracy były na wagę złota. Dlatego skakałam z radości, gdy od pierwszego podejścia znalazłam posadę w biurze, z normalną umową o pracę, no i z pensją, która była wyższa niż minimalna krajowa. Mogłam wreszcie odciążyć rodziców i zacząć sama się utrzymywać oraz finansować swoje potrzeby.

Miałam być asystentką biura, co oznaczało wszystko i nic. W praktyce zajmowałam się recepcją, parzeniem kawy, dokumentami, siadałam też do robienia statystyk i raportów, jeśli była taka potrzeba. Nie wybrzydzałam i robiłam, czego ode mnie oczekiwano, wdzięczna, że udało mi się dostać tę pracę.

– Posiedzę w biurze kilka miesięcy, może rok – mówiłam mamie. – Zdobędę trochę doświadczenia i będę szukać dalej, może trafi się coś ambitniejszego, może w większym mieście, zobaczymy.

Od aluzji przeszedł do propozycji

Od samego początku planowałam ucieczkę, mimo że całkiem dobrze mi się pracowało. Wypłata była na czas, współpracownicy sympatyczni, atmosfera okej… Problem stanowił właściciel firmy. Facet przeżywał kryzys wieku średniego albo mentalnie wciąż był w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia… Sekretarka, asystentka, czy jakkolwiek by tę funkcję nazwać, nie powinna być kimś w rodzaju gejszy. Miałam w umowie „wykonuje inne polecenia przełożonego”, ale są jakieś granice! A poklepywanie po tyłku czy aluzje seksualne to przecież molestowanie. Co gorsza, szef moje uniki brał za zgrywanie niedostępnej, bo od zawoalowanych sugestii przeszedł do składania niestosownych propozycji.

– Miło by było, gdybyś pokazała, jak bardzo jesteś wdzięczna za taką dobrą pracę. Możemy zostać we dwójkę na nadgodziny… – mruczał, stojąc zdecydowanie za blisko, gdy robiłam kawę.

Odsuwałam się, bo niemal chuchał mi w kark.

– Okazuję to sumiennym wypełnianiem obowiązków. Czy ktoś na mnie narzekał? – pytałam na głos.

Wtedy jakby trzeźwiał i odchodził, ale wiedziałam, że za dzień czy dwa znowu wróci do tematu. Musiałam zacząć działać. Tylko jak? Zboczonego typa nie zmienię, charakteru mu nie wyprostuję. Mam donieść jego żonie? Pewnie doskonale wiedziała, jaki jest jej mąż. A jak mu wprost powiem, że nie życzę sobie takich tekstów ani obłapiania, to najprawdopodobniej stracę robotę.

Zintensyfikowałam więc poszukiwania innej pracy. To wydawało mi się prostsze i bardziej skuteczne niż nawracanie obleśnego pięćdziesięciolatka mającego się za dar niebios dla kopciuszka-sekretarki. Tyle że nie udało mi się uniknąć tego, czego się najbardziej obawiałam… 

Kilka dni po tym, jak wysłałam pierwsze CV, szef wpakował się za mną do magazynku, w którym mieliłam dokumenty w niszczarce, i już się nie certolił. Zażądał, żebym go „w pełni usatysfakcjonowała”, i wskazał na swój rozporek. 

Myślałam, że to gruby żart, i o mało nie wybuchnęłam śmiechem, ale gdy zamknął od wewnątrz drzwi, które na dokładkę tarasował swoim potężnym cielskiem, zrozumiałam, to się dzieje naprawdę. Ten zboczony oblech był gotów zmusić mnie do… brr, nawet nie chciałam o tym myśleć! Wiedziałam, że to się zdarza, i to wcale nie tak rzadko, ale… nie mnie! Byłam w szoku. I to podwójnym. Sądził, że się potulnie zgodzę? Czy może posunąłby się jeszcze dalej i zwyczajnie by mnie zgwałcił? I co dalej? By zachować pracę, miałabym zamknąć buzię na kłódkę, i znosić w pokorze kolejne napaści?

Proszę mnie natychmiast wypuścić! – zażądałam stanowczo.

Roześmiał się.

– Wyjdziemy, jak się odwdzięczysz za szansę pracy.

– Jeszcze krok, a zacznę wrzeszczeć – ostrzegłam.

Znowu się roześmiał. I zrobił krok.

– Pali się! Ratunku, pali się! – rozdarłam się jak syrena.

– Cicho bądź! – syknął i ruszył na mnie.

Jak mam walczyć z plotkami?

Skuliłam się, przemknęłam pod jego ramieniem i dopadłam drzwi. Złapał mnie od tyłu, ale wtedy mój łokieć zadziałał automatycznie, wpasowując się idealnie w jego splot słoneczny. Ten napalony, arogancki kretyn wyraźnie nie spodziewał się czynnego oporu. Stęknął, skulił się i stracił parę, a ja w tym czasie zdążyłam otworzyć drzwi i wyprysnąć na zewnątrz.

– Odchodzę! – krzyknęłam.

– Nie… to… ja cię… wywalam na… zbity pysk! – wystękał. – I nie myśl, że… znajdziesz inną pracę! Jesteś skończona!

Trzęsłam się cała, gdy wybiegałam z firmy i jechałam do domu. Tam też nie mogłam się uspokoić. Aż moja mama zaczęła wypytywać, co się stało. No to jej powiedziałam. Nie miałam siły ani powodu dłużej ukrywać tego, co wyprawiał mój szef i co przez ostatnie tygodnie przeżywałam.

– Matko boska, dziecko! – mama przeżegnała się, a potem mocno mnie przytuliła. – Czemu nic nie mówiłaś? Czemu sama to znosiłaś? Żadna praca nie jest tego warta. I musisz iść na policję, zgłosić to – przekonywała mnie. – To nie może mu ujść na sucho!

Wysunęłam się z jej ramion i otarłam łzy. Byłam dzielna, gdy się broniłam przed napastnikiem, ale rozpoczynanie całej policyjno-sądowej batalii… w naszym mieście… Chyba nie byłam aż tak mocna i odważna. Chciałam po prostu o tym zapomnieć.

– I co im powiem? Jego słowo przeciwko mojemu… Nie, nie chcę… Przepraszam, że znów ląduję na waszym utrzymaniu, postaram się jak najszybciej znaleźć nową pracę… Bo tam nie wrócę, choćby…

– Oczywiście, że tam nie wrócisz! I naprawdę, córcia, powinnaś iść na policję. Wstyd czy nie wstyd, to nie ty zrobiłaś coś złego. Zrobisz, jak zechcesz, ale ja bym to zgłosiła, nawet jeśli miałabym przez to problemy.

Trzeba było posłuchać mamy. Niestety, stchórzyłam i w efekcie pozwoliłam, by szef zaczął działać. Obawiając się, że go oskarżę, pierwszy mnie zaatakował. Nie na policji. Posłużył się najgorszą bronią: plotką. Po mieście zaczęły chodzić słuchy, że mój były szef musiał się bronić przed moimi awansami. Może się zakochałam, a może chciałam mieć na niego haka i potem żądać nie wiadomo czego… Sąsiadka powiedziała, że powinnam się wstydzić, a nie chodzić z podniesioną głową. A własna ciotka kazała mi iść się wyspowiadać, bo grzeszę.

Rozpłakałam się wtedy jak małe dziecko. Czułam się taka bezradna, taka zaszczuta. Dużo gorzej niż wtedy, gdy ten zboczeniec się do mnie dobierał w magazynku. Wtedy się bałam, ale mogłam działać – bronić się, kopać, gryźć, krzyczeć. A jak walczyć z plotką? Nie dam jej w twarz, by odzyskać zszarganą opinię. Załatwił mnie, drań, zemścił się, kryjąc własne podłości. Nasze miasto nie było wielkie, każda plotka, zwłaszcza tak smakowita, rozchodziła się lotem błyskawicy, i pamiętano ją do trzeciego pokolenia.

Były szef przyprawił mi gębę podrywaczki żonatych, łowczyni majątków i podstępnej szantażystki. Istna femme fatale. Ludzie szeptali za moimi plecami. Mama uznała za śmiertelnych wrogów niektóre z sąsiadek i zerwała kontakty z tą częścią rodziny, która śmiała twierdzić, że źle wychowała córkę. Tata chciał obić mordę sprawcy tej całej sromoty albo choć głupiemu Kazkowi, który chciał mi zapłacić za randkę.

A firmy, do których wysyłałam CV i listy motywacyjne, uparcie milczały. Tylko z jednej oddzwoniono do mnie, by poinformować, że… nie ma dla mnie miejsca na żadnym stanowisku i mam się nie fatygować z wysyłaniem kolejnych aplikacji, bo z góry zostaną odrzucone, gdyż nie chcą u siebie takich osób jak ja. Dostałam wilczy bilet. Właściciele firm znali się między sobą, mieli układy z lokalnymi urzędnikami, którzy z kolei obstawiali budżetówkę, imprezowali razem i poklepywali po plecach. Jeśli były szef szepnął na mój temat złe słówko tu i ówdzie, to nie miałam szans na karierę zawodową nigdzie, nie w naszej okolicy.

Ludzie woleli stanąć po stronie silniejszego

– Wiesz co, dziecko, po prostu wyjedź. Jedź tam, gdzie zaczniesz z czystą kartą. W tym grajdole, jeśli nie będziesz kombinować, i tak się niczego nie dorobisz. Najwyżej garbu… – mama starała się mnie pocieszyć, ojciec tylko kiwał głową i nerwowo pocierał dłonie.

Wciąż miał ochotę wyzwać na pojedynek typa, który chciał skrzywdzić fizycznie jego córeczkę, a jak mu się nie udało, to zniszczył jej reputację, wykańczał psychicznie…

Nie chciałam się wyprowadzać. Zamierzałam pracować w rodzinnej okolicy. Wystarczy, że na studia musiałam dojeżdżać. Chciałam tu, gdzie się urodziłam i wychowałam, żyć i założyć rodzinę. Chciałam opiekować się rodzicami na starość. Na razie byli w pełni sił i dobrego zdrowia, ale przecież nie młodnieli. Kto im pomoże, gdy ja będę mieszkać daleko?

Ale prawda wyglądała tak, że to już nie była przyjazna dla mnie okolica. Nie mogłam tu niczego zbudować, bo tutejsi ludzi wydali na mnie wyrok. Woleli stanąć po stronie silniejszego. Woleli uwierzyć odrzuconemu amantowi, który sprawił, że moje życie stało się nieznośne. Musiałam więc zweryfikować swoje plany.

Postanowiłam wyjechać. Najbliższym dużym miastem był Kraków. Wysłałam tam ze sto zgłoszeń i dostałam kilka odpowiedzi. Wybrałam najbardziej korzystną ofertę i kiedy sprawa była już pewna, znalazłam jakąś kawalerkę do wynajęcia, byle jaką, byle tylko się zaczepić, jak najszybciej zacząć na nowo, w zupełnie innym miejscu i środowisku. Gdzie nikt mnie nie zna, nie kojarzy, nie plotkuje na mój temat, nie pluje mi pod nogi, nie obraża moich rodziców, nie oskarża mnie o rzeczy, których nie zrobiłam, nie robi ze mnie przestępcy, choć przecież to ja byłam ofiarą…

W Krakowie jestem tylko jedną z wielu anonimowych osób. Znowu mogę wstawać bez lęku w sercu i spokojnie pracować. Pewnie, bywa ciężko, jak wszędzie, jest pot, czasem łzy albo złość, ale nie ma upokorzeń, tyranii ani wymagań podpadających pod paragrafy. Fakt, że moim szefem jest teraz kobieta, też nie jest bez znaczenia.

Rodzice mnie odwiedzają. Urządziłam już nieco mój pokoik z aneksem kuchennym, na piątym piętrze kamienicy, wysoko, pod skośnym dachem, ale za to z dużym tarasem, w którym zamierzam zrobić miniogród. Za każdym razem pokazuję im nowy kawałek Krakowa, magicznego miasta, który sama codziennie odkrywam. Cieszę się, że je wybrałam. Czasem pytam, czy mogłabym już wrócić do domu, na stare śmieci, ale rodzice zawsze machają ręką.

– Po co? Na co? Do czego? Tu ci, dziecko, lepiej.

Z tego, co wiem, to moja stara firma co chwilę szuka nowej asystentki. Dziewczyny się dostają i zaraz rezygnują, ale że jest o nich cicho, to pewnie tylko ja przeciwstawiłam się szefowi tak ostro. Ale nadal za słabo. Czuję się winna, bo gdybym poszła na policję, może ustrzegłabym inne dziewczyny przed zakusami tego bezwstydnego, pozbawionego skrupułów satyra.

Choć ostatecznie ta jego wredna zemsta – która napsuła mi krwi, nadszarpnęła moje nerwy i sprawiła, że wylałam morze łez – wyszła mi na dobre. Wyjechałam z mojego małego miasta, które wcale nie było takie cudowne i sielskie, jak sądziłam, i zyskałam szansę na rozwinięcie skrzydeł. Mam nadzieję, że daleko polecę.

Czytaj także:
„Szef dobierał się do mnie, a gdy zaprotestowałam, zwolnił mnie z pracy. Okazało się, że wszystko widziała jego żona”
„Koleżanki pozbyły się mnie z pracy. Byłam ich wrogiem, bo sypiałam z szefem. Nie wiedziałam, że molestował inne”
„Szef wypytywał o mój rozmiar biustu, dotykał mnie i kazał nosić kuse ubrania. Kiedy się postawiłam, ośmieszył mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA