„Syn znikał na całe noce i wydawał kasę nie wiadomo na co. Jego żona podejrzewała go o kochankę, ale było jeszcze gorzej”

mężczyzna, który ma problem hazardowy fot. Adobe Stock, Maridav
„Opowiadał, że w pracy obcięli mu pensję i dlatego przynosi coraz mniej pieniędzy. Z domu zaczęły znikać cenne przedmioty. Twierdził, że chodzi na imprezy do kolegów, ale jechał samochodem i wracał trzeźwiuteńki. Pewnego dnia synowa postanowiła pojechać za nim...”.
/ 18.03.2022 06:30
mężczyzna, który ma problem hazardowy fot. Adobe Stock, Maridav

Kiedy Kasia powiedziała, że z Jurkiem dzieje się coś niedobrego, starałam się to zbagatelizować. W małżeństwie zdarzają się różne sytuacje.

– Dziecko – przekonywałam synową – to, że wychodzi od czasu do czasu, nie znaczy, że robi coś złego. Mój świętej pamięci Krzyś też spotykał się z kolegami…

– To coś więcej – odparła. – Jurek w ogóle nie mówi, gdzie idzie, albo jakoś dziwnie się tłumaczy. Od razu widać, że kłamie.

– Myślisz, że ma kochankę?

Aż mi serce drgnęło, kiedy o tym pomyślałam. Przecież mój syn był wpatrzony w Kasię jak w obrazekI nic dziwnego, bo to śliczna dziewczyna. Ani ciąża jej nie zaszkodziła, ani poród, po dwójce dzieci wyglądała jak w dzień ślubu. Ale czy człowiek nadąży za mężczyzną?

– Nie wiem, mamo. Wiem tylko, że giną mi pieniądze. Nie, nie tłumacz mi, że może gdzieś zgubiłam, albo wydałam i nie pamiętam! – uprzedziła mój protest. – To nie jest tak, że raz czy dwa się zdarzyło. Wtedy sama bym pomyślała, że to przypadek. Ale pieniądze znikają mi z portfela bardzo często. A w dodatku Jurek daje mi coraz mniej na życie. Mówi, że w firmie obcięli im pensje…

– Co za kraj! – zawołałam. – Żeby działy się takie rzeczy?!

Kasia pokręciła głową, upiła łyk herbaty. Zauważyłam, że ręce jej drżały. Nic dziwnego. Nie zarabiała kokosów, żyli głównie z pensji Jurka.

– Mamo, chyba nie wierzysz, że w biurze projektowym tną pensje!

– A dlaczego nie? Skoro gdzie indziej dzieją się takie rzeczy?

– No dobrze, sprawdziłam, popytałam. Żadnych redukcji wynagrodzeń nie było. Jurek po prostu kłamie – Kasia westchnęła smutno. – Wiem, że to twój syn i trudno się z tym pogodzić… A najgorsze, że nie mam pojęcia, dlaczego to robi ani co się dzieje z tymi pieniędzmi.

W to już uwierzyć nie mogłam. Taki porządny człowiek jak mój syn nie mógł posunąć się do oszustwa wobec własnej żony! Coś się Kasi ubzdurało. Mimo wszystko postanowiłam jednak z Jurkiem porozmawiać. I tak jak się spodziewałam, Jurek wszystkiemu zaprzeczył.

– Co ta Kaśka wymyśla! – zirytował się. – Chyba ma za dużo wolnego czasu! Dziećmi by się lepiej zajęła!

Osłupiałam. Nerwy nerwami, lecz w taki sposób Jurek nigdy się o żonie nie wyrażał. Coś musiało być u nich stanowczo nie w porządku.

– Ona się o ciebie martwi, synku. Mówi, że wychodzisz nie wiadomo dokąd, że wracasz późno, a zdarzyło się, że i nad ranem.

– Spotykam się z kumplami. To chyba nie jest zbrodnia? Mogę ci przysiąc, mamo, że nie mam żadnej kochanki! Na krzyż mogę przysiąc.

To mnie trochę uspokoiło. Jurek był zawsze bardzo wierzący, kościół i symbole religijne traktował z wielką powagą. Skoro był gotów przysięgać, musiał mówić prawdę. Niemniej coś mnie kłuło niepokojem koło serca.

– A jak z tą twoją pensją? – spytałam jeszcze. – Naprawdę ją obcięli?

Uśmiechnął się niepewnie.

– To nie tak – powiedział cicho, jakby konspiracyjnie. – Chcę zmienić auto i odkładam trochę. Chciałem, żeby to była niespodzianka dla Kasi…

Odetchnęłam z ulgą.

Czekałam cała w nerwach

Niestety, już miesiąc później gościłam u siebie zapłakaną synową. Skarżyła się, że Jurek nie tylko nie dał jej grosza na domowe wydatki, lecz zaczęły ginąć cenne przedmioty. „Na pewno tego nie wymyślasz?” – miałam ochotę zapytać, ale powstrzymałam się. Synowa otarła łzy i powiedziała, że teraz to on już znika na całe noce.

– Podobno zaczął się w jego pracy cykl czterdziestek. To znaczy, że co chwilę ktoś kończy czterdzieści lat. Naprawdę dziwnie się zachowuje.

Nie chciałam w to wierzyć, ale też  jakie powody miałaby Kasia, żeby kłamać? Siedziała w domu, nie miała prawie koleżanek, bo poświęciła się rodzinie. A Jurek, jeśli rzeczywiście coś z nim się działo, nie doceniał, jakie ma jedwabne życie.

– No dobrze, a czego ode mnie oczekujesz? – spytałam.

– Chciałabym się wreszcie przekonać, dokąd on chodzi!

– Jeśli jest tak źle, dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? – pytanie zadałam z lekką, ale wyraźną złością, a synowa spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Jak mam zostawić dzieci? Karolek już by sobie może poradził, ale Ola ma dopiero dwa latka, mamo.

– Co proponujesz?

No więc na prośbę Kasi zostałam z dziećmi w domu, chociaż uczyniłam to wbrew sobie. Czułam się tak, jakbym uczestniczyła w spisku wymierzonym przeciwko mojemu synowi. Nie widziałam jednak innego wyjścia. A rzeczywiście przypominało to działania spiskowców.

W sobotę wieczorem czekałam w taksówce przed domem młodych. Kasia powiedziała, że Jurek wychodzi najczęściej około dwudziestej. Gdyby coś się miało zmienić, wysłałaby mi SMS-a, ja wróciłabym do siebie. Jednak rzeczywiście – parę minut po tej godzinie, mój syn pojawił się w drzwiach klatki schodowej i poszedł w stronę samochodu. Natychmiast wyskoczyłam z taksówki.

– Proszę czekać, zaraz zejdzie moja synowa! – wcisnęłam zdziwionemu kierowcy sto złotych. – Z nią się pan rozliczy z reszty albo ona dopłaci, jeśli będzie trzeba.

Pognałam do bloku. Dobrze, że było ciemno, bo inaczej Jurek mógłby mnie zauważyć. Z Kasią zderzyłam się w drzwiach na dole. Nie odezwałyśmy się do siebie, pobiegła do taksówki.

Karolek oglądał jakiś film, nie zwrócił na mnie większej uwagi, niż wymagało tego przywitanie. Ola już zasnęła, więc nie miałam co robić, poza denerwowaniem się. Po dwudziestej pierwszej wyprawiłam wnuka do łóżka i sama usiadłam przed telewizorem. Jednak z nerwów nie widziałam nawet, na co patrzę. Karolek trochę pomarudził, ale wypił kakao i wreszcie zasnął.

Wreszcie po dwudziestej drugiej zazgrzytał klucz. Zerwałam się. Na widok ściągniętej twarzy Kasi, wstrzymałam oddech.

Jednak kochanka? – spytałam po chwili, siłą się opanowując.

Żeby mój syn wydawał ostatni grosz na jakąś lafiryndę!

– Nie kochanka – Kasia przeszła do pokoju i usiadła ciężko na kanapie. – Obawiam się, że jest jeszcze gorzej.

Gorzej?! O co mogło chodzić?

– Tylko mi nie mów, że on jest… że on ma – zająknęłam się.

Spojrzała na mnie nierozumiejącym wzrokiem, a potem do niej dotarło.

– Skąd – roześmiała się z przymusem. – Jurek na pewno nie jest homo. Zresztą najlepiej będzie, jak sama zobaczysz. Taksówka czeka na dole, zawiezie cię, gdzie trzeba.

Jeszcze próbował zaprzeczać

Jurek wrócił do domu dokładnie o trzeciej trzydzieści siedem. Patrzyłam akurat na zegar. Czekałyśmy na niego obie. Miałam ochotę wyć. Co się porobiło z tym moim synem? Jak mógł coś takiego zrobić? Kasia miała przynajmniej czym się przy tym czekaniu zająć, tak przynajmniej mi się zdawało na początku. Surfowała po internecie i wyszukiwała informacje. Minę miała coraz bardziej pochmurną. I wcale jej się nie dziwiłam. To, co znalazła na interesujący nas temat, nie napawało optymizmem.

Na nasz widok Jurek stanął jak wryty w drzwiach pokoju.

– Co to ma być? – wyjąkał, siląc się na groźny ton.

– Ty nam powiedz, co to ma być – powiedziałam, zanim Kasia zdążyła się odezwać. – Gdzie byłeś, oświecisz nas łaskawie?

– Jak to gdzie? – burknął, wzruszając ramionami. – Na imprezie u Piotrka. Mówiłem przecież…

– I na imprezy jeździsz samochodem, a wracasz zupełnie trzeźwy? – tym razem pytanie padło z ust synowej. – Powiedz prawdę, kochanie, bo i tak ją znamy.

Patrzyłam z przykrością, jak policzki syna pokrywa rumieniec.

– Odczepcie się! – warknął. – To moja sprawa, do cholery.

Kasia zacisnęła zęby, powstrzymując płacz, ale ja zachowałam spokój.

– Synku – powiedziałam łagodnie jak wtedy, kiedy był jeszcze mały i czegoś się obawiał. – Wiemy, że masz problem. Bardzo poważny. Wiemy, że jesteś hazardzistą!

Poczerwieniał jeszcze bardziej, widziałam, jak ogarnia go wściekłość. Identycznie reagował mój ojciec, kiedy mama zarzucała mu, że dla wódki jest gotów zrobić wszystko. To może były inne czasy, inny nałóg, jednak jak widać uzależnienie zawsze ma tę samą „twarz”.

– Nie jestem żadnym hazardzistą – wycedził Jurek. – Czasem lubię zagrać w kasynie. To nic takiego.

– Proszę cię, synu – powiedziałam błagalnym tonem. – Nie opowiadaj bzdur, przecież widziałam, jak się zachowujesz przy stole z ruletką albo przy tych kościach.

Tak, widziałam. I przeraziłam się. Był jak w amoku, nic nie widział, nie zwracał uwagi na otoczenie. Nie musiałam się nawet bardzo ukrywać, bo poza kołem z numerkami albo zielonym suknem stołu nie widział nic. Dostrzegłam obłęd w jego oczach, zmienioną emocjami twarz. W tamtych chwilach miałam wrażenie, że to nie jest mój syn, że patrzę na obcego człowieka. Podobnie wyglądał mój ojciec, kiedy zobaczył wódkę. Chociaż… Wyraz twarzy mojego syna chyba był jeszcze bardziej przerażający.

Nie znam się na grach hazardowych, o ruletce wiem tyle, co z filmów, ale mogłam ocenić, ile pieniędzy przechodzi przez ręce Jurka. Może dla bogacza byłyby to błahe sumy, lecz dla zwykłego człowieka – fortuna.

– Masz problem – powtórzyła za mną Kasia. – Wszyscy mamy. Ty, ja, mama, nasze dzieci. Przecież niedługo nie będę miała im co dać do jedzenia! Opamiętaj się! Powiedz, gdzie jest mój pierścionek zaręczynowy? Gdzie złota bransoletka, którą mi dałeś na rocznicę ślubu? Gdzie w ogóle masz swoją obrączkę? – wyciągnęła oskarżycielsko palec, wskazując jego dłoń; schował ją szybko za plecami.

– Odegram się i wszystko wykupię – odparł pewnym głosem, a w jego oczach zobaczyłam ten sam wyraz desperacji, co w kasynie.

Było gorzej, niż myślałam. Już nawet nie starał się wypierać nałogu, robił to, co każdy uzależniony – mamił wiarą w lepsze jutro. Chciałam coś powiedzieć, lecz Kasia mnie uprzedziła.

– Odegrasz się, powiadasz? – syknęła; oczy płonęły jej wściekłością. – Odegrasz się? – powtórzyła z taką drwiną i jadem, że mnie zmroziło. – W takim razie powodzenia. Ja się pakuję, biorę dzieci i wyjeżdżam do Szczecina, do moich rodziców! I występuję o rozwód! Nie mam zamiaru łożyć na twój nałóg ani płacić twoich długów. A właśnie! Powiedz, kochany, na ile i u kogo jesteś zadłużony? I kiedy wpadną tutaj napakowane łyse karki, żeby upomnieć się o należność? Jutro? Za tydzień?

Jurek poczerwieniał, ale tym razem nie ze złości, raczej ze wstydu. Jego wzrok stał się normalny.

– Nie mam jeszcze takich wielkich długów – powiedział spokojnie. – Nie musisz się bać.

– Wiesz, co jest okropne w tym, co powiedziałeś? – teraz ja zabrałam głos. – Słowa „jeszcze” i „takich wielkich”. Ciekawe, kiedy uznasz, że takie są.

Kasia wyjęła z szafy neseser, zaczęła wrzucać do niego rzeczy dzieci.

– Jezu – Jurek przeraził się. – Co robisz?! Przestań, kochanie!

– To, co powinna – musiałam być twarda, chociaż to był mój syn! – Na jej miejscu też bym tak postąpiła.

Klapnął ciężko na kanapę, schował twarz w dłoniach. Wyglądał w tej chwili jak kupka nieszczęścia. Kasia z zaciętymi ustami pakowała neseser.

– Tak – powiedział w końcu Jurek po kilku minutach, nie podnosząc głowy. – Mam problem… wiem to od dawna… Tysiąc razy przysięgałem sobie, że z tym skończę, tylko że to silniejsze ode mnie.

Kasia zatrzymała się w pół ruchu, spojrzała na niego.

– To uzależnienie można leczyć – powiedziała ochrypłym z emocji głosem. – Ale trzeba chcieć.

– Chcę się leczyć – wyszeptał Jurek.

Jak się okazało, terapia uzależnienia od hazardu jest trudniejsza niż leczenie alkoholizmu, a nawet narkomanii. I proces odwyku trwa o wiele dłużej. To wszystko Kasia znalazła w internecie, ale w rzeczywistości okazało się jeszcze trudniejsze, terapeuta nie pozostawiał złudzeń.

Dlatego po pierwszej fazie leczenia, kiedy mój syn musiał regularnie spotykać się z fachowcami, niedostępnymi poza dużym miastem, wyprowadzili się z Warszawy do miejscowości, w której nie ma kasyn, żeby Jurek nie miał pokus na miejscu. Może tak będzie łatwiej, chociaż tęsknię za nimi bardzo.

Na razie wszystko jest na dobrej drodze i mam nadzieję, że Jurek wytrwa. Tak właśnie – mam nadzieję, bo teraz wszystko jest już tylko w jego rękach. Musisz wytrwać, synku.

Czytaj także:
„Macocha stawała na rzęsach, bym ją zaakceptowała. Nie było szans. Czekałam na powrót matki, której nawet nie pamiętałam”
„Wnuczka była wynikiem wpadki. Teraz jej rodzice założyli nowe rodziny, a całe wychowanie spadło na nas – dziadków”
„Ojciec Martynki próbuje kupić miłość córki. Funduje jej drogie prezenty i zagraniczne wyjazdy. Ja nie mam na to kasy”

Redakcja poleca

REKLAMA