„Radek najpierw potrącił mnie autem, a później został moim mężem. Do końca życia będę rozmyślać, czy to nie z litości”

kobieta, która ma wątpliwości fot. Adobe Stock, motortion
„Coś nie daje mi spokoju. Wszyscy mówią, że Radek mnie kocha. Ale czasem zastanawiam się, czy tak jest naprawdę. Mam jedną nogę krótszą, blizny na całym ciele. Nigdy nie będę sprawna. Jak można mnie kochać? A on… Może to tylko wyrzuty sumienia?”.
/ 11.04.2022 04:26
kobieta, która ma wątpliwości fot. Adobe Stock, motortion

Zbierało się na burzę, czułam to w biodrze. Rwący, przykry ból, którego niczym nie można było zwalczyć. Proszki tylko trochę go uśmierzały. Ale najwyższa pora je wziąć, bo wiedziałam, że z czasem będzie jeszcze gorzej. Z trudem podniosłam się z fotela i zaczęłam kuśtykać w kierunku kuchni. Robert oderwał się od telewizora i spojrzał na mnie czułym spojrzeniem.

– Znów boli? – zapytał i wstał z wersalki. – Siedź, kochanie, ja przyniosę tabletkę. I może termofor, ciepło ci pomoże.

Wróciłam na fotel, z wdzięcznością przyjmując jego pomoc. Robert jest taki kochany, troskliwy, opiekuńczy. Wiem, że ma wyrzuty sumienia, bo w sumie to przez niego tak cierpię.

Osiem lat temu przechodziłam przez jezdnię, po pasach, gdy nagle zza zakrętu wyjechał samochód. Było już szarawo, mżył deszcz, a ja ubrana byłam w ciemną kurtkę. Za późno mnie zauważył, nie miał szans zahamować. Niewiele pamiętam z samego wypadku. Pisk opon i oślepiające mnie światła reflektorów.

Obudziłam się w szpitalu, podłączona do rurek, z unieruchomioną nogą, rękami, potwornym bólem głowy. Nie mogłam oddychać, bo za każdym razem, gdy nabierałam powietrza, coś mnie rozrywało w środku. Przy moim łóżku pojawiła się pielęgniarka, za chwilę przybiegł lekarz. Powiedział, co się stało, bo wtedy ja nic nie pamiętałam. I wyjaśnił:

– To się zdarza, z czasem pewnie przypomni sobie pani jakieś szczegóły. Na razie proszę się nie denerwować, nie myśleć o niczym. Ma pani złamane ręce, pęknięte zebra i kość miednicy. No i kość udową. Doznała też pani urazu głowy i tego obawialiśmy się najbardziej.

Okazało się, że byłam nieprzytomna przez ponad tydzień. Lekarze stwierdzili wstrząśnienie mózgu i z niecierpliwością oczekiwali na moje wybudzenie ze śpiączki. Na szczęście kolejne badania nie wykazywały ani zmian, ani krwiaków. Ale spędziłam wtedy w szpitalu kilkanaście tygodni.

Ręce i żebra szybko się zrosły, natomiast noga…

– Kość miednicy ładnie się goi – powiedział lekarz podczas któregoś obchodu. – Ale biodro i kość udowa były potrzaskane. Nie wdało się żadne zakażenie, implanty się przyjęły. Wszystko się okaże, jak zdejmiemy gips.

Nie pytałam, co się okaże, bo wiedziałam, czułam. Wszyscy się bali, czy będę mogła chodzić. Moja mama, przerażona, przyjeżdżała do mnie co tydzień i z niepokojem patrzyła w oczy lekarzowi. Siostra przeprowadziła z nim rozmowę, po której wróciła blada i ze sztucznym rozbawieniem coś tam mówiła.

Ale najbardziej chyba denerwował się Radek. Martwił się o mnie i miał wyrzuty sumienia. Bo to on siedział za kierownicą tamtego samochodu. Zatrzymał się, nie uciekł, przytomnie wezwał karetkę, nie próbował mnie podnosić.

Lekarze stwierdzili, że wykazał zimną krew i dużo rozsądku, bo przy moich urazach mógł zrobić mi dodatkową krzywdę. W szpitalu pojawił się po kilku dniach, gdy jeszcze byłam nieprzytomna. I od tamtej pory przychodził codziennie.

Nie docierało do mnie, co mi zrobił

Gdy odzyskałam świadomość, a lekarz pozwolił mu się ze mną zobaczyć, od razu wszystko mi opowiedział.

– To moja wina. Chcę pani w jakiś sposób pomóc. Finansowo, o ile będę mógł. Mój brat jest rehabilitantem, po leczeniu zajmie się panią. Nie proszę o wybaczenie, bo sam siebie na pewno nie rozgrzeszę. Ale proszę, by mi pani pozwoliła tu przychodzić.

Zgodziłam się, chociaż myślę, że byłam po prostu zbyt oszołomiona, żeby go wyrzucić i przekląć. Nie docierało do mnie, co mi zrobił. A kiedy mijały dni i tygodnie, a ja byłam coraz bardziej świadoma tego, co mnie czeka, jednocześnie uczciwie nie mogłam obwiniać tylko jego. To ja, jak senna mucha, wylazłam na pasy.

Sama jestem kierowcą i wiem, jak słaba jest widoczność w takie deszczowe dni, jak trudno zahamować na śliskiej jezdni. A ja byłam w dodatku ubrana w czarny strój – zlewałam się z otoczeniem. Nikt by nie wyhamował na jego miejscu. Nawet gdyby jechał te 20 kilometrów na godzinę wolniej…

Więc on przychodził prawie codziennie – z wyjątkiem weekendów, kiedy przyjeżdżała moja rodzina. Myślałam, że po prostu chce nam dać więcej swobody. Ale potem dowiedziałam się, że moja matka go przeklęła, powiedziała, że nie chce go widzieć, że nigdy mu tego nie daruje.

Ona mieszkała w innym mieście, musiała chodzić do pracy, więc mogła mnie odwiedzać tylko w wolne dni. W pozostałe był Radek. Opowiadał o wszystkim, co dzieje się na świecie. Jak powoli przemija lato, jak zaczyna się jesień. Gdzie robią remonty na drodze i co grają w kinach.

Gawędziarzem był wspaniałym. Przynosił też książki i czytał mi je. Robił wspaniałe ciasta – gotować nie umiał, jak twierdził, ale zawsze coś dla mnie upiekł. Śmiałam się, że mnie utuczy, jak prosię. A on mówił, że uwielbia patrzeć, jak jem.

Nie wiem, kiedy się w nim zakochałam, ale uświadomiłam to sobie pewnego dnia. Gdy nie przyszedł. Najpierw się wkurzyłam, a potem zdenerwowałam. Może coś mu się stało? A może… Może po prostu już do mnie nie przyjdzie.

Leżałam i zastanawiałam się, jak teraz będzie wyglądać moje życie. Nie chodzi o nogę, tylko o Radka. Przecież gdy wyjdę ze szpitala, on przestanie się mną opiekować. A ja będę tęsknić… Może powinnam mu powiedzieć, że już nie chcę go widywać? Nie, tego nie dałabym rady zrobić.
I właśnie gdy pogrążałam się w tej rozpaczy, on nagle wpadł do pokoju z bukietem kwiatów. Za nim wbiegła zdenerwowana pielęgniarka.

Byliśmy sobie pisani?

– Proszę pana, mówiłam, że nie można – tłumaczyła nerwowo. – Zaraz będzie obchód, odwiedziny są tylko do osiemnastej. Bardzo proszę, niech pan przyjdzie jutro. Żona na pewno zrozumie, przecież jest pan codziennie, widzi, jak ją pan kocha. Proszę wyjść!

Popatrzyliśmy na siebie. Ja zamarłam, słysząc słowa pielęgniarki. On też, zatrzymał się w pół kroku, a potem odwrócił się do niej i powiedział:

– Ja właśnie w tej sprawie, zaraz wyjdę.

Burknęła coś pod nosem i wyszła. A Radek spojrzał na mnie i powiedział:

– Wiesz, na początku przychodziłem, bo czułem, że powinienem, że tak trzeba. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Najpierw ukrywałem to sam przed sobą. Ale wreszcie musiałem przyznać, że cię kocham. Obiecuję, nie będę ci się narzucał. Chciałem tylko, żebyś wiedziała...

Milczałam oszołomiona, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam szczęśliwa, a jednocześnie się bałam. Ale w tym momencie przyszła pielęgniarka i powiedziała, że lekarz już idzie. Radek tylko zdążył zapytać, czy może przyjść jutro. Kiwnęłam głową, że tak…

A teraz… Siedzę w fotelu i czekam, aż zaczną działać proszki przyniesione przez Radka. Mojego kochanego męża. Był przy mnie, gdy zdjęli mi gips i okazało się, że mogę chodzić, ale będę utykać.

Gdy rehabilitant pomagał mi stanąć na nogi, a ja wyłam z bólu, smarował mi maściami pokiereszowany bok, żeby blizny były mniejsze. I teraz jest przy mnie, gdy zmiana pogody powoduje okropne bóle. W takie dni jak dziś jestem do niczego. Marudna, jęcząca. On to znosi. Patrzy na mnie z taką miłością, że staram się być silna i mniej narzekać.

Jednak coś nie daje mi spokoju. Wszyscy mówią, że Radek mnie kocha. Ale czasem zastanawiam się, czy tak jest naprawdę. Mam jedną nogę krótszą, blizny na całym ciele. Nigdy nie będę sprawna. Jak można mnie kochać? A on… Może to tylko wyrzuty sumienia? Może jest ze mną, opiekuje się mną z litości?

Ból powoli mija, staje się znośny. Radek to wychwytuje, podchodzi i pyta:

– Lepiej, kochanie? To może zrobię kolację i zjemy razem, przy świecach.

Nigdy nie będę miała pewności, czy gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, to on chciałby ze mną być. To głupie... Mam cudownego męża. Kocham go. Nie wiem, po co mi ta pewność, której nigdy nie zdobędę.

Czytaj także:
„Po śmierci żony nie sądziłem, że kogoś pokocham. Marianna najpierw kupiła serce ukochanego wnuka, a później moje”
„Chwila zapomnienia sprawiła, że popełniłam wielki błąd. Przespałam się z o 12 lat młodszym synem przyjaciółki”
„Myślałam, że znalazłam córce świetną pracę. Tymczasem jej szef, a mój dawny kolega, złożył jej niemoralną propozycję”

Redakcja poleca

REKLAMA