Moja opowieść pod wieloma względami może się wydawać przeniesiona z innego świata – głównie dlatego, że wszystko wydarzyło się przed pandemią, gdy szkoły działały na normalnych zasadach, lekcje odbywały się w klasach, a wycieczki były jak najbardziej dozwolone.
Nauczyciele również spędzali ze sobą mnóstwo czasu, przesiadując w pokoju nauczycielskim albo snując się korytarzami podczas przerw czy dyżurów. Zamknięci ze sobą na wiele godzin, skazani wyłącznie na swoje towarzystwo… A tak ścisłe kontakty między współpracownikami mogą się bardzo różnie skończyć.
Po weekendzie zawsze wracałem do pracy pełen energii. Zdążyłem odpocząć od uczniów, zrelaksować się i przypomnieć sobie, dlaczego lubię uczyć. No i zawsze się trochę stęskniłem – zarówno za dzieciakami, jak i kolegami oraz koleżankami z pracy. Gdy tylko przekroczyłem próg pokoju nauczycielskiego, od razu poszukałem wzrokiem Oli. Z młodą matematyczką dogadywałem się najlepiej, łączyło nas poczucie humoru oraz zbliżony wiek.
Ola była nieobecna, jednak to nie jedyny fakt, jaki od razu rzucił mi się w oczy. W sali panowało powszechne poruszenie. Nauczyciele żywo dyskutowali o czymś w kącie przy służbowym czajniku. Pierwszym miejscu, w którym wymieniano plotki.
– Dzień dobry, jak minął koleżankom weekend? – przywitałem się, sięgając po swój kubek i torebkę Earl Greya.
W odpowiedzi otrzymałem komplet zagadkowych spojrzeń. Pani Ela od geografii wydawała się aż wibrować z podniecenia, pani Alina od chemii wyglądała na zasmuconą, a pani Gosia, starsza stażem matematyczka, chyba była zła. Tylko stojący z boku fizyk wydawał się znudzony.
– Zastanawiamy się właśnie, kto weźmie zastępstwo za Olę – poinformowała mnie pani Ela.
– Ja się chyba domyślam – mruknęła kwaśno pani Gosia. – Na pewno nie przyjmą nikogo nowego w połowie semestru. Oby chociaż zapłacili za nadgodziny… Nie dam się drugi raz nabrać na odbiór godzin w urlopie. I tak nigdy nie mam kiedy go wykorzystać.
– Nie ma Oli? – zdziwiłem się, udając, że tego nie zauważyłem. – Coś się stało?
– Ojej, to ty nic nie wiesz? – zatroskała się pani Ela, a pani Alina nie wiadomo z jakiego powodu rzuciła mi współczujące spojrzenie. – Ola jest w ciąży.
Stanąłem przed Olą i poczułem się jak idiota
Poczułem, jak pokój nauczycielski nagle oddala się ode mnie w szybkim tempie, a podłoga ucieka spod stóp. Szybko jednak przywołałem się do porządku, nie mogłem się z niczym zdradzić. Odchrząknąłem.
– Ach, tak? – zapytałem spokojnie.
– Podobno to już czwarty miesiąc – pospieszyła z informacją pani Ela. – Dobrze się z tym kryła, prawda? Spryciula! Zwróciłam uwagę, że inaczej się ubiera, ale nigdy nie pomyślałabym, że… A ona ukrywała taką bombę!
– Niestety, źle się poczuła i do końca semestru nie wróci – dodała druga matematyczka, na którą spadł obowiązek prowadzenia lekcji za koleżankę. – Później pewnie też nie… Urlop macierzyński.
– Biedactwo – westchnęła empatycznie pani Alinka, najmilsza ze wszystkich. – Ciąża jest zagrożona, musi leżeć aż do rozwiązania. Zapewne całkiem sama, dopiero co żaliła się, że jej mąż tyle pracuje – otrzymałem od chemicy kolejną ważną informację i jeszcze jedno spojrzenie. Miałem tego dość.
– Teraz dopiero chłop zacznie brać nadgodziny, dzieci kosztują – pokiwała głową pani Ela i nagle rozmowa skręciła na wysokie koszty życia, niskie pensje i ogólnie ciężkie życie pracowników systemu oświaty.
Byłem wolny, choć nie do końca – pani Alinka nadal śledziła mnie uważnie wzrokiem. Coś musiała wiedzieć albo przynajmniej czegoś się domyślała. Tym bardziej nie mogłem zdradzić się najmniejszym gestem. Nie chciałem jeszcze bardziej nakręcać plotek.
Cieszyłem się za to, że tego dnia wcześniej kończę lekcje. Musiałem odbyć ważną wizytę domową...
Stałem przed drzwiami mieszkania Oli jak idiota. Zapukałem raz, drugi, trzeci… Nic. Jeżeli liczyła, że się zniechęcę, to bardzo się myliła. Przecież wiedziałem, że tam jest. Zadbały o to nasze wspólne znajome.
Zacząłem walić w drzwi z większą werwą.
– Wpuść mnie! – zawołałem. – I tak nie odejdę, najwyżej poczekam na wycieraczce na powrót szczęśliwego małżonka…
Groźba w końcu zdziałała cuda. Nie wiedziałem wprawdzie zbyt wiele o ciężarnych kobietach, ale gdzieś słyszałem, że powinny rozkwitać… Ola wyglądała jak z krzyża zdjęta. Blada, z podkrążonymi oczami i zdecydowanie zbyt chuda, na co zwróciły uwagę bardziej ode mnie doświadczone nauczycielki.
– Czego chcesz? – warknęła.
– A jak myślisz? – skontrowałem.
– Skąd wiesz? – zadała kolejne pytanie.
– Wszyscy wiedzą – wzruszyłem ramionami. – Czy możemy porozmawiać jak ludzie? Długo zamierzasz trzymać mnie na progu?
Pojawiło się dużo pytań, ale żadne nie należało do tych naprawdę istotnych. Wszedłem za Olą do salonu, gdzie padła na kanapę i zawinęła się w koc. Nie poprosiła mnie, żebym usiadł. Sam musiałem się jakoś odnaleźć w sytuacji. Wybrałem fotel w drugim końcu pokoju.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – odezwałem się po chwili zmęczony tym, że kompletnie ignoruje moją obecność.
– Po co? – prychnęła.
– Chyba powinienem wiedzieć.
– To twoje zdanie.
– Ale jeśli to moje…
– Przestań! – przerwała mi agresywnie.
Siedzieliśmy w ciszy, zakłopotani, bardzo oddaleni od siebie. Ola nawet na mnie nie patrzyła. Wierciła się pod kocem, jakby nie mogła się wygodnie ułożyć. Poprawiała poduszki wokół siebie. Bawiła się obrączką na serdecznym palcu.
Zdenerwowanie unosiło się nad nią obłok
A nie zawsze tak było. Jeszcze całkiem niedawno sprawy między nami przedstawiały się zupełnie inaczej. Pewnie dlatego tak bardzo mnie to bolało…
Zacząłem pracę na początku semestru. Wcześniej przepracowałem pięć lat w innej placówce, ale nie bardzo mi się tam podobało. W podstawówce jest ciężko, liceum to inna bajka. Pewnie odszedłbym z zawodu, gdyby nie trafiła mi się ta propozycja. A gdy jeszcze pierwszą osobą, którą spotkałem pierwszego dnia, okazała się Ola… Wiedziałem, że nigdzie się stamtąd nie ruszę.
Chociaż nie, trochę naginam fakty. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem Olę, pomyślałem, że jest uczennicą, a ja będę mieć poważne problemy. Taka młoda, taka śliczna… Na szczęście odezwała się i rozwiała wszelkie moje wątpliwości.
– Witamy na pokładzie – wyciągnęła do mnie rękę. – Ty pewnie jesteś tym nowym historykiem?
– Ja… Tak, jestem. Mam na imię Michał. Jak się domyśliłaś?
– Czekałam na ciebie – uśmiechnęła się tak, że na moment przestałem jasno myśleć. – Mam ci wszystko pokazać i powiedzieć, co i jak. Spodoba ci się tutaj, szkoła cieszy się dobrą renomą, a warunki zatrudnienia są więcej niż w porządku.
Nie musiała mnie przekonywać, wszystko od razu mi się spodobało. Śliczna Ola najbardziej. Jestem romantykiem, a to schorzenie nieuleczalne. Całymi latami czekałem na taką kobietę jak ona. Wesołą, dowcipną, mądrą. Nie mogłem uwierzyć, że z takim umysłem postanowiła zostać nauczycielką.
– Lubię uczyć, nic na to nie poradzę – wzruszyła ramionami.
W nowej pracy została moją nieoficjalną przewodniczką. Towarzyszyła mi na dyżurach i w pokoju nauczycielskim. Jakoś tak się złożyło, że nasze okienka często się pokrywały. Ola śmiała się z moich żartów i nigdy nie brakowało nam tematów do rozmowy. Było coś między nami, nie dało się tego nie zauważyć.
Prawdziwa chemia, iskra, napięcie
Nie wiedziałem jednak, że znajduję się na z góry przegranej pozycji. Dopiero gdy w pierwszym tygodniu października Ola wróciła po weekendzie z obrączką na palcu, uświadomiłem sobie, że nic o niej nie wiem. Nigdy nie wspominała o narzeczonym, najmniejszym choćby słówkiem nie zasugerowała, że jest zajęta.
Nie potrafię wyrazić, jak bardzo czułem się skołowany jej zachowaniem.
– To było długie narzeczeństwo, straciliśmy już nadzieję, że coś z tego będzie – wyjaśniła mi usłużnie nauczycielka chemii, pani Alina. Odniosłem wrażenie, że rozumie moje uczucia. Często widywała nas razem na dyżurach i z zachowania Oli musiała wyciągnąć podobne wnioski. – Podobno to zły znak – dodała, patrząc na mnie uważnie. – Mówią, że długie narzeczeństwo wróży rychłe rozstanie.
Nie obchodziły mnie gusła, ale wiedziałem jedno: dobrze odczytałem sygnały, a Ola nawet po ślubie wysyłała ich sporo.
Nie zachowywała się jak mężatka. Nie, kiedy byliśmy sami, kiedy patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, kiedy niby przypadkiem chwytała mnie za ramię i pochylała się w moją stronę. I na pewno nie wtedy, kiedy zabraliśmy klasę 2c na dwudniową wycieczkę z noclegiem. W takich okolicznościach to uczniowie powinni korzystać z okazji: przemycać alkohol, krążyć nocą po pokojach i zapominać drogi do swojego łóżka.
Cóż, tym razem to my, opiekunowie, okazaliśmy się gorsi niż dzieciaki. A ta pełna wrażeń noc wydarzyła się dokładnie cztery miesiące temu.
– Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz – powiedziała zwinięta na kanapie Ola, wciąż unikając mojego wzroku, choć myślała zapewne o tym samym, co ja. – Jeżeli myślisz, że mój stan o czymkolwiek świadczy, to… Lepiej nie wyciągaj pochopnych wniosków. Jestem mężatką.
– A czyje jest dziecko? – spytałem wprost.
– Mojego męża – odparła bez wahania.
– Na pewno? – naciskałem. – Bo zastanawiam się, jak udało ci się to rozpoznać.
– Kobieta zawsze wie – ucięła brutalnie.
Widziałem, że drżą jej ręce. Trzymała się dzielnie, ale osłabiona nie miała szans długo mnie zwodzić. Wkrótce hardą minę zastąpił na jej twarzy wyraz dojmującego smutku. Ola schowała twarz w dłoniach.
– Nie męcz mnie – poprosiła.
Przesiadłem się bliżej i ostrożnie objąłem ją ramieniem. Trzęsła się cała, z jej oczu ciekły łzy.
– Nie wiem, kto jest ojcem. Nic już nie wiem. Skąd mam wiedzieć? – wyrzucała z siebie szybko, nerwowo. – Co ja najlepszego zrobiłam?
– Wszystko da się naprawić – zapewniłem ją. – Kocham cię, Olu. Dla mnie to nie była tylko jednorazowa przygoda, wiesz o tym. Jeśli tylko chcesz, to ja...
– Nie mów tak – przerwała mi. – Po co nam to było? Poznałam cię za późno. Gdyby było inaczej, gdybym… Może wtedy… Ale teraz nic już nie ma sensu.
Nawet jeśli również coś do mnie czuła, wyparła się tego. Rozpłakała się żałośnie, uniemożliwiając dalszą rozmowę. W końcu pokazała mi drzwi.
– Idź już i daj mi spokój. Nic z tego nie będzie.
Tak wyglądało nasze ostatnie spotkanie
Od tamtej pory nie widziałem Oli ani z nią nie rozmawiałem. Docierają do mnie jedynie skrawki informacji przekazywane przez ciekawskie nauczycielki. One są na bieżąco, interesują się dzieckiem Oli, zdrowiem jej synka, pytają o ją drobiazgi.
Mnie nie wolno tego robić – zwróciłbym na siebie uwagę, rozbudził plotki, może nawet wpakowałbym zamężną Olę w kłopoty. Przecież przynajmniej jedna osoba w szkole domyśla się, że wtedy, prawie półtora roku temu, coś się między nami wydarzyło… Ile minie czasu, zanim połączy fakty?
A ile minie czasu, zanim ja się z tym wszystkim pogodzę? Nie wiem. Jak mam żyć z myślą, że Ola urodziła moje dziecko? Że obcy mężczyzna je wychowuje? Co powinienem w tej sytuacji zrobić? Nie ma prostych odpowiedzi na pytania, które powoli wykańczają mnie każdego dnia. Mogę tylko czekać, licząc, że moja ukochana wreszcie przejrzy na oczy. Ale czy nie będzie za późno, żeby wszystko naprawić?
Czytaj także:
„Całe życie miałam Maćka za niedojdę. Musiałam się rozwieść i swoje przeżyć żeby dostrzec, jaki skarb mam pod nosem”
„Jesteśmy ze sobą 6 lat, mamy dziecko, a on nie chciał mi się oświadczyć. Żeby zostać żoną, sama musiałam uklęknąć”
„Straciłem głowę dla Gosi, choć była o 20 lat młodsza. Wmówiła mi, że jest ze mną w ciąży, żebym dał jej dach nad głową”