Lany Poniedziałek, zwany też śmigusem-dyngusem albo dniem św. Lejka, to stary zwyczaj oblewania się wodą w Poniedziałek Wielkanocny. Tego dnia nikt nie mógł spędzić w suchych ubraniach, ale najchętniej oblewano piękne i lubiane panny.
Spis treści:
Oblewanie wodą w Lany Poniedziałek
Podczas Lanego Poniedziałku pełno było pisków, krzyków i śmiechu. Dawniej ta z dziewcząt, której nie oblano wiadrem wody albo nie wrzucono do rzeki, stawu czy koryta do pojednania z bydłem, czuła się obrażona. W bardziej wytwornym towarzystwie zabawa przebiegała nieco łagodniej niż na wsi, ale i tak każdy był mokry od stóp do głów. Pierwotnie dyngus był wymuszaniem datków, przede wszystkim jajek, pod groźbą przymusowej kąpieli. Współcześnie zwyczaj śmigusa-dyngusa ma wymiar bardziej symboliczny, chociaż w niektórych rodzinach dzieci kultywują go z dużym zapałem. W sklepach można kupić cały asortyment broni wodnej, np. ogromnych pistoletów na wodę.
Kropienie pól w Lany Wielkanocny
Zwyczaj ten również przetrwał do dziś głównie na południu Polski. Dawniej był znany również w innych regionach kraju. O świcie gospodarze kropią swoje pola wodą święconą, żegnają się znakiem krzyża i modląc się, wbijają w ziemię krzyżyki z palm, aby zapewnić urodzaj i pomyślność w pracy, a także uchronić zasiewy przed gradem. Błogosławiono ziemię i przyszłe zbiory, objeżdżając pola w procesji na koniach.
Procesja 100 koni w Poniedziałek Wielkanocny
Od ponad 300 lat wyrusza co roku sprzed kościoła parafialnego w Pietrowicach Wielkich koło Raciborza na Śląsku Opolskim. Prowadzą ją 2 jeźdźcy - jeden z nich trzyma krzyż, drugi drewnianą figurę Zmartwychwstałego. Ta konna procesja zmierza do drewnianego kościółka Świętego Krzyża, w którym odprawiana jest uroczysta msza w intencjach zgromadzonych rolników. Po nabożeństwie wierni wracają do wsi polnymi drogami. Kiedy dojeżdżają do pierwszych zabudowań, jeźdźcy nagle ruszają, by wśród okrzyków i śmiechu zakończyć szaleńczy wyścig.
Dziady Śmigustne
Do dziś przerwał także zwyczaj Dziadów Śmigustnych. Pojawiają się one w nocy z Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny w południowej Małopolsce. We wsi Dobra koło Limanowej poowijane słomą maszkary nie odzywają się, czasami tylko mruczą albo trąbią na blaszanym rożku. Ich twarze zasłonięte są futrzanymi maskami albo usmolonymi pończochami z wycięciem na nos i oczy. Proszą na migi o datki, oblewają wodą.
Jak głosi legenda, kilka stuleci temu do góralskiej wioski przybyli w łachmanach, otuleni słomą jeńcy wypuszczeni z niewoli tatarskiej. Tatarzy obcięli im języki i zmasakrowali twarze. Mieszkańcy wsi przyjęli ich, nakarmili i udzielili schronienia. Od tamtej pory osada ta nazywa się Dobra.
Treść artykułu została pierwotnie opublikowana 12.04.2010
Zobacz więcej na temat wielkanocnych tradycji: