„Zabrałem dziewczynę na bankiet firmowy, by pokazać się przed szefem. Nie przewidziałem, że sam sobie wykopię grób”
„Zatańczyliśmy pierwszy raz, kiedy orkiestra zaczęła grać swing. Nie znałem kroków, ale nie miało to znaczenia – śmialiśmy się i plątaliśmy w rytm muzyki, zbyt zajęci sobą, by zauważyć innych. Aż w końcu podszedł mój szef”.

W pracy wszystko było na pozór poukładane. Biurko czyste, grafiki kampanii gotowe, kalendarz pełen spotkań z klientami, a mimo to czułem się jak turysta w cudzym mieście. Dział marketingu w naszej firmie to nie był tylko dział – to był osobny świat. Z głośników sączyła się modna playlista, w przerwach plotkowało się o serialach i nowych knajpach, a ja stałem trochę z boku, choć byłem jego częścią od trzech lat. Miałem kilka sukcesów na koncie i wieczne wrażenie, że jestem nieco za mały na te buty. Bo kiedy inni brylowali na spotkaniach, ja analizowałem dane. Kiedy śmiali się w kuchni biurowej, ja robiłem kawę w milczeniu. I choć od pół roku byłem w związku to nie umiałem się z tego w pełni cieszyć.
Alicja była żywiołem. Pracowała w tej samej branży. Lubiła ludzi, błysk w oku, potrafiła w jednej rozmowie rozkochać w sobie nowego klienta i przekonać szefa, że trzeba rzucić budżet na TikToka. Ja – zakochany w niej do bólu – czułem, że to wszystko może mi się lada chwila wymknąć z rąk. Bo ona była zbyt barwna, zbyt odważna.
– Szef organizuje bankiet i zapowiedział, że każdy musi przyjść ze swoją drugą połówką. Musisz iść ze mną – powiedziałem któregoś dnia, gdy spotkaliśmy się po pracy. Ucieszyła się.
Mój szef, człowiek o aparycji aktora i charyzmie guru od motywacji. Gdziekolwiek się pojawił, sala milknęła, by zaraz wybuchnąć śmiechem z jego żartu.
– Kupiłam sukienkę – rzuciła później, pokazując mi zdjęcie w telefonie. – Co sądzisz?
Sukienka była czerwona. Krótka. Odważna. Powiedziałem, że piękna. A myślałem tylko jedno: „Obyś tylko tańczyła tego wieczoru ze mną, Alicjo”.
Wyglądała wspaniale
To był jeden z tych wieczorów, na które czeka się długo, a potem żałuje się, że się przyszło. Ubrałem się najlepiej, jak potrafiłem. Garnitur z ostatniej firmowej wigilii, biała koszula, czarne półbuty. Nie było źle, ale czułem się, jakbym założył mundur na bal maskowy.
– Wyglądasz świetnie – powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Weszliśmy do sali, która wyglądała jak z innego świata – przyciemnione światła, złote girlandy, kelnerzy z tacami. Złapałem Alicję za rękę. Przez chwilę wszystko było jak trzeba. Piliśmy prosecco, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Przez moment uwierzyłem, że to może być dobry wieczór.
Zatańczyliśmy pierwszy raz, kiedy orkiestra zaczęła grać swing. Nie znałem kroków, ale nie miało to znaczenia – śmialiśmy się i plątaliśmy w rytm muzyki, zbyt zajęci sobą, by zauważyć innych.
Aż w końcu podszedł mój szef. Pewny siebie, z kieliszkiem whisky w dłoni.
– Można prosić do tańca? – zapytał moją dziewczynę, jakby to była rzecz naturalna.
Spojrzała na mnie, ale nie zapytała, czy mam coś przeciwko. Po prostu puściła moją dłoń i powiedziała:
– Jasne.
Stałem chwilę bez ruchu, z pustym kieliszkiem w dłoni, patrząc, jak oddalają się w stronę parkietu.
Byłem zazdrosny
Wyglądali dobrze razem. Ona w tej czerwonej sukience, on w grafitowym garniturze. Tańczyli płynnie, jakby robili to nie pierwszy raz. Śmiała się, a on nachylał się do jej ucha, coś jej mówiąc.
Wiedziałem, że to tylko taniec. Że nie powinienem robić z tego tragedii. Ale w środku coś zaczęło mnie ściskać. Powtarzałem sobie: „To tylko taniec, nie bądź dzieckiem”. I może bym uwierzył, gdyby nie to, jak długo tańczyli.
Podszedłem do baru. Usiadłem na wysokim krześle, zamówiłem whisky z lodem. Z boku wszystko wyglądało inaczej. Obserwowałem ich z oddali. Szef obejmował ją za talię, Alicja mówiła coś. Śmiali się. Wyglądali, jakby byli w swoim świecie.
Przysiadł się do mnie Karol z działu sprzedaży. Facet z ciętym językiem, który rzadko mówił coś bez sarkazmu.
– To twoja dziewczyna? – zapytał.
– Tak – odpowiedziałem, nie patrząc na niego.
– No to masz twardo. Szef zawsze miał słabość do takich dziewczyn. Ładne, błyskotliwe, młodsze. Lubi sobie czasem zatańczyć więcej niż jeden taniec, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Nie odpowiedziałem. Może powinienem. Może powinienem go zbyć, powiedzieć, że plecie bzdury. Ale nie miałem siły. Kiwnąłem tylko głową, dopiłem whisky i spojrzałem znów w stronę parkietu. Tańczyli nadal.
Nie miał hamulców
Dwa dni po gali spotkaliśmy się u niej. Było cicho. Alicja nie zaparzyła herbaty, nie zapytała, jak mi minął dzień. Usiadła na kanapie i patrzyła w podłogę.
– Musimy porozmawiać – powiedziała, a ja już wiedziałem.
Tłumaczyła się spokojnie. Że dużo się w niej ostatnio dzieje, że potrzebuje przestrzeni, że nie o mnie chodzi, tylko o nią i że musi przemyśleć wszystko. Siedziałem sztywno, nie potrafiłem wykrztusić pytania, które paliło mnie od środka. „Czy to przez niego?”.
Nie zapytałem. Kiwałem głową, jakby ktoś czytał mi regulamin, z którym i tak muszę się zgodzić. Gdy wychodziłem, powiedziała, że bardzo mnie ceni. A ja czułem, jakby ktoś wyjął ze mnie coś ważnego i zostawił pustą skorupę.
Wyszedłem na zimne powietrze z uczuciem, że coś się właśnie skończyło. Nie miałem dowodów. Miałem tylko to spojrzenie mojego szefa, gdy tańczyli. I to, jak długo trwał ten taniec.
Coś się skończyło
Wpadłem na nich przypadkiem. Wracałem z kina, skrótem przez boczną ulicę, kiedy zobaczyłem znajomą sylwetkę w oknie knajpy. Zatrzymałem się. Alicja siedziała przy stoliku naprzeciwko mojego szefa. Nie całowali się, nie trzymali za ręce. Ale coś w ich spojrzeniach było zbyt miękkie. Znali się już dobrze.
Zamarłem. Przez szybę widziałem, jak szef się śmieje, a ona przechyla głowę, jak wtedy, gdy mówiła „przestań” i wcale nie chciała, by ktoś przestawał. Zamiast wejść, stałem. Patrzyłem, jakby od tego miało zależeć, czy zwariuję. W końcu odwróciłem się i odszedłem.
W domu siedziałem w ciemności, bez muzyki, bez telewizora. W głowie miałem tylko jedno pytanie: „Może gdybym był bardziej jak on?”. Nie umiałem nawet się wściec. Czułem tylko pustkę i ten wstyd, że dałem się wyprzeć z własnej historii bez walki.
Nie powiedziałem o tym nikomu. Nawet sobie nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.
Jarosław, 30 lat
Czytaj także:
- „Przyszły teść mnie nie lubił i wcale tego nie ukrywał. Byłam w szoku, gdy nagle złożył mi niemoralną propozycję”
- „Matka nigdy nie była ze mnie dumna. Nawet gdy dostałam prestiżową nagrodę, patrzyła spode łba”
- „Po tym, co zrobił mąż, zżerał mnie wstyd. Jak ja teraz spojrzę w oczy rodzinie i wszystkim sąsiadom?”