„Spełniałam każdą zachciankę syna, a mąż powtarzał, że to się zemści. Teraz żyję nadzieją, że kiedyś wreszcie zadzwoni”
„Kamil dorastał, a ja wciąż robiłam wszystko, by jego życie było idealne. Nie musiał pracować – przecież miał się skupić na nauce. Gdy skończył liceum, wysłałam go na najlepsze studia. Wynajęłam mu mieszkanie w centrum miasta, kupiłam nowe auto”.

- Listy do redakcji
Od pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam, wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby tylko był szczęśliwy. Byłam bardzo młoda, kiedy się urodził, i nie rozumiałam, że dzieci potrzebują czegoś więcej niż miłości i prezentów.
Rozpieszczałam go
Kamil był moim oczkiem w głowie. Nie umiałam mu odmawiać. Kiedy płakał, dostawał to, czego chciał. Kiedy coś mu się nie podobało, natychmiast starałam się to zmienić. Jego smutek bolał mnie bardziej niż cokolwiek innego.
– Musisz czasem powiedzieć mu „nie” – powtarzał mój mąż Rafał. – Nie może mieć wszystkiego.
Ale ja tego nie rozumiałam. Dziecko powinno mieć lepiej niż jego rodzice. Dlatego robiłam wszystko, żeby Kamil nigdy nie musiał się martwić. Chodził do prywatnej szkoły, miał drogie ubrania, wakacje za granicą. Gdy czegoś zapragnął, stawałam na głowie, żeby to dostał.
Rafał patrzył na to wszystko z dystansem. Nigdy nie wtrącał się w wychowanie i nie próbował się sprzeciwiać. Może dlatego, że wiedział, że i tak bym go nie posłuchała. Miał rację.
Na osiemnaste urodziny kupiłam synkowi nowy zegarek z limitowanej edycji. Kosztował tyle, że musiałam wziąć mały kredyt. Kamil osiągnął pełnoletność, to był wielki dzień. Musiał dostać coś wyjątkowego.
– Kupiłam prezent – rzuciłam z uśmiechem w stronę męża, gdy wróciłam ze sklepu.
– Nie mów, że znowu coś drogiego.
– Osiemnaste urodziny ma się raz w życiu.
– On nie docenia tych rzeczy – westchnął. – Dajesz mu wszystko. Jak myślisz, co się stanie, gdy nagle przestaniesz?
– Dlaczego miałabym przestać? Jest moim synem. Czy to źle, że chcę, by miał lepsze życie niż my?
– Miłość to nie tylko dawanie. To też uczenie szacunku, wdzięczności, pokazywanie, że w życiu trzeba coś zrobić, żeby dostać.
Nie chciałam go słuchać
– Nie psuj mi dnia. To powinien być wyjątkowy dzień dla Kamila.
Rafał pokręcił głową i wyszedł z kuchni. Spojrzałam na pudełko z zegarkiem, przesunęłam palcem po wstążce i westchnęłam. Może miał rację, ale ja po prostu nie potrafiłam inaczej.
Kamil dorastał, a ja wciąż robiłam wszystko, by jego życie było idealne. Nie musiał pracować – przecież miał się skupić na nauce. Gdy skończył liceum, wysłałam go na najlepsze studia. Wynajęłam mu mieszkanie w centrum miasta, kupiłam nowe auto – miał wszystko.
Z początku dzwonił codziennie. Opowiadał o uczelni, nowych znajomych. Wysyłałam mu paczki z jego ulubionymi smakołykami, przelewałam pieniądze. Ale z czasem telefony stawały się rzadsze. Coraz częściej nie odbierał lub odpowiadał krótkimi wiadomościami: „Potem oddzwonię”, „Nie teraz, mamo”.
Któregoś dnia postanowiłam do niego zadzwonić. Już od tygodnia się nie odzywał, zaczęłam się martwić. Po trzecim sygnale odebrał.
– Cześć, synku! Jak się masz?
– Mamo, nie mogę teraz gadać – odparł szybko.
– Ale czekaj, bo chciałam…
– Mam sprawę. Później.
– Kamil…
Rozłączył się.
Było mi przykro
Wieczorem przyszła wiadomość. Krótka, rzeczowa: „Wyjeżdżam za granicę. Na stałe”.
Nie mogłam w to uwierzyć. Od razu wybrałam jego numer. Nie odebrał. Pisałam kolejne wiadomości, ale już nie odpowiadał. Rano zadzwoniłam jeszcze raz. Tym razem odebrał.
– Kamil, co to znaczy?!
– To znaczy, że wyjeżdżam.
– Ale co z nami? Będziesz do nas dzwonił, odwiedzał?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Mamo… będę zajęty. Nie możecie całe życie trzymać mnie przy sobie.
– Ale przecież zawsze byliśmy blisko…
– Ty tak myślisz.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Słyszałam w jego głosie irytację, jakby ta rozmowa była dla niego przykrym obowiązkiem. Poczułam, że coś się kończy.
Tęskniłam za nim
Mijały tygodnie, potem miesiące. Kamil nie dzwonił. Odpowiadał na moje wiadomości coraz rzadziej i zdawkowo: „Wszystko okej”, „Może kiedyś przyjadę”.
Każdego dnia czekałam, że może zadzwoni, zapyta, co u mnie. Ale on nie potrzebował rozmów z matką.
– Sama tego chciałaś – powtarzał mój mąż. – Żeby cię kochał za to, co mu dajesz. Ale kiedy już dostał wszystko, nie jesteś mu potrzebna.
Serce mi pękło. Nie mogłam tego zaakceptować. Wciąż pisałam do Kamila, wciąż wierzyłam, że się opamięta. W końcu przestał w ogóle odpisywać.
– Monika, musisz przestać.
– Ale ja go kocham… – wyszeptałam.
– A on ciebie?
Zamilkłam. Rafał miał rację. Mój syn nie miał dla mnie ani czasu, ani miejsca w swoim nowym życiu. Patrzyłam na męża z rozpaczą.
– Gdybym mogła cofnąć czas… co byś zrobił inaczej?
– Pozwoliłbym mu uczyć się na błędach – odpowiedział. – Ty chciałaś mu ich oszczędzić. I teraz nie zna innego życia.
Wreszcie zrozumiałam
Kamil nie nauczył się kochać nas. Kochał tylko to, co od nas dostawał.
Codziennie siadałam z telefonem w ręce, patrząc, czy nie pojawi się nowe powiadomienie. Ale ekran pozostawał pusty. Kamil zniknął. Na początku wmawiałam sobie, że to minie, że w końcu się odezwie. Może był zajęty, może potrzebował czasu. Ale miesiące mijały, a ja zaczynałam rozumieć, że już nie wróci.
Nie miał powodu. Dałam mu wszystko, ale zapomniałam nauczyć, że miłość nie polega na dawaniu, tylko na byciu. A on nigdy nie nauczył się być dla nas. Rafał nie chciał już wracać do tematu Kamila, nie próbował mnie pocieszać. Wiedział, że żadne słowa nie sprawią, że przestanę czekać.
Wysyłałam synowi wiadomości na święta, na urodziny. Czasem odpisywał: „Dzięki, mamo. Wesołych świąt”. Czułam wtedy namiastkę bliskości, ale taką sztuczną, zimną. Jakby pisał z uprzejmości, a nie z potrzeby serca.
Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze usłyszę od Kamila „Tęsknię”. Najbardziej boli mnie jednak to, że chyba nigdy mnie tak naprawdę nie kochał. A ja wciąż czekam.
Monika, 54 lata
Czytaj także:
„Siostra złapała bukiet róż na moim weselu. Nie czekała do swojego ślubu i noc poślubną spędziła z moim mężem”
„Na walentynki kupiłem mojej żonie modne, słodkie perfumy. Wkrótce wyczułem ten sam zapach u kogoś zupełnie innego”
„Myślałam, że znalazłam prezent na walentynki od męża. Nie wiem tylko, czemu pomylił moje imię z jakąś lafiryndą”