Od kiedy pamiętam, Basia była dla mnie centrum wszechświata. Poznaliśmy się na studiach, zakochaliśmy się szybko, a potem wszystko potoczyło się jak w filmie – ślub, mieszkanie, plany na przyszłość. Przez pierwsze lata było idealnie. Rozumieliśmy się bez słów, dzieliliśmy marzenia, wszystko robiliśmy razem. Ale od jakiegoś czasu to "razem" zaczęło się rozsypywać. Basia była coraz bardziej obca, jakby jej myśli wędrowały gdzieś daleko.
Wszystko zmieniło się w styczniu, kiedy nagle zaczęła obsesyjnie dbać o siebie. Najpierw niewinne postanowienie noworoczne – dieta, siłownia. „Chcę coś zmienić”, powiedziała, a ja pokiwałem głową, myśląc, że to przejściowe. Ale to trwało. Każdy dzień kończył się jej wyjściem na siłownię, a ja zostawałem sam w naszym pustym mieszkaniu.
Ona promieniała, coraz piękniejsza, a ja… czułem, jak oddalamy się od siebie. Wystarczyłoby powiedzieć coś prostego: „Jarku, potrzebuję cię”. Ale nie mówiła. Tylko uciekała. Wtedy zaczęły pojawiać się pytania, które bałem się zadać.
Wolała siłownię niż mnie
– Długo jeszcze będziesz siedzieć w tej siłowni? – zapytałem, ledwo powstrzymując irytację.
Basia właśnie wychodziła, ubrana w nowe legginsy i obcisły top.
– Jarku, przecież to tylko dwie godziny. Wiesz, jak bardzo to dla mnie ważne – odparła tonem, który miał brzmieć uspokajająco, ale tylko podsycał moje wątpliwości.
Zostałem sam w kuchni, gapiąc się na pusty kubek po kawie. Z początku wspierałem ją w tej zmianie – dieta, treningi, zdrowy styl życia. Nawet zachęcałem, żeby kupiła sobie te wszystkie drogie ubrania sportowe. Ale teraz czułem, że ta zmiana ma drugie dno.
Kiedy wracała z siłowni, promieniała. Jej twarz rozświetlał ten specyficzny uśmiech, który kiedyś był zarezerwowany tylko dla mnie. Ale gdy próbowałem się zbliżyć, była zimna jak lód. Nawet kiedy siedzieliśmy razem na kanapie, czułem się, jakby była daleko.
– Basia, może jutro zjemy coś razem na mieście? – zaproponowałem wieczorem.
– Nie mogę, Marek umówił się ze mną na dodatkowy trening. – Nawet nie spojrzała na mnie, zajęta przeglądaniem wiadomości na telefonie.
– Marek? – zapytałem ostro.
– Trener. Nic wielkiego – rzuciła, a ja pierwszy raz poczułem ukłucie zazdrości.
Byłem podejrzliwy
Z każdym dniem moje podejrzenia rosły. Basia, choć zawsze otwarta, teraz wydawała się coraz bardziej zamknięta. Unikała rozmów, a kiedy próbowałem podpytać o jej dzień, odpowiadała zdawkowo, jakby chciała zamknąć temat jak najszybciej.
– A ten Marek? – rzuciłem pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy kolacji. Basia ledwie tknęła sałatkę, zerkając na telefon. – Mówiłaś, że to twój trener. Fajny gość?
Spojrzała na mnie, jakbym właśnie zapytał, czy wierzy w kosmitów. – Jest profesjonalny. Zna się na rzeczy. Czemu pytasz?
– Po prostu chcę wiedzieć, kto tak bardzo cię motywuje, żebyś niemal codziennie biegała na siłownię.
– Jarek, przestań – westchnęła i wróciła do swojego telefonu. – Nie ma o czym mówić.
Poszedłem za nią
Ale było. Kolejnego dnia po pracy postanowiłem odwiedzić siłownię. Nie powiedziałem jej, że przyjdę, chciałem tylko rzucić okiem, zobaczyć, czym tak bardzo jest pochłonięta.
Stanąłem przy recepcji, udając zainteresowanie ofertą. W głębi sali dostrzegłem Basię i jego – Marka. Przystojny, pewny siebie, patrzył na nią z uśmiechem, który mogłem odczytać na wiele sposobów. Basia śmiała się, dotykała włosów, a w jego oczach widziałem coś, co mroziło mi krew w żyłach.
Wracając do domu, nie mogłem wyzbyć się jednego pytania: czy to możliwe, że między nimi jest coś więcej?
Przejrzałem SMS-y żony
Telefon leżał na kuchennym blacie. Basia zawsze dbała o to, by go zabierać, nawet do łazienki, ale tym razem zostawiła go w pośpiechu, gdy wychodziła na kolejny wieczorny trening. Przez chwilę patrzyłem na niego, walcząc z samym sobą. "Zaufanie jest fundamentem związku" – powtarzałem w myślach, ale gniew i niepokój zwyciężyły.
Odblokowanie telefonu nie było trudne. Znałem jej PIN – data naszego ślubu. Wszedłem do aplikacji wiadomości. Na górze listy widniała nazwa "Marek (trener)".
Kliknąłem.
Wiadomości były swobodne, ale zbyt osobiste. "Dzisiaj wyglądałaś świetnie na treningu" – brzmiała jedna z nich. "Jutro też pracujemy nad tym uśmiechem?" – dodał w kolejnej. A emotikony – uśmieszki, mrugnięcia, serca – były jak ciosy w brzuch.
Nogi miałem jak z waty, gdy usiadłem przy stole. Moje myśli wirowały, a serce waliło, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Czy to flirt? Romans? A może tylko źle interpretuję ich relację?
Spytałem wprost
Kiedy Basia wróciła kolejnego dnia z treningu, próbowałem zachować spokój.
– Jak było? – zapytałem, starając się nie zdradzić drżenia w głosie.
– W porządku – odpowiedziała lakonicznie, zajmując się rozpinaniem kurtki.
– Kim jest dla ciebie Marek? – wystrzeliłem, nie mogąc już wytrzymać.
Zamarła, jakby uderzyła w ścianę. Spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem mieszankę strachu i irytacji. – Skąd ci to przyszło do głowy?
– Po prostu odpowiedz – powiedziałem cicho, choć czułem, że zaraz wybuchnę.
Basia spuściła wzrok.
– To tylko trener, Jarek. Nic więcej.
Ale jej głos zdradził coś innego. Coś, co mówiło mi, że to nie była cała prawda.
Musiałem mieć pewność
Nie mogłem spać. Słowa Basi odbijały się w mojej głowie, jak echo w pustym pokoju. „To tylko trener”. Powtarzała to z uporem, ale w jej oczach widziałem coś innego – lęk, który wbijał kolejne kolce w moje serce. Musiałem to sprawdzić, choć nie wiedziałem, czy jestem gotowy na prawdę.
Następnego dnia poprosiłem o wcześniejsze wyjście z pracy. Czekałem pod siłownią, ukryty w samochodzie, z sercem tłukącym się w piersi jak oszalałe. Około szóstej Basia wyszła. Szła szybkim krokiem, uśmiechnięta, z telefonem w ręce. Po chwili dołączył do niej Marek.
Śledziłem ich z bezpiecznej odległości. Nie poszli do żadnej kawiarni ani restauracji – skierowali się w stronę pobliskiego parku. Rozmawiali, śmiali się. W pewnym momencie Marek delikatnie dotknął jej ramienia, a ona nie odsunęła się, tylko spojrzała na niego i pocałowała go.
Zatrzymałem się kilka metrów od nich, ukryty za drzewem. Widziałem, jak Marek pochyla się, mówi coś cicho, a Basia uśmiecha się lekko, jakby nic innego na świecie nie miało znaczenia.
Zaskoczyłem żonę
W domu udawałem głupiego. Basia była zadowolona, rozpromieniona, jakby wszystko w jej życiu było idealne.
– Widziałem was – rzuciłem nagle, nie mogąc dłużej tego tłumić.
Jej twarz zbladła. – O czym mówisz?
– W parku. Ciebie i Marka. Powiesz mi teraz, co się dzieje?
Nie odpowiedziała od razu. Jej ręce drżały, oczy unikały mojego wzroku. W końcu westchnęła ciężko i usiadła przy stole.
– Nie chciałam, żeby tak to wyglądało… – zaczęła cicho. – Marek… pomógł mi zobaczyć, że czegoś mi brakowało w życiu.
– Czyli co? – przerwałem, a mój głos brzmiał ostrzej, niż chciałem.
– On widzi we mnie kobietę, Jarek – wyszeptała, z oczu popłynęły jej łzy.
Wiedziałem, że ten wieczór będzie początkiem końca.
To był ostateczny cios
Basia przez kilka dni unikała rozmów, jakby liczyła, że sprawa sama się rozwiąże. Widziałem, jak krąży po mieszkaniu z telefonem, odpisując na wiadomości, a ja siedziałem jak na szpilkach, czując się jak intruz w naszym własnym domu. W końcu nie wytrzymałem.
– Basia, musimy porozmawiać – zacząłem stanowczo.
Czułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
– Masz zamiar traktować mnie jak powietrze? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
– Nie o to chodzi – odparła, a w jej głosie pojawiła się nuta irytacji. – Jarek, przez ostatnie lata… byliśmy jak współlokatorzy. Ty w pracy, ja w domu, a wieczorem milczenie. Marek… pokazał mi, że można inaczej.
– Inaczej? – Z trudem opanowywałem drżenie głosu. – Czy to dlatego, że czułaś się samotna? Czy dlatego, że w nim się zakochałaś?
Basia zamarła. Ta cisza mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa.
– Tak, Jarek – wyszeptała w końcu. – Zakochałam się. Ale to nie zmienia faktu, że ciebie też kocham.
– Kochasz mnie? – wybuchłem gorzko. – A co to za miłość, która pozwala ci zdradzać?
Zabolało mnie to
Nie odpowiedziała. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, która zdawała się trwać wieczność.
– Jarek, wiem, że zrobiłam coś strasznego, ale nie chcę tego kończyć w złości. Możemy spróbować to naprawić, jeśli tylko…
Przerwałem jej gestem ręki. – Nie wiem, czy chcę to naprawiać, Basia. Ale wiem jedno – nie mogę z tobą teraz zostać.
Wstałem i wyszedłem z mieszkania, zostawiając za sobą cały świat, który do tej pory znałem.
Nie wiem, co będzie dalej. Czasami wyobrażam sobie, że w końcu się spotykamy, rozmawiamy jak dawniej i wszystko wraca do normy. Innym razem myślę, że to już koniec na zawsze.
Jedno jest pewne: miłość to nie tylko wspomnienia i uczucia, ale też wybory. A Basia wybrała inaczej.
Jarek, 38 lat
Czytaj także: „Córka jest jak magnes na nieudaczników. Sprowadza do domu kochasiów w potrzebie, bo podoba jej się zabawa w samarytankę”
„Teściowa odebrała mi męża, lecz nie pozwolę, by mieszała wnukom w głowach. Mogą raz na zawsze pożegnać się z babcią”
„Moja synowa to zakała rodziny i wstyd we wsi. Myśli, że pochodzenie ukryje za ładną buzią i niewyparzonym językiem”