Nie wiń siebie
Jeśli to Ty byłaś tą, którą porzucono, nie myśl nawet, że bycie porzuconą oznacza, że jesteś popsuta albo nie jesteś taka świetna. Może po prostu nie zebrałaś się wystarczająco szybko na odwagę, by to zakończyć. A może całe to rozstanie było szokiem?
Jeśli tak było, potraktuj je jako dzwonek ostrzegawczy (i dar od losu). Ewidentnie osoba, która z Tobą zerwała, nie była dla Ciebie odpowiednia. Kończąc Wasz związek, po prostu dała Ci możliwość pójścia w życiu do przodu bez żadnego poczucia winy (hej, to też jest świetne!).
Rozejrzyj się przez chwilę. Jak sądzisz, jak wiele osób tkwi dalej w związkach, które już nie działają? Ja sądzę, że całe mnóstwo. Inaczej niż Ty one nie znalazły w sobie wiary ani odwagi, nie zdobyły się na szczerość względem samych siebie i partnerów i nie zainicjowały rozstania.
Czytaj też: Jak stworzyć udany związek?
Odwołać w ostatniej chwili
A co, jeśli Twoje Wielkie Rozstanie obejmowało pierścionek, urząd stanu cywilnego, zaproszenia i wynajęcie/odwołanie didżeja lub zespołu? Niezależnie od tego, kto zerwał zaręczyny, odwołał ślub czy został porzucony przed ołtarzem (lub w drodze do niego), Tobie należy się owacja na stojąco. Jest całkiem prawdopodobne, że Ty, Twój były lub oboje gdzieś w głębi serca wiedzieliście, że nic z tego nie będzie. Ostatecznie jedno lub dwoje z Was wyświadczyło sobie wielką przysługę, kończąc związek, zanim doszło do ślubu.
Nie zadręczaj się
Oczywiście, zrozumienie tego nie sprawi, że ból ustanie, prawda? Niewiele też pomoże na poczucie winy związane z zerwaniem zaręczyn czy odwołaniem ślubu. Najlepsze, co możesz teraz zrobić, to nie zadręczać się szczegółami w rodzaju tego, czy da się jeszcze coś uratować z zaliczek albo który członek rodziny jest najbardziej zdruzgotany tą zmianą planów.
To Twoje życie. Zasługujesz na to, by przeżyć je tak, jak tylko zechcesz. Niezależnie od tego, czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie, odwołanie zaślubin było najlepszym wyjściem.Pozwól więc sobie pozbyć się wszelkiego poczucia winy i daj sobie trochę jakże niezbędnego czasu na wyleczenie złamanego serca. Razem uda nam się przez to przebrnąć.
Jeśli przeżywasz mniejsze rozstanie, nie martw się. Przez nie też uda się nam razem przejść. W końcu rozstania mają najrozmaitsze wielkości i postaci. Niektóre przychodzą w związkach, które trwały od lat - a nawet od dziesięcioleci. Inne przychodzą już po kilku miesiącach. Nie jest ważne, jak długo byliście razem, czy sobie przysięgaliście, mieszkaliście razem, mieliście dzieci, czy poznaliście swoje rodziny.
Żaden z tych szczegółów nie ma znaczenia. Wielkie Rozstanie nie jest zależne od tego, jak związek wyglądał w oczach innych ludzi. Liczy się to, jak wyglądał dla Ciebie, a przede wszystkim jakie w Tobie wzbudził uczucia. Jeśli rozstanie wstrząsnęło Tobą do głębi, potargało Twoja duszę i sprawiło, że poczułaś się jak wyrzucona z oka cyklonu, to owszem. Właśnie przeszłaś swoje Wielkie Rozstanie. I to jest świetne!
Dlaczego? Bo po dotkliwym i niszczącym bólu przychodzi przyjemność. Przyjemność odkrywania na nowo siebie i swojego cudownego życia. Przyjemność z towarzystwa przyjaciółek albo jedzenia lodów. Wreszcie czeka na Ciebie przyjemność spotkania kogoś nowego. Kogoś lepszego dla Ciebie. Kogoś, kogo nigdy nie miałabyś szansy docenić i pokochać, gdybyś nie przeszła przez Wielkie Rozstanie i nie otrzymała wszystkich tych lekcji życia.
Czytaj też: Jak osiągnąć kompromis w związku?
Fragment pochodzi z książki "Rozstanie. Pierwszy dzień Twojego lepszego życia!" autorstwa Lisy Steadman (Wydawnictwo Helion, 2010). Publikacja za wiedzą wydawcy.