Jestem szczęśliwą babcią, mam 62 lata. Mam też dwoje dzieci i byłego męża, Wieśka, którego zawsze uważałam za mięczaka bez krzty męskiej energii. Siedział przy stole z rodziną i śmiał się. Obok niego jego druga żona, wyglądająca jak mop. Tak, umierałam z zazdrości.
A ja? Jestem samotna. Nie jakoś bardzo i codziennie, ale nie tak widziałam siebie w tym wieku. W sumie... nigdy nie pasowałam do żadnego kanonu. Cnotę straciłam w wieku 13 lat na koloniach nad morzem. Nie miałam też dobrej reputacji lokalnie: byłam znana jako cichodajka, więc kiedy wyjechałam na studia… nigdy więcej ie wróciłam w rodzinne strony.
Jestem po prostu kobietą namiętną
Później ktoś nazwał mnie seksoholiczką, ale seksuolog, do którego poszłam z pytaniem, czy to prawda, stwierdził, że mam ogromne potrzeby, ale to nie seksoholizm. Miałam nadzieję, że "ten jedyny" zaspokoi moje potrzeby. Miał nim być Wiesiek. Choć się zabezpieczał, zaszłam w ciążę. Miałam już 30 lat i właściwie chciałam się ustatkować, założyć rodzinę. Poznałam go przypadkiem, na dyskotece. Zaczęliśmy się spotykać, nie wiem kiedy wyszło, że jestem w ciąży...
Szczerze mówiąc, nigdy naprawdę fizycznie męża nie pragnęłam, a w dodatku w te klocki należał do przeciętnych.
Wiesiek był innym temperamentem
Był pod ręką, gdy czułam pragnienie. Był ojcem moich dzieci i nawet go lubiłam, choć, jak już wspomniałam, ognia tu nie było. Więc pewnie jakoś bym dotrwała do grobu u jego boku – od czasu do czasu pozwalając sobie na niemający znaczenia namiętnym skok w bok, ale... 7 lat po ślubie poznałam Ryszarda.
Niewiele wyższy ode mnie, bardziej podobny do Maleńczuka niż Marka Grechuty. Ale gdy spojrzałam na niego, to jakby prąd przeszył całe moje ciało. Stanęłam w ogniu. Te ruchy jego ciała, ten sposób mówienia... byłam kupiona.
Dwa dni później zostaliśmy kochankami
To było nieuniknione, a seksualnie dla siebie stworzeni. Nagle wszystko inne straciło znaczenie – praca, dom, dzieci. Miłość męża. Wiecznie byliśmy nienasyceni. Ryszard potrafił jednym zdaniem rozpalić mnie do czerwoności, tak że dzwoniłam do jego domu, mając nadzieję, że on odbierze, a nie jego żona, aby powiedzieć mu, że czekam na niego, już, teraz…
Potrafiłam wziąć zwolnienie, że niby mam bóle i będę leżeć w łóżku, i gdy mąż szedł odbierać córkę ze szkoły, do mojego domu przychodził Ryszard. Zamykałam maleńkiego Roberta w pokoju z telewizorem i oddawałam się rozkoszy. Ryszard wymykał się od nas, gdy słyszeliśmy dźwięk domofonu – to mąż wracał z córką.
Teraz widzę, nie myślałam rozsądnie. Pewnego dnia Wiesiek chciał zrobić mi niespodziankę i kupił na urodziny piękną bieliźniarkę, o jakiej marzyłam. Przywieziono ją do domu, kiedy byłam w pracy, i mąż postanowił przełożyć bieliznę na nowe miejsce. I tak trafił na pudełko z listami Ryszarda…
Awantura była kosmiczna…
Dostałam upragniony mebel – straciłam rodzinę. Gdy mąż odkrył prawdę, wynajęłam mieszkanie i… kochałam się z Ryszardem. To było najważniejsze.
Pozbawiono mnie praw rodzicielskich, bo uznano, że narażałam dzieci na zagrożenia, niemoralność itp… Ryszard dla mnie rzucił żonę. Cóż, wszystko się układało należycie.
Po 5 całkiem fajnych latach, ukochany zaczął pić. Alkohol obudził w nim zazdrośnika i przestał mi ufać. Podejrzewał mnie o zdrady.
Mylił się. Wciąż pragnęłam jego – i tylko jego. Trzy lata wytrzymałam, ale gdy pierwszy raz mnie uderzył, powiedziałam: „Dość”. Choć moje ciało płakało, nie ugięłam się i wyprowadziłam. A on dwa miesiące później upił się i skoczył z mostu.
Czy czułam się winna? Oczywiście, ale ktoś mi wytłumaczył, że mamy obowiązki nie tylko wobec innych, ale i wobec siebie. I że zdrada siebie jest zdradą największą.
Przykro mi jednak, bo kiedy siedziałam za krzakami i patrzyłam na roześmianych ludzi, którzy genetycznie byli moją rodziną, tylko nie chcieli mnie znać, zaczęłam się zastanawiać, co jest ważniejsze: bycie fair wobec siebie czy wobec innych? Tęsknota rozrywa mi serce...
Czytaj także:
„Pedagog niesłusznie oskarżyła moją córkę o pobicie. Zgotowałam małpie piekło. Ktoś taki nie powinien pracować w szkole!”
„Koledzy pobili mojego syna. Wychowawczyni powiedziała, że nie zawiadomi policji, bo >>nie chce robić chłopcom problemów<<”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”