Pochodzę ze wsi. To żaden wstyd, nigdy przez to nie czułam się gorsza. Jednak coś zawsze podpowiadało mi, że moje życie będzie znacznie lepsze z daleka od niewielkiej wioski. Chciałam robić karierę w mieście. To wielki świat mnie interesował i przyciągał do siebie. Dlatego właśnie, gdy tylko zdałam maturę, wyjechałam do większego miasta.
Moi rodzice nie byli zbytnio bogaci, dlatego od początku wiedziałam, że muszę sobie poradzić sama. Nie mogłam pozwolić sobie na studia stacjonarne, bo musiałam zarobić na swoje utrzymanie. Poszłam na zaoczne, a w tygodniu dorabiałam sobie w restauracji lub w markecie. Było ciężko, to fakt, ale byłam dumna z siebie i wdzięczna, że mogę spełniać marzenia.
Oczywiście nie miałam swojego mieszkania, a wynajmowałam dwupokojowe lokum z koleżanką z roku. Całkiem dobrze się dogadywaliśmy, wspólnie pilnowałyśmy porządku, nie wchodziłyśmy sobie w drogę, żyło nam się całkiem miło. Jednak życie bywa przewrotne, także w moim przypadku. Właśnie miałam zaczynać drugi rok studiów, gdy koleżanka oznajmiła mi, że wynosi się z naszego mieszkania, bo chce zamieszkać ze swoim chłopakiem.
Muszę przyznać, że wpadłam w nie małą panikę. Cieszyłam się jej szczęściem, ale musiałam patrzeć na swój własny tyłek. Nie zarabiałam w końcu na tyle dużo, żeby pozwolić sobie na samodzielne mieszkanie w dużym mieście.
Właśnie wtedy doświadczyłam prawdziwego cudu. Oczywiście rozmawiałam z mamą o swoich problemach i obawach, ale nie sądziłam, że wykorzysta swoje znajomości do tego, żeby mi pomóc. Tak właśnie pocztą pantoflową moja daleka ciotka dowiedziała się, że szukam lokatorki, a tak się składa, że jej młodsza córka właśnie rozpoczyna studia.
– Cześć Kasiu. To ja ciocia Zosia. Słuchaj, nie będę owijała w bawełnę. Marysia szuka mieszkania, a twoja mama powiedziała mi, że ty szukasz lokatorki. Co ty na to, żebyś przygarnęła ją do siebie?
– Cześć ciociu, to wspaniała wiadomość, że Marysia dostała się na studia. Tak, to prawda, szukam lokatorki. No jasne, Myślisz, że się dogadamy, w końcu jesteśmy w podobnym wieku. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś – nie kryłam swojego zachwytu.
I to był mój błąd
Nie zastanawiałam się odpowiednio długo, nie przeanalizowałam wszystkich za i przeciw. W głowie tylko dzwoniło mi stare przysłowie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Jednak nie chciałam się zrażać. Może wcale nie będzie tak źle? Nie znamy się zbyt dobrze z Marysią, ale nie słyszałam o niej nigdy nic złego. Doszłam do wniosku, że lepiej tak, niż rezygnować ze studiów i wracać do domu. W końcu, co złego mogło się stać.
Marysia ledwo przekroczyła próg naszego mieszkania i rzuciła mi się na szyję. wręczyła mi też prezent w ramach podziękowania.
– Słuchaj, ja nie wiem, jak ja mam ci dziękować. Jestem strasznie wdzięczna i taka szczęśliwa. Postaram się nie robić problemów, w końcu jestem u ciebie. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.
– Ja też bardzo cieszę się, że cię widzę. Myślę, że jakoś się dogadamy. A teraz dam ci czas, żebyś się rozpakowała i może wyskoczymy na jakiś obiad?
– No jasne!
Ta rozmowa dałam jakąś dziwną nadzieję, że wszystko się ułoży. Nie dogadywała z Marysią konkretnych szczegółów współdzielenia mieszkania, bo wydawało mi się to oczywiste. Wszystkie koszty dzielimy na pół, stworzymy harmonogram sprzątania, każda z nas przypilnuje, żeby nie robić sobie nawzajem pod górkę. W końcu obie studiujemy. O kasę też się nie martwiłam, w końcu ciocia obiecała, że to ona będzie przelewała mi na konto co miesiąc pieniądze za rachunki.
Jednak każdy przeciwnik, kto mieszkał na stancji, wie, że rachunki to tylko połowa wydatków wspólnego mieszkania. Na początku przymykałam na to oko, że Marysia podjada moje jedzenie, korzysta z kosmetyków, ręczników, czy nawet szamponu do włosów. Sądziłam, że może potrzebuję trochę więcej czasu, żeby się zaaklimatyzować. Jednak minął pierwszy miesiąc, później przyszedł kolejny i sytuacja nie ulegała zmianie.
Zauważyłam, że moje konto zaczyna się kurczyć, a na zakupy spożywcze wydaję coraz więcej. w końcu musiałam utrzymać siebie i darmozjada, który nie dokładał się do żadnych wydatków.
Kasa to jedno, ale Marysia nawet nie kiwnęła palcem w naszym mieszkaniu. Nie wiem, czy myślała, że mieszkając ze mną, będzie miała taką samą obsługę jak w domu? Najprawdopodobniej ciotka robiła za nią dosłownie wszystko, bo ta dziewucha nie potrafiła nawet pozmywać garów.
Doszło do tego, że gdy chciałam kogoś zaprosić, musiałam wcześniej gruntownie posprzątać calutkie mieszkanie. Zagryzałam zęby i starałam się choć trochę tolerować jej zachowania, ale do tego wszystkiego w końcu doszły też imprezy.
Maryśka poznała na uczelni całkiem sporą grupę znajomych. Nie wiem, czy chciała im zaimponować, czy o co jej chodziło, ale non stop sprowadzała ich do nas do mieszkania. Oczywiście cała ta banda robiła niesamowity hałas, a także syf, którego oczywiście ze sobą nie sprzątali.
Dziewucha szastała kasą ciotki na prawo i lewo, ale do domowego budżetu się zupełnie nie dokładała. Kasa szła na melanże, imprezy, kosmetyki i głupoty. Nie jestem z tych, którzy zaglądają komuś do portfela, ale w momencie, gdy zaczynam kogoś sponsorować, to przestaje być zabawne. Pewnego razu, gdy sytuacja znowu się powtórzyła, nie wytrzymałam:
– Maryśka, musimy pogadać. Ja tego dłużej nie wytrzymam. Czy ty myślisz, że mieszkasz w hotelu? Straciłam już swoją cierpliwość. Nie jestem twoją sprzątaczką, kucharką, praczką, rozumiesz? Myślisz, że skąd bierze się jedzenie? Z nieba? Aniołki je przynoszą? Ogarnij się dziewczyno – Pozwoliłam sobie na wyrzut gorzkich słów.
– Ale o co ci chodzi? Przecież mama przelewa ci kasę za czynsz. Czego ty jeszcze chcesz? – powiedziała zdziwiona.
– Ty jesteś odklejona od rzeczywistości? Czy ty myślisz, że w cenie czynszu jest też wyżywienie?
– Ale o co ci chodzi?
– Dziewczyno, opłaty to nie koniec. Za coś trzeba jeść, a od kilku miesięcy jesz za moje. Ja nie zarabiam kokosów, żebym miała cię utrzymywać. A nawet jakbym zarabiała, to nie miałabym takiego zamiaru.
– Daj mi już dzisiaj spokój. Nie mam siły. Chcę iść odpocząć – odwróciła się napięcie i poszła do swojego pokoju.
Stałam jak wryta, bo myślałam, że ta rozmowa coś zmieni. Byłam pewna, że jak powiem, o co mi chodzi, to Marysia zrozumie. Jednak srogo się pomyliłam. Oczywiście, jak można się domyśleć, do żadnej kolejnej rozmowy nie doszło. Marysia unikała mnie jak ognia, bo liczyła, że o wszystkim zapomnę. Jednak nie zapomniałam.
Gdy tylko poruszałam temat, ona głośno wzdychała i wychodziła z pokoju. Zupełnie mnie ignorowała. Miała gdzieś to, co do niej mówię. To cała sytuacja doprowadzała mnie do szału. Nie wiedziałam już zupełnie, co mam zrobić. No bo przecież nie wyrzucę jej z mieszkania, nie wystawię walizek za drzwi. To wciąż moja rodzina.
Sytuacja, zamiast się uspokoić, wciąż się pogarszała. Teraz doszła nowa sprawa, a mianowicie wielka miłość Marysi. Dziewucha ubzdurała sobie, że facet, z którym jest od dwóch miesięcy, to mężczyzna jej życia. Ponownie – miałabym to gdzieś, gdyby umawiała się, a nawet przyprowadzała sporadycznie do mieszkania tego typa. Jednak ona totalnie przesadziła. Nie tylko sprowadziła go na noc, ale także postanowiłam, że tymczasowo z nami zamieszka. Gdy zwróciłam jej na to uwagę, odpowiedziała
– Rany, tobie nic nie pasuje. Przecież jestem w nim totalnie zakochana, nie widać – on we mnie też. Chcemy sobie razem ułożyć życie. Przestań stawać nam na drodze. Jak chcesz być strażniczką mojej cnoty, to muszę cię rozczarować. To już dawno za mną.
– Przecież to nie o to chodzi. Mam to gdzieś. Chcę po prostu świętego spokoju. Umowa najmu jest na mnie, nie możemy sprowadzać sobie dodatkowych lokatorów. Nie rozumiesz tego?
– Przestań dramatyzować. Przecież nikt się nie dowie. Po co on ma wynajmować mieszkanie, skoro możemy dzielić pokój.
– Czy ty jesteś głucha? Nie rozumiesz, co do ciebie mówię? – wtedy nie wytrzymałam.
Powiedziałam jej wszystko to, co myślę
Wykrzyczałam jej w twarz, że nie wyobrażam sobie, że nie będę mogła w spokoju zrobić sobie obiadu, bo jej fagas będzie łaził mi w gaciach po mieszkaniu. Darłam się tak, że słyszeli mnie na pewno w bloku obok. Kazałam jej pakować walizki i wynosić się z mieszkania. Żadna gówniara nie będzie mnie rozstawiała po kątach.
– Jak ty sobie to wyobrażasz niby? Mam w dwa tygodnie znaleźć nowe mieszkanie? Co wyrzucisz mnie na bruk? Taka właśnie jesteś. Przecież Michał wypowiedział swoje mieszkanie, mieliśmy zamieszkać tutaj razem. Przestań mi rzucać kłody pod nogi, a może jesteś zazdrosna?
– Mam gdzieś te twoje miłości. Jestem pewna, że sobie jakoś poradzisz. Ostrzegam cię, jeżeli do dwóch tygodni się stąd nie wyniesiesz, twoja mama o wszystkim się dowie. Nie tylko o tym, że na mnie żerowałaś, wykorzystywałaś mnie, chodziłaś na studia w kratkę, ale także o Michale i innych chłoptasiach, za którymi latałaś. Przemyśl to lepiej dobrze. A teraz sorry, nie chce mi się już gadać. Jestem zmęczona – obróciłam się na pięcie i wyszłam.
Szczerze? Jestem z siebie dumna
Byłam asertywna, postawiłam na swoim, nie dałam się zastraszyć jakieś gówniarze. Słyszałam tylko, jak Marysia za ścianą wykrzykuje coś do swojego chłopaka, płacze, rzuca rzeczami. Sprawiało mi to niemało satysfakcję, że w końcu to ja wyprowadziłam ją z równowagi.
Minęły zaledwie dwa dni od naszej rozmowy, a w progu mieszkania zobaczyłam walizki Marysi. Zabrała je, rzuciła mi kluczami pod nogi i trzasnęła drzwiami. Tyle ją widziałam. Jednak miałam przeczucie, że nasza historia się jeszcze nie kończy.
Jeszcze tego samego dnia dostałam telefonu od mamy:
– Dziecko, czy to oszalałaś? Wyrzuciłaś swoją własną kuzynkę na bruk? – krzyczała do słuchawki mama.
Basta. Dość tego
– Spokojnie, od kogo niby to wiesz?
– Jak od kogo? Od ciotki. Mówi, że Marysia jest cała w nerwach, jest zapłakana i myśli o tym, żeby rzucić przez ciebie studia.
A to gówniara.
– Serio, tak ci powiedziała? Pominęła trochę szczegółów tej historii. Na przykład ten, że sprowadza sobie co noc innego chłopa do mieszkania, żerowała na mojej kasie i Gdyby nie ja, to zrobiłaby z naszego mieszkania chlew.
– Nie wiem, jak tam między wami było, ale ciotka już zdążyła obdzwonić połowę rodziny.
Basta. Dość tego. Nie czekałam nawet sekundy, tylko spakowałam się i przyjechałam do naszej wioski. Postanowiłam, że ciotka musi poznać prawdę, żeby odkręcić bzdury, których nagadała całej rodzinie. Na szczęście nie jestem głupia i wszystko mam udokumentowane. Zdjęcia z imprez, pobojowisko, które Marysia zostawiła po każdym z melanży, a nawet fragmenty rozmów, które nagrałam, gdy prosiłam, aby kupiła coś do jedzenia. Zadarła z niewłaściwą kuzynką
Czytaj także:
„Mąż poleciał do młodszej jak na promocję w black friday. Piałam ze śmiechu, gdy ta wielka inwestycja, zaczęła dokazywać”
„Oddawałem żonie całą wypłatę, bo taki mieliśmy układ. Ufałem jej i dostałem bolesną nauczkę”
„Rodzina suszyła mi głowę o ślub i dziecko, więc dałam im to, co chcieli. Nie wiedzieli, że biorą udział w przedstawieniu”