Telefon oderwał mnie od pracy. Dzwoniła Małgosia. To znaczy sądziłam, że to ona, bo na ekranie wyświetlił się jej numer. W słuchawce jednak odezwał się obcy, kobiecy głos. Od razu postawiło mnie to do pionu. Kto mógł używać telefonu mojej córki?!
– Dzień dobry, czy to mama Małgosi?
– Tak – odparłam. – A o co chodzi? Dlaczego dzwoni pani z tego numeru?
– Jestem pedagogiem w gimnazjum. Córka powiedziała, że w pracy nie odbiera pani innych telefonów niż od niej, dlatego pozwoliłam sobie skorzystać z jej komórki.
– Coś się stało? – spytałam.
– Proszę, by przyjechała pani do szkoły – powiedziała chłodnym tonem pedagog. – Małgosia kopnęła w twarz koleżankę…
Rzecz jasna, natychmiast pobiegłam do szefa, żeby pozwolił mi wyjść na godzinę.
Do szkoły dotarłam po dwudziestu minutach
Kiedy weszłam do gabinetu pedagoga, moja córka siedziała na krześle, miała łzy w oczach i zacięty wyraz twarzy.
– Kopnęłaś w twarz koleżankę? – spytałam jeszcze w drzwiach, zanim pedagog w ogóle zdążyła się odezwać.
– Tak – odparła moja córka przez zaciśnięte zęby. – Ale ona zaczęła…
W tym momencie wtrąciła się pedagog. Okazało się, że ustaliła już przebieg zdarzenia. Koleżanka z klasy, uczennica powtarzająca pierwszą klasę już po raz trzeci, przezwała Małgosię, a ta przewróciła ją, a potem kopnęła w twarz tak nieszczęśliwie, że naruszyła szczękę. Poszkodowana pojechała do szpitala. Zmartwiałam. Z córką miałam różne problemy, ale jeszcze nie zdarzyło się, żeby kogokolwiek pobiła. Owszem, potrafiła napyskować nawet nauczycielowi, bywała nieraz zbyt ruchliwa i wręcz nieznośna, ale żeby coś takiego…
– Przykro mi, ale nie wiem, czy nie skończy się to sprawą sądową – dobiła mnie pedagog. – Rodzice pobitej dziewczynki mają prawo zgłosić sprawę policji.
Spojrzałam na Małgosię. Siedziała sztywno, wciąż z zaciętą miną.
– Powiesz coś? – spytałam.
– Ona zaczęła!
– W świetle prawa – powiedziała pedagog pouczającym tonem – nie jest ważne, kto zaczął, tylko kto skończył, już ci to tłumaczyłam. Nie można nikogo bić, a już na pewno nie za przezwisko…
– To nie tak! – przerwała jej Małgosia. – Ona też mnie biła!
– Świadkowie mówią co innego – pedagog najwyraźniej zaczynała tracić cierpliwość. – Koleżanki powiedziały, że przewróciłaś Sabinę i ją kopnęłaś!
Córka wzruszyła tylko ramionami. Pedagog rozwodziła się jeszcze nad niedopuszczalnością takich zachowań, ale nie słuchałam jej.
Byłam wściekła na córkę
Dopóki jej zachowanie kończyło się tylko kłótniami z rówieśnikami i nauczycielami, jakoś to wytrzymywałam. Ale teraz? Przesadziła! W domu nie odzywałam się do Małgosi dobre pół godziny po powrocie. Podałam jej obiad, usiadłam przy stole, ale nie zaczynałam tematu. Czekałam. Postąpiła źle i powinna zdać sobie z tego sprawę. Jednak jej zacięta mina podczas rozmowy z pedagogiem mówiła co innego...
– Ona zaczęła – usłyszałam, kiedy wreszcie Małgosia się odezwała. – Ale nikt mnie nie słucha!
Normalnie, myślałam, że mnie krew zaleje! Na szczęście rozległ się dzwonek do drzwi, nie zdążyłam więc ochrzanić małej. Przyszedł Michał. Spotykałam się z nim od kilku miesięcy. Mogłam śmiało powiedzieć, że to świetny facet, a w dodatku Małgosia bardzo go polubiła, co było dla mnie bardzo ważne.
– Atmosfera jak w grobowcu rodzinnym – zauważył, kiedy wszedł do kuchni i spojrzał na małą. – Coś się stało?
– Małgorzata uszkodziła szczękę koleżance. Kopniakiem.
– Wyprowadziłaś wysokie kopnięcie? – popatrzył na małą z nieukrywanym podziwem. – Proste czy okrężne? No, no, nieźle.
– Bądź poważny – ofuknęłam go, chociaż muszę przyznać, że nieco mnie ten męski podziw dla sprawności dziecka rozbawił. – Leżącą strzeliła. Posłuchasz, czy będziesz od razu komentował?
Michał usiadł, wysłuchał mojej opowieści, po czym zwrócił się do Małgosi:
– A ty co powiesz, córcia?
Czasem tak do niej mówił
Szczególnie w sytuacjach, kiedy coś było nie tak. Z początku mnie to drażniło, bo przecież dziecko pomimo naszego rozwodu miało ojca, ale Małgosi najwyraźniej to nie przeszkadzało, więc i ja nie protestowałam. Zrozumiałam, że Michałowi zależy nie tylko na mnie, i to naprawdę szczerze.
– Nazwała mnie – tu z ust mojej córki padło grube słowo – i głupią wariatką. Sama jest głupia wariatka! – krzyknęła.
– Jest, jest – przytaknął uspokajająco Michał. – Jeśli nie potrafiła przez trzy lata skończyć pierwszej klasy, za mądra być nie może. Ale powiedz, co było dalej.
– Ona jest większa – ciągnęła Małgosia. – Przycisnęła mnie do ściany i powiedziała, że mam się zamknąć. To ją odepchnęłam. A ona się przewróciła.
– Wtedy ją kopnęłaś?
– Nie, to ona zaczęła wierzgać nogami i przesuwać się w moją stronę. To ją wreszcie kopnęłam, jakoś tak z boku…
Michał pokiwał głową, a potem powiedział, patrząc na mnie z wyrzutem:
– Ktoś tego wysłuchał, czy od razu okrzyknięto Gosię ostatnim chuliganem? Jak widzisz, z jej opowieści wyłania się nieco inny obraz sytuacji niż ten, który mi przedstawiłaś. Na pewno tak było? – zwrócił się do małej.
Kiwnęła głową.
– A jak cię kopała, to gdzie trafiła? Małgosia na prośbę Michała posłusznie podwinęła nogawki spodni i pokazała łydki.
– Widzisz? Już się zaczyna robić siniak. I tu, i tu… Parę razy córcia oberwała i to całkiem mocno. Pewnie tego nawet nie czuła przy adrenalinie, ale może mieć też ślady na brzuchu, albo jeszcze gdzieś… – zastanowił się przez chwilę. – W tej szkole jest monitoring?
Następnego dnia poszłam do szkoły razem z córką.
Pedagog przyjęła nas nieco zdziwiona
Na widok siniaków Małgosi mina jej wyraźnie zrzedła.
– O tym jakoś ci naoczni świadkowie zapomnieli wspomnieć, prawda? – spytałam nie bez ironii. – A może pani wcale nie dopytywała, jak to było? Czy możemy obejrzeć zapisy z kamer? Bo tego chyba też nikt nie zrobił?
Pedagog zbladła.
– Jeśli nawet Sandra tak zrobiła, to Małgosia nie powinna jej kopać w głowę! Powinna odejść i zgłosić to mnie albo jakiemukolwiek nauczycielowi.
– Tylko jak?! – zniecierpliwiła się Małgosia. – Kiedy ona mnie przycisnęła do ściany i nie chciała puścić…
– To jak będzie z tym monitoringiem? – zwróciłam się do pedagog.
Minę miała naprawdę nietęgą. Nic dziwnego, sama powinna o tym pomyśleć. Tak samo jak powinna wysłuchać, co ma do powiedzenia Małgosia, a nie oceniać z miejsca sytuację. Ale też czy ja sama nie powinnam uderzyć się w pierś? Gdyby nie Michał, czy pozwoliłabym córce spokojnie opowiedzieć, jaki był przebieg tej utarczki? W końcu pewnie tak, ale najpierw bym jej nieźle nagadała. Zapis z monitoringu nie był zbyt wyraźny, ale widać było dość dobrze, co się działo podczas tamtej przerwy. Przebieg wydarzeń wyglądał tak, jak to opisała moja córka. Starsza dziewczyna podeszła, coś do niej mówiła i przycisnęła ją do ściany.
Małgosia odepchnęła koleżankę
Trzeba powiedzieć, że chyba dość mocno, bo tamta od razu się przewróciła. Ale za to doskonale też można było zobaczyć, jak Sandra wymachuje nogami, próbując jak najmocniej trafić Małgosię. Widziałam, że pedagog zrobiło się bardzo głupio. Nic dziwnego, przecież okazało się, że moja córka została napadnięta, sprowokowana, a potem zwyczajnie się broniła. Kobieta zaczęła znowu mruczeć, że tak się nie powinno załatwiać podobnych spraw, że dla policji i sądu liczy się, kto zadał decydujący cios.
– Niech pani sobie daruje – w końcu nie wytrzymałam. – Ma mnie pani za głupią? Wiem, że Małgosia nie jest bez winy. Ale przeszkadza mi to, że została oskarżona tak, jakby była jakimś elementem, zupełnym marginesem. Nikt jej nie wysłuchał, nikt nie chciał tak naprawdę dojść prawdy. To dla mnie nauczka, żeby słuchać własnego dziecka, a dla pani, żeby nie wierzyć bezkrytycznie tak zwanym naocznym świadkom.
Pedagog nie odpowiedziała. Nie musiała, bo też i nie interesowało mnie, co ma do powiedzenia, wolałam to milczenie, niż gdyby zaczęła się tłumaczyć.
– A ty, moja panno – zwróciłam się surowym tonem do córki – nie waż się więcej nikogo kopać!
Wiele kosztowało mnie zachowanie spokoju, nie chciałam, aby głos mi zadrżał. Mam nadzieję, że więcej nie znajdę się w podobnej sytuacji, a Małgosia zrozumiała, że agresją niczego się nie załatwi. Panią pedagog zgłosiłam oczywiście do dyrekcji i osobiście dopilnuję, żeby nie znalazła już pracy w szkole!
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”