„Chciałam być synową na medal, ale przy teściowej można osiwieć. Jej wystawa sparciałych gaci śni mi się po nocach”

„Sytuacja mnie przerosła, gdy na moich wieszakach w łazience zobaczyłam porozwieszane majciochy i biustonosze teściowej. Przysięgam, wstąpił we mnie wtedy diabeł”.
29.11.2024 19:30

Dla niektórych mogłoby się wydawać, że jestem wygrana. Mam swoje mieszkanie, które dostałam od rodziców. Mieszkam w całkiem niezłej dzielnicy Warszawy. Żyję wspólnie z moim mężem, Krzyśkiem, kochamy się, jesteśmy szczęśliwi. Dobrze zarabiamy, nie chorujemy...

Żyć nie umierać

Nic, tylko wić swoje gniazdko i cieszyć się życiem, prawda? A guzik. Całą piękną bajkę psuje jednak jedna wiedźma  moja teściowa. 

Żeby nakreślić wam, dlaczego osiwieję przez tę babę, muszę krótko o niej opowiedzieć. Matka mojego męża – Iwonka, jest szczęśliwa i spełnioną emerytka, która na starość postanowiła szukać wrażeń. Mieszka około 100 km od nas. Kiedy jeszcze pracowała, widywaliśmy się od święta. Muszę przyznać, że wtedy nawet lubiłam jej towarzystwo. Zupełnie mi nie przeszkadzała.

Jednak odkąd Iwona przeszła na emeryturę, mam ochotę wyrwać jej włosy z głowy. Ewidentnie ta baba cierpi na za dużą ilość wolnego czasu. Póki zapowiadała swoje wizyty, wszystko było jeszcze całkiem dobrze. Powinnam wyczuć, że zbliżają się problemy, gdy ciągle powtarzała:

– Jeju, dzieci wy moje kochane, oddałabym wszystko, żeby zamieszkać w dużym mieście, ale cóż. Starość, nie radość. Starych drzew się nie przesadza. Dobrze, że chociaż u was mogę posiedzieć i mieć namiastkę wielkomiejskiego życia

Tak minęły święta. Później było gorzej

Mamusia uważała, że do własnych dzieci nie musi się zapowiadać. Wpadała jak do siebie i oczekiwała królewskiego traktowania. Niestety, niejednokrotnie musiałam jej odmówić i zostawić ją samą w domu. Nie mam własnego biznesu, pracuję w korporacji, w której nie jest tak łatwo o urlop, zwłaszcza w gorącym okresie. Mąż tez nie może sobie pozwolić na wolne z dnia na dzień. Niestety, o ile normalny człowiek to zrozumie, to moja ukochana teściowa już średnio...

– Ale jak to? Przyjechałam do was i mam spędzić ten dzień sama? – powiedziała, a jej oczy zaszły łzami. Przez pierwsze parę razy jeszcze się na to nabierałam, ale po latach mi przeszło

– No tak, mamo. Nie dam rady wziąć wolnego. Musze pracować, czy tego chcę, czy nie. Zrobiłam ci listę ciekawych miejsc, które możesz zobaczyć sama – próbowałam wybrnąć jakoś z sytuacji. 

– A co ja będę sama latać? Poczekam na was, bo jeszcze się zgubię... – prychnęła. 

Nie miałam zamiaru dłużej z nią dyskutować, bo wiedziałam, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Problem wygospodarowania wolnego czasu, to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Mamusia nie omieszkała również ochoczo krytykować mojej kuchni

– Ja mam to jeść? Przecież to jest jakiś badziew. Dziewczyno, gdzieś ty się uchowała. Dobrze, że przyjechałam, to chociaż pokażę ci, jak ugotować prawdziwą zupę. Pomogę ci to ogarnąć.

To jednak były tylko puste słowa, bo teściowa nie miała w planach kiwnąć małym palcem. Księżnej trzeba było podać do stołu, posprzątać, pomyć naczynia, zrobić deser i zaserwować. Brakowało tylko, żebym robiła jej jeszcze pranie i podcierała tyłek. 

Kisiłam w sobie złość, jak zeszłoroczne ogórki, ale każdy ma swój limit. Gdy Iwona urządzała sobie kolejną tyradę po mojej kuchni i ponownie rzucała tyłkiem, że nie mam dla niej czasu, coś we mnie pękło. 

– Czy mama myśli, że pieniądze biorą się z nieba? Nie wiem, w jakich realiach żyjesz, ale ja muszę chodzić do pracy, żebyśmy wszyscy mieli za co jeść. Do cholery jasnej, nie mam czasu na zabawy w przewodnika turystycznego na każde zawołanie! – wrzasnęłam jej prosto w twarz. 

Liczyłam na to, że mąż mnie poprze, bo niejednokrotnie rozmawialiśmy o tym, że wizyty jego matki doprowadzają nas do szału. Nic z tego. Siedział i nie pisnął słowem. 

Rano po tej awanturze zobaczyłam tylko walizki w przedpokoju. Mama pożegnała się i nawet nie poprosiła, żeby mąż zawiózł ją na pociąg. Szczerze? Chciało mi się płakać ze szczęścia

Nadzieja matką głupich

Liczyłam na to, że kubeł zimnej wody, który wylałam jej tamtego wieczoru na głowę, ją nieco otrzeźwi. Jak się domyślacie, oczywiście było odwrotnie. Minęły 2 miesiące, a mamusia znowu wparowała z wizytą. Tym razem jednak nie była sama. 

– Wpadłam na świetny pomysł. Przyjechałam z Krysią, znacie ją, prawda? To moja przyjaciółka. Skoro wy nie macie czasu dla starej matki, to musiałam sobie sama zorganizować czas. 

Zamarłam, nie wiedziałam, co powiedzieć, a teściowa kontynuowała...

– Tylko słuchaj, będziesz musiała wynieść się na kanapę, bo Krysia nie lubi spać z kimś w łóżku. Odstąpicie jej swoja sypialnię, a ja prześpię się w gościnnym – powiedziała i zaniosła ich walizki do sypialni. 

Przeprosiłam wszystkich i wyszłam z mieszkania. Musiałam zadzwonić do męża, bo przecież myślałam, że zaraz kogoś rozniosę. 

– Krzysiek! Powiedz coś swojej matce! Przecież to nie jest hotel dla emerytek! – krzyczałam do słuchawki. 

– I co twoim zdaniem mam zrobić? – odpowiedział mi tak samo głośny wrzaskiem. – Mam kazać mojej mamie spadać? Wywalić ją na ulicę? Rozumiem, że mieszkanie jest twoje, wspaniale, ale wciąż mówimy o mojej mamie!

No i jak miałam z tym dyskutować? 

Iwona i Kryśka z impetem wparowały również do mojej kuchni. Zupełnie zignorowały fakt, że nie jest mięsa. Teściowa przywiozła ze sobą całą siatkę szynek i baleronów, żeby bidulki przypadkiem nie umarły z głodu od tej mojej dziwnej diety

Mój plan na przetrwanie tego okresu był prosty. Zagryzę zęby i nie dopuszczę, aby kolejna taka sytuacja się kiedykolwiek powtórzyła. 

Teściowa i Krysia jak 2 dzikie nastolatki ganiały po mieście, raczyły się winkiem i wracały późno rozchichotane, oczywiście nie zwracając uwagi na to, że po 1. śpimy, a po 2. jutro wstajemy do pracy. Doszło do tego, że we własnym domu przemykałam jak myszka, żeby wredne babska czegoś znowu ode mnie nie chciały. 

Sytuacja mnie przerosła, gdy na moich wieszakach w łazience zobaczyłam porozwieszane majciochy i biustonosze teściowej. Przysięgam, wstąpił we mnie wtedy diabeł...

Dość tego

– Mamo, za 2 dni przyjeżdża do mnie kuzynka z mężem i dziećmi. Przykro mi, ale musicie z Krysią wracać do domu... 

– Ale jak to? Przecież wszyscy się pomieścimy. Rozłożysz im jakiś materac i będzie cacy – powiedziała nie odrywając wzroku od telewizora.

– Mamo... powiedziałam, że musicie wracać. Nie prowadzę hotelu. Chcemy mieć trochę prywatności. Z Arleta umawiałam się już od ponad 2 miesięcy!

– Wiesz ty co? Własną teściową wypraszasz z domu? Dobrze, wyjedziemy jeszcze dziś, skoro nas tu nie chcesz. Od zawsze wiedziałam, że mój syn mógł trafić lepiej, ale nie sądziłam, że jesteś aż tak bezczelna... – prychnęła, poszła do pokoju i zaczęła się pakować. Kryśka potuptała pokornie za przyjaciółką. 

Szczerze? Mam gdzieś, że mąż jest na mnie obrażony. Fochy teściowej tez nie robią na mnie wrażenia. Do cholery jasnej, to jest moje życie, moje mieszkanie i moja przestrzeń. Dość tego. Mogę być wredna i bezczelną teściową, ale nikt nie będzie wychodził mi na głowę. 

Czytaj także:
„Kochałam wnuczkę do czasu, aż poznałam tajemnicę synowej. Nigdy jej nie wybaczę tego, co zrobiła naszej rodzinie”
„Przepuszczałam kasę rodziców, aż zablokowali mi karty. Spanikowałam, gdy nagle kazali mi iść do pracy”
„Teściowa to wyjątkowo wredne babsko. Gdy zadała mi bardzo intymne pytanie, posłałam ją do diabła”

Redakcja poleca

REKLAMA