Czy od kobiet w każdym wieku musi się oczekiwać tak wiele? Całe życie to kierat. Mam 63 lata, co niejako z automatu ustawia mnie w roli niańki, bo przecież jako babcia powinnam zajmować się wnuczkami, prawda?
Synowie i synowe uważają chyba, że moje życie już się skończyło i nie ma dla mnie rozrywek, przyjemności. Bo na co mi czas dla siebie, skoro jestem już emerytką?
Mam dość wykorzystywania
A to impreza, a to romantyczna randka i już, podrzucają mi swoje dzieci. Słyszę tak często, że mam wspaniałą rękę do dzieci i jestem taka zaradna. A co stoi za komplementami? Interesowność, ot co. Poza tym nie każda babcia potrafi cokolwiek zrobić sensownego.
Teściową syna miałam okazję spotkać może ze trzy razy.
– Nie mogę zajmować się wnukami, robią tylko raban i straszą mi kota.
– Może zorganizuj im zajęcie? – próbowałam podsunąć jakieś rozwiązania.
– Proszę cię, co za wariatka by na stare lata się w to pchała – parsknęła lekceważąco.
Zazdroszczę, gdy ludzie potrafią odmawiać. Ja całe życie jestem uprzejma i się godzę na wszystko. Moje dzieci i ich małżonkowie mają naprawdę dobre pensje, ale nawet nie myślą, by dać mi pieniądze na obiadki i deserki dla dzieci. Ale nawet nie o pieniądze chodzi.
Po całym dniu opiekowania się nimi jestem jak wypluta. Nie przypominam sobie jednak, aby kogokolwiek to obchodziło... Najważniejsze, to odstawić dzieciaka i hajda!
Uczę się asertywności
Kiedy Ewa, żona Tomka, poprosiła mnie o zajęcie się Anią, oczywiście się zgodziłam – tym bardziej że to nie zabrzmiało do końca jak prośba, a bardziej, jak oznajmienie faktu, że ją przywiezie
– Tylko zabierz ją o siódmej, bo umówiłam się koleżanką – kłamałam, bo co niby miałam powiedzieć.
– Jasne – rzuciła Ewa na odchodne.
Nie miałam nawet cierpliwości do zajmowania się krnąbrną wnuczką. Robiła mi na złość i miałam serdecznie dość jej towarzystwa. Punktem kulminacyjnym okazało się celowe wylanie przez Anię zupy. Krzyknęłam na nią.
Zrobiło mi się głupio, ale ja już nie miałam już siły. Ale każdy ma granice cierpliwości – moje zostały przekroczone i nie zamierzałam udawać, że jest inaczej. Zadzwoniłam do syna i opowiedziałam, co się stało. On zaczął mnie szkalować! Jestem tylko człowiekiem, który ma prawo być zmęczonym i mieć dość przedszkola w swoim domu praktycznie przez cały tydzień.
– Znudziło ci się bycie babcią? – Tomek był wyraźnie poirytowany i odwrócił kota ogonem.
– Nie, ale wszyscy traktujecie mnie jak darmową niańkę i kucharkę, która ma być na każde skinienie.
Nikt nie próbował mnie zrozumieć
Rzecz jasna najłatwiej było stwierdzić, że to ze mną jest coś nie tak, że w ogóle mam czelność coś takiego powiedzieć.
– Niepojęte to dla mnie – skarżyłam się Marysi, mojej serdecznej przyjaciółce.
– Doskonale wiem, przez co przechodzisz – ścisnęła moją dłoń. – Ja mam to samo i już mi ręce opadają.
Uznałyśmy, że wyjedziemy razem!
Tak, jak sądziłam, synowie nie byli zachwyceni.
– Nie jestem waszym pracownikiem.
– I co teraz? – w głosie Roberta pobrzmiewały pretensje.
– Przecież któreś z was może wziąć zwolnienie.
– Jesteś egoistką – skwitował Robert i się rozłączył.
Od tamtego momentu syn nie odezwał się do mnie słowem. Jest mi przykro, ale prośby o pozostanie z dziećmi ustały. Z Marysią pojechałyśmy na niecały tydzień do gospodarstwa agroturystycznego.
Nie przypuszczałam, że to będzie tak bolesne. Pragnę odzyskać swoje życie, w którym jak najbardziej jest miejsce dla ukochanych wnucząt. Ale muszę się szanować.
Czytaj także:
„Wredne sąsiadki plotkowały o moim synu. Zamknęły paszcze, dopiero gdy uratował przed pożarem grupę przedszkolaków”
„Dla swoich dzieci byłabym w stanie zrobić wszystko. Nawet posunąć się do kradzieży”
„Bawiłem się i hulałem z każdą dziewczyną, która była chętna. Niby szukałem miłości, a nie widziałem, że mam ją pod nosem”