„Przyszli teściowie traktowali mnie jak wiejską gęś i naciskali na intercyzę. Jak się okazało, chronili swojego spadku”

„Im bliżej było ślubu, tym większe stawały się naciski na podpisanie intercyzy. Do przyszłych teściów nie docierało to, że ja i Tomek nie chcemy rozdzielności majątkowej”.
22.12.2023 08:30

Dla rodziców mojego ukochanego mogłam nie istnieć. Ktoś taki jaki ja, bez wyższego wykształcenia i z niezamożnego domu nie pasował do ich idealnego obrazka synowej. Dlatego nawet nie wiem, czy zdziwiłam się, gdy po naszych zaręczynach, zażądali intercyzy. 

Ja i Tomek od razu wpadliśmy sobie w oko na imprezie urodzinowej naszej wspólnej znajomej.  Łączyły nas pasje – fotografia, książki i zamiłowanie do malarstwa. Imponował mi wiedzą, nie mogłam doczekać się, aż poznam jego rodziców. Oj, żal mi siebie, naiwnej dziewuszki, z tamtego czasu...

Bardzo chciałam się wpasować

– Na pewno zrobisz na nich dobre wrażenie – mój luby starał się mnie wesprzeć, lecz nie usłyszałam w jego głosie jakiejś szczerej nuty.

Ledwo usiedliśmy przy stole, a spadł na mnie grad pytań – o pochodzenie, moją rodzinę, pracę, edukację, a nawet poglądy polityczne czy wyznanie religijne. Czułam się, jakbym to był casting, a nie spotkanie zapoznawcze.

– Mamo, błagam cię… – Tomek był równie zażenowany, co i ja. 

– Przecież ja tylko chcę poznać twoją wybrankę – odparła pani Urszula – ciekawa jestem. To wszystko.

Czas na wnikliwe i przeszywające spojrzenia — po gradobiciu pytań, przyszła na nie pora, prawda? Te z kolei ze strony przyszłego teścia. Nie wiedziałam, jak już się zachować. Wyszłam z kolacji zmieszana. 

Byłam dla nich jakąś gąską

Rodzice Tomka traktowali mnie jak natrętną muchę, patrzyli na mnie z góry, jakby uważali się za lepszych ludzi. Nie umiałam nawet pobyć z nimi na osobności, byłam zdenerwowana i spięta.

– To nasz jedyny syn i chcemy dla niego jak najlepiej – zwykła mawiać pani Urszula.

– Rozumiem – odpowiadałam, bo co innego mogłoby ją zadowolić? W końcu jednak wybuchłam i odparłam, że jest dorosły i sam może o sobie decydować. 

Nigdy się z czymś takim nie zetknęłam. Moi rodzice byli całkowitym przeciwieństwem matki i ojca Tomka – wspierający, serdeczni i niewtrącający się w cudze sprawy. Tomka polubili od razu – on sam zresztą często podkreślał, że w ich towarzystwie czuje się swobodnie i komfortowo, a to przecież o czymś świadczy.

Miałam nadzieję, że dzień oświadczyn coś zmieni. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale jednak nawet to potrafili obrócić w ból. 

Perspektywa rozmowy z przyszłymi teściami średnio mi się uśmiechała. Powiedzieć, że byli niezadowoleni z naszej decyzji, to jak nic nie powiedzieć.

Jak rozumiemy, podpiszesz intercyzę – ojciec mojego narzeczonego zwrócił się bezpośrednio do mnie.

– Słucham? Dlaczego miałabym to zrobić? - zapytałam z niedowierzaniem.

– Inaczej nici ze ślubu – taka odpowiedź sprawiła, że dosłownie zagotowałam się w środku.

– Nie będziesz stawiał Agnieszce żadnych warunków – wtrącił się Tomek.

Wybuchła kłótnia

Już po 5 minutach awantury uznałam, że czas opuścić towarzystwo. Wstałam i opuściłam dom przyszłych teściów, Tomek wybiegł za mną.

– Aga, poczekaj – wołał.

– O nie, ja się stąd zmywam – oznajmiłam stanowczo.

– Daj mi sekundę, pójdę tylko po samochód – cieszyłam się, że mam w narzeczonym oparcie i że w konflikcie z jego rodzicami trzymał moją stronę.

A więc wybrał mnie — rodzice musieli to jakoś przełknąć... 

Im bliżej było ślubu, tym większe stawały się naciski na podpisanie intercyzy. Do przyszłych teściów nie docierało to, że ja i Tomek nie chcemy rozdzielności majątkowej. Doszło wreszcie do gigantycznej awantury, podczas której Tomek wykrzyczał, że nie chce ich na naszym ślubie.

 Postawiliśmy też na prostotę i skromność – ślub cywilny plus obiad dla najbliższych.

Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu pani Urszula i pan Andrzej pojawili się, ale szybko się zmyli. Nie było życzeń, miłego słowa. Było mi bardzo przykro. 

A więc to tak...

Któregoś dnia spotkałam się ze znajomymi, którzy nas poznali. 

– No nieźle się zakręciłaś koło Tomka, że tak powiem – powiedział Marcin.

– Nie rozumiem – jego słowa mnie zdumiały.

– To nie wiesz? – zdziwił się kolega. – Przecież oni mają ogromny majątek.

– No Andrzej prowadzi firmę już od tylu lat – wzruszyłam ramionami.

– Tomek ci nie zdradził, że jego starzy dostali kiedyś potężny spadek? Kasy mają, że mogliby się w niej kąpać.

– Aaaa tak, wspominał – mruknęłam z uśmiechem, ale w rzeczywistości nie miałam o tym bladego pojęcia.

Nigdy nie wypytywałam Tomka o tego typu rzeczy, ale czemu to przede mną zataił? Poczułam się nieswojo, bo mi słowa na ten temat nie pisnął. 

– Marcin się wygadał – wyjaśniłam. – To była jakaś tajemnica?

– Nie, skąd – uśmiechnął się życzliwie – tylko nie uznałem tego za istotne.

– Dlaczego?

– Bo to ich pieniądze, chociaż matka chce je na mnie przepisać – wytłumaczył spokojnie.

– I nie godzisz się na to?

– Sama wiesz, jacy są – westchnął głęboko. – Będą tylko stawiać warunki, chcą mnie od siebie uzależnić. A my sobie świetnie radzimy i możemy się o siebie zatroszczyć. 

– To się akurat dobrze składa – rzuciłam nieco żartobliwie – bo niedługo pojawi się ktoś, o kogo też trzeba będzie się zatroszczyć.

Na parę chwil odebrało mu mowę.

– Mój Boże… – wyszeptał, gdy się otrząsnął. – Jesteś w ciąży?

Przytaknęłam, a on mocno mnie przytulił. Jego miłości i oddania byłam pewna, Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że będzie wspaniałym ojcem. Szkoda, że moi teściowe są tak zgorzkniali i myślą tylko o pieniądzach. Nie wiem, czy poznają wnuka...

Czytaj także: „Potrzebowałam pieniędzy i ta propozycja spadła mi z nieba. Mało brakowało, a wpadłabym w ręce wyzyskiwacza i oszusta”
„Kręciły mnie dojrzałe kobiety, więc na widok teściowej stawałem na baczność. Żona była tylko środkiem do celu”
„Żona przegrała walkę o dziecko i wpadła w szpony nałogu. Stawałem na głowie, by uratować naszą miłość”

 

Redakcja poleca

REKLAMA