Dla rodziców mojego ukochanego mogłam nie istnieć. Ktoś taki jaki ja, bez wyższego wykształcenia i z niezamożnego domu nie pasował do ich idealnego obrazka synowej. Dlatego nawet nie wiem, czy zdziwiłam się, gdy po naszych zaręczynach, zażądali intercyzy.
Ja i Tomek od razu wpadliśmy sobie w oko na imprezie urodzinowej naszej wspólnej znajomej. Łączyły nas pasje – fotografia, książki i zamiłowanie do malarstwa. Imponował mi wiedzą, nie mogłam doczekać się, aż poznam jego rodziców. Oj, żal mi siebie, naiwnej dziewuszki, z tamtego czasu...
Bardzo chciałam się wpasować
– Na pewno zrobisz na nich dobre wrażenie – mój luby starał się mnie wesprzeć, lecz nie usłyszałam w jego głosie jakiejś szczerej nuty.
Ledwo usiedliśmy przy stole, a spadł na mnie grad pytań – o pochodzenie, moją rodzinę, pracę, edukację, a nawet poglądy polityczne czy wyznanie religijne. Czułam się, jakbym to był casting, a nie spotkanie zapoznawcze.
– Mamo, błagam cię… – Tomek był równie zażenowany, co i ja.
– Przecież ja tylko chcę poznać twoją wybrankę – odparła pani Urszula – ciekawa jestem. To wszystko.
Czas na wnikliwe i przeszywające spojrzenia — po gradobiciu pytań, przyszła na nie pora, prawda? Te z kolei ze strony przyszłego teścia. Nie wiedziałam, jak już się zachować. Wyszłam z kolacji zmieszana.
Byłam dla nich jakąś gąską
Rodzice Tomka traktowali mnie jak natrętną muchę, patrzyli na mnie z góry, jakby uważali się za lepszych ludzi. Nie umiałam nawet pobyć z nimi na osobności, byłam zdenerwowana i spięta.
– To nasz jedyny syn i chcemy dla niego jak najlepiej – zwykła mawiać pani Urszula.
– Rozumiem – odpowiadałam, bo co innego mogłoby ją zadowolić? W końcu jednak wybuchłam i odparłam, że jest dorosły i sam może o sobie decydować.
Nigdy się z czymś takim nie zetknęłam. Moi rodzice byli całkowitym przeciwieństwem matki i ojca Tomka – wspierający, serdeczni i niewtrącający się w cudze sprawy. Tomka polubili od razu – on sam zresztą często podkreślał, że w ich towarzystwie czuje się swobodnie i komfortowo, a to przecież o czymś świadczy.
Miałam nadzieję, że dzień oświadczyn coś zmieni. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale jednak nawet to potrafili obrócić w ból.
Perspektywa rozmowy z przyszłymi teściami średnio mi się uśmiechała. Powiedzieć, że byli niezadowoleni z naszej decyzji, to jak nic nie powiedzieć.
– Jak rozumiemy, podpiszesz intercyzę – ojciec mojego narzeczonego zwrócił się bezpośrednio do mnie.
– Słucham? Dlaczego miałabym to zrobić? - zapytałam z niedowierzaniem.
– Inaczej nici ze ślubu – taka odpowiedź sprawiła, że dosłownie zagotowałam się w środku.
– Nie będziesz stawiał Agnieszce żadnych warunków – wtrącił się Tomek.
Wybuchła kłótnia
Już po 5 minutach awantury uznałam, że czas opuścić towarzystwo. Wstałam i opuściłam dom przyszłych teściów, Tomek wybiegł za mną.
– Aga, poczekaj – wołał.
– O nie, ja się stąd zmywam – oznajmiłam stanowczo.
– Daj mi sekundę, pójdę tylko po samochód – cieszyłam się, że mam w narzeczonym oparcie i że w konflikcie z jego rodzicami trzymał moją stronę.
A więc wybrał mnie — rodzice musieli to jakoś przełknąć...
Im bliżej było ślubu, tym większe stawały się naciski na podpisanie intercyzy. Do przyszłych teściów nie docierało to, że ja i Tomek nie chcemy rozdzielności majątkowej. Doszło wreszcie do gigantycznej awantury, podczas której Tomek wykrzyczał, że nie chce ich na naszym ślubie.
Postawiliśmy też na prostotę i skromność – ślub cywilny plus obiad dla najbliższych.
Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu pani Urszula i pan Andrzej pojawili się, ale szybko się zmyli. Nie było życzeń, miłego słowa. Było mi bardzo przykro.
A więc to tak...
Któregoś dnia spotkałam się ze znajomymi, którzy nas poznali.
– No nieźle się zakręciłaś koło Tomka, że tak powiem – powiedział Marcin.
– Nie rozumiem – jego słowa mnie zdumiały.
– To nie wiesz? – zdziwił się kolega. – Przecież oni mają ogromny majątek.
– No Andrzej prowadzi firmę już od tylu lat – wzruszyłam ramionami.
– Tomek ci nie zdradził, że jego starzy dostali kiedyś potężny spadek? Kasy mają, że mogliby się w niej kąpać.
– Aaaa tak, wspominał – mruknęłam z uśmiechem, ale w rzeczywistości nie miałam o tym bladego pojęcia.
Nigdy nie wypytywałam Tomka o tego typu rzeczy, ale czemu to przede mną zataił? Poczułam się nieswojo, bo mi słowa na ten temat nie pisnął.
– Marcin się wygadał – wyjaśniłam. – To była jakaś tajemnica?
– Nie, skąd – uśmiechnął się życzliwie – tylko nie uznałem tego za istotne.
– Dlaczego?
– Bo to ich pieniądze, chociaż matka chce je na mnie przepisać – wytłumaczył spokojnie.
– I nie godzisz się na to?
– Sama wiesz, jacy są – westchnął głęboko. – Będą tylko stawiać warunki, chcą mnie od siebie uzależnić. A my sobie świetnie radzimy i możemy się o siebie zatroszczyć.
– To się akurat dobrze składa – rzuciłam nieco żartobliwie – bo niedługo pojawi się ktoś, o kogo też trzeba będzie się zatroszczyć.
Na parę chwil odebrało mu mowę.
– Mój Boże… – wyszeptał, gdy się otrząsnął. – Jesteś w ciąży?
Przytaknęłam, a on mocno mnie przytulił. Jego miłości i oddania byłam pewna, Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że będzie wspaniałym ojcem. Szkoda, że moi teściowe są tak zgorzkniali i myślą tylko o pieniądzach. Nie wiem, czy poznają wnuka...
Czytaj także: „Potrzebowałam pieniędzy i ta propozycja spadła mi z nieba. Mało brakowało, a wpadłabym w ręce wyzyskiwacza i oszusta”
„Kręciły mnie dojrzałe kobiety, więc na widok teściowej stawałem na baczność. Żona była tylko środkiem do celu”
„Żona przegrała walkę o dziecko i wpadła w szpony nałogu. Stawałem na głowie, by uratować naszą miłość”