Moją małżonkę poznałem w bibliotece miejskiej. Połączyła nas miłość do skandynawskich kryminałów.
— Ty też czytujesz tego autora? Co sądzisz o jego najnowszej książce? — zapytała piękna brunetka.
Dowiedziałem się, że ma na imię Kasia.
— Niezła, chociaż dwie poprzednie zdecydowanie bardziej trzymają w napięciu.
— Też tak sądzę! — podekscytowała się. — Widzę, że mamy podobny gust — uśmiechnęła się zalotnie.
— Najwyraźniej — odparłem rozochocony — Może ma pani ochotę na kawę? To będziemy kontynuować ten literacki wątek.
Tak to się wszystko zaczęło. Po kilku randkach zdecydowaliśmy się wspólnie zamieszkać. To właśnie wtedy odkryłem, co tak naprawdę mnie od zawsze kręciło.
Dowiedziałem się o tym dwa razy. Za pierwszym razem, gdy się kochaliśmy i musiałem w łóżku udawać, że kręci mnie jej szczupłe młode ciało. Takie, za które większość mężczyzn dałaby się przecież pokroić. A za drugim razem... gdy poznałem jej matkę.
To była prawdziwa kobieta
Moja teściowa, pani Teresa, była osobą wyjątkową. Miała piękny uśmiech, choć już kilka zmarszczek zdobiło jej twarz. Była kobietą w średnim wieku, ale emanowała pewnością siebie i elegancją, której nie znajdowałem u nikogo innego. To była prawdziwa kobieta, a nie dziewczyna, jak moja żona.
Zawsze starałem się traktować teściową z szacunkiem i lekką rezerwą. Nigdy nie okazywałem jej swoich prawdziwych uczuć. To nie byłby dobry pomysł, przecież byłem mężem jej córki! Ale moje myśli i fantazje były innej natury. Spędzałem wiele czasu, marząc o tym, co mogłoby się stać, gdybym miał z nią okazję porozmawiać od serca.
Ona stała się obiektem moich fantazji. Prawdziwym celem, a żona miała być tylko pewnym przystankiem na drodze do miłości i erotycznego zaangażowania, którego tak bardzo mi brakowało w moim małżeństwie.
Ten stół, ciepło tego domu... Ona była tego powodem
Pewnego dnia okoliczności sprawiły, że ja i teściowa znaleźliśmy się sami w kuchni. To była doskonała okazja, by w końcu wyznać jej moje uczucia. Słońce powoli zachodziło, a światło padające przez okno rzucało ciepłe refleksy na drewniany stół, przy którym siedzieliśmy. Ten stół, ciepło tego domu... Ona była tego powodem. Pani Teresa, skupiona nad garnkiem z obiadem, który przyrządzała, i ja, który próbował zachować zimną krew.
— Pani Tereso, muszę coś powiedzieć... — zacząłem nieśmiało. Serce biło mi gwałtownie, ważyłem każde słowo.
Pani Teresa spojrzała na mnie z ciekawością, zatrzymując na chwilę swoje czynności.
— Tak? — zapytała, z nieco uniesionym brwiami, wyraźnie oczekując tego, co mam do powiedzenia.
Przełknąłem ślinę i kontynuowałem.
— Nie potrafię już dłużej udawać, że jestem tu tylko dla mojej żony. To pani przyciąga mnie najbardziej. Pani dojrzałość, pewność siebie... jestem zauroczony.
Stanowiła dla mnie ucieleśnienie bogini
Byłem przekonany, że to wyznanie spowoduje ogromny dyskomfort, ale zaskakująco, pani Teresa uśmiechnęła się delikatnie, co sprawiło, że odczułem ulgę.
— Wiem — powiedziała spokojnie. — Od samego początku wiedziałam, że nie chodzi tylko o moją córkę. Wyczułam to już podczas naszego pierwszego spotkania, Pawełku. Kobiety widzą takie rzeczy.
Emanowała taką życiową mądrością i wyczuciem... To jeszcze bardziej mnie do niej przyciągało. A w połączeniu z pełnymi kształtami, starannie wykonanym makijażem, zadbaną fryzurą z gdzieniegdzie migającymi siwymi włosami... Stanowiła dla mnie ucieleśnienie bogini.
Nigdy nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Wiedziała? To znaczy, że nie byłem sam w swoich uczuciach. Moje oczy otwarły się szeroko ze zdziwienia, ale i radości. Wreszcie mogłem być szczery. A ona potem wyznała mi, że też od samego początku bardzo jej się spodobałem, tylko jakoś nie wypadało...
Przez wiele lat skrywałem swoje pragnienia, a teraz wreszcie mogłem być z tą, którą naprawdę kochałem. A przynajmniej po kryjomu.
To był zakazany związek
Nasza relacja rozwijała się powoli, ale regularnie. Pani Teresa i ja spędzaliśmy coraz więcej czasu razem, odkrywając wspólne zainteresowania i budując naszą więź. Nie było to łatwe, zwłaszcza że musieliśmy ukrywać naszą miłość przed żoną i resztą rodziny. Spędzane chwile były pełne subtelnych gestów, długich rozmów i wzajemnego zrozumienia.
To był zakazany związek, w tajemnicy przed wszystkimi. I mieliśmy świadomość tego, że w końcu będzie to miało swoje konsekwencje. Dlatego trzeba było podjąć pewne decyzje: w jedną albo w drugą stronę. Mogliśmy albo się do wszystkie przyznać, albo uciec, albo pogrzebać naszą miłość i zapomnieć o wszystkim, co miało nas łączyć.
Tylko jak o tym zapomnieć?! Jak spotykać się wspólnie na rodzinnych obiadkach i uroczystościach, ze świadomością, że chcielibyśmy się na siebie rzucić i trwać w miłosnym uścisku? Przecież to i tak nie utrzymałoby się w ten sposób na dłuższą metę...
Nasza miłość była tak silna, że nie mogliśmy dłużej czekać
W końcu przyszedł czas, by podjąć tę trudną i przełomową decyzję. Nasza miłość była tak silna, że nie mogliśmy dłużej pozostać w ukryciu. Postanowiliśmy zostawić stare życie za sobą i uciec, tworząc razem nową przyszłość. Pani Teresa zebrała swoje oszczędności, ja również.
Zostawiłem mojej żonie długi list z wyjaśnieniami, dałem dostęp do wszystkich kont. Nie chciałem, by została z tym wszystkim sama w sensie finansowym. Musiałem przecież zachować się jak człowiek. Chodziło o JEJ córkę.
Teresa nie była jednak jeszcze gotowa na to, by skonfrontować się z Kasią. Miała za duży mętlik w głowie, przytłaczało ją to wszystko.
Wiedziałem, że muszę to zrobić, aby być z tą jedyną
Rozstanie z moją żoną było bolesne, ale to było konieczne, abyśmy oboje mogli żyć zgodnie z naszymi uczuciami. Wiedziałem, że muszę to zrobić, aby być z tą jedyną, którą naprawdę kochałem. Nawet jeśli miałoby się to wiązać ze skandalem i społecznym oraz rodzinnym ostracyzmem.
Nasze nowe życie z panią Teresą okazało się spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Była ona nie tylko moją ukochaną, ale także moją najlepszą przyjaciółką. Każdy dzień spędzony razem był pełen miłości, zrozumienia i akceptacji. Razem odkrywaliśmy nowe pasje, podróżowaliśmy i cieszyliśmy się sobą, budując wspólną przyszłość.
Mimo że wiele osób nie zrozumiało naszej decyzji, to dla nas liczyło się tylko to, co czuliśmy dla siebie nawzajem. Nasza miłość była silniejsza od wszelkich przeciwności, a my byliśmy przekonani, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Razem stawiliśmy czoła trudnościom, czerpiąc z siebie wzajemne wsparcie i budując szczęśliwe życie, które zawsze nam się marzyło.
Byłem teraz szczęśliwym mężczyzną, który znalazł swoje prawdziwe powołanie w ramionach 60-letniej kobiety, która od dawna przyciągała moje serce. Relacja, którą tworzyliśmy, była jak wino, które dojrzewało z każdym dniem, stając się coraz piękniejsza i mocniejsza. Bo jestem zdania, że wiek to tylko liczba, a uczucie nie wybiera. Może kiedyś obydwoje znajdziemy w sobie siłę, by porozmawiać szczerze z Kasią. Ale jeszcze nie teraz, teraz chcemy nacieszyć się sobą. To się liczy.
Czytaj także:
„Mąż nie mógł pogodzić się z tym, że się starzeje. Młoda kochanka go zostawiła, a ja znalazłam na wakacjach faceta na poziomie”
„Zdradziłem żonę, bo pragnąłem jędrnych przygód. Teraz kiedy ją widzę, ślinię się jak nastolatek”
„Teściowie chcą, żebym przed ślubem podpisała intercyzę. Myślą, że są sprytni, ale ja nie dam się przechytrzyć”