Historia naszego związku nie różniła się od wielu innych. Poznaliśmy się z Włodkiem na imprezce, od słowa do słowa zaczęliśmy się spotykać i po miesiącu byliśmy już parą.
Zaczęłam pracę po studiach jako rejestratorka medyczna. Włodek w tym czasie pracował w fabryce uszczelek, więc postanowiliśmy wynająć 2-pokojowe mieszkanie. Po roku wzięliśmy ślub, a potem urodziłam dwóch synów.
Moje życie to praca, dzieci, gotowanie, pranie i sprzątanie. Wszystko było na mojej głowie, pilnowałam terminów, rachunków, wydatków... Chociaż nie. To domena Włodka, bo wiecznie mnie rozliczał.
Lubił narzekać. Właściwie była to jego pasja
Koszule składałam źle, źle zamiatałam, źle gotowałam. Włodek czepiał się o wydawane pieniądze, bo twierdził, że są jego, choć przecież chodziłam do pracy. Po dziś dzień zastanawiam się, co on miał w głowie, przecież to ja utrzymywałam dom...
Wyliczał mi, za ile mogę zrobić zakupy. Szkoda, że nie pamiętał, że trzeba opłacić czynsz, gaz i wodę. Najważniejsze, by na piwko starczyło.
Krytykował mnie w domu, ale też obśmiewał wśród znajomych. A to nie przetarłam półki z książkami, a to gdy poszedł do łazienki znalazł mokrą szmatkę w zlewie.
Mogłabym mieć oparcie w ojcu, ale mój ukochany tatuś zmarł wiele lat wcześniej, a moja mama wyznawała starą szkołę zasad małżeńskich.
– Aniu, ty się ciesz, że masz męża. Nie szlaja się, nie bije cię. – moja matka wyliczała rzekome zalety Włodka – Trzymaj się tego chłopa, bo sama sobie nie poradzisz.
Teściowie z kolei to był temat tabu. Teść to była gorsza wersja Włodka, a matka — zahukana, cicha, małomówna. Nie było szans nawet na rozmowę.
Chłopaki podrośli i zostałam z nim sama
Synowie podrośli i poszli na swoje. Wiem, że mieli dość tej domowej atmosfery, nie mam im za złe. Starali mi się zawsze wręczyć jakiś drobiazg, nie jak mąż. Kiedyś z okazji urodzin dostałam od niego nowy mop do mycia podłóg. Chwalił go, że ma specjalną końcówkę, dzięki której będę mogła dokładniej szorować panele w przedpokoju. Bo przecież nie robię tego tak, jak należy.
Ale gorzej było kiedyś, gdy z okazji świąt, dostałam od niego koszulkę i spodnie. Nie, nie kupił. Były na mnie o dwa rozmiary za duże, bo był to gratis: przyniósł mu je kolega, bo jego żona z nich „wyrosła”... Mówiąc to, widziałam na jego twarzy pogardę.
W kącikach oczu czułam napływające łzy, drżały mi ręce, ale musiałam opanować emocje, bo przy stole siedział Bartek i Kamil z narzeczonymi.
Pewnego dnia Włodek siedział przed telewizorem, jak zwykle. Ja po pracy zdążyłam przygotować obiad, wstawić pranie i posprzątać łazienkę. Ogarnąć wszystko i należał mi się reset. Czyżby? Gdy na chwilę usiadłam w fotelu, by poczytać książkę, Włodek się do mnie odezwał.
– Obiad był marny, wolę pęczak, niż kaszę gryczaną. Może byś naprawiła swój błąd. Zrób mi kawę.
To był ten moment. Czułam, jak skacze mi ciśnienie i do mojej głowy napływa krew. Trafił mnie szlag. Zaparzyłam kawę. Nie mogłam zapomnieć o cukrze. Półtorej łyżeczki, ani kryształka więcej.
Gdy Włodek wziął pierwszy łyk, widziałam grymas niezadowolenia na jego twarzy.
– Kobieto, czy ty nie wiesz, jak trzeba mieszać, by cukier się rozpuścił? Trzeba dosięgnąć dna, zrobić kilka porządnych obrotów. Do cholery, przecież to nie jest takie trudne.
Tego było za wiele
Wzięłam do ręki szklankę z kawą i cisnęłam nią o ścianę. Tak zwyczajnie. Szkło rozprysnęło się po całym dużym pokoju, kawa była nawet na suficie. Chwyciłam kurtkę, wzięłam torebkę, telefon i wyszłam z domu. Uśmiechałam się, pierwszy raz od wielu lat śmiałam się w głos. Zadzwoniłam do siostry, opowiedziałam jej całą historię. Przyjęła mnie do siebie. Zadzwoniłam do synów i poprosiłam ich o przyniesienie mi z domu ubrań na zmianę, leków i kosmetyków. Wiem, że się ucieszyli.
Włodek pisał wiadomości i wydzwaniał. Nie wiedział, gdzie mieszkam, więc mnie nie nachodził.
– Anka, ty masz wrócić do domu. Nie rób sobie żartów – darł się do słuchawki – Lodówka pusta, brudy w łazience, zepsuł się kran. Masz wrócić.
W odpowiedzi parsknęłam śmiechem. I się rozłączyłam
Zaczęłam od nowa, wynajęłam kawalerkę blisko pracy. Wreszcie mam pokaźną biblioteczkę ze swoimi książkami, powiększam swoją kolekcję. Bo mogę.
Poznałam też mężczyznę. Tadeusz, kilka lat starszy ode mnie wdowiec, z którym wyjątkowo dobrze mi się rozmawia. Kilka razy byliśmy w kawiarni, pierwszy raz w życiu czuję się szanowana przez mężczyznę.
Mam duże wsparcie w synach. Cieszę się, że mimo złego wzoru w domu wiedzą, jak zachowuje się prawdziwy facet, bo wspierają swoje partnerki.
Wiem jedno. Nigdy nie pozwolę się traktować tak, jak robił to mój mąż przez 25 lat naszego małżeństwa.
Teraz jestem szczęśliwa. Czuję, że żyję.
Czytaj także:
„Nie mogłam się uwolnić od zazdrości męża. Gdyby mógł, na pewno wsadziłby mnie do klatki, by mieć mnie tylko dla siebie”
„Marian mnie poniżał, więc uciekłam do Hiszpanii. Poznałam szanującego mnie kochanka, ale wróciłam, gdy mąż zachorował”
„Mój stalker okazał się mężczyzną z uwodzicielskim głosem. Wbrew rozsądkowi, chciałam się rzucić w jego ramiona”