„Mąż częściej niż do dzieci, zaglądał do butelki. Codziennie martwiłam się, czy z pracy wróci prosto, czy slalomem”

„Wierzyłam, że się zmieni. Długo wmawiałam sobie, że jestem w stanie go uleczyć. Niestety, przeliczyłam się”.
23.04.2024 18:30

Każdy mój dzień zależał od humoru i stanu upojenia mojego męża. Gdy Kazik nie sięgał do butelki, był do rany przyłóż. Nie trzęsłam się ze strachu, gdy ciągnął mozolnie swoje nogi po schodach, nie podskakiwałam jak piesek, gdy trzaskał drzwiami, nie bałam się, że zupa będzie za słona. 

Dni, gdy Kazik wracał dość późno, były jednymi z najlepszych. Dzieci zadowolone oglądały bajki, ja mogłam skupić się na lekturze ulubionej książki. Czułam się jak w normalnej rodzinie. Niestety — do czasu.

Dzieci się go bały

Nie będzie tajemnicą, jeśli powiem, że Kazik nie był wzorem ojca i męża. Nasze dzieci bardzo się go bały. Szczególnie młodszy syn, Marek. Serce mi pękało, gdy mały wciąż pytał:

Mamusiu, a czy tatuś wróci pijany? Czy znów będzie krzyczał? Nie chcę się bać. Nie chcę, żebyś płakała. 

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Dla swoich dzieci byłam najtwardszą wersją siebie. Starałam się trzymać w sobie wszelkie złe emocje, ale jestem tylko człowiekiem. Nie raz widziały jak płaczę. Nie raz słyszały, jak ich tatuś rzuca w moją stronę przekleństwa i obelgi. To była codzienność

Najbardziej przerażało mnie to, że moje dzieci straciły przez to dzieciństwo. Zamiast bawić się z rówieśnikami, one wieczorami przesiadywały w gotowości, do kolejnej ucieczki przed szalejącym, pijanym ojcem. 

Ja też żyłam w ciągłym stresie. Zwłaszcza gdy mąż nie wracał przez dwa, trzy dni. Wiedziałam, że to nie jest zwykła nieobecność. Byłam pewna, że zachlał się w barze, zaszył u któregoś kumpla, a gdy wróci do domu, rozpęta nam piekło. Byłam na to gotowa. Spałam w ubraniach, miałam spakowaną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, a w kieszeni kurtki gotowe kluczyki i portfel. Wystarczyło tylko chwycić dzieci za rączki i wiać. Czy tak powinno wyglądać życie?

Wyszłam za niego z litości

Choć zgrywałam twardzielkę, byłam miękka, zniszczona i potłuczona. Dziś myślę, że to dlatego Kazik wybrał mnie za żonę. To nie tak, że rozpił się dopiero po ślubie. Doskonale wiedziałam, na co się piszę. Jednak wtedy nie wyglądało to aż tak źle. Owszem popijał sobie z kolegami, pewnie częściej niż zwykle. Wtedy myślałam, że to normalna czynność i rutyna facetów. 

W tamtym momencie nawet do głowy mi nie przyszło, że Kazik mógłby zrobić mi krzywdę. Zawsze mówił, że działam jak balsam na jego duszę. Chyba po latach stracił on swoją datę przydatności i przemienił się w truciznę. Nie wiem. 

Wierzyłam, że się zmieni. Długo wmawiałam sobie, że jestem w stanie go uleczyć. Niestety, przeliczyłam się. Przestałam żyć nadziejami dopiero po urodzeniu pierwszego dziecka. To właśnie wtedy sama z niemowlakiem uciekałam do siostry, bo świeżo upieczony tatuś postanowił świętować pępkowe przez równy tydzień. 

– No co? Musiałem uczcić taką okazję. Nie dramatyzuj, babo – wrzeszczał, gdy zapytałam, gdzie był. 

Ciągle znikał. Odkąd urodziło się dziecko, nie mógł znieść jej płaczu. Wychodził, zalewał się w trupa u kolegów i znikał na kilka dni. Początkowo odchodziłam od zmysłów, bo martwiłam się, że coś mu się stało, jednak po pewnym czasie zaczęłam myśleć o sobie. 

Ledwo urodziłam dziecko, a zostałam ze wszystkim sama. Gdyby nie moja siostra, nie wiem, czy dałabym sobie radę. Byłam obolała, zmęczona i sama. Milenka miała 3 tygodnie, gdy do moich drzwi zamiast męża zapukała siostra. 

– Nie pozwolę ci żyć w ten sposób. Dawaj dzieciaka, idź się przespać i o nic się nie martw! – mówiła z troską.

A ty co? Taka święta?

Tylko ona mi została, bo reszta rodziny odcięła się ode mnie. Wszystkie przez Kazika. Nie szczędził słów nikomu. Nie dziwie się, że nie chcieli mieć nic wspólnego z chamem i prostakiem, po którym nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Gdyby nie Maria, moja ukochana siostra, byłabym samotna. Nawet jego własna matka się od nas odwróciła.

– A ty co? Taka święta? Daj chłopu żyć. Przecież widziałaś, za co się bierzesz, to teraz nie rycz. 

Jedyne, za co dziękuję losowi, to za to, że mąż był wysoko funkcjonującym alkoholikiem. Co to oznacza? A właśnie to, że potrafił chlać na umór, ale zawsze chodził do pracy, przynosił pieniądze i dał naszej rodzinie dach nad głową. Nie rozliczał mnie z każdego grosza. Prawdopodobnie dlatego, że sam nie wiedział, ile właściwie ma tych pieniędzy. Gdyby nie alkohol, to nasze życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. On jednak wybrał i miał swoje priorytety. Gdy raz powiedziałam o tym siostrze, zapytała:

– No i co? Jesteś aż tak naiwna, żeby w to uwierzyć? Nie rozśmieszaj mnie. Sądzisz, że tylko picie jest problemem?

Po tych słowach przed oczami pojawił mi się jeden obraz. Widziałam jak Kazik podnosi rękę na naszą córkę. Tylko dlatego, że mała Milenka zbyt głośno bawiła się lalkami w salonie i nie usłyszała, że tatuś kazał jej podać pilota. Zabawki córki latały po całym salonie i z impetem uderzały się od ścian. Zamarłam. Kazik wpadł w szał. 

Demolował pokój Milenki. Połamał jej łóżeczko, rozrzucił wszystkie zabawki, porozbijał szklaną gablotkę. Zobaczyłam to dopiero rano, bo gdy tylko rozpętała się ta burza, wzięłam małą Milenkę i zwiałam do siostry. 

Gdy wróciliśmy, Kazika już nie było. Oczywiście gdy wrócił i wytrzeźwiał zabrał się za przepraszanie, lecz co nam po tym było? Moja córka już nigdy więcej nie patrzyła na ojca w ten sam sposób. A ja? Oczywiście zostałam obarczona całą winą. 

– To jest twoja wina. Tak ją wychowałaś, niczego nie potrafisz dobrze zrobić w życiu. Jak tak dalej pójdzie to ta smarkula wyrośnie na taką samą nieudacznicę jak ty!

Początkowo byłam wściekła

– Halo, jesteś tu? – odezwała się siostra, przywołując mnie w ten sposób na ziemię. 

– Tak. Przepraszam. O czym to my...

Nie udawaj głupiej, kochana. Nie mogę na to dłużej patrzeć. Nie rozumiesz, że nie krzywdzisz tylko siebie? Nie widzisz tego, że twoje dzieci patrzą na ten cały syf? Niszczysz im w ten sposób życie – zatrzymała się na chwilę. – Posłuchaj mnie, ja na to nie pozwolę. Nie pozwolę im żyć w piekle. Zawiadomię kogo trzeba i zrobią z wami porządek!

– Chyba sobie żartujesz. Chcesz zniszczyć moją rodzinę?

– Ty to nazywasz rodziną? Dzieci trzęsą się na widok ojca, a ty chodził wokół niego na palcach? Idź ty się dziewczyno zastanów. Ja swojego zdania nie zmienię. Masz czas do końca tygodnia. Jeśli nie zrobisz z tym porządku, to ja się tym zajmę. 

Początkowo byłam wściekła, ale wiedziałam, że ona ma rację. Nie miałam zbyt wiele czasu na zastanowienie, więc podjęłam decyzje niemalże w ułamku sekundy.

Spakowałam to, co należało do mnie i naszych dzieci. Uciekłam do siostry, bo nie miałam gdzie indziej. Zostawiłam mężowi kartkę, by nawet nie próbował mnie szukać, bo mam dowody i pójdzie na dno. Ma się przygotować na papiery rozwodowe, a gdyby chciał mi robić problemu, to chętnie zgłoszę, jak dbał o rodzinę stosując przemoc domową. Wiedziałam, że nie podskoczy. Miał nas gdzieś. Pewnie nawet było mu to na rękę. 

Prosto od siostry wróciłam do rodzinnego domu. Musiałam zatrzeć za sobą ślady. Kazik dobrze wiedział, że siostra była moją bezpieczną przystanią. Nie pomyliłam się. Minęło kilka dni, gdy zadzwoniła do mnie i powiedziała:

– Kazik u mnie był. Próbował mnie szantażować. Chciał wydębić informacje, gdzie jesteście. Nic mu nie powiedziałam. 

– Tak mi przykro. Boję się o ciebie!

– Daj spokój. Nie jestem taka jak ty, ja sobie nie dam w kasze dmuchać. Pogroziłam mu policją i od razu wrzucił na luz. Jestem pewna, że prędko go nie zobaczę. 

Kazik próbował wojować. Znalazł mnie u rodziców znacznie szybciej, niż się spodziewałam. Jednak tata wraz ze swoimi wiejskimi kumplami szybko poradzili sobie z natrętem. Wydaje mi się, że mu się po prostu odechciało.

Wszystko dzięki siostrze

Kolejny raz zobaczyłam go w sądzie. Tam wyglądał inaczej niż zwykle. Był zmarnowany. Widać, że ostatnie miesiące nie odstawiał butelki od ust. Spuchnięta twarz, podkrążone oczy i robotyczne ruchy. Nie prezentował się zbyt dobrze. Może dlatego właśnie sprawa przebiegła gładko i bezproblemowo. 

Opuściłam salę sądową i poczułam, że wstępuje we mnie nowe życie. Czułam, że sobie poradzę. Znalazła pracę w lokalnym sklepie ogrodniczym i w końcu mogłam oddać się swojej pasji, a do tego nieźle zarobić. Wypłata i alimenty sprawiły, że stanęłam na nogi i mogłam dać swoim dzieciom spokojny i radosny dom. Nigdy więcej nie dopuszczę do tego, by ktoś tak bardzo mnie stłamsił. Jestem innym człowiekiem. Wszystko dzięki siostrze

Marcelina, 33 lata

Czytaj także:
„Gdy usłyszałam pomysł mojej siostry, usiadłam z wrażenia. Taki prezent na komunię to przesada”
„Gniłam na emigracji, odliczając dni, by wrócić do męża. Przeliczyłam się, bo po moim małżeństwie zostały zgliszcza”
„Zbyt szybko oddałam nowemu facetowi serce i pół łóżka. Poczuł się pewnie i wyszedł z niego tyran”

 

 

 

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA