Zawsze byłam uznawana za osobę pewną rezerwy. Po wielu nieudanych doświadczenia z mężczyznami byłam bardzo ostrożna i rzadko kiedy okazywałam komuś zaufanie. Dlatego gdy Grzegorz wkroczył do mojego życia, to sama byłam zaskoczona swoją reakcją. Dość szybko dałam mu się omotać, a on to tylko wykorzystywał.
Grzegorz spełniał moje oczekiwania
Poznaliśmy się na imprezie u naszych wspólnych znajomych. Grzegorz był postawnym i przystojnym brunetem. Pociągała mnie w nim w jego tajemniczość i jakaś taka aura, którą roztaczał wokół siebie. Gdy do mnie zagadał, miałam nogi jak z waty.
– Ktoś za tobą tęskni? – spytał, zbijając mnie w ten sposób z tropu.
– C... co takiego? – wyjąkałam zaskoczona. Jakoś głupio się przy nim czułam.
– Pytam, czy jesteś singielką.
– Ach... – wymamrotałam. – Tak.
– A mogę cię poderwać? Tak, żebyś oszalała na moim punkcie? Czy jednak mam odpuścić i... poczekać jeszcze tydzień?
Jego śmiałość i pewnego rodzaju tupet oszołomił mnie, ale też zafascynował. Nigdy wcześniej nie spotkałam faceta, który emanowałby taką pewnością siebie w obecności kobiety. Szczególnie że mówiono o mnie, że raczej onieśmielam mężczyzn.
Nasza rozmowa trwała dość długo, a po wszystkim wylądowaliśmy u mnie w domu. Nie muszę chyba mówić, co działo się później. Powiem tylko, że było naprawdę fantastycznie. Grzegorz wpisywał się we wszystkie moje oczekiwania jako facet. A ja byłam dumna, że upolowałam właśnie taką partię. Kiedy zaproponował, żeby się do mnie wprowadzić, nie wahałam się ani chwili. Może to był impuls, może zbyt szybkie działanie, ale byłam tak głęboko zauroczona, że nic mi nie przeszkadzało. Wtedy wydawało mi się, że Grzegorz to właśnie to, czego szukałam przez całe życie.
To było coś wyjątkowego
Na początku było fantastycznie. Grzegorz wkroczył do mojego życia jak burza, a ja nie potrafiłam się oprzeć jego urokowi. Był jak magnes przyciągający moje myśli i uczucia, a ja oddawałam mu się bezgranicznie. Czułam się, jakbyśmy tworzyli razem coś wyjątkowego, coś, co miało trwać wiecznie. W końcu miałam przy sobie kogoś, komu mogłam zaufać bezgranicznie, kto znał mnie lepiej niż ja sama.
Specjaliści mówią na to „faza miesiąca miodowego”. Coś w tym było. Bo przez pierwszy miesiąc mieszkało nam się ze sobą wprost cudownie. Może to wszystko było zbyt pochopne, podyktowane emocjami... Ale im więcej czasu spędzaliśmy razem, tym bardziej zaczęłam dostrzegać drobne niedociągnięcia. Były to małe rzeczy, które na początku mi nie przeszkadzały, ale z czasem stawały się coraz bardziej irytujące.
Grzegorz był rozrzutny, czasem nieodpowiedzialny, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę znam tego człowieka, który mieszkał ze mną pod jednym dachem. Najgorsze było jednak co innego. Otóż coraz bardziej odnosiłam wrażenie, że Grzegorz zbyt pewnie czuje się w moim mieszkaniu i w naszym związku. Za dużo sobie pozwalał. Początkowo ignorowałam te zachowania, chciałam dać mu szansę. Ale pewne sytuacje sprawiły, że w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Zignorował moje uczucia
Na przykład pewnego wieczoru, kiedy planowaliśmy spędzić miły wieczór w domu, postanowiliśmy obejrzeć film. Zwykle wybieraliśmy wspólnie, ale tego dnia Grzegorz narzucił swój wybór bez dyskusji. Miałam pewne zastrzeżenia co do tego filmu, ale nie chciałam robić problemu, więc zgodziłam się na jego propozycję.
Gdy zaczęliśmy oglądać film, szybko okazało się, że był to zupełnie nie mój typ rozrywki. Był mroczny, pełen przemocy i trudny do oglądania. Starałam się wytrzymać, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że nie potrafię tego dłużej znieść. Kiedy wyraziłam chęć zmiany filmu na coś lżejszego, Grzegorz nie zgodził się. Powiedział, że nie ma sensu zmieniać filmu, bo już zaczęliśmy ten, który wybrał. Zignorował moje uczucia i próby kompromisu, a jego ton zrobił się coraz bardziej dominujący. Potem jeszcze zaczął wymądrzać się na temat wystroju wnętrz. Raz nie podobały mu się moje różowe zasłony, a kiedy indziej kształt stolika kawowego.
Kolejna rzecz dotyczyła podziału obowiązków domowych. Mimo że zgodziliśmy się na równy udział w wykonywaniu prac domowych, to z czasem zauważyłam, że większość ciężkiej pracy spada na mnie, podczas gdy Grzegorz ograniczał się do wykonywania tylko tych zadań, które mu odpowiadały. Podczas poruszania tej kwestii, Grzegorz zwykle reagował bardzo defensywnie, twierdząc, że ma mniej czasu z powodu pracy lub innych zajęć. Jednakże zauważyłam, że jego aktywności poza domem nie przeszkadzały mu w poświęcaniu czasu na własne hobby czy na spotkania z kolegami.
Każde moje próby wypracowania równowagi kończyły się albo kłótnią, albo obietnicami, które potem nie były realizowane. W efekcie czułam się wykorzystywana i niedoceniana, a nasze relacje stawały się coraz bardziej napięte.
Bardzo mnie to zabolało
Następne jego pretensje miały dotyczyć spraw typowo życiowych. Chodziło o wakacyjny wyjazd. Zawsze marzyłam o podróży do pewnego egzotycznego miejsca, ale gdy wspomniałam o tym Grzegorzowi, od razu narzucił swoje zdanie. Bez konsultacji ze mną zaczął organizować wyjazd do zupełnie innego miejsca, które według niego było bardziej odpowiednie. Mimo że próbowałam wyrazić swoje preferencje i zaproponować kompromis, Grzegorz był nieugięty:
– Mam w planach inne miejsce, które byłoby równie interesujące, a jednocześnie bardziej dostępne dla nas.
– Ale... – protestowałam.– Moglibyśmy jednak znaleźć kompromis. Może połączymy nasze pomysły i znajdziemy miejsce, które spełniłoby nasze oczekiwania? Czy w tym wszystkim naprawdę chodzi tylko o ciebie?
Grzegorz westchnął ciężko i dość ostentacyjnie. Tak jakby nie znosił sprzeciwu.
– Uważam, że moje propozycje są bardziej sensowne – powiedział zdecydowanym tonem.
A więc to tak? Próbował ze mną zrobić tę głupią, mało sensowną? Bardzo mnie to zabolało. Zignorował moje zdanie i poczucie własnej wartości. Tak, jakby były mniej ważne od jego własnych... Kiedy ostatecznie dotarło do mnie, że wyjazd będzie dokładnie taki, jaki on sobie wymarzył, poczułam się niedoceniana i tak jakby zniewolona pomysłami mojego wybranka. To był moment, w którym zrozumiałam, że muszę stanąć w obronie swoich potrzeb i pragnień, nawet jeśli oznacza to podjęcie trudnych decyzji w relacji z Grzegorzem.
Nikt nie owinie mnie wokół palca
W tym przełomowym okresie zrozumiałam, że nie mogę dłużej pozostawać w związku, w którym nie czuję się szanowana i wspierana. Podjęłam trudną, ale niezbędną decyzję – zdecydowałam się na rozstanie z Grzegorzem. Czy mnie to bolało? Oczywiście, że tak... W końcu wcześniej byłam w tym człowieku szaleńczo zakochana. Ale jednak czułam w sercu ogromną ulgę, jakby ktoś ściągnął ze mnie ogromny ciężar. Bo w tym wszystkim chodziło o to, by pozostać wierną swoim wartościom i swoim potrzebom.
Było to trudne do przeżycia, ale jednocześnie odczuwałam dumę, że wreszcie podjęłam odważną decyzję. Przysięgłam sobie wtedy, że już nigdy nie pozwolę, by jakikolwiek facet mnie tak zdominował i owinął sobie wokół palca. Zrozumiałam, że prawdziwa siła tkwi w szacunku do siebie i w umiejętności stawiania granic. Teraz jestem gotowa na nowe wyzwania i na znalezienie partnera, który będzie traktował mnie z godnością i szacunkiem, jako równą sobie osobę. Niezależnie od tego, gdzie i u kogo będziemy mieszkać.
Czytaj także:
„Życie mojej córeczki zależało od pieniędzy. Chciałam nawet sprzedać mieszkanie, by ją ratować”
„Mamy komornika na karku, a żona wciąż szasta pieniędzmi. Nie wie, że to resztki, bo jesteśmy bankrutami”
„Odkąd mieszkam z córką, ciągle giną mi pieniądze. Ja kupuję najtańsze parówki, a ona za moje lata po drogerii”