„Gdy usłyszałam pomysł mojej siostry, usiadłam z wrażenia. Taki prezent na komunię to przesada”

dziewczynka idąca do komunii fot. Getty Images, Cris Cantón
„Siostra oszalała na punkcie komunii swojego dziecka. Przez palce patrzyłam na jej pomysły i wysokie koszty ich realizacji, dopóki nie zaproponowała, co mam kupić w prezencie mojej chrześnicy. Na takie coś to mnie zwyczajnie nie stać. Nie zamierzam się zadłużać, żeby spełniać czyjeś fanaberie”.
/ 18.04.2024 19:15
dziewczynka idąca do komunii fot. Getty Images, Cris Cantón

Rozumiem, że komunia to wyjątkowe wydarzenie w życiu dziecka i wymaga uroczystej oprawy. I nawet nie twierdzę, że to powinno być głównie przeżycie duchowe związane z przyjęciem sakramentu i mszą świętą. Doskonale wiem, jakie teraz są czasy i nie proponuję nikomu skromnego przyjęcia z obiadem w domu. To oczywiste, że każdy rodzic sam podejmuje decyzję, gdzie i jaką imprezę urządzi.

Komunie wyglądają inaczej niż przed laty

Nawet moja mama, która jest prawdziwą tradycjonalistką, twierdzi, że przeniesienie przyjęć do restauracji i sal balowych z cateringiem jest dobrym pomysłem.

– Ty wiesz córcia, że ja kilka nocy przed waszymi komuniami to praktycznie nie spałam? Tylko tort i ciasta były z cukierni. Wszystkie sałatki, przekąski i dania gorące przygotowywałam sama. Nawet sernik i karpatkę upiekłam, bo jak to tak, żeby na stole nie było żadnego domowego wypieku – opowiadała. – Ale ile wysiłku mnie to kosztowało, wiem tylko ja. Podczas samej imprezy czułam się i wyglądałam niczym zombie.

Rozumiem więc złość wielu matek, które nerwowo reagują na krytykę obecnych zwyczajów komunijnych i stwierdzenia, że to nie wesele, żeby urządzać imprezy z takim rozmachem. Owszem to nie ślub, ale niektórzy ludzie mają większe rodziny i boją się, że osoby, których nie zaproszą, mogą poczuć się zignorowane. Stąd już krótka droga do rodzinnych niesnasek i obrażenia się na długi czas.

Jednak moja siostra przesadziła. W tym roku to właśnie jej pierworodna córka wybiera się do komunii. Jestem na bieżąco z opowieściami o próbach w kościele, przymiarkach, wybieraniu kwiatów, menu i koloru serwetek, bo Justyna podczas każdej rozmowy telefonicznej dokładnie raportuje mi każde nowe wydarzenie. Ostatnio przeszła samą siebie. Mimo moich najszczerszych chęci, żeby ją nie oceniać, doszłam do wniosku, że zwyczajnie oszalała.

Mam założyć konto dla chrześnicy

Co zrobiła? Otóż przygotowała długą listę drogich prezentów. Ponoć to tylko, dlatego że nie chce, żeby upominki się powtarzały, co mogłoby zasmucić Kalinkę. Staram się rozsądnie podchodzić do życia i może nawet nie miałabym nic przeciwko tej liście. Wiem, że teraz wiele dzieci w wieku dziesięciu lat ma już niemal wszystko i na pewno nie ucieszą się ze skromnych kolczyków czy łańcuszka, które ja sama przed laty dostałam z tej okazji.

No, ale moja siostra przesadziła. A że to ja jestem chrzestną Kaliny, okazało się, że na samym szczycie tego jej spisu znajduje się propozycja przygotowana specjalnie dla mnie. Co to takiego? Justyna wymyśliła, że dla swojej siostrzenicy założę konto oszczędnościowe. Nawet dokładnie wytłumaczyła mi, że bank, z którego ona korzysta na co dzień, ma taką opcję, czyli specjalne rachunki oszczędnościowe dla najmłodszych.

– Tylko pomyśl, jaka to byłaby dobra lokata na przyszłość dziecka. Teraz i tak pewnie planujesz włożyć do koperty dla Kalinki kilka tysięcy złotych. W zamian wpłać te pieniądze na konto, a później będziesz co miesiąc przelewać tam po kilkaset złotych. No wiesz, ja nie będę cię sprawdzać. Wpłacisz, ile będziesz miała. To jasne, że raz może to być 200, innym razem 500 czy 1000 zł – tłumaczyła mi z poważną miną, a robiłam coraz większe oczy ze zdziwienia.

– Ale… – próbowałam nieśmiało zaprotestować, ale siostra praktycznie nie dała mi dojść do słowa.

– To jest bardzo pragmatyczne rozwiązanie. Pomyśl, ile pieniędzy uzbiera się dziecku do osiemnastki. Myślę, że spokojnie będzie to kilkadziesiąt tysięcy złotych, a może nawet uda się dobić do stówy. To będzie świetny zastrzyk gotówki na start w dorosłość – dalej gadała niczym szalona, a ja miałam ochotę czymś w nią rzucić.

Jej wymagania były olbrzymie

Moje milczenie chyba uznała za zgodę, bo kontynuowała ten swój wykład o życiowej zapobiegliwości:

– W końcu i tak musiałabyś coś dać chrześnicy na osiemnastkę. Sama wiesz, jakie teraz wręcza się prezenty. Chrzestni często kupują samochody. A tak będziesz miała odłożone pieniądze – kontynuowała ten swój absurdalny wywód. – Dorzucisz wtedy jeszcze kilka tysięcy i prezent gotowy.

Tego dnia nic nie powiedziałam. Po prostu szybko pożegnałam się z Justyną i pojechałam do domu. Byłam tak zła, że po drodze jedynie cudem nie zrobiłam żadnego wypadku. Siostra zupełnie zwariowała i tyle. Chęć zysku i te komunijne przygotowania zupełnie rzuciły się jej na głowę. Przecież to była rozsądna dziewczyna, która doskonale wiedziała, jak zachować się w każdej sytuacji. A czy proszenie chrzestnej o taki prezent dla dziecka to rzeczywiście coś normalnego? Czy ona zdaje sobie sprawę, że, ot tak sobie, prosi mnie o ogromną kasę?

W prezencie planowałam dać około dwóch tysięcy złotych. Do tego zamówiłam taką piękną drewnianą księgę z indywidualną dedykacją specjalnie dla Kalinki i pamiątkowy medalik. A Justynie wydaje się, że teraz przeleję na konto z pięć albo więcej tysięcy, a później co miesiąc będę wpłacać kolejne pieniądze?

Mąż odmówił takiego prezentu

Gdy podzieliłam się pomysłem siostry z mężem, Hubert dosłownie wpadł w szał.

– Jej już całkowicie pomieszało się w głowie. Sama teraz nie pracuje, nie ma innego zajęcia i całą energię włożyła w przygotowania do tej komunii. Wcześniej tego nie mówiłem, ale ona zachowuje się jak nawiedzona. Zupełnie, jakby urządzała wytworny bal dla króla Anglii z małżonką i całego tabunu arystokratek, a nie zwyczajne przyjęcie dla dzieci. Czy może kazała ci założyć taki śmieszny kapelusz? Wiesz z tych, co były obowiązkowe na ślubie księcia Harry’ego – ton głosu męża z sekundy na sekundę robił się coraz wyższy.

– Cieszy się z tego przyjęcia i chce, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik – próbowałam wtrącić nieśmiało, ale w głębi duszy myślałam dokładnie to samo, co Hubert.

– Pokazy fajerwerków, animatorki dla dzieci, mim wymyślający kalambury, dziwaczne kremy z borowików zamiast porządnego polskiego rosołu. Ok, jej sprawa i ich własne pieniądze wyrzucane w błoto. Ale tym prezentem to już przeszła samą siebie. Na pewno na coś takiego nie pójdziemy – zakończył rozmowę i poszedł do garażu. Jak zawsze, gdy próbował się uspokoić.

Po chwili usłyszałam dźwięk odpalanej kosiarki do trawy.

Będę oszczędzać na swoje dzieci

Mąż ma całkowitą rację. Zwyczajnie nie stać nas na taki gest. Oboje ciężko pracujemy na każdą złotówkę, Hubert często bierze nadgodziny, żeby dorobić, bo zawsze wypadnie jakiś pilny wydatek. Mamy dwójkę własnych dzieci, spłacamy kredyt za dom, przydałaby się wymiana samochodu, bo moje autko już niemal trzeszczy na zakrętach. A Justyna proponuje mi comiesięczny wydatek na kilkaset złotych, który mam wrzucać na konto oszczędnościowe dla jej córki.

Zawsze szanowałam swoją siostrę i miałyśmy ze sobą dobry kontakt. Siostrzenicę kocham niemal tak samo jak własne córki. Ale nie będę jej fundować zabezpieczenia na przyszłość, które ma sięgnąć stu tysięcy złotych. Gdybym już miała zakładać takie konta, no to przepraszam bardzo, ale raczej własnym dzieciom.

Jesteśmy przeciętną rodziną. Może nie biedujemy, ale też pieniądze nie spływają nam z nieba. W przyszłości wszystko może się zdarzyć. Możemy stracić pracę, zachorować, mieć problem ze spłatą swojego własnego kredytu. Nie będziemy fundować wyprawki dla siostrzenicy, bo musimy zadbać o nasze córki.

Moim zdaniem siostra powinna się wstydzić takiej propozycji. Nie chcę się z nią kłócić, ale na komunię Kalinka dostanie dokładnie to, co zaplanowaliśmy z mężem. A Justyna, jak chce, niech poszuka pracy i sama odkłada oszczędności dla własnego dziecka.

Czytaj także:
„Mój mąż wyszedł wyrzucić śmieci i już nie wrócił. Po 15 latach spotkałam go z nową żonką i całą rodziną”
„Gdy przyszły mąż przedstawił mnie swojej matce, to ta wyśmiała mnie w twarz. Powiedziała, że nie odda syna fryzjerce”
„Byłam matką, żoną i kochanką, a teraz mam już naprawdę dość. Marzę o tym, by wszyscy dali mi święty spokój”

Redakcja poleca

REKLAMA