„Mąż bawił się w Casanovę, więc dałam mu pole do popisu. Ciekawe, czy któraś poleci na bezdomnego z pustym portfelem”

„– Tutaj już nie ma, czego wyjaśniać słonko. Chciałeś bawić się w bajeranta, to proszę bardzo. Teraz przyszedł czas zapłaty za grzechy”.
30.06.2024 22:00

Od początku miałam świadomość tego, że mąż to kobieciarz i żadnej nie popuści. Jednak nie wiedziałam, że tak niewiele trzeba, by ten drań splamił nasze małżeństwo zdradą. Niestety, przyszło mi zapłacić za naiwność.

Niektórzy nawet przed naszym ślubem mnie przestrzegali i radzili, bym wzięła nogi za pas. 

To drań jakich mało! Jeszcze zobaczysz, będzie płakać jak bóbr – mówiła koleżanka.

Kochana, to nie jest pan dla ciebie. Przecież widać jak mu oczka gonią za kobietami – przestrzegała mnie babcia. 

Byłam wtedy głupia i zaślepiona miłością. Każdy argument przeciwko Markowi zbijałam prostym:

– On się zmieni. Ja go zmienię. Zobaczysz, jeszcze będzie chodził, jak w zegarku. 

Jak się domyślacie, postawiłam na swoim. Do ślubu doszło, ceremonia doszła do skutku, w końcu byliśmy mężem i żoną. Wiele lat po tym wydarzeniu twierdziłam, że Marek to moja wielka miłość i jestem szczęściarą, że na niego trafiłam. Nawet wtedy, gdy się nie dogadywaliśmy zawsze brałam winę na siebie. Przecież on był idealny. Dziś wydaje mi się, że zmuszałam się do takiego myślenia. 

Ciągle powtarzałam sobie, że to, co przeżywam, to nie są prawdziwe kłopoty, jednak  z perspektywy czasu widzę, że moje życie nie było usłane różami. Popadłam w stereotypy. No bo przecież, jak ja mogę na niego narzekać. Nie pił, nie bił, nie awanturował się. A reszta? To ceregiele. 

Marek był typem balangowicza i nie mam tutaj na myśli popijaw, czy innych alkoholowych ekscesów. Nie wracał na noc, bo pochłaniało go towarzystwo innych kobiet. Nie miało dla niego znaczenia jakich. Byle ładne, niegłupie i łatwe. 

Początkowo sprowadzało się to do niewinnych gierek, hasełek na podryw, tańczenia, czy objęć. Nie spał z nimi, a przynajmniej nic o tym nie wiedziałam. 

Był kobieciarzem

Byłam zazdrosna jak diabli i chyba to go najbardziej cieszyło. Walczyłam ze sobą, bo przecież nie mogłam mu zakazać wychodzić do znajomych. Zwłaszcza że wiedziałam, że to nic nie da, bo Marek nie potrafił się powstrzymać nawet w moim towarzystwie. 

Niewinne żarciki, czy flirt z randomowymi kobietami starałam się puścić mimo uszu, bo nie to było w tym wszystkim najgorsze. Zawsze po takie imprezie zaczynał się festiwal porównywania. 

– A wiesz, ta Kaśka od Roberta to ma taką figurę! Mówię ci, jak klepsydra. Podobno chodzi na siłownie i ostro ćwiczy – zlustrował mnie z góry do dołu. – Może wzięłabyś z niej przykład?

Albo...

– Mirka ostatnio miała taką bombową kieckę, że aż ślinka ciekła. Kupiłabyś sobie tez taką, a nie ciągle chodzisz w tych łachmanach. 

– Marek, jest mi przykro, gdy tak mówisz...

– A mi jest przykro, bo się nie starasz. Inne to potrafią dla ukochanego wcisnąć się w fajne ciuszki, a ty nawet szminką ust nie pociągniesz, bo ci się nie chce. Nie zależy ci już na mnie?

Koniec! Mam tego dość... – krzyknęłam i uciekłam do łazienki wypłakać się pod prysznicem. 

Tak to zawsze wyglądało

W łóżku też. Nigdy nie pochwalił mnie za strój, który przygotowałam, za to, że zaskoczyłam go spontanicznym seksem o poranku. Wiecznie tylko narzekał, że za mało się staram, że powinnam coś robić inaczej, że jestem za mało ponętna. Od takiego gadania moje libido było na poziomie dna i mułu. 

Zaczęłam się od niego oddalać. Bo kto przy zdrowych zmysłach chciałby przebywać u boku takiego kogoś? Szukałam swojej przestrzeni jak najdalej od niego. Chciałam w ten sposób uciec od tych wszystkich przytyków z jego strony. 

Przykro mi było obserwować to, że Markowi właściwie jest to wszystko na rękę. Z pewnością zauważył, że się zmieniłam i ucichłam, ale wcale nie narzekał. Tutaj zobaczyłam tę czerwoną flagę, o której wszyscy powtarzali mi przed ślubem. Widocznie Marek ma mnie gdzieś, bo inne kobiety mu wystarczają. 

Niby wszystko było po staremu. Imprezy, podrywanie kobiet, późne powroty do domu, jednak coś nie dawało mi spokoju. Chyba po prostu zaczęłam zwracać uwagę na skalę problemu i to, że ten cały flirt z Marka strony wcale nie był taki niewinny

To było przypadkowe odkrycie.

Robiłam pranie, tak jak zawsze przetrzepywałam kieszenie w naszych spodniach w poszukiwaniu zagubionych chusteczek. Poczułam, że Marek chyba zapomniał wyciągnąć portfela. Z ciekawości zerknęłam do środka i zamarłam. 

W środku były liściki. Cała masa liścików z numerami telefonów jakichś kobiet. Każdy inny. Przeglądanie tej matrymonialnej książki telefonicznej przyprawiło mnie o mdłości. 

Pod moim nosem Marek umawiał się z obcymi kobietami. Byłam pewna, że to nie były zwykłe spotkania na kawę. On naprawdę mnie zdradził! Powinnam się załamać, ale te wszystkie lata ubliżania dały mi siłę do zemsty. 

Najpierw przeprowadziłam dochodzenie, które okazało się prostsze niż myślałam. Jeden z jego kolegów wyśpiewał mi wszystko jak kanarek. Otóż mój jaśniepan oszukiwał mnie i każdą inną napotkaną kobietę. Wciskał wszystkim kit, że jest samotny, kobieta napotkana na jego drodze jest istnym aniołem. Pokazał mi tez zdjęcia, którymi Marek chwalił się wśród kolegów, gdy upolował kolejną zdobycz. Przesłałam sobie wszystkie te fotki i wywołałam na dowód zdrady. 

Postanowiłam, że to dziś

Rozpoczęłam obławę jak tylko Marek przekroczył próg naszego domu. 

– Cześć kochanie, zobacz jakie śliczne zdjęcia znalazłam – powiedziała zalotnie.

Marek stał jakby mu nogi do parkietu przymurowali. Nie wiedział, co powiedzieć. Zaczął się czerwienić i jąkać. 

– Myślałem, że wziąłeś sobie idiotkę za żonę? – kontynuowałam. 

–To nie tak... ja ci to wszystko wyjaśnię!

– Tutaj już nie ma, czego wyjaśniać słonko. Chciałeś bawić się w bajeranta, to proszę bardzo. Teraz przyszedł czas zapłaty za grzechy. 

Pokazałam mu palcem na papiery rozwodowe i podałam długopis. Za drzwiami drzwi do naszej sypialni czekały jego rzeczy. Nawet nie dyskutował. Wyniósł się, pewnie do jednej z tych naiwniaczek.

Puściłam go w skarpetkach i w końcu odzyskałam rezon. Uwierzyłam w siebie, swoją siłę. W końcu potrafię przyznać sama przed sobą, że się pomyliłam, byłam naiwna. Dziś jestem starsza, mądrzejsza i doświadczona

Mariola, 30 lat

Czytaj także:
„Miał być spontaniczny numerek, a wyszła ciąża. Nie chcę chować dziecka wśród kóz z pastuchem bez kasy”
„Już w noc poślubną zrozumiałam, że popełniłam błąd. Mąż oczekiwał, że w łóżku będę spełniać jego fantazje”
„Żona nie wie, że teściowa przekupiła mnie przed ślubem. Pod stołem dała mi grubą kopertę, a w niej 30 tysięcy”

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA