„Żona nie wie, że teściowa przekupiła mnie przed ślubem. Pod stołem dała mi grubą kopertę, a w niej 30 tysięcy”

pewny siebie mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Westend61
„– Mam dla ciebie zlecenie niezwiązane z pracą, którą tutaj wykonujesz. Jeżeli się spiszesz, zarobisz trzydzieści tysięcy złotych. Zainteresowany? – spytała. – Zaciekawiony. Co to za zlecenie? – Uwiedziesz moją córkę. Uwiedziesz ją i zaprowadzisz przed ołtarz”.
/ 26.06.2024 17:30
pewny siebie mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Westend61

Ludzie czasami podejmują irracjonalne decyzje, zwłaszcza gdy otumania ich szelest banknotów. Iwona nie wie, że ożeniłem się z nią, bo jej matka zapłaciła mi za to. Zgodziłem się, tym bardziej, że to miał być tylko „kontrakt terminowy”. Po dwóch latach miałem doprowadzić do rozwodu. Problem w tym, że wcale nie chcę odchodzić od żony, a teraz ta stara żmija straszy mnie, że o wszystkim jej powie.

Poznałem ją w szkole

Pochodzę z małego miasteczka, które niektórzy mogliby nazwać dziurą. Pewnie mieliby rację. Dwie ulice na krzyż, dwie szkoły podstawowe, dyskont spożywczy, market budowlany i dyskoteka – mniej więcej tak wygląda miasto, w którym dorastałem i w którym mieszkam do dziś.

Iwona i ja chodziliśmy do tej samej podstawówki. Nie była moją koleżanką. Tak naprawdę to z nikim się nie przyjaźniła. Zawsze trzymała się na uboczu i niezbyt często odzywała się do kogokolwiek. Wszyscy mieli ją za snobkę. Wiele lat później przekonałem się, że wcale nie była taka, jaką ją widzieli. To trochę nieśmiała, ale fajna dziewczyna. Dziewczyna, którą pokochałem i którą miałem stracić.

Nie była popularną dziewczyną

Była atrakcyjna, ale jako nastolatek nigdy się nią nie interesowałem. Wśród chłopaków z naszego miasteczka miała opinię cnotki, a nie takiej dziewczyny szukałem dla siebie. Tak naprawdę to nie szukałem żadnej dziewczyny. Zamiast zacząć z którąś chodzić, wolałem wieść przygodowe życie. Mówiąc wprost, jako chodzący do liceum smarkacz lubiłem towarzystwo dziewcząt do tego stopnia, że nie potrafiłem zadowolić się jedną.

Czasami na nią wpadałem. W małym miasteczku to było nieuniknione. Od czasu do czasu zamieniliśmy kilka słów, jak to dawni znajomi ze szkoły. Zawsze spotykałem ją samą. Słowo daję, nigdy nie widziałem jej z chłopakiem. Ani ja, ani nikt inny. To dlatego przylgnęła do niej taka metka, choć zapewne swoje zrobiła także zawiść. Iwona pochodzi z bogatej rodziny. Jej ojciec jest producentem tkanin, więc kasy mają jak lodu.

Jej matka jest bezwzględna

Większość moich znajomych z dzieciństwa opuściło rodzinne miasto. Wyjechali na studia i po prostu nie wrócili. Ja postąpiłem inaczej. Skończyłem finanse i rachunkowość. Po dyplomie znalazłem pracę w dziale księgowości w przedsiębiorstwie ojca Iwony.

Pewnego dnia do biura, w którym pracowałem, weszła żona szefa i współwłaścicielka firmy w jednej osobie. Pani Sabina miała opinię kobiety bezwzględnej, więc jej wizyta przyprawiła mnie o gęsią skórkę. Byłem przekonany, że skoro pofatygowała się do mnie, to po to, żeby mnie zwolnić, ale nie. Zaczęła ze mną rozmawiać, jakby jej wizyta miała charakter towarzyski.

– Powiedz, Pawełku, jak ci się tutaj pracuje?

– Bardzo dobrze, pani Sabino. To świetna praca i jestem wdzięczny, że dostałem szansę.

Spisujesz się bardzo dobrze. Pracuj tak dalej, a otworzą się przed tobą drzwi do kariery – powiedziała z uśmiechem na twarzy i wyszła.

Wszystkim, którzy siedzieli obok i słyszeli naszą krótką pogawędkę, dosłownie opadła szczęka.

– O co jej chodziło? – zapytałem Martę, starszą księgową.

– Mnie nie pytaj. Pracuję tu od dziewięciu lat. W tym czasie ani razu nie postawiła tu swojej stopy.

To była niemoralna propozycja

Tydzień później znów mnie odwiedziła. Tego dnia musiałem zostać dłużej, by uporządkować papiery. Byliśmy sami, więc mówiła bez ogródek.

– Mam propozycję, którą możesz być zainteresowany.

– Zamieniam się w słuch.

Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Pracowałem tam od zaledwie kilku miesięcy, więc nie łudziłem się perspektywą awansu. Pani Sabina milczała, a napięcie narastało. W końcu to powiedziała.

– Mam dla ciebie zlecenie niezwiązane z pracą, którą tutaj wykonujesz. Jeżeli się spiszesz, zarobisz 30 tysięcy złotych. Zainteresowany?

– Co to za zlecenie?

– Uwiedziesz moją córkę. Uwiedziesz ją i zaprowadzisz przed ołtarz.

Byłem zaskoczony

Mało nie spadłem z krzesła. Nie mogłem uwierzyć, że to zaproponowała.

– Obawiam się, że nie rozumiem.

– Iwonka to dobra dziewczyna. Jest mądra i atrakcyjna, ale zawsze brakowało jej śmiałości do chłopców. Moje znajome śmieją się, że zostanie starą panną, a staropanieństwo nie przystoi kobietom w moich kręgach.

– I chce pani, żeby poślubiła mężczyznę, którego nie kocha?

– Och, nie bądź taki skromny. W szkole Iwonka podkochiwała się w tobie. Sama mi o tym mówiła. Jestem pewna, że wciąż nie jesteś jej obojętny. Zanim podejmiesz decyzję, musisz wiedzieć, że to nie jest układ na stałe. Musisz zrobić tak, żeby rozwiodła się z tobą. Powiedzmy po dwóch latach.

– Więc gdzie tu logika? – zdziwiłem się.

– Lepiej być rozwódką niż starą panną – wzruszyła ramionami.

– Dlaczego proponuje to pani właśnie mi?

– Z dwóch powodów. Po pierwsze, twoja matka jest dyrektorką szkoły i cieszy się poważaniem. Nie będzie mi wstyd wydać córkę za jej syna. Po drugie, w mieście masz opinię niezłego hulaki. Wasz rozwód nie wzbudzi niczyich podejrzeń. Pomyśl o tym i najdalej w przyszłym tygodniu daj mi odpowiedź.

To mi się opłacało

W następnym tygodniu udałem się do jej gabinetu pod pretekstem brakującego podpisu.

– Jaka brzmi odpowiedź? – zapytała, gdy wszedłem.

– Jestem skłonny się zgodzić, ale musimy doprecyzować kilka kwestii. Kiedy otrzymam pieniądze? I najważniejsze, czy po rozwodzie z pani córką będę miał jeszcze przyszłość w tej firmie?

Zapłacę ci, gdy założysz jej obrączkę na palec. A o swoją przyszłość nie musisz się martwić. Pieniądze to tylko część zapłaty. Po rozwodzie dostaniesz awans na bardziej intratne stanowisko stanowisko.

– Nie boi się pani, co powiedzą ludzie?

– Przeciwnie. To będzie dobrze wyglądało. Osobiste sprawy nie mogą wpływać na relacje pracodawcy z pracownikiem.

– Więc zgoda.

Nie powinienem był tego robić. To było naprawdę złe. Ale 30 tysięcy było dla mnie kupą kasy, poza tym obiecała mi jeszcze awans. Tłumaczyłem sobie, że dwa lata szybko zlecą, a w tym czasie dam Iwonie trochę szczęścia.

Szybko uwiodłem Iwonę

Coraz częściej wpadaliśmy na siebie. Podczas jednego z naszych „przypadkowych” spotkań zaprosiłem ją na kawę. Ku mojemu zaskoczeniu, zgodziła się. Poszliśmy do kawiarni i usiedliśmy przy stoliku. Biedaczka wypowiedziała może ze cztery słowa, a z jej policzków nie schodził rumieniec, ale zgodziła się na kolejne spotkanie. Reszta była już tylko czystą formalnością. Pobraliśmy się siedemnaście miesięcy później.

Zapłatę odebrałem na naszym weselu, gdy ojciec porwał Iwonę do tańca. Teściowa podała mi pod stołem sporą kopertę z trzema plikami banknotów i wyszeptała do ucha: „Ciesz się tymi pieniędzmi i wydaj je na swoje przyjemności. I tak niczego wam nie zabraknie”.

Zakochałem się w żonie

Nie dawałem po sobie niczego poznać i dbałem o Iwonę. Robiłem wszystko, by zachowała dobre wspomnienia po małżeństwie ze mną. Byłem zdziwiony, że jest mi z nią naprawdę dobrze.

Przed ślubem myślałem, że to będą dwa lata męki. Tymczasem gdy moja żona pozbyła się nieśmiałości, okazała się naprawdę fajną dziewczyną. Mogłem rozmawiać z nią o wszystkim. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, a spędzany z nią czas sprawiał mi autentyczną przyjemność. Po kilkunastu miesiącach zrozumiałem, że niczego już nie muszę udawać.

Przyznałem sam przed sobą, że kocham moją żonę. Nie wyobrażałem sobie już mojego życia bez niej. Zacząłem kombinować, jak wykręcić się z chorego układu, na który sam się zgodziłem. „Może Sabina nie upomni się o dopełnienie umowy? Na pewno widzi, że jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi” – łudziłem się. Niestety, nadzieja kolejny raz udowodniła, że ma głupca za syna.

Teściowa zaczęła mi grozić

To był poniedziałek. Sabina wezwała mnie do swojego gabinetu.

– Już czas, żebyś znalazł sobie kochankę i dał się z nią przyłapać, Pawełku.

– Nie zrobię tego – powiedziałem stanowczo.

– Co proszę?

– Nie zrobię tego – powtórzyłem i położyłem na jej biurku kopertę z trzydziestoma tysiącami. – Zwracam pani pieniądze i rezygnuję z umowy.

– Pawełku, Pawełku, Pawełku... – pokręciła głową. – Zrozum, mój drogi, że umowa ze mną jest jak cyrograf. Nie możesz się wycofać.

– Właśnie to zrobiłem – nie ustępowałem.

– Zrozum wreszcie, że nie chcesz mieć we mnie wroga. Jeżeli nie rozwiedziesz się z nią, o wszystkim jej powiem.

– Nie zrobi pani tego własnej córce.

– Chcesz mnie sprawdzić? W dodatku stracisz pracę i to w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Powiedzmy, że główna księgowa doszuka się w twoich papierach śladów malwersacji. Sprzeniewierzenie środków to poważna sprawa.

– Blefuje pani – stwierdziłem i wyszedłem.

Zanim zamknąłem drzwi, krzyknęła: „Daję ci miesiąc”.

I tak oto znalazłem się między młotem i kowadłem. Nie wiem, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie rozwiodę się z Iwoną, to wiem na pewno. Mogę poczekać i zobaczyć, czy Sabina mówiła prawdę, ale mogę też wyprzedzić jej ruch. Do wszystkiego się przyznam. Mam tylko nadzieję, że Iwona mi wybaczy i uwierzy, że moje uczucie jest szczere.

Paweł, 30 lat

Czytaj także: „Moja siostra trzymała się męża, który miał słabość do kieliszka i ciężką rękę. Nikt się nie spodziewał tego, co w końcu zrobiła”
„Mój teść patrzy na mnie z góry, bo jestem sierotą. Postanowiłam z nim walczyć jego własną bronią”
„Z taką rodziną jak moja nawet na zdjęciu nie wychodzi się dobrze. Musiałam wziąć się w garść i wiać, gdzie pieprz rośnie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA