Ciągle słyszeliśmy od wszystkich: „Kiedy w końcu się pobierzecie?”. Szczerze mówiąc, mieliśmy już dosyć tego tematu. Mój związek z Jankiem trwa już cztery lata i świetnie nam się układa. Jesteśmy dla siebie nawzajem podporą w codziennym życiu. Mój partner nigdy nie był zwolennikiem sformalizowania związku. Uważał, że to my sami decydujemy o tym, czy będziemy razem, a papierek niczego nie zmieni.
– Nikt mnie nie przekona, że związek jest nierozerwalny tylko dlatego, że został pobłogosławiony przez Boga – powtarzał. – To wszystko bzdury, bo żadna ceremonia nie zagwarantuje ci prawdziwego uczucia, wzajemnego zaufania czy chęci wspierania partnera. Na to trzeba zapracować latami, każdego dnia pokazując drugiej połówce, że nadal jest dla nas numerem jeden.
Musiałam przystać na taki układ
By być z nim, musiałam się zgodzić na taki układ, bo inaczej nasze drogi by się rozeszły. Ale moja babcia, a w ślad za nią mama, uważają to za niewłaściwe.
– Zuzanno, dlaczego żyjecie razem bez formalnego związku? – martwiła się babcia przy każdej okazji. – Bez ślubu i błogosławieństwa bożego?
Kiedy babcia kończyła swoje narzekanie, mama natychmiast dorzucała swoje trzy grosze, zaczynając kazanie o grzechu. W końcu nie wytrzymałam i pewnego dnia wykrzyknęłam jej prosto w twarz:
– Po co w ogóle braliście ten ślub kościelny? Co wam dało to błogosławieństwo? Gdzie był ten wasz Pan Bóg, kiedy pijany ojciec wyrzucał nas w zimę na dwór? Albo gdy przez tyle lat bił cię do nieprzytomności, wymyślając jakieś zdrady?
Matka zamilkła. Przykro mi to przyznać, ale moja mama nie grzeszy inteligencją i widzi świat wyłącznie tak, jak jej pasuje. Ignoruje wszystko inne, jakby nigdy się nie działo.
Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałyśmy o alkoholowych wyczynach taty, a ona wymamrotała cicho:
– Szczerze mówiąc, nie był najgorszy...
Gdy opowiedziałam to wszystko Jankowi, starał się dodać mi otuchy. Dotknął lekko mojego ramienia i powiedział:
– Może ona po prostu radzi sobie lepiej, wypierając złe wspomnienia i pamiętając wyłącznie te przyjemne momenty? Dzięki temu może wmówić sobie, że spora część jej życia miała jednak sens.
Jednak w naszym otoczeniu znajdują się inne osoby, które zachowują się podobnie jak moja mama i babcia.
– Serio? Do tej pory nie zdecydowaliście się na ślub? – często pytały ze zdumieniem.
– Myślicie, że papierek z urzędu i formułka wypowiedziana przez urzędnika powstrzyma Janka przed podrywaniem innych? – rzucałam w odpowiedzi.
– Albo sprawi, że Zuzia przestanie wodzić oczami za starszymi panami... – wtrącił się Janek z kanapy.
– A żebyś wiedział, że mam też powodzenie u młodszych – odpyskowałam.
Także rodzice Janka naciskali na nas, żebyśmy sformalizowali nasz związek.
Przyszłość jest nieprzewidywalna
Aż nagle podczas spotkania rodzinnego Janek oznajmił:
– Wzięliśmy ślub.
– Czemu nas nie powiadomiliście? – wykrzyknęła zszokowana matka.
– W sali nie było dużo miejsca... tylko trzy krzesła – odpowiedział Janek ze spokojem.
– Tylko tyle? – zapytał zdezorientowany ojciec.
– Dla mnie, dla Zuzy i dla urzędnika stanu cywilnego.
Widząc, że temat jest dla Janka trochę niewygodny, zdecydowałam się sama poruszyć tę kwestię. Na szczęście to, co zaczęło się jako żart, pozwoliło nam rozpocząć poważną dyskusję o ślubie.
– Przyszłość jest nieprzewidywalna. Co jeśli wyląduję w szpitalu i Janek będzie chciał się ze mną zobaczyć? Powinien mieć nie tylko prawo do odwiedzin, ale też możliwość podejmowania decyzji dotyczących mojego leczenia – przedstawiłam swój punkt widzenia. – A poza tym mamy wszystko wspólne. Wizyta u notariusza i podpisanie umowy daje więcej bezpieczeństwa niż ślub. W ten sposób każda ze stron ma lepszą ochronę prawną swoich interesów.
– No ale to przecież nie to samo... Małżeństwo jest... – teściowa machnęła dłonią w powietrzu, jakby chciała zobrazować wyjątkowość tej ceremonii, ale widać było, że nie potrafi znaleźć właściwych słów. – No wiecie, to ma naprawdę duże znaczenie.
Potajemnie również marzyłam o takiej wyjątkowej uroczystości, ale nie chciałam wywierać presji na Janku. Wtem przyszło mi do głowy sprytne rozwiązanie... Któregoś dnia z rana zagadnęłam do niego:
– Chyba będziemy musieli wziąć ten ślub. Bo inaczej nasze mamy nie dadzą nam spokoju.
– No ale przecież na początku naszego związku ustaliliśmy to zupełnie inaczej – odpowiedział Janek z wyraźnym niezadowoleniem.
– Spójrz na to na chłodno, bez zbędnych emocji. Dla pokolenia naszych rodziców ceremonia ślubna znaczy naprawdę dużo. I nie chodzi mi wcale o przyjęcie weselne czy pokazanie się przed ludźmi z sąsiedztwa. Starsze pokolenie widzi w ślubie coś więcej – to dla nich taki drogowskaz rodzinny, element porządku społecznego, który pokazuje, kto ma jakie miejsce i obowiązki wobec drugiej osoby. Oni naprawdę wierzą, że ślub to taka polisa ubezpieczeniowa – zabezpieczenie przed tym, że partner weźmie i po prostu zostawi – tłumaczyłam.
To oni marzą o tej uroczystości
Prawdę mówiąc, nie byłam pewna, czy zdołam go do tego sposobu myślenia przekonać.
– Pomyśl tylko – kiedyś pary nie mogły mieszkać razem bez obrączek na palcach, bo społeczeństwo tego nie akceptowało. Dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej. Możemy żyć pod jednym dachem bez formalności, bo my właśnie tak postrzegamy swobodę i niezależność – poprzez związek bez papierka. Widzisz więc, że ten cały ślub nie jest potrzebny nam, ale im. To oni marzą o tej uroczystości, by czuć się naprawdę spełnieni, więc jeśli ich kochamy, możemy to dla nich zorganizować... – widząc, że Janek zaczyna się burzyć, szybko dodałam, by złagodzić napięcie. – Oczywiście po swojemu.
– O czym dokładnie mówisz?
Wtedy wyjaśniłam mu szczegóły mojego planu.
– Podoba mi się to – stwierdził bez wahania.
Kiedy poinformowaliśmy rodzinę o planowanym ślubie, ich radość sięgnęła zenitu. Musieliśmy trochę ostudzić te wielkie emocje.
– Może chociaż rodzina... – zatroskana mama próbowała negocjować.
– Oni nas zamęczą pytaniami... – westchnęła matka mojego przyszłego męża.
Wtedy pojawił się Janek i zabrał głos.
– Posłuchajcie, możemy zrobić to na dwa sposoby. Albo robimy małe, skromne wesele, jeżeli zależy wam na naszym ślubie. Albo w ogóle rezygnujemy ze ślubu – powiedział to tak stanowczo, że obie kobiety wymieniły spojrzenia i więcej nie protestowały.
– W takim razie pójdę zamówić zapowiedzi u proboszcza – odparła pobożnie teściowa.
Po przemyśleniu sprawy zdecydowaliśmy się postawić następną granicę. Przekazaliśmy matce Janka informację, że po wspólnych rozmowach i analizie sytuacji uznaliśmy się za osoby niereligijne.
– Dlatego też – powiedział Janek – chcielibyśmy wziąć jedynie ślub w urzędzie, z udziałem najbliższej rodziny.
Po godzinie dyskusji wszystko było już ustalone i dogadane. Mój partner zgodził się założyć swój najbardziej elegancki garnitur, podczas gdy ja postanowiłam wystąpić w sukience kupionej w zeszłym roku na sylwestra. Na uroczysty obiad w lokalu mieliśmy zaprosić tylko rodzinę z najbliższego kręgu.
Cała uroczystość była skromna
– No ale jak ja to wytłumaczę bratu – ojciec Janka wciąż miał wątpliwości.
– Wystarczy powiedzieć, że wzięliśmy cichy ślub, bez gości, tylko ze świadkami. Nawet wam nie daliśmy znać o tej ważnej chwili. Na pewno w to uwierzy, zwłaszcza że i tak uważa współczesną młodzież za trochę szaloną.
Po czterech tygodniach wylądowaliśmy przed urzędem stanu cywilnego. Stojąc przed urzędnikiem, złożyliśmy przysięgę małżeńską.
Po podpisaniu dokumentów w urzędzie poszliśmy prosto na przyjęcie. Podano nam uroczysty obiad. Cała uroczystość była dość skromna, bez przepychu. Nie chcieliśmy też, żeby goście przynosili nam prezenty.
– Wystarczy nam to, że się kochamy – powtarzaliśmy każdemu z przekonaniem.
Dokładnie rok temu braliśmy udział w czymś niezwykłym. Do dziś rodzina nie wie, że cały ślub było tak naprawdę... udawany, a zaaranżowała go specjalna agencja zajmująca się tego rodzaju pokazówkami. Trudno naszym rodzicom byłoby sobie wyobrazić, że ktoś świadczy podobne usługi. No ale skoro jest na to zapotrzebowanie, to znaleźli się ludzie, którzy postanowili na tym zarabiać.
Jednakże moim zdaniem ciągłe podkreślanie potrzeby wolności przez Janka to pomyłka. W ostatnim czasie sporo się nad tym zastanawiałam. Kiedy wchodzi się w relację z kimś, trzeba się liczyć z tym, że pewne rzeczy będą musiały być uzgadniane wspólnie – ta całkowita niezależność to tylko mrzonka.
Przed nami jeszcze długa droga razem i jestem przekonana, że kiedyś przekonam Janka do ślubu. W końcu, jak to mówią – cierpliwością i systematycznością można osiągnąć wszystko.
Zuzanna, 29 lat
Czytaj także:
„Żyję jak pokojówka, bo mąż ma 2 lewe ręce do porządków. Teściowa wmówiła mu, że jest stworzony do wyższych celów”
„Moje życie było nudne jak smalec, więc podkręciłem temperaturę. Prawie ugotowałem się we własnym sosie”
„Mój mąż był biednym mięczakiem, więc odeszłam do bogatego kochanka. Przejechałam się na swojej chciwości”