Przypadkiem wpadłam na byłą teściową obok apteki. Ledwo stała na nogach, mimo że trzymała w dłoniach tylko kilka opakowań pampersów. Nie wyglądała najlepiej, więc coś mnie tknęło, żeby spytać, co się dzieje. Od zawsze świetnie się dogadywałyśmy i nigdy nie winiłam jej za to, jak potoczyło się moje życie. Przecież to nie ona odpowiadała za to, że po jedenastu latach mojego małżeństwa jej syn związał się z młodszą kobietą, spłodził jej dziecko i zostawił mnie z pustymi rękami.
Byłam zraniona
Matka mojego męża nie mogła się pogodzić z naszym rozstaniem i była przekonana, że jej syn postradał zmysły. Próbowała go przekonać, żeby się rozmyślił, ale tak naprawdę to ja bardziej chciałam zakończyć to małżeństwo.
Wszystkie jej starania spełzły na niczym. Ponieważ nie mieliśmy potomstwa, proces rozwodowy przebiegł bardzo szybko i bezproblemowo. Jarek wynajął świetnego adwokata, a ja nie robiłam żadnych problemów. W kwestii podziału majątku bez trudu znaleźliśmy wspólny język. Przeżyłam ogromny szok, bo wydawało mi się, że nasz związek małżeński będzie na zawsze.
Wszystko się zmieniło, gdy poznał atrakcyjną, młodą dziewczynę i kompletnie stracił głowę. Wystarczyła informacja o ciąży i nawet się nie zastanawiał, po prostu odszedł. Czułam się wtedy jak ktoś gorszy. Sama zdrada to jedno, ale ta sytuacja sprawiła, że przestałam czuć się wartościową kobietą.
Nie żywiłam złych emocji ani złości wobec tej kobiety i jej dziecka. Co prawda uważałam, że ma swój udział w rozpadzie naszego małżeństwa, ale nie obwiniałam jej za swoje cierpienia. Cała odpowiedzialność leżała po stronie Jarka. W końcu to on był dojrzalszy. Owszem, byłam zła, ale nie do tego stopnia, żeby nienawidzić.
Było mi go żal
Może właśnie dlatego, gdy niespodziewanie wpadłam na matkę mojego byłego męża, zachowałam względny spokój. Zrozpaczona, opowiadała mi, jak jego partnerka zamieniła Jarka w pielęgniarkę, pomoc domową i nianię.
– Dobrze chociaż, że nie musiał udawać mamy, bo pewnie by się zgodził i na to – westchnęła. – Wyleciał z roboty, bo ciągle był niewyspany, spóźniał się i przysypiał w pracy, aż w końcu szefowie mieli dość. Teraz bierze dorywcze zlecenia. Ledwo wiążą koniec z końcem, bo ta lalunia non stop szasta pieniędzmi. Gdyby nie moja pomoc, nie starczyłoby im nawet na podstawowe rzeczy dla dziecka.
Przez chwilę poczułam coś w rodzaju satysfakcji, ale szybko mi przeszło. Nadal darzyłam Jarka uczuciem. Przez cały dzień nie potrafiłam wyrzucić z głowy obrazu mojej teściowej ze łzami w oczach. W końcu zadzwoniłam do swojej najbliższej przyjaciółki, żeby jej opowiedzieć, jak bardzo jest mi go żal.
– Odpuść sobie – stwierdziła. – Jego problemy to tylko jego sprawa. Nie ma sensu, żebyś teraz się nad nim rozczulała. Sam jest sobie winien.
Nie dawało mi to spokoju
Parę razy celowo poszłam do tej samej apteki, licząc, że znowu wpadnę na teściową, ale się nie udało. W końcu niepokój wziął górę i postanowiłam po prostu do niej zadzwonić. Odebrała błyskawicznie, prawie jakby czekała na telefon.
Bardzo się ucieszyła, gdy mnie usłyszała. Wyjaśniła, że leży chora i dlatego nie może zobaczyć się z Jarkiem, ale strasznie się o niego niepokoi, bo jest teraz zupełnie sam.
– Jak to sam? – spytałam. – A ona gdzie się podziewa?
– Zostawiła go. Zrzekła się praw rodzicielskich i podobno wyjechała ze swoim nowym facetem.
– Zrzekła?
– Nie znam szczegółów, bo Jarek unika tego tematu. Powiedział tylko, że sprawa jest definitywnie zamknięta.
– A jak on to znosi?
– Zapewnia, że się trzyma, ale nie mogę tego sprawdzić na własne oczy, więc strasznie się o niego boję.
– Nikt nie może wesprzeć go w tej sytuacji?
– Jedni są chorzy, innych Jarek nie dopuszcza do siebie. Najbardziej dobija mnie to, że nic nie mogę zrobić.
Ledwo dawał radę
W tej chwili przestałam się przejmować konwenansami i tym, czy nie wyjdę na idiotkę.
– Pojadę do Jarka – powiedziałam stanowczo – Po drodze kupię najpotrzebniejsze rzeczy. Najwyżej mnie pogoni, ale przynajmniej zostawię zakupy pod jego mieszkaniem. Na pewno mu się przydadzą. Tylko proszę, nie uprzedzaj go o mojej wizycie. Tak będzie lepiej.
Gdy Jarek otwierał drzwi, trzymał w ramionach płaczącą córeczkę. Na mój widok stanął jak wryty.
– Co się tak patrzysz? – odezwałam się pierwsza – Mama nie mogła przyjechać, więc jestem ja. Co się dzieje? Dlaczego tak płacze? Może jest głodna albo trzeba ją przewinąć?
– Sprawdzałem pieluchę, jest czysta. Jedzenia też nie chce. Nie mam pojęcia czemu płacze, może tęskni? – powiedział mechanicznie, więc poleciłam mu zająć się zakupami i wyciągnęłam ramiona, by wziąć małą.
Gdy tylko ją przytuliłam, od razu się uspokoiła. W momencie kiedy jej zalany łzami policzek dotknął mojego, od razu wiedziałam, że nic nas już nie rozdzieli. Wtedy dotarło do mnie, że właśnie doświadczam najpotężniejszego, najbardziej szczerego uczucia, jakie może istnieć. Nagle odkryłam ten długo wyczekiwany cel mojego istnienia.
Natychmiast ją pokochałam
Mimo widocznej utraty wagi i oznak zmęczenia, Jarek dawał sobie radę lepiej niż można się było spodziewać. Jego mieszkanie lśniło czystością, a mała była świetnie zaopiekowana – zdrowa i wypielęgnowana. Było jasne, że stanowi centrum jego świata. Gdy na nią patrzył, w jego oczach pojawiała się taka delikatność i miłość, jakiej nigdy nie doświadczyłam.
– Nazywa się Ania – powiedział. – Podoba ci się to imię?
– Jest naprawdę piękne – odpowiedziałam. – Świetnie do niej pasuje. To ty je wybrałeś?
– Tak. Chcesz wiedzieć coś o jej mamie?
– Może nie musimy o tym rozmawiać. Sam zdecyduj, co uznasz za istotne.
– Zostałem z małą sam, bo jej matka odeszła i już nie wróci. Postanowiła zrezygnować z macierzyństwa. Załatwiła wszystkie formalności. Teraz nie jest już częścią naszego życia.
– Poradzisz sobie sam?
– Jasne.
– Na pewno? Chcę, żebyś wiedział, że mogę zaoferować pomoc bez żadnych warunków – odparłam.
Chciałam im pomóc
– O czym dokładnie mówisz?
– Nie chodzi mi o odnowienie naszej relacji. Nie będę prosić o żadne deklaracje ani obietnice, bo przekonałam się, że możesz ich nie dotrzymać. Tak naprawdę nie myślę teraz o tobie, tylko o twojej córeczce, ona potrzebuje wsparcia kobiety. I ja chętnie się tym zajmę.
– Tylko że ja i mała... możemy cię ponownie skrzywdzić.
– O czym mówisz?
– Co się stanie, gdy pojawi się w moim życiu ktoś nowy? Będziesz w stanie to przyjąć? Nie twierdzę, że tak musi być, ale taka sytuacja może nastąpić. Albo gdy ty spotkasz kogoś wyjątkowego i zapragniesz pozbyć się wszystkich zobowiązań, nawet tych nieformalnych? Sama wiesz, jak przewrotne potrafi być życie. Naprawdę dobrze to rozważ.
– Wszystko dokładnie przemyślałam, zanim się tu pojawiłam. Zależy mi na tym, by być dla twojej córki jak matka. Nie musisz się martwić o moje wątpliwości czy osobiste sprawy, bo teraz najważniejsze jest coś innego. Będę naprawdę zadowolona, jeśli pozwolisz mi wam pomagać. Nawet jeśli odmówisz, dam sobie radę, ale pamiętaj, że to nie my jesteśmy tu najważniejsi. No to jak będzie?
Iza, 38 lat
Czytaj także:
„Przyszli teściowie zmienili moje życie w piekło. Miałam im prać, sprzątać i gotować, a w wolnym czasie pasać krowy”
„Mąż zniknął w czasie naszej nocy poślubnej. Gdy rankiem dowiedziałam się, co robił, obrączka zaczęła mnie parzyć”
„W wieku 50 lat poznałam miłość swojego życia. Niestety los był okrutny i nie pozwolił nam się sobą nacieszyć”