„Ksiądz zamiast przyjąć na zapowiedzi, wysłał nas na nauki przedmałżeńskie, choć mamy po 70 lat i czas był dla nas cenny”

– Henryk, na Boga! Czemu się zgodziłeś? Nie chcę robić z siebie widowiska. Państwo młodzi z siedmioma krzyżykami na karku słuchający o planowaniu rodziny, seksie… To mi dopiero widok!
12.11.2023 11:17

Być może nie jesteśmy pierwszej młodości, ale łączy nas więcej, niż dzieli. Naprawdę nie zasługujemy na prawilny ślub?

Z Heniem poznaliśmy się na wieczorku tanecznym dla emerytów. Od tamtego czasu jesteśmy nierozłączni i wiedząc, że czas to cenna waluta, po roku postanowiliśmy wziąć ślub. Byliśmy zdania, że to młodzi mogą wybrzydzać, przekładać i szaleć, a my chcemy mieć siebie już teraz. 

Jak ślub, to przed Bogiem

Poszliśmy ustalić termin ślubu do księdza. Byliśmy przygotowani, mieliśmy papiery, a ksiądz bardzo ciepło nas powitał.

– Metryki chrztu są, zaświadczenia o bierzmowaniu też, zaświadczenia z urzędu stanu cywilnego również… Ale brak jednego zaświadczenia. Bardzo ważnego. Powiedziałbym nawet, że najważniejszego! – podniósł palec.

– Tzn?

– Ukończenia kursu przedmałżeńskiego. Jest konieczny do udzielenia sakramentu małżeństwa – odparł.

Spojrzałam na Henryka. Był równie zaskoczony jak ja. W tym wieku kurs? Przecież mieliśmy już dzieci...

– Proszę księdza, my jesteśmy wdowcami, mamy  dzieci, wnuki. Wiemy, na co się piszemy. 

– Córko, ciebie w kościele nie widuję, twojego narzeczonego przecież nie znam, więc zgodzisz się ze mną, że jak odświeżycie sobie wiedzę dotyczącą duchowych aspektów małżeństwa, korony wam z głów nie spadną. A skąd mam  mieć pewność, że przez te lata nie zeszliście na manowce – stwierdził. 

– Weźmiemy udział w tym kursie. Proszę zapisać nas na pierwszy wolny termin – powiedział bardzo uprzejmym tonem do księdza.

– Henryk, na Boga! Czemu się zgodziłeś? Nie chcę robić z siebie widowiska. Państwo młodzi z siedmioma krzyżykami na karku słuchający o planowaniu rodziny, seksie… To mi dopiero widok! Już widzę te uśmieszki, słyszę szepty! – prychnęłam.

– Nie przesadzasz? Ja jestem za. Może dowiemy się czegoś ciekawego. A poza tym, jak trzeba, to trzeba – stwierdził.

Zależało mi na ślubie kościelnym. Specjalnie na tę uroczystość kupiłam sobie garsonkę i kapelusz. 

Na spotkanie przyszliśmy pięć minut przed czasem

W sali nerwowo tłoczyły się już młode pary. Spoglądały na zegarki, coś tam do siebie szeptali i, co najgorsze, przyglądali się nam coraz bardziej natarczywie. Szczególnie jedna dziewczyna. Miałam wrażenie, że zaraz pożre nas wzrokiem. Czułam się niezręcznie. O co im chodziło?

– Przepraszam, czy możemy zaczynać? Jest kwadrans po czasie, a każdy ma swoje terminy, sprawy do załatwienia. Więc bardzo proszę… – powiedziała nieśmiało.

– Zaczynać? Ale co zaczynać? – nie wiedziałam, o co jej chodzi

. – Jak to co. Wykład!

– Jaki wykład?! – wyszeptałam, bo ciągle nie rozumiałam

. – Chyba o zasadach szczęśliwego związku. – Zresztą sami chyba państwo wiecie, co macie powiedzieć.

– Nie wiem, dlaczego mamy się odzywać. Zdecydowanie wolimy słuchać – wzruszyłam ramionami. Dziewczyna aż podskoczyła.

–To po co tu państwo przyszliście? – widać było, że ledwie hamuje złość.

– Jak to po co? Na nauki przedmałżeńskie! – wyjaśniłam.

W sali zrobiła się cisza, jak makiem zasiał. Jeszcze chwilę wcześniej wszyscy zgromadzeni przysłuchiwali się naszej rozmowie, coś tam mruczeli pod nosami niezadowoleni. A teraz zamilkli i patrzyli na nas szeroko otwartymi oczami. Dziewczyna też.

– Proszę? – wykrztusiła wreszcie.

– No tak. Wkrótce zamierzamy się pobrać i ksiądz oświadczył, że bez nauk ślubu nam nie da. No to jesteśmy – odparłam zgodnie z prawdą.

– O rany, przepraszam, ale ze mnie kretynka… – złapała się za głowę. – Przeczytałam, że czeka nas spotkanie z małżeństwem z długim stażem. Myślałam więc, że… Przepraszam – zamilkła zmieszana. Nagle mnie oświeciło.

– No cóż, w kościele, jak widać, odstępstw od zasad nie ma. Młodzi ludzie zaczęli się śmiać, podbiegli do nas z gratulacjami, zaczęli się dopytywać, od kiedy się znamy, kiedy zamierzamy wziąć ślub, czy wybieramy się w podróż poślubną.

Jeden przez drugiego opowiadali o swoich dziadkach i pradziadkach, którzy przeżyli ze sobą wiele szczęśliwych lat. To było bardzo miłe. Aż w końcu wszedł do sali ksiądz.

– Przepraszam za spóźnienie, ale widzę, że są państwo w znakomitych nastrojach. Możemy zaczynać – powiedział.

Gdy wreszcie po spotkaniach z różnymi ludźmi dostaliśmy zaświadczenie o ukończeniu kursu przedmałżeńskiego, to sobie pomyślałam, że my z Henrykiem lepiej nadawalibyśmy się na wykładowców. 

Czytaj także:
„Pensja męża nie starcza na życie. Chcę iść do pracy, ale syn nie dostał się do przedszkola, a na opiekunkę nas nie stać”
„Żona oskarżyła mnie o zdradę, bo przyłapała mnie w sklepie z wyuzdaną bielizną. To chyba koniec naszego małżeństwa”
„Miałam ją za przyjaciółkę, a ona wywlekła na wierzch moje małżeńskie brudy. Zniszczyła miły wieczór i naszą przyjaźń”

Redakcja poleca

REKLAMA