„Miałam ją za przyjaciółkę, a ona wywlekła na wierzch moje małżeńskie brudy. Zniszczyła miły wieczór i naszą przyjaźń”

kobieta, która myśli o przeszłości fot. Adobe Stock, Africa Studio
„– Może powiesz, jakim skąpiradłem był twój ukochany Adaś? – grzmiała. – Trząsł się nad każdym groszem, wydzielał ci do marnej złotówki. Nie pamiętasz, jak latałaś na bazarek tuż przed zamknięciem, żeby taniej kupić warzywa? Na głupiej pietruszce oszczędzałaś!”.
/ 28.03.2022 05:46
kobieta, która myśli o przeszłości fot. Adobe Stock, Africa Studio

Któregoś dnia zaprosiłam do siebie bliskie koleżanki, żeby powspominać dawne czasy i bliskich, którzy od nas odeszli. Im dalej idziemy, tym ich więcej… Staramy się pamiętać samo dobro; dlatego nie rozumiem tego, co zrobiła KrystynaJest łagodną kobietą, nigdy nikogo nie atakuje, nie spiera się o byle co, raczej szuka porozumienia i głaszcze, zamiast dawać klapsy. Przyjaźnimy się od tak dawna, że dałabym sobie rękę uciąć, że akurat ona nigdy nie da mi powodu do płaczu.

Zjadłyśmy kolację, gadając o różnościach, potem przyszedł czas na słodkości i koniaczek. Krystyna pije alkohol niechętnie, twierdzi, że skacze jej po nim ciśnienie i cukier. Tym razem sama sobie dolewała i, o dziwo, nie miała zwykłych rumieńców, a robiła się coraz bledsza, tylko oczy jej świeciły jak w gorączce.

– Krynia… – powiedziałam. – Co ty dzisiaj taka rozrywkowa jesteś? Stało się coś?

Nie odpowiedziała. Wypiła resztę trunku z kryształowej szklaneczki i zaraz dolała sobie następną kolejkę. Pomyślałam, że coś ją gryzie, i potrzebuje ociupinki rozluźniacza, więc przestałam dopytywać. W końcu była dużą dziewczyną…

Nie rozumiałam, o co jej chodzi

Gadałyśmy o naszych mężach i partnerach. Mój Adam zmarł przed trzema laty; powoli straszna rana się zabliźniała i znowu mogłam o nim rozmawiać. Zaczęłam wspominać nasze wspólne momenty i już bez łez opowiadać o tym, jakim był wspaniałym mężem, jak mnie kochał, i jak dobrze było nam razem.

I wtedy Krystyna wypaliła:

– Tak gadasz, jakbyś na to wasze małżeństwo patrzyła z lotu ptaka.

– To znaczy? – zapytałam, bo nie od razu pojęłam, o co jej chodzi.

– No, z góry. Z wysoka. Jakbyś leciała samolotem i widziała tylko jakieś zarysy na ziemi, jakieś niewyraźne plamy, bez szczegółów.

– Co z tego?

– To z tego, że nie widzisz i nie mówisz prawdy. Spod chmur wszystko inaczej wygląda, widać zielony trawnik, ale już psich kup i śmieci na nim nie widać!

Zaczęło mi świtać, że Krystyna wytacza jakieś działo i że zaraz z niego wypali. Przestraszyłam się. Nie chciałam zgrzytów i nie chciałam, żeby zepsuła nam wieczórZaczęłam ratować sytuację.

– Mówiłam, żebyś już sobie nie dolewała – przypomniałam ostrożnie. – Nie masz dziś dobrego dnia.

– A może raczej ty nie masz odwagi, żeby zejść na ziemię? – zapytała jadowicie. – Boisz się prawdy?

– Jakiej prawdy? O co ci chodzi?

Zrobiło się nieprzyjemnie. Pozostałe dziewczyny zaczęły nas uspokajać, łagodzić sytuację, ale na nic to się nie zdało. Obie zbliżyłyśmy się do jakiejś niebezpiecznej granicy i obie chciałyśmy ją przekroczyć, żeby coś sobie udowodnić. Krystyny nie dało się wyciszyć. Żółć się jej ulała i pluła jadem:

– Może powiesz w końcu, jakim skąpiradłem był ten twój ukochany Adaś? Ile razy pożyczałaś ode mnie, żeby zakleić dziurę w domowej kasie, jak zaszalałaś na zakupach. On się trząsł nad każdym groszem, wydzielał ci do marnej złotówki. Nie pamiętasz, jak latałaś na bazarek tuż przed zamknięciem, żeby taniej kupić warzywa? Na głupiej pietruszce oszczędzałaś! Nie było tak? A może to nie on kazał ci dolewać wodę, kiedy w butelce płynu do zmywania został tylko osad na dnie? – szydziła. – Co się dało, zmywałaś w zimnej wodzie, żeby nie wypalać gazu, i potem narzekałaś, że cię bolą ręce! Nie mam racji?

Już prawie zapomniałam, że faktycznie tak było! Po co w tym grzebała? Kto jej kazał wywlekać nasze rodzinne tajemnice? Z góry wszystko wyglądało ładnie jak na kolorowym obrazku. Po co było wyciągać brudy z kąta?

– Czemu mi to robisz? – zapytałam ochrypłym głosem, bo nagle poczułam jakąś gulę w gardle.

– Bo mnie strasznie wkurza, że ty nie chcesz zobaczyć prawdy. Jak z tymi kurczakami z przeceny… Mówiłam, że lekko śmierdzą, ale twój Adaś stwierdził: „Wymoczy się, przyprawi i będzie git! Za takie grosze grzech byłoby nie brać!”. Pochorowałaś się, pamiętasz? Jemu nic nie było, bo miał żołądek jak struś. O mało mnie szlag nie trafił, kiedy patrzyłam, jak się męczysz! I po co? Żeby chytrus był zadowolony?

– Krysia, naprawdę... – zaczęła Olga, ale tamta nie dała jej dojść do słowa.

– A jakim był despotą, też nie pamiętasz? Nie znosił sprzeciwu; zaraz się albo wściekał, albo obrażał. Kiedy w towarzystwie coś opowiadał i ty się wtrąciłaś, o mało cię wtedy nie zabił wzrokiem. Jego trzeba było słuchać, jego podziwiać, jemu przytakiwać…

Powinnam jakoś załagodzić sytuację

– Przestań! – krzyknęłam. – On miał również zalety. Ja tylko dobre rzeczy chcę z nim kojarzyć!

– Masz prawo. Tylko powiedz szczerze i uczciwie: „mój mąż był okropny, ale bywał też super”. Zejdź z tych chmur, Luśka!

– Jezu, ale czemu tak ci na tym zależy? Masz jakiś interes?

– Mam. Przyjaźnimy się kupę lat, a ja nagle zrozumiałam, że to też jest oparte na kłamstwie. Lubisz mnie tylko wtedy, kiedy ci przytakuję. Jak mam inne zdanie, zaraz się złościsz i masz migrenę albo cię boli serce. A ja mam prawo do swoich opinii, nie jestem twoją tubą! Ty na wszystko chcesz patrzeć z góry, ja z dołu. Ty wolisz tylko zarysy prawdy, ja do niej dążę, nawet gdyby była trudna i bolesna… Ty wolisz wszystko przyklepać, wygładzić, udekorować, żeby z wierzchu ładnie wyglądało. Jak zaczynasz wygłaszać te swoje mądrości, od razu mam żołądek w supeł!

– Jakie mądrości?!

– Na przykład o tym, jak się kochaliście z Adamem i że wszyscy tak powinni. Sama w to nie wierzysz, bo co ty wiesz o miłości?!

– Ty wiesz dużo!

– Wiem, chociaż mój mąż mnie rzucił. Ty byś mu nie pozwoliła odejść do innej, sama mówiłaś: zniszcz go, oskub do ostatniego piórka… A ja się usunęłam.

– Bo jesteś głupia!

– Bo go naprawdę kochałam. Ale ty tego nie pojmiesz!

Krystyna zapaliła papierosa. Mocno się zaciągnęła… Ona pali? Od kiedy? Nie powinna, ma słabe płuca i oskrzela, wciąż się przeziębia, dym tytoniowy to dla niej zabójstwo!

– Palę, palę… – pokiwała głową. – Też ci o tym nie mówiłam, bo wolałaś nie wiedzieć. Palę od rozwodu, tylko po kryjomu. Czasami też popijam. Nie wiedziałaś? – pyta, patrząc na mnie wyzywająco.

– Skąd?!

– No właśnie. A niby jesteśmy przyjaciółkami. Niby się znamy, a co ty o mnie wiesz? Z lotu ptaka wszystko jest w porządku, prawda? Krysia jest silna, wszystko zniesie, zrozumie, pomoże, wybaczy… Jakby na tej fotografii Krysi pojawiła się jakaś rysa, od razu obrobiłabyś ją fotoshopem! Ty wolisz, jak wszystko jest ładne!

Wstała i duszkiem wypiła swój koniak.

– No dobra, nic tu po mnie – mówi. – Idę. Bawcie się dobrze i nie obmawiajcie mnie za bardzo!

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Powinnam była jakoś zagadać, zmienić temat, coś wymyślić, żeby znowu zrobiło się sympatycznie. Może podać tort i kawę. Wywietrzyć dym papierosowy. Ale zamiast tego siedziałam jak struta i pół godziny później z grobową miną pożegnałam także pozostałe koleżanki.  Kryśka zniszczyła mi wieczór. Cóż, postaram się zapomnieć o tej przykrej historii. Wszystko wróci do normy, tylko z Krystyną już się nie będę spotykaćPo co mi taka przyjaciółka?

Czytaj także:
„Moja nastoletnia córka spadła z konia. Ten wypadek nigdy by się nie wydarzył, gdyby nie dwóch bezmyślnych mężczyzn”
„Mąż wpadł w szał, kiedy dowiedział się, że chcę zapisać syna na lekcje tańca, bo uznał, że to niemęskie”
„W pensjonacie źle zapisali naszą rezerwację. W ramach przeprosin umieścili nas… w nawiedzonym domku z dzieckiem”

Redakcja poleca

REKLAMA