„Dzieci wyjechały za pracą, a ja jestem sama. Czasem taka pani zrobi mi zakupy, inna posprząta, ale pogadać nie mam z kim”

„Nie narzekam, broń Boże, zdrowa jestem, głowa też dobrze pracuje. Tylko pogadać nie ma z kim. Syn, co blisko mieszka odwiedza mnie”.
23.08.2023 06:45

Mam swoje lata. Ba, 90-tka na karku, więc przeżyłam sporo. Ale... mam już dość. 

Całe życie byłam na gospodarce i nie umiem nie wstać rano, ze zwierzyną, choć tej już nie mam. Podrepczę sobie, podrepczę, laseczką się podeprę. W południe przychodzi pani Ania. Ona opiekuje się mną, zajmie rozmową, coś ugotuje, zrobi zakupy. Ale nie, to nie moje dziecko...

Moje dzieci jej płacą, żeby mi pomagała

Mam 5 dzieci, ale... nie ma ich przy mnie. I to właśnie całe nieszczęście w tej starości. Jeden tylko Tadek mieszka 20 kilometrów od mojej wsi. Reszta za granicę wyjechała. Ale zawsze na urodziny zadzwonią, czasem prezent dostanę.

Nie narzekam, broń Boże, zdrowa jestem, głowa też dobrze pracuje. Tylko pogadać nie ma z kim. Syn, co blisko mieszka odwiedza mnie. Chciał nawet, żeby ja do nich na stałe mieszkać poszła.

– Mamo, dzieciaki już dorosłe, z domu wyszły, dwa pokoje mamy wolne – mówił. – Miałaby mama kąt własny, wygodnie, a i wieczorem towarzystwo. Jak z pracy wrócimy, to posiedzimy razem. A tu, na wieś, to nie zawsze jest czas przyjechać.

Kilka dni temu zapukała do moich drzwi Irenka. Ona na końcu wsi mieszka, też leciwa, nie pamiętam, ile tam lat ma. Kiedyś to często się na plotkach spotykały, a teraz? Ledwo dokuśtykamy do siebie.

– Cześć kochana, sama przyszłaś? – zapytałam.

– Autem przyjechałam. Ja ci tu panią przywiozłam.

– Do miasta jeżdżę pomagać – zaczęła Irenka. – I ty też możesz, Nastka!

– Pomagać? – nie rozumiałam. – Ja?! Hm... Szyłam kiedyś. Ale ręce już nie te!

–Uda się! – uśmiechnęła się do mnie ta pani, co to z Irenką przyszła. Mamy taką świetlicę dla seniorów. Gadamy, pomagamy, szykujemy ciasta na zabawy do przedszkola, pomagamy tym, co jeszcze gorzej mają niż nasi podopieczni. Pomoże pani szyć, nauczy tych, co nie potrafią. A! I spotka się pani z ludźmi.

Bałam się trochę

Obawiałam się, że to jakiś podstęp, oszustwo. Jak mój synek przyjechał w niedzielę, to mu wszystko opowiedziałam. 

Tadek wszystko sprawdził.

– To całkiem dobrze wygląda – stwierdził Tadek. – Może to dobry pomysł?

– Ale co ja mogę? – miałam wątpliwości.

– Mamo, uwierz w siebie! – Tadek aż gestykulował ręką. – Masz wciąż i talent, i głowę sprawną.

Więc zaryzykowałam. Już nie boję się samotności.

Czytaj także:
„Tuż przed ślubem zmieniłam... pana młodego. Jestem pewna, że będziemy się kochać do grobowej deski”
„Miłość życia porzuciła mnie tuż przed ślubem. Ten drań przyznał się, że będzie miał bękarta z inną”
„Narzeczony zdradził mnie tuż przed ślubem. Rodzina każe mi mu wybaczyć, bo przecież wesele już opłacone”

Redakcja poleca

REKLAMA