Nigdy nie sądziłam, że kogoś pokocham tak bardzo. Paweł zjawił się w moim życiu w bardzo trudnym momencie i niemal od razu sprawił, iż straciłam dla niego głowę. Byłam przekonana, że to mężczyzna mojego życia, z którym doczekam późnej starości. Dlatego gdy tylko poprosił mnie o rękę, to nawet się nie zastanawiałam. Niemal natychmiast powiedziałam "tak" i od razu zaczęłam planować nasz ślub. Jednak szczęście nie było mi dane. Okazało się, że Paweł skrywa sekret, który całkowicie zmienił moje życie i sprawił, że na kilka tygodni przed ślubem zerwałam zaręczyny. Chociaż kochałam go najbardziej na świecie, to po czymś takim nie wyobrażałam sobie naszego wspólnego życia.
Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie
Pawła poznałam po śmierci swojej mamy, kiedy myślałam, że w moim życiu już nigdy nie zaświeci słońce. I wtedy pojawił się on: książę na białym koniu, który znów wywołał uśmiech na mojej twarzy i sprawił, że znowu chciało mi się żyć. Miałam wrażenie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. A Paweł jeszcze mnie w tym utwierdzał.
– Jesteśmy jak dwie połówki pomarańczy, które w końcu się spotkały – powtarzał mi niemal codziennie.
A ja mu wierzyłam. Zresztą czułam się z nim wspaniale. Pasowaliśmy do siebie pod każdym względem. Nie tylko podobał mi się fizycznie, ale także odpowiadał mi jego charakter. Nie mogło być inaczej. Paweł był zaradny, pracowity, zabawny, czuły, empatyczny. W dodatku był świetny w łóżku, co też miało duże znaczenia. Można powiedzieć, że ideał.
– Ten twój Paweł to prawdziwy skarb – powtarzały mi niemal wszystkie koleżanki.
Nie mogłam się z tym nie zgodzić. A w dodatku był mój. Tak przynajmniej myślałam. Jednak w życiu nie ma ideałów, a ja przekonałam się o tym wyjątkowo boleśnie. Potem wielokrotnie próbowałam sobie przypomnieć, czy były jakiekolwiek symptomy tego, że mój ukochany narzeczony nie jest takim facetem za jakiego go uważałam. Przez wiele tygodni żyłam w całkowitej nieświadomości. Zajęłam się przygotowaniami do ślubu, które wraz z pracą zabierały mi całą energię. Nie miałam sił na nic. Rano biegłam do pracy, a po południu zajmowałam się salą, menu, fotografem, zespołem, kamerzystą i wszystkim tym, bez czego nie może się odbyć tradycyjne polskie wesele. Szczerze mówiąc, wolałam cichy i skromny ślub, ale wszyscy przekonywali mnie, że tradycji musi stać się zadość. I chociaż czułam, że to wszystko nie jest potrzebne, to jakoś nie potrafiłam się przeciwstawić oczekiwaniom innych osób.
Tracił na tym mój związek z Pawłem
– Nie mam siły na nic. Marzę tylko o przyłożeniu głowy do poduszki i zaśnięciu – mówiłam Pawłowi, gdy zbierało mu się na nocne igraszki.
Podobnie było z naszymi wyjściami do restauracji bądź klubu czy z wyjazdami za miasto. Po prostu nie miałam na to siły. Doskonale wiedziałam, że to nie służy naszemu związkowi, ale najzwyczajniej w świecie wolałam odpocząć i się wyspać, niż spędzać czas z moim narzeczonym. Czy zatem to ja byłam winna tego, co stało się potem?
– Słuchaj Anka, musimy pogadać – zagadała mnie któregoś razu koleżanka, gdy spotkałyśmy się z firmowej stołówce.
– Co tam? – zapytałam bez zbytniego zainteresowania.
Szczerze mówiąc, chciałam szybko coś zjeść i wrócić do pracy. Wczesnym popołudniem miałam umówioną przymiarkę sukni ślubnej i nie chciałam, aby nadgodziny popsuły moje plany. A każda nadprogramowa rozmowa zabierała mi czas.
– Czy dobrze układa ci się z Pawłem? – zapytała mnie niespodziewanie Magda.
– A co to za pytanie? – oburzyłam się.
Jeszcze tego mi brakowało, aby ktoś analizował mój związek. Wprawdzie doskonale zdawałam sobie sprawę, że w ostatnim czasie mój związek z Pawłem przechodził lekki kryzys, ale to jeszcze nic nie znaczyło.
– Nie denerwuj się, po prostu się martwię – odpowiedziała Magda. – Ostatnio mało mówisz o Pawle, nigdzie nie wychodzicie razem, a gdy próbuję się czegoś dowiedzieć, to od razu reagujesz złością. Byliście taką dobraną parą, a mam wrażenie, że coś się zmieniło.
– Wiesz co? – odpowiedziałam zdenerwowana. – To tylko twoje wrażenie – dodałam i podniosłam się od stolika.
– Anka, poczekaj – Magda wybiegła za mną. – Nie gniewaj się na mnie. Po prostu widziałam Pawła z inną kobietą i chciałam się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Wyglądali niemal jak para – dodała.
No nie, tego było już za wiele!
Nie zamierzałam pozwolić, aby ktoś wtrącał się w nasze życie.
– Byłoby miło, gdybyś pilnowała swojego nosa – powiedziałam ze złością. – Wyobraź sobie, że Paweł też miewa koleżanki.
Ale czy na pewno? Nie ukrywam, że trochę się zaniepokoiłam. Nie pamiętałam, aby Paweł mówił mi o jakichś koleżankach. Owszem, miał kilka w pracy, ale to nie były takie znajomości, które mogłyby mnie zmartwić. Wraz z niepokojem dotarły do mnie pewne rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Paweł przychodzący późno z pracy, Paweł wyjeżdżający na weekend, Paweł wychodzący z pokoju podczas rozmowy telefonicznej... Czy musiałam się martwić?
„To niemożliwe” — próbowałam się uspokoić. Paweł nie zrobiłby mi żadnego świństwa. Jednak im dłużej nad tym myślałam, tym mój niepokój był coraz większy. I chociaż nie chciałam tego przyznać sama przed sobą, to ostatnio bardzo się ze sobą rozminęliśmy. Próbowałam usprawiedliwiać to przygotowaniami do ślubu i wiecznym zabieganiem oraz zmęczeniem, ale wyobraźnia podsuwała mi obrazki, o których nie chciałam myśleć. Przez kilka następnych dni obserwowałam Pawła i jego zachowanie. Zaczynałam być coraz bardziej podejrzliwa. W pewnym momencie już sama nie wiedziałam, czy czegoś sobie nie wmawiam. Postanowiłam sprawdzić jego telefon. I chociaż było mi wstyd z powodu mojego zachowania, to wiedziałam, że muszę to zrobić. Zajrzę do telefonu tylko raz, usprawiedliwiałam swoją decyzję. Jednak jakież było moje zdziwienie, gdy telefon Pawła okazał się być zablokowany hasłem. To uruchomiło całą lawinę podejrzeń, których nie byłam w stanie się już pozbyć.
Postanowiłam to sprawdzić
Pewnego dnia wzięłam wolny dzień, aby śledzić mojego narzeczonego. Do dzisiaj zastanawiam się, czy była to dobra decyzja. Gdybym tego nie zrobiła, to być może dzisiaj bylibyśmy małżeństwem. Ale czy chciałabym żyć w kłamstwie? Wtedy wydawało mi się, że to jedyna słuszna decyzja. Pomyślałam, że najwyżej zrobię z siebie zazdrosną idiotkę. Jednak sprawy potoczyły się zupełnie nie po mojej myśli. Już kilkanaście minut po wyjeździe z domu Paweł zaparkował pod blokiem w zupełnie nieznanej mi dzielnicy. Z klatki schodowej wyszła dziewczyna, która od razu podeszła do Pawła. Widać było, że oboje są zdenerwowani. Gdy podeszłam nieco bliżej, to usłyszałam podniesiony głos mojego narzeczonego.
– Nie zostawię swojej narzeczonej. I nawet dziecko tego nie zmieni. Miałaś się zabezpieczać, żeby uniknąć takiej wpadki. Było miło, ale ja mam poukładane życie – każde kolejne zdanie wypowiadane przez Pawła łamało mi serce.
– Jakie dziecko? O czym ty mówisz? – podeszłam do nich i spojrzałam Pawłowi prosto w oczy.
Zobaczyłam panikę na twarzy mojego narzeczonego. I wtedy wszystko zrozumiałam. Mężczyzna, z którym zamierzałam spędzić resztę swojego życia zdradził mnie i zrobił dziecko innej kobiecie.
– Kochanie, to nie tak – Paweł podszedł do mnie i próbowałam mnie objąć.
Odsunęłam się. W tej chwili czułam jedynie szok i obrzydzenie.
– A jak? – zapytałam ze złością. – Chcesz mi powiedzieć, że to nie jest twoja kochanka? Że nie będziesz mieć z nią dziecka? Że nie zdradziłeś mnie na kilka tygodni przed naszym ślubem? To chcesz mi powiedzieć? – z każdym kolejnym zdaniem byłam coraz bardziej załamana, bo wypowiadane na głos słowa uświadamiały mi to, co zrobił mój narzeczony.
Paweł milczał. Potem próbował się usprawiedliwiać.
– Nie chciałem tego. Tak po prostu wyszło. Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie i zrobiłbym dla ciebie wszystko – nie mogłam uwierzyć w to, co on mówi.
I nie chciałam już tego słuchać. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie. Paweł wrócił późnym wieczorem.
Nadal próbował mnie przepraszać
Ale ja nie byłam w stanie tego słuchać. Czułam się tak, jakby moje serce pękło na pół.
– Kocham tylko ciebie – powtarzał bez przerwy. – Nie potrafię bez ciebie żyć. Nie odchodź ode mnie – błagał.
Co miałam powiedzieć? Też go kochałam. I pewnie dlatego ta zdrada tak mnie zabolała. Patrzyłam na Pawła i widziałam miłość swojego życia, która to życie mi zniszczyła. Już wiedziałam, co muszę zrobić.
– Nie możemy być razem – powiedziałam oddając mu pierścionek. – Nie ma znaczenia, czy cię kocham czy nie. Po czymś takim nie mogę z tobą być. Nie dzwoń do mnie i nie próbuj się ze mną kontaktować. Nie chcę cię znać. A teraz proszę, żebyś się spakował i wyprowadził – powiedziałam, chociaż serce mówiło zupełnie coś innego.
Paweł się wyprowadził. Przez kolejne dni próbował ze mną rozmawiać, ale ja nie miałam na to ochoty. W końcu dał mi spokój. Serce mi krwawiło i wielokrotnie chciałam mu wybaczyć i zacząć wszystko od nowa. Ale nie mogłam. Nie potrafiłabym z nim być, bo już nigdy bym mu nie zaufała. Rodzina krytykowała mnie za zerwane zaręczyny, ale miałam to w nosie. Używali nawet argumentu, że przecież tyle pieniędzy na ślub już wydali! Kasa była dla nich ważniejsza niż moje szczęście? To przecież ja musiałabym żyć ze zdrajcą. I chociaż kochałam Pawła całym sercem, to całkowicie zerwałam z nim kontakt. Przeprowadziłam się do innego miasta i próbuję ułożyć sobie życie od nowa.
Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”