„Miłość życia porzuciła mnie tuż przed ślubem. Ten drań przyznał się, że będzie miał bękarta z inną”

Porzucona panna młoda fot. iStock by GettyImages, monkeybusinessimages
„Lada chwila mieliśmy się pobrać. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że Bartek będzie szukał uciech poza naszą sypialnią, a jego wyskok skończy się niespodziewaną ciążą”.
/ 16.08.2023 22:00
Porzucona panna młoda fot. iStock by GettyImages, monkeybusinessimages

Z Bartkiem poznaliśmy się na studiach i niemal od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Szybko podjęliśmy decyzję o ślubie, bo byliśmy przekonani, że nic i nikt nas nigdy nie rozłączy.

Utwierdzali nas w tym znajomi i członkowie naszych rodzin, którzy niemal na każdym kroku powtarzali nam, iż pasujemy do siebie jak przysłowiowe dwie połówki pomarańczy. Dlatego nie wahałam się ani chwili, gdy Bartek wręczył mi pierścionek zaręczynowy i zapytał, czy zostanę jego żoną.

Wtedy byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Z ogromnym zapałem zabrałam się za organizowanie ślubu i z niecierpliwością odliczałam dni, w którym wraz ze swoim ukochanym stanę na ślubnym kobiercu.

Zobaczenie narzeczonej w sukni ślubnej przynosi pecha

„Jeszcze tylko kilka tygodni i spełni się moje największe marzenie” — pomyślałam stojąc przed lusterkiem w salonie ślubnym i przymierzając sukienkę na ten wielki dzień. Była dokładnie taka, jaką sobie wymarzyłam. I świetnie się w niej prezentowałam.

Już od wielu tygodni byłam na diecie i regularnie chodziłam na siłownię. Nie było to łatwe, ale się opłacało — sama przed sobą musiałam przyznać, że wyglądam jak milion dolarów. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.

— Pięknie pani wygląda — usłyszałam za sobą głos pracownicy salonu.

— I tak się czuję — odpowiedziałam. — To będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu — dodałam. I wtedy usłyszałam dzwoneczek oznajmiający, że ktoś wszedł do salonu. Odwróciłam się i zobaczyłam Bartka. Umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie do salonu, ale nie spodziewałam się go tak szybko. Poczułam nieprzyjemny dreszcz.

— Niech pan nie wchodzi — usłyszałam głos ekspedientki. — Narzeczony nie powinien widzieć swojej wybranki w sukni ślubnej przed uroczystością, bo to przynosi pecha — dodała pracownica salonu.

Tymi słowami wyraziła także moje obawy. Bo chociaż mieliśmy XXI wiek, a ja daleka byłam od wierzenia w jakieś zabobony, to jednak ten przesąd wydawał mi się taki prawdziwy. Być może dlatego, że moja babcia przypominała go przed każdym ślubem w rodzinie. Nic dziwnego zatem, że w tym momencie poczułam się dosyć nieprzyjemnie. W odróżnieniu od Bartka, który wszystko obrócił w żart.

— Dajcie spokój, to tylko głupi przesąd — roześmiał się mój narzeczony. Potem podszedł do mnie i przytulił.

— Nic nie odwiedzie mnie od ślubu z moją piękną narzeczoną. Tym bardziej, że w tej sukience wygląda przepięknie — odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie z zachwytem.

Ja niestety nie potrafiłam podejść do tego na takim luzie jak mój narzeczony. Mimo jego zapewnień miałam złe przeczucia i w głębi duszy czułam, że to niespodziewane zobaczenie mnie w sukni ślubnej przyniesie nam jednak pecha. I jak się potem okazało wcale się nie myliłam.

Mam wrażenie, że coraz bardziej oddalamy się od siebie

Kolejne tygodnie były dosyć nerwowe. Oboje mieliśmy dużo pracy, która zabierała nam cały wolny czas. Mało czasu spędzaliśmy ze sobą, a gdy już udało nam się pobyć razem, to raczej spędzaliśmy czas na spaniu i odpoczynku,  a nie na romantycznych wyprawach czy miłosnych igraszkach.

I chociaż czułam, że trochę oddalamy się od siebie, to jednak zrzucałam to na karb przepracowania i zmęczenia. Dopiero na kilkanaście dni przed ślubem zaczęłam zauważać, że jednak nie wszystko się między nami układa.

— Prawie w ogóle nie widujemy się z Bartkiem. Ciągle się mijamy — żaliłam się swojej przyjaciółce, którą wyciągnęłam na popołudniową kawę. — Ciągle pracujemy, biegamy, załatwiamy różne sprawy. Tak naprawdę w ogóle nie mamy czasu dla siebie. Żyjemy razem, ale osobno — opisywałam swoją związkową rzeczywistość.

— Tak właśnie wygląda dorosłe życie — roześmiała się Marta. Ale zaraz potem dodała: — Spokojnie, wszystko uspokoi się po ślubie. Teraz jest trochę nerwowo, ale to normalne.

— No nie wiem — powiedziałam z niepokojem w głosie. — Od kilku tygodni odnoszę wrażenie, że coraz bardziej oddalamy się od siebie — dodałam.

Przez myśl przeleciały mi poszczególne obrazki z kilku ostatnich tygodni — Bartek wracający późno z pracy, Bartek piszący ukradkiem smsy, Bartek prowadzący rozmowy telefoniczne na tarasie czy wreszcie Bartek unikający bliskości. To wszystko było niepokojące. I chociaż do tej pory potrafiłam jakoś to sobie wytłumaczyć, to jednak w tamtej chwili uświadomiłam sobie, że zaczynam czuć strach.

— Boję się, że on mnie już nie kocha — powiedziałam płaczliwie.

— Daj spokój — Marta się roześmiała. — Nie znam bardziej zakochanego faceta od Bartka — dodała. To mnie trochę uspokoiło. Ale wątpliwości pozostały.

Nie mogę się z tobą ożenić

Nic nie zwiastowało katastrofy. Przygotowania do ślubu były na ukończeniu, a my z Bartkiem ustalaliśmy ostatnie szczegóły. I chociaż mój narzeczony nie tryskał energią i entuzjazmem, to jednak nie wymigiwał się od przedślubnych zadań.

A potem wszystko się rozsypało. Pamiętam ten dzień doskonale. W pracy dowiedziałam się o awansie i podwyżce, co było spełnieniem moich marzeń. Do domu biegłam jak na skrzydłach. Tak bardzo chciałam podzielić się tymi świetnymi wieściami z Bartkiem, który zawsze mnie wspierał i motywował. Jednak jak tylko zamknęłam za sobą drzwi mieszkania, to od razu wiedziałam, że coś jest mocno nie w porządku.

Bartek siedział w fotelu z kieliszkiem w ręce i wyglądał tak, jakby miał już za sobą kilka głębszych. A przecież on prawie nigdy nie pił.

— Coś się stało? — zapytałam przestraszona. W głowie miałam już szereg czarnych wizji, które mocno mnie przeraziły. Bartek podniósł wzrok, a ja od razu zrozumiałam, że to koniec mojego szczęśliwego życia.

— Jest mi bardzo przykro, ale nie mogę się z tobą ożenić — powiedział szeptem. Byłam przekonana, że się przesłyszałam. A nawet jeżeli nie, to za chwilę dowiem się, że to tylko żart. Ale Bartek nic nie mówił i tylko na mnie patrzył z tym dziwnym wyrazem twarzy.

— Nie kochasz mnie? — zapytałam. I chociaż bałam się odpowiedzi na to pytanie, to musiałam dowiedzieć się prawdy. Przecież nie byłam ani głupia ani ślepa i doskonale widziałam, że ostatnio między nami dzieje się coś dziwnego. Ale odwołanie ślubu? Tego się nie spodziewałam.

— Kocham cię Natalia — usłyszałam głos Bartka. Uff, odetchnęłam z ulgą. — Ale muszę odwołać ślub.

— Bartek, co ty opowiadasz? — teraz już zaniepokoiłam się na dobre. — Odpowiedz! — podniosłam głos. Bartek spojrzał na mnie. Bałam się tego, co powie.

— Kilka tygodni temu zdradziłem cię — usłyszałam w końcu. — To była koleżanka z pracy. Nic nas nie łączyło. Po prostu za dużo alkoholu i zmęczenie. Nie chciałem tego, ale się stało — relacjonował mój narzeczony. W tamtej chwili mój świat się rozpadł. Mój ukochany i nieskazitelny narzeczony okazał się zwykłym draniem. Ale ja go kochałam. I kto wie — być może byłabym w stanie mu to wybaczyć. Jednak Bartek nie dał mi takiej możliwości.

— Ale to jeszcze nie wszystko — dodał po chwili. Czy mogło być jeszcze coś gorszego? Milczałam. Bartek schował twarz w dłoniach, a ja wiedziałam, że jego kolejne słowa będą jak gwóźdź do mojej trumny.

— Okazało się, że Karolina jest w ciąży — to było jak policzek. Potem nastała cisza. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. W końcu przerwał ją Bartek. — Nie mogę jej zostawić. Dlatego postanowiłem odwołać ślub. Zrozum, to moje dziecko. Muszę zachować się odpowiedzialnie.

Bartek mówił kolejne zdania, tłumaczył się i przepraszał. Ale ja już go nie słuchałam. Odpowiedzialność — to jedno słowo utkwiło mi w pamięci. Mój jakże odpowiedzialny narzeczony zrobił dzieciaka koleżance z pracy i postanowił rzucić mnie na kilka dni przed ślubem.

— Nie gniewaj się na mnie. I spróbuj mi wybaczyć — usłyszałam jeszcze słowa Bartka. Potem wybiegłam z naszego mieszkania. Nie mogłam już na niego patrzeć, bo to było ponad mojej siły.

Przez kilka kolejnych dni mieszkałam u przyjaciółki. Bartek spakował swoje rzeczy i przeprowadził się do swojej kochanki. W tych dwóch walizkach pogrzebał moje uczucia, marzenia i plany na szczęśliwe życie. Przez długi czas nie mogłam się pozbierać. Odwołanie ślubu zostawiłam Bartkowi — w końcu to on zawinił. Poza tym ja nie miałam na to siły.

W tamtym czasie bardzo pomogła mi mama, Marta i o dziwo moja niedoszła teściowa. Zresztą z mamą Bartka przyjaźnię się do dzisiaj. I chociaż bardzo długo zajęło mi poskładanie mojego złamanego serca, to dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej. Od wspólnych znajomych dowiedziałam się, że związek Bartka i matki jego dziecka nie przetrwał. Jednak wcale nie czuje satysfakcji. Jest mi po prostu przykro, że tak skończyła się moja wielka miłość.

Czytaj także:
„Zdradziłam narzeczonego tuż przed ślubem. Nie mogłam się oprzeć przystojnemu rehabilitantowi i przepadłam”
„Narzeczony porzucił mnie 4 miesiące przed ślubem, bo jego kochanka była w ciąży. To ona powiedziała mi o wszystkim”
„Zachowałem się jak tchórzliwy gnojek. Wystawiłem narzeczoną zaraz przed ślubem. Karma wróciła szybciej niż myślałem”

Redakcja poleca

REKLAMA