Mój mąż podniósł kieliszek wina i powiedział: „Twoje zdrowie, babciu!”.Tym razem nie przeszkadzało mi to, że nazwał mnie babcią, choć to słowo było zarezerwowane tylko dla mojego wnusia, Igorka. Sama na babcię nie wyglądam, bo zostałam nią dość prędko.
Jestem jedną z tych kobiet, które zostają babciami w młodym wieku. Moja koleżanka z pracy oburzyła się, gdy jej wnuk wyrecytował wierszyk o babci z laseczką. Magda, mając 46 lat, dbała o siebie i starała się zatrzymać czas. Stała się babcią w wieku 40 lat, co było dla niej nietypowym prezentem urodzinowym. Chodzenie o lasce to przecież nie domena kobiet w sile wieku!
Upływający czas przerażał ją, ale ja weszłam w ten okres z godnością w wieku 50 lat. Nigdy nie stawiałam warunków córce i zięciowi, gdy potrzebowali pomocy. Pomagaliśmy im, gdy byli w pracy, a nasz wnuczek Igorek spędzał więcej czasu z nami, dziadkami, niż ze swoimi rodzicami.
Marzena, moja córka, pracuje jako optometrystka
Jestem z niej bardzo dumna, ale czasami musi pracować w soboty i niedziele. Zawsze służyłem jej pomocą. Jej mąż również potrzebował wsparcia, ponieważ jego praca była związana z podróżami. Rozumiałem, że na początku kariery muszą się dostosować i wcale nie jest im to na rękę.
Ostatnio zaczęli korzystać z życia i często wyjeżdżać - latem, zimą i na długie weekendy... sami. Byliśmy elastyczni i gotowi do opieki nad Igorkiem. Często chodzili na spotkania, koncerty, do kina, teatru, nie pytając nas o inne plany. Byliśmy elastyczni. Choć czasem martwiłam się, że nie oszczędzają pieniędzy... A powinni myśleć o przyszłości Igorka. Może pobudować dom?
To trochę moja wina
To ja zaproponowałam, aby po ślubie zamieszkali z nami, przynajmniej na początek. Ale ten początek trwa i trwa... Nie wyobrażałem sobie, żeby mieszkali w obcym miejscu, gdy my mieliśmy duży dom. Jeszcze nie mogli sobie pozwolić na własne mieszkanie. Myślałam jednak, że to ich priorytet numer jeden, a nie jakieś podróże, zabawa i praca, nawet w weekendy.
Ale potem, 21 stycznia, wrócili do domu i powiedzieli nam, że wyjeżdżają za granicę do pracy, na razie na kilka lat, a potem zobaczą. Byłam w szoku.
– Zostawicie nas? – zapytałam, smutniejąc.
– No nie, zostawimy wam Igorka! – odpowiedziała moja córka beztrosko. – Przynajmniej na jakiś czas. On się z wami doskonale czuje. A my będziemy bardziej niezależni. No i odpadną nam wydatki.
Zaniemówiłam z wrażenia. Dziecko to nie przedmiot i przecież ma rodziców! Nie pytali nas o zdanie, postawili przed faktem dokonanym. Przecież wnuczka nie odrzucimy... Tylko jak on sobie z tym poradzi?
Czytaj także:
„Z kobitki w kapciach zmieniłam się w kobietę wampa. Ciuchy i fryzura dały mi pewność siebie”
„Wyrwałam się z biednego domu i kasa odebrała mi rozum. Wolałam nie jeść i żyć bez prądu, byle mieć nowe jeansy”
„Mąż wychował nasze dzieci na ofermy. Nie przejmują się utrzymaniem pracy, bo tatuś zawsze wyśle przelew”