„Z kobitki w kapciach zmieniłam się w kobietę wampa. Ciuchy i fryzura dały mi pewność siebie”

Kobieca metamorfoza fot. olly
„Zapisała mnie do dietetyka, wysłała do fryzjera, przejrzała garderobę. Zaczęła się moja przemiana z czułej opiekunki w kocicę”.
/ 06.07.2023 11:15
Kobieca metamorfoza fot. olly

Z Iwoną przyjaźniłyśmy się od dziecka. Byłyśmy jak siostry. Różniło nas tylko jedno: ona dobrze wiedziała, jak postępować z facetami, a ja wręcz przeciwnie. I wciąż popełniałam te same błędy.
Wyszłyśmy za mąż za dwóch przyjaciół ze studiów.

Wybudowaliśmy wspólnie dom bliźniak, w którym mieliśmy być szczęśliwi. Jednak mój Andrzej szybko zaczął mnie zdradzać, po czym zostawił z synem i kredytem do spłacenia. Iwona zaś żyje szczęśliwie z Robertem, otoczona wielbicielami, których trzyma na bezpieczny dystans.

Jak ona to robi?

Ma swoje sposoby. Na przykład w każdy weekend serwuje rodzinie wypieki. Do dziś Robert jest przekonany, że jego cudowna żona piecze je wtedy, gdy on pracuje kilkanaście godzin na dobę, by mieli za co żyć na poziomie, który Iwonkę zadowoli. Nawet do głowy mu nie przyjdzie, że specjalność pani domu – rogaliki, którymi on się tak zachwyca – ona kupuje w pewnej cukierni.

Mało tego. Gdy kiedyś wstąpili razem do tej cukierni, a Robert wykrzyknął: „Zobacz, zupełnie takie same jak twoje!”, Iwona bez mrugnięcia okiem wypaliła: „Skarbie, moje są na pewno o niebo lepsze”.

Choć Iwona nigdy nie pracowała, to Robert – szef całkiem sporej firmy, którą prowadzi z powodzeniem od kilkunastu lat – jest przekonany, że bez niej by sobie nie poradził. Czy muszę dodawać, że to Iwona ze wszystkich sił utwierdza go w tym przekonaniu?

Ja w tym czasie zdążyłam się rozwieść i zmienić kilku narzeczonych, z którymi doznałam więcej upokorzeń niż szczęścia. Iwona nie mogła się nadziwić, jak ja to robię, że pakuję się w takie historie. Sama nie umiem wytłumaczyć, czemu każdy wybrany przeze mnie facet z czasem okazywał się nieodpowiedzialnym draniem. Ale też odrzucałam każdą propozycję przyjaciółki, która naprawdę starała mi pomóc w znalezieniu i zatrzymaniu kogoś porządnego.

– Iwona, to, co ty robisz w swoim małżeństwie, jest dla mnie zwykłą manipulacją. Ja stawiam na szczerość – tłumaczyłam jej. A ona pukała się w czoło.
– Zobacz, kochana Małgosiu, jak wyszłaś na tej swojej prawdomówności.

Tak było do momentu, gdy mój ostatni amant stwierdził, że nie powinnam wysyłać do niego tylu SMS-ów (czyli dwóch dziennie), bo czuje się osaczony; jak będzie chciał, sam się odezwie. Przejrzałam na oczy, gdy zobaczyłam go na zakupach w supermarkecie, z żoną i dwójką dzieci. Wtedy powiedziałam:
– Dość! Iwona, zrób coś! Ratuj, siostro!

Przyjaciółka natychmiast zabrała się do roboty

– Najważniejsze to zrobić na facecie wrażenie – oznajmiła mi. – Musisz wreszcie się za siebie wziąć.
Zapisała mnie do dietetyka, wysłała do fryzjera, przejrzała garderobę. Zaczęła się moja przemiana z ciepłej, czułej opiekunki, która wszystko zrozumie, w kobietę wampa, której nie oprze się żaden mężczyzna.

Po trzech miesiącach nie mogłam poznać samej siebie: szpilki, kilka kilo mniej, mini i seksowna fryzura. Faceci oglądali się za mną na ulicy, zaczepiali, a Iwonka mówiła tylko:
– Nie zwracaj na nich uwagi.


W czerwcu moja firma organizowała wyjazd integracyjny szefów regionów jednej z sieci telefonicznych. Musiałam być na miejscu, by wszystkiego dopilnować. Przyjaciółka spakowała moje najlepsze ciuchy, nauczyła robić ekstramakijaż i dała kopniaka na szczęście.
Jej wskazówki zadziałały natychmiast.

Na Miśku – dyrektorze z centrali – zrobiłam aż takie wrażenie, że podczas szkolenia nie mógł oderwać ode mnie oczu, a na wieczornej balandze – rąk od moich pośladków.
– Iwona, co mam robić?!  – zadzwoniłam do niej ukradkiem w lekkiej panice. – On chce mnie zaciągnąć do łóżka. Też mam ochotę.
– Ani mi się waż! – powiedziała surowo. – Pamiętaj, facet musi przebiec kilka okrążeń, zanim dostanie to, czego chce. Inaczej nie będzie tego szanował. Weź na wstrzymanie. I nie pij już więcej.

Trzymałam więc Miśka na dystans, choć jego wzrok stawał się coraz bardziej maślany. Cóż, byłam tam przecież służbowo. Musiałam zachować się profesjonalnie, a nie iść do łóżka z klientem…
A on był taki fajny! Może trochę za pulchny, ale za to uśmiechnięty, zabawny i wpatrzony we mnie jak w obrazek.

Po powrocie dzwonił, szukał pretekstów do rozmowy, aż w końcu umówiliśmy się na kawę. Przyszedł z bukietem białych lilii. „Jaki romantyczny” – pomyślałam i już mnie miał.

Był rozwiedziony, bez dzieci, żadnych kłopotów z byłą żoną. Zaciągnęłabym go do siebie już po tym spotkaniu, gdyby Iwona wcześniej mi nie powiedziała, że mogę go zaprosić dopiero, gdy dotrwa do trzeciej randki, a ona wtedy zajmie się moim synem.
Misiek dotrwał.
– Kochanie, szaleję za tobą! – rzucił się na mnie, gdy tylko zamknęłam za nami drzwi.

Pewnie z powodu długiego postu tej nocy okazałam się demonem seksu. W nagrodę rano mój Misiek zrobił mi śniadanie do łóżka. Wyraźnie czuł się jak u siebie. Nie speszył go nawet mój syn, który wrócił od Iwony.

Po kilku tygodniach stwierdził, że może by się do mnie wprowadził.
– Za wcześnie – zawyrokowała przyjaciółka. – Będziesz tego żałować.
Ale ja byłam zakochana po uszy.

Żałowałam już po kilku dniach. Znowu facet mówił mi, co mam robić, komentował moich przyjaciół, damskie pisemka i był tak pewny swojej władzy nade mną, że przestał się starać. Zeźliło mnie ostatecznie, gdy sporze z moim synem wziął jego stronę. Nie pytając Iwony, wyrzuciłam go z domu.
Misiek najpierw się obraził. Potem wydzwaniał, że nie może beze mnie żyć.

Cóż, mnie też było ciężko bez niego przez te kilka tygodni, ale nie wiedziałam, jak z twarzą wybrnąć z sytuacji.

Z pomocą stawiła się Iwona

Przyniosła używaną szczoteczkę do zębów i napoczęty flakon wody po goleniu.
– Poczuł się zbyt pewny siebie, więc trzeba mu utrzeć nosa. Jeśli będzie wypytywał, nic nie mów – pouczyła mnie.

Łaskawie pozwoliłam Miśkowi zaprosić się na kawę, a potem – rzecz jasna nie bez oporów  – wpuściłam do mieszkania. Z łazienki wyszedł zmieniony, z pytaniem, kto tu mieszka. Bąknęłam tylko coś pod nosem. Wybiegł wściekły, trzasnąwszy drzwiami.
– Do bani te twoje rady! On już nie wróci – chlipałam Iwonie do telefonu.

Zadzwonił, gdy tylko się rozłączyłam. Przepraszał. Zapewniał, że on drugiego rozstania nie przeżyje. Błagał o jeszcze jedną szansę. Zgodziłam się i do tej pory nie żałuję.

Czasem korci mnie, by mu powiedzieć o tej całej tej szopce wymyślonej przez Iwonę, ale zawsze gryzę się w język, bo pamiętam jeszcze jedną jej radę: nigdy nie mów facetowi prawdy, tylko prawdy, a zwłaszcza całej prawdy!

Czytaj także:
„Ojciec zawsze był zimny i obcy, a na starość jest jeszcze męczący. Ale i tak może na mnie liczyć, w końcu od tego są dzieci”
„Córka chce otworzyć swój biznes, ale kredyt muszę wziąć ja. Nie ma mowy, nie założę sobie na starość pętli na szyję”
„Zrezygnowałam z macierzyństwa, bo mąż nie chciał dzieci. Na starość zostałam sama, a on zrobił sobie bobasa z jakąś siksą”

Redakcja poleca

REKLAMA