Agatę urodziłam, gdy miałam zaledwie 22 lata i kończyłam studia licencjackie. Poświęciłam się i przez 4 lata opiekowałam się córką, a dopiero potem wróciłam na studia. Ale nie było łatwo.
Również po studiach, jako mama chorującego malucha, miałam pod górkę. Moja szefowa wprost powiedziała, że biorąc zwolnienia na chore dziecko, nie mam co liczyć na premie czy awanse.
– Pani Beato, będę szczera. Nie wpisuje się pani w profil najlepszego pracownika naszej firmy. Przy pani trybie pracy, zwolnieniach, czuję że nie mogę liczyć na panią – powiedziała mi przełożona, oczywiście bezdzietna elegantka po 40-tce.
– Postaram się być bardziej dyspozycyjna - odparłam.
Musiałam iść na swoje
Zrozumiałam, że ciężko mi będzie gdziekolwiek pracować "u kogoś". Zrezygnowałam i postawiłam na coś własnego!
Otworzyłam butik z galanteria skórzaną w centrum handlowym i wstrzeliłam się w oczekiwania rynku. Prędko zdobyłam szerokie grono wiernych klientek, które polecały sobie mój sklep.
Z czasem rozszerzyłam ofertę o stoisko z dekoracjami i pakowaniem prezentów. Potem otworzyłam kolejny punkt w innej lokalizacji. Teraz mam 52 lata i jestem właścicielką niejednego biznesu. Mój mąż pracuje na stanowisko kierowniczym w dużym przedsiębiorstwie, dlatego nasze wspólne zarobki są naprawdę imponujące.
Wówczas mogliśmy pozwolić sobie na wycieczki, zagraniczne wakacje, rozpieszczanie naszej Agatki.
– Agatka musi mieć wszystko, co najlepsze – powtarzał Adam i kupował jej dosłownie o czym tylko zamarzyła. Nie oszczędzaliśmy na edukacji.
Marzyło się nam, aby poszła na medycynę, ale córka nie była najlepsza z biologii i chemii.
Ale Agata poszła na kierunek, którego nie popieraliśmy. Wybrała kulturoznawstwo, a ja machnęłam ręką.
– Sama też nie pracuję w zawodzie – mówiłam do męża.
– Chyba masz rację. Chociaż tyle ładowaliśmy w nią kasy...
– Wiem, ale nic na to nie poradzimy.
Wybrała inną drogę
Nie spodziewaliśmy się jednak, że Agata już na pierwszym roku uzna, że jej powołanie to rodzina. Poznała Huberta, w którym ponoć zakochała się do szaleństwa i... zaszła w ciążę. Agata przyszła nam oznajmić, że Hubert jej się oświadczył i za miesiąc biorą ślub.
– A czemu tak szybko? Jak mamy przygotować w miesiąc wesele? – byłam zaskoczona.
– Mamo, nie będziemy robić wesela. Zaprosimy najbliższych na uroczystość i obiad w restauracji – widać, że córka miała już wszystko zaplanowane – A poza tym to jestem w ciąży. Będziesz babcią – spojrzała mi w oczy i chyba dostrzegła w nich panikę.
– A studia? Praca? – mówiłam z paniką w głosie, ale córka cały czas się uśmiechała. Jakby nie widziała żadnego problemu.
– No przecież ty mamo byłaś ode mnie niewiele starsza, gdy ja się urodziłam. Mam prawie 21 lat. A ty ile miałaś? Nie 22 czasami? – powiedziała.
Faktycznie tak było, ale myślałam, że Agata jednak poczeka. Że nie popełni mojego błędu. Teraz jest tyle możliwości. Porzuciła to!
Agata urodziła synka, a Hubert przeniósł się na studia zaoczne i zaczął pracować jako kierowca autobusu miejskiego. Agata dokończyła studia, ale tuż po obronie… urodziła drugie dziecko. Tym razem córkę.
Gdy jej koleżanki z uczelni zaczynały swoje pierwsze poważne prace, ona już na dobre oswoiła się z pieluchami.
My z Adamem cały czas im pomagamy. Gdybyśmy nie kupili im mieszkania, nie mam pojęcia, gdzie jej rodzinka by się podziała.
Trzecia ciąża?!
Myślałam, że otrzeźwieje. Pójdzie do pracy. A co? Agata dobiega trzydziestki i właśnie jest w trzeciej ciąży. Naprawdę nie rozumiem tej ich beztroski i podejścia do życia na zasadzie, że przecież jakoś to będzie. Myśli, że będziemy ją wiecznie sponsorować?
– Wiesz mamo, mam szansę na cały etat, bo pani Jadzia odchodzi na emeryturę. Będę mogła prowadzić jej grupę teatralną po macierzyńskim – mówiła niczym nastolatka, a nie dorosła kobieta i matka myśląca o przyszłości swojego potomstwa.
– Dobrze, a co z dziećmi? Przecież trzeba je odprowadzać do szkoły, przedszkola i żłobka, karmić, opierać, pomagać w lekcjach. Dzieci chorują. Sądzisz, że dasz radę pracować 8 godzin przy trójce dzieci? Chcesz, żeby cały dzień spędzały w przedszkolu i świetlicy? – próbowałam zachować odrobinę rozsądku.
– A ty mamo nie mogłabyś mi pomóc? Inne babcie pomagają przy wnukach – słowa Agata wywołały we mnie prawdziwy szok. To było bezczelne.
Kocham wnuki, lubię je odwiedzać, bawić się z nimi czy zabierać na spacery. Ale na pewno nie rzucę swojej pracy, żeby zająć się wnukami
– Owszem, inne babcie pomagają przy wnukach. Ale te inne babcie najczęściej mają ponad 60 lat i zwyczajnie są na emeryturze – mówiłam ze wzburzeniem do Adama. – Ja wszystko rozumiem, ale nie rodzenie dzieci jedno po drugim i przerzucanie opieki nad nimi na własną matkę.
– No, ale masz przecież kierowniczki sklepów, personel. Musisz tak wszystkiego dopilnowywać osobiście? – mój mąż był po stronie Agaty.
Czy on kompletnie zwariował? Ktoś w tej rodzinie naprawdę musi być odpowiedzialny.
Moja firma bazuje na jakości i wyróżniającej się marce. Mam to zachwiać, by Agata mogła rozwijać się przy zabawie w teatrzyk z dziećmi przychodzącymi do domu kultury. Mogła pomyśleć o swojej karierze, zanim zdecydowała się na kolejną ciążę.
Czytaj także:
„Całe życie harowałem i nie zbudowałem relacji z dziećmi. Po śmierci żony nie chcą mieć ze mną kontaktu, uważają za obcego”
„Zrzuciłam habit, żeby wychować dziecko. Liczę, że zdołam dotrzymać ślubów czystości”
„Nie wstydzę się, że karierę robię przez łóżko szefa. Daję mu swoje jędrne ciało, a on mi swoje karty kredytowe”